– Pięknie wyglądasz – stwierdził Dave. Wiedziała, że nigdy nie będzie piękna. Ale zdjęcie wyglądało interesująco i nasuwało wiele skojarzeń. Fotograf użył ostrej, punktowej lampy, którą oświetlił jedną część twarzy, drugą pozostawiając w cieniu.
– Okrutne piękno świata Cameo – odczytała nagłówek, a następnie przeniosła wzrok na przyjaciela.
– Aż boję się patrzeć.
– To hymn pochwalny na twoją cześć.
– Nie drażnij się ze mną.
– Mówię poważnie. – Położył dłoń na piśmie. – Sama przeczytaj.
Posłuchała go. Pierwsza część artykułu dotyczyła jej przeszłości, wypadku i tego, jak ocaliła ją sztuka. A potem następował opis i krytyczna analiza jej twórczości. Na końcu autor wspominał, że jej dzieła stały się już znane w całym kraju i że zbierają bardzo pochlebne opinie.
Mimo że tekst dotyczył głównie sztuki, to wśród fotografii znalazła się i taka, na której była z Ianem, a także jedna z okresu tuż po wypadku. Miała wtedy piętnaście lat.
Jane patrzyła na to niezbyt wyraźne zdjęcie, pochodzące zapewne z jakiejś gazety z tamtych czasów, i poczuła, że robi jej się sucho w gardle. Zakaszlała.
– No tak, musieli dać to zdjęcie – rzekła z goryczą.
– Takie obrzydliwości łatwiej sprzedać.
– Daj spokój, Jane.
– Jak jest Piękna, musi być i Bestia.
– Nie możesz uciec od przeszłości. Taka byłaś.
– Wyglądam jak potwór. To wstrętne, co zrobili.
– Jane. – Na dźwięk jego głosu uniosła głowę znad pisma. – Odpuść sobie.
– Wiem, ale…
– Naprawdę, daj sobie spokój. – I dodał ciszej: – Twoja sztuka jest odbiciem twojej osobowości i tego, co przeżyłaś. Sama tak powiedziałaś, a oni to cytują. W tym kontekście to zdjęcie ma jakiś sens…
Musiała się z nim zgodzić, acz niechętnie. Nie chciała myśleć o sobie w ten sposób. Wiedziała, że większość ludzi zwróci przede wszystkim uwagę na jej dawne kalectwo.
– To boli – wyznała.
– Jasne.
– Chciałabym, żeby ludzie oglądali moją sztukę, a nie mnie.
– Obawiam się, że nie potrafiłbym tego rozdzielić. Bardzo mi przykro.
– Ty sukinsynu!
– Słyszałem gorsze epitety.
– Pewnie od tych kobiet, z którymi chodziłeś. Dave rozłożył ręce.
– Jakoś to przeżyję.
Zawsze udawało mu się ją tak zagadać, że zapominała o swoich problemach. Teraz też zdołał tego dokonać. Jane uśmiechnęła się i zwróciła mu pismo.
– Możesz je zatrzymać – mruknął i spojrzał jej prosto w oczy. – No dobrze, Jane, gadaj.
– O czym?
– Co cię dręczy?
– A czy coś musi? Czy nie mogę po prostu umówić się ze starym przyjacielem, żeby chwilę pogadać?
Uniósł w górę jedną brew.
– Na niecałe dwa tygodnie przed wystawą w Galerii Sztuki Współczesnej? Niemożliwe!
– Spryciarz.
– To nic trudnego. Wystarczy trochę pomyśleć, stara wariatko.
W innych okolicznościach pewnie by się uśmiechnęła, lecz teraz tylko westchnęła ciężko.
– Mój koszmar wrócił – wyznała.
Dave doskonale wiedział, o co jej chodzi.
– Jakieś zmiany?
– Jedna. – Splotła nerwowo palce. – Mężczyzna w łodzi zawraca, robi pętlę, żeby dokończyć dzieła. Potem budzę się z krzykiem.
– Ile razy to się zdarzyło?
– Trzy w ciągu dwóch tygodni.
– Czy w twoim życiu zaszły jakieś zmiany? Pomijając to, że pewnie wkrótce staniesz się sławna.
Zawahała się. Zdecydowali z Ianem, że na razie nie będą nic mówić o jej stanie i że pierwsza dowie się o tym Stacy.
Ale Dave nie zdoła jej pomóc, jeśli nie będzie z nim całkowicie szczera.
– Jestem w ciąży.
Najpierw tylko się zdziwił, ale potem był wyraźnie zadowolony z tej wiadomości. Zerwał się z krzesła i wziął Jane w ramiona.
– Tak się cieszę! To naprawdę wspaniale! Przytuliła się do niego mocno, czując, że nagle, zupełnie bez powodu, chwycił ją strach. Dave trzymał ją tak przez chwilę, a następnie się odsunął.
– Czego się boisz, Jane?
Natychmiast przypomniała jej się rozmowa z Anne i to, że zadała jej niemal identyczne pytanie: „Powiedz mi, czego się boisz. Co cię dręczy, kiedy zostajesz sama?”.
Anne w końcu odpowiedziała jej szczerze. Czy ją też na to stać?
– Usiądźmy – mruknęła. Skinął głową i zajęli swoje miejsca. – Możesz zacząć? – spytała.
– Dobrze. – Założył ręce i spojrzał na nią uważnie.
– Jak ci leci?
– Świetnie.
– Naprawdę?
– Tak, jasne. Uważam się za prawdziwą szczęściarę.
– Poważnie?
– Jak najpoważniej. Sama nie wiem, jak to się stało, że spotkało mnie ostatnio tyle szczęścia. – Urwała, żeby pozbierać myśli. – Nie chodzi mi tylko o Iana, dziecko czy wystawę. Wiesz, w dniu wypadku… gdyby tego lekarza nie było w domu i gdyby nie usłyszał wrzasków albo je zlekceważył i nie zadzwonił natychmiast pod 911, gdyby karetka spóźniła się trochę albo jej obsługa była mniej doświadczona, lub gdyby motorówka przepłynęła parę centymetrów dalej… – nabrała oddechu – mnie by tu nie było. – Zacisnęła dłonie, które zaczęły drżeć. – A teraz mam wszystko. Kocham i jestem kochana. Odniosłam zawodowy sukces. No i jeszcze dziecko…
– Więc skąd się biorą te koszmary?
– Ty mi powiedz, skoro jesteś psychologiem.
– Dobrze. – Pochylił się trochę w jej stronę. – Może boisz się, że to się skończy? Że wszystko stracisz?
– Ale dlaczego mam…?
– Co się dzieje, kiedy spełnią się czyjeś marzenia?
– No, może ktoś taki jest szczęśliwy? Dave nie zwrócił uwagi na jej sarkazm.
– Już kiedyś miałaś wszystko: dobrą rodzinę, przyjaciół, pozycję w szkole. Doskonale wiedziałaś, co będziesz robić w przyszłości. A potem to się nagle skończyło. – Umilkł na chwilę. – Wiesz najlepiej ze wszystkich ludzi, jak kruche jest szczęście. Los zadrwił z ciebie okrutnie, Jane, i nigdy tego nie zapomnisz. – Mocno uścisnął jej drżące dłonie. – Spełniły się wszystkie twoje marzenia, więc teraz zaczynasz się bać, że znowu to stracisz.
Zacisnęła wargi, powtarzając w myślach jego słowa. Coraz bardziej docierał do niej ich sens.
Dobry Boże, on ma rację, pomyślała.
Miała wszystko i bała się to stracić. Stąd te koszmary.
Jane westchnęła z ulgą.
– Masz rację, Dave. Ba… bałam się, że wszystko stracę. Że znowu znajdę się w ciemności! Nie chcę tam wracać! Nigdy!!!
Ścisnął jeszcze raz jej dłonie.
– Chcesz wygrać ze strachem? Musisz więc zrozumieć, jaki jest.
– Głupi. Niepotrzebny. Bezpodstawny. Dave pokręcił głową.
– Nic podobnego – zaprzeczył łagodnie. – Po tak traumatycznych doświadczeniach strach jest czymś zupełnie naturalnym. Umysł musi się jakoś bronić. Najbardziej ekstremalnym przypadkiem jest wielokrotne rozszczepienie osobowości.
Jane uśmiechnęła się lekko.
– Czuję się tak, jakbyś zdjął z moich barków jakiś olbrzymi ciężar.
– Wiadomo, przecież jestem superpsychologiem.
– Albo, jak mawiałyśmy ze Stacy, superpsycholem.
– A skoro już mowa o twojej siostrze, jak przyjęła wiadomość o ciąży?
– Jeszcze nic nie wie. Uniósł brwi ze zdziwienia.
– Nie powiedziałaś jej?
Jane natychmiast zaczęła się tłumaczyć:
– Wiemy to od niedawna. Miałam zamiar powiedzieć jej pierwszej. Naprawdę. – Spojrzała na niego bezradnie. – Ale sam wiesz, jaka jest Stacy.
Przez chwilę milczał.
Читать дальше