– Czy to wszystko, panie kapitanie? Powiedział, że tak, więc się odmeldowała. Mac dogonił ją dopiero nieopodal damskiej toalety. Obróciła się do niego, cała trzęsąc się z gniewu.
– Nawet się do mnie nie zbliżaj, Mac! Nasza współpraca skończona!
– To nie moja wina.
– Nie?! A kto poszedł do kapitana i powiedział mu o wszystkim?!
– Ja – przyznał.
– Postąpiłeś jak prawdziwy, lojalny kumpel.
– Zrobiłem to dla twego dobra. Już popełniłaś parę błędów. W końcu pewnie zgarnęliby cię chłopcy z wydziału wewnętrznego.
– Aha, więc po prostu chciałeś mnie chronić – powiedziała podszytym ironią tonem. – Nie zależało ci na tym, żeby się wyróżnić.
– Jak sądzisz, ile by jeszcze trwało, zanim szef dowiedziałby się o twoich związkach z podejrzanym? Parę dni? A potem mógłby zawiesić i ciebie, i mnie.
– Powinieneś był przyjść z tym do mnie. Dać mi szansę wyjaśnienia sprawy…
– A poszłabyś sama do kapitana?
– Jasne.
– Kłamiesz! – Pochylił się w jej stronę. – Przynajmniej ja wciąż prowadzę tę sprawę. Będę ci mówił, co się dzieje.
– Tylko po co? Wydaje mi się, że już skazałeś Iana.
– Dziś po południu byłem u Danny’ego Witta.
– Tego drugiego parkingowego z La Plaza – przypomniała sobie.
– Właśnie.
– Pojechałeś beze mnie? To bardzo miło z twojej strony.
– Przecież miałaś wizytę u ginekologa. Już zapomniałaś?
– Bzdury! – Starała się panować nad sobą, żeby nie wybuchnąć. – Jeszcze parę minut temu byłam twoją przełożoną. Pracowaliśmy w zespole. Nie jesteś samotnym jeźdźcem ani Brudnym Harrym czy Terminatorem. – Uniosła rękę, widząc, że chce coś powiedzieć. – Pracujemy w parach z ważnego powodu. Żeby się nawzajem ubezpieczać i pilnować.
– Wziąłem ze sobą Libermana.
Okazało się, że kiedy siostra wbijała jej nóż w samo serce, ktoś wbił drugi prosto w jej plecy.
Mac od razu domyślił się, co jej przyszło do głowy.
– Nie mogłem cię nigdzie znaleźć. Może powiesz, co się z tobą działo?
– Jeśli chcesz mnie o coś oskarżyć, wal śmiało. Poza tym poproszę o zmianę partnera.
– Kapitan się na to nie zgodzi.
– Zobaczymy.
– Kto zechce z tobą pracować, Stacy? Jakoś nie widzę chętnych.
Już chciała coś odpowiedzieć, ale zrezygnowała. Mac miał rację. Zraziła do siebie większość facetów z zespołu.
Po chwili raz jeszcze pochylił się do niej i zniżył głos.
– Mimo wszystko będę ci mówił o tym, co się dzieje w tej sprawie. Ale nie z powodu Westbrooka czy twojej siostry. Zrobię to dla ciebie.
Oburzenie natychmiast z niej wyparowało. A także złość. Szef miał rację, zabierając jej tę sprawę. Sama powinna była z niej zrezygnować.
– Mogłeś przyjść z tym do mnie – powtórzyła jeszcze.
Mac pokręcił głową.
– Powinnaś być wobec siebie szczera. Nie wycofałabyś się sama.
Stacy pozostawiła te słowa bez komentarza.
– Co ci powiedział Witt?
– Widział wtedy sportowy kabriolet audi TT. Auto pojawiło się koło dziesiątej.
Kolejny dowód, pomyślała. Następny gwóźdź do trumny Iana.
– Wstawił go na parking?
– Nie. Zauważył ten wóz przypadkiem. Witt wyszedł zapalić poza obręb parkingu. Pracownicy hotelu nie mogą palić, kiedy goście ich widzą. Niewiele wtedy mieli roboty i prawie nie dostawali napiwków. Pamięta to auto, bo się wkurzył, że nie przyjechało na parking.
– Kto z niego wysiadł? Wysoki facet w skórzanej kurtce?
Mac pokręcił głową.
– Nie pamięta. Musiał wracać do pracy.
– Czy wie, kiedy ten samochód odjechał?
– Nie.
– Pamięta jego numery?
– Właśnie nie było żadnych, Stacy. Samochód był bez numerów, nie miał nawet informacji za szybą. Ciekawe, co?
Do licha, tak robią przestępcy, którzy planują czarną robotę. Wolą pozostać nierozpoznani, ryzykując, że służby miejskie odholują ich auto na strzeżony parking.
– Ile takich samochodów mamy w Dallas?
– Nasi ludzie już nad tym pracują. Sprawdzają też leasing i najnowsze zakupy.
Zamiast niej robił to Liberman. Ten sukinsyn!
– Skontaktujcie się jeszcze z policją drogową. Może zatrzymali kogoś, kto jechał takim kabrioletem bez numerów.
– To już zrobiłem. Czy coś jeszcze?
W jej oczach pojawił się pełen niechęci podziw.
– Świetnie.
– Zamówiłem też billingi telefonów doktora Westbrooka. Z domowego, z kliniki i komórki.
Stacy wypuściła nagromadzone w płucach powietrze. Nagle zrobiło jej się żal siostry. A także Iana.
– To wszystko?
– Nie. – Spuścił oczy. – Liberman odbiera właśnie pozwolenie na przeszukanie kliniki. Bardzo mi przykro, Stacy. Naprawdę…
ROZDZIAŁ DWUDZIESTY PIERWSZY
Środa, 22 października 2003 r. 19. 30
Zwinięta w kłębek Jane leżała na kanapie, a obok niej Ranger, który trzymał swój wielki łeb na jej biodrze. Chociaż miała na sobie ciepły sweter z wielbłądziej wełny, jakoś nie mogła się rozgrzać. Zrobiło jej się zimno w chwili, kiedy Stacy wyszła.
Jane zamknęła oczy, przypominając sobie słowa, które powiedziała siostrze. Dyktował je gniew. Były w nich bezpodstawne oskarżenia. A wszystko to podszyte strachem.
Wiedziała, że tak naprawdę Stacy chce jej pomóc. Przychodząc tu, udowodniła, że rodzina jest dla niej ważniejsza od pracy.
Poza tym siostra w żaden sposób nie przyłożyła się do oskarżenia Iana. Zrobiła źle, że tak na nią napadła. Źle i niemądrze.
Przecież Stacy jest jej jedyną bliższą rodziną. I mimo tego, co się z nimi działo w ciągu ostatnich lat, Jane wciąż ją kochała.
Bez namysłu sięgnęła po przenośny telefon i wybrała numer siostry. Automatyczna sekretarka odpowiedziała po trzecim dzwonku.
Jane zaczęła mówić, gdy tylko usłyszała sygnał, jakby bała się, że nie zmieści w tak krótkim czasie wszystkiego, co chciała powiedzieć.
– Stacy? Tu Jane. Chciałam cię przeprosić za to, co powiedziałam. Mam nadzieję, że mi wybaczysz. Byłam przestraszona i nie wiedziałam… Oddzwoń, jeśli możesz. Naprawdę cię… kocham – zakończyła już po czasie. – Kocham cię, Stacy.
Wyłączyła telefon i przytuliła głowę do Rangera.
– Co się dzieje? – spytała z westchnieniem samą siebie. – Dlaczego nagle wszyscy uwzięli się na Iana? Powinni zrozumieć, że to nie ma sensu.
Ranger zaskowyczał w odpowiedzi. Potarła policzkiem o jego miękką sierść, a potem się wyprostowała.
Po raz pierwszy znalazła się w sytuacji podobnej do tych, o których nieraz czytała w gazetach. Ciąg przypadkowych zbiegów okoliczności powodował, że niewinne osoby trafiały do aresztu, a nawet były sądzone i skazywane za czyny, których nie popełniły. Czasami udawało im się wrócić do dawnego życia, ale jego część była już bezpowrotnie zniszczona.
Jane zadrżała. Nie może dopuścić, by coś takiego stało się z Ianem. Policja powinna w końcu trafić na właściwy trop i znaleźć tego, kto naprawdę popełnił te zbrodnie!
Gdyby miała w sobie choć odrobinę stoicyzmu, uznałaby to za życiowy test, któremu ona i Ian muszą sprostać.
Ale Jane nie miała filozoficznego nastawienia do życia. Przecież to było jej życie! Jej i jej męża! A w dodatku w grę wchodziło jeszcze dobro nienarodzonego dziecka.
Z przedpokoju dobiegł do niej odgłos otwieranych drzwi. Ranger szczeknął radośnie i zerwał się z kanapy. Usłyszała głos męża, który zaczął przemawiać do niesfornego psa.
Читать дальше