W aparacie odezwał się głos Rice’a.
– Steve, mówi Connor. Jestem w Charlestonie. Załatw mi nakaz aresztowania zastępcy prokuratora okręgowego Weroniki Ford. Podejrzana o zamordowanie Daniela Forda, Suzi Parks i kilku innych osób. To nasz Mroczny Anioł. Wreszcie ją dostaliśmy, ja ją dostałem.
ROZDZIAŁ SZEŚĆDZIESIĄTY DRUGI
Kiedy siostra nie zareagowała na dzwonek, Melanie zaczęła dobijać się z całych sił do drzwi domu Mii.
Weronika była Mrocznym Aniołem, to ona próbowała obciążyć ją winą za swoje zbrodnie.
Ashley dostrzegła to w swoim zmąconym, zachwianym umyśle. Zazdrosna o kontakty Weroniki z siostrami, zaczęła mieć obsesję na jej punkcie. Była przekonana, że z tą kobietą coś jest nie w porządku, że nie jest tym, na kogo wygląda i za kogo chciałaby uchodzić.
Uciekając się do przebieranek i sztuczek, jak choćby ta odegrana w biurze prokuratora okręgowego, Ashley odkryła, że Weronika przyjaźniła się z kilkoma kobietami, których mężowie w dość niezwykły sposób nagle schodzili z tego świata. Było to naprawdę dziwne, ale nikt poza Ashley nie zwrócił na to uwagi.
Śledząc Weronikę, Ashley zaobserwowała jeszcze jedną niezwykłą rzecz. Pani prokurator bywała w nietypowych dla osoby o jej statusie miejscach: barach dla kierowców ciężarówek przy autostradach międzystanowych, tanich całonocnych restauracjach, podrzędnych klubach nocnych.
Chociaż Ashley czasami czekała kilka godzin, mając na oku samochód Weroniki, ta, zdarzało się, przepadała w jednym ze swoich ulubionych tanich klubów czy barów.
Ludzie wchodzili i wychodzili, wśród nich Ash kilka razy zauważyła ostrą blondynę ubraną od stóp do głów w czarne skóry, ale Weroniki wśród nich nie było.
Dopiero kiedy Ash usłyszała, że Melanie jest podejrzewana o zabicie Boyda, zrozumiała.
Wszystko się zgadzało. Melanie i Weronika były tego samego wzrostu i bardzo podobnej budowy. Przez Mię Weronika mogła bez trudu poznać rozkład dnia Melanie, miała dostęp do kluczy do jej domu, mogła nawet dowiedzieć się o ulubionej granoli Stana. Mia często odbierała z pralni chemicznej ubrania Melanie, a wśród nich również mundur policyjny.
Melanie nie przestawała łomotać w drzwi. Mia powinna potwierdzić to, co było już niemal pewne.
Drzwi wreszcie się otworzyły.
– Mia, dzięki Bogu! Gdzieś się podziewała?
– Co się dzieje? Biegałam. Przed chwilą wróciłam od strony ogrodu. Czemu robisz taki raban?
– Musisz mnie wysłuchać… Już wiem, kto mnie obciąża. To nie Ashley. Wiem, kim jest Mroczny Anioł! Musisz mi pomóc… Trzeba się zastanowić… Co dwie głowy…
Mia chwyciła dłonie siostry i pociągnęła ją do wnętrza domu.
– Mówisz jak obłąkana. Przede wszystkim wejdź i siadaj. I opowiadaj wszystko po kolei.
– Tak, Mel – odezwała się Weronika zza jej pleców. – Opowiedz nam wszystko.
Melanie poczuła gęsią skórkę na całym ciele. Obejrzała się powoli. W drzwiach prowadzących do kuchni stała Weronika ubrana w identyczny jak Mia strój do joggingu.
– Zacznij od początku. Od momentu kiedy po raz pierwszy wpadłaś na pomysł, żeby zgładzić swojego byłego męża.
Melanie pomyślała o wszystkim, przez co przeszła w ostatnich dniach: o Caseyu, Connorze, przeszukaniu. Zawrzała gniewem.
– Chciałaś, żeby tak właśnie myślano, prawda, Weroniko? Nic z tego. Wiem o tobie. Wkrótce wszyscy się dowiedzą.
– Powinnaś być pisarką – zauważyła Weronika z chłodnym uśmiechem. Podeszła do stolika, otworzyła niewielką ozdobną kasetkę, a kiedy się odwróciła, Melanie zobaczyła w jej dłoni pistolet. – Jesteś morderczynią, Melanie May. Zabiłaś szwagra i usiłowałaś pozbawić życia swojego byłego męża. Policja dysponuje dowodami.
– Których ty im dostarczyłaś!
– Ilu mężczyzn zamordowałaś? – zapytała Weronika, podchodząc bliżej. – Sukinsynów, którzy zasłużyli na śmierć? Gnojków i łajdaków, którzy wymknęli się sprawiedliwości?
– Dlatego właśnie ich mordowałaś? – Melanie chciała odwrócić się i zobaczyć, jak reaguje Mia, ale wolała nie spuszczać wzroku z Weroniki. Miała tylko nadzieję, że w odpowiednim momencie jej siostra zachowa się tak, jak powinna. – Bo zasługiwali na śmierć? Bo sama byłaś kiedyś ofiarą? Dlatego wcieliłaś się w rolę Mrocznego Anioła?
– Mroczny Anioł! – prychnęła Weronika. – To ty tak ją nazwałaś. Bardzo nieodpowiednie imię. Jej się ono nie podoba. Jest aniołem miłosierdzia. Aniołem sprawiedliwości.
– Czyżby? Ilu mężczyzn zginęło z jej miłosiernej ręki? – Melanie uniosła brwi w przesadnym zdziwieniu. – Sześciu? Dziesięciu? Dwudziestu?
– Powinna może ich żałować? Zastanów się, Melanie. Czy nie lepiej, że po świecie chodzi o kilka ludzkich śmieci mniej? Sama myślisz podobnie, tylko boisz się przyznać przed sobą, że to prawda.
Dwanaście ofiar. Tylu ich dotychczas było. Dokładnie dwunastu.
– Może masz rację. Może się boję. Zbyt się boję, żeby wkroczyć z pomocą. Ona to właśnie robi, prawda? Przychodzi z pomocą bitym i gwałconym kobietom?
Na twarzy Weroniki pojawił się pełen satysfakcji uśmiech.
– Mężczyźni tacy już są. Nigdy się nie zmieniają. Żebyś nie wiem jak ich kochała, jak bardzo chciała ich zadowolić. Dajesz i dajesz, aż nagle okazuje się, że nie masz już nic więcej do zaofiarowania. A oni bezustannie zadają ci ból. Zdradzają i zawodzą twoje zaufanie. Znają wyłącznie okrucieństwo.
– Anioł to rozumiał, ale kobiety, którym pomagał, nie rozumiały. Trzeba było dopiero otworzyć im oczy, uświadomić im ich sytuację – podjęła Melanie.
– Otóż właśnie. Należało sprawić, by wreszcie przejrzały. Należało im pomóc, dać drugą szansę, nowe życie.
Ona i Connor mieli rację. Anioła należało szukać przez kobiety, a nie przez mężczyzn.
– Jak to robiła? – zapytała Melanie, podchodząc bliżej. – Zaprzyjaźniała się z kobietą, a potem szukała kontaktu z mężczyzną? Szukała jego słabych stron?
– Każdy ma słabe strony – przytaknęła Weronika. – Cała sztuka polega na tym, by je znaleźć. – Zaśmiała się do siebie, jakby coś sobie przypomniała i pokręciła głową. – Choćby ten sadysta Thomas Weiss i jego uczulenie na ukąszenia pszczół. Tutaj nawet nie trzeba było specjalnie się wysilać. Wystarczyło spędzić kilka wieczorów w „Blue Bayou” i, sącząc wino, przysłuchiwać się rozmowom przy barze.
W jej głosie było tyle dumy, że Melanie ledwie mogła słuchać tych wyznań morderczyni.
Weronika ciągnęła swoją opowieść. Mówiła o despotycznym ojcu, którego wymaganiom nikt nigdy nie mógł sprostać. Mówiła o całkowicie uzależnionej od niego matce, która wreszcie pewnego dnia nie wytrzymała, włożyła pistolet do ust i nacisnęła spust.
– Anioł pomimo wszystko pragnął miłości – zwierzała się. – Czekał na mężczyznę, który by ją adorował. Wreszcie pojawił się ktoś taki. Mężczyzna jej życia. Tak myślała. Miał na imię Daniel. Był wszystkim, o czym marzyła: przystojny, uroczy, z pozycją. Zupełnie straciła dla niego głowę. Niestety okazał się taki jak reszta. Nędzny i okrutny. Mały człowieczek. Żyła w ciągłym lęku. Bała się podjąć najprostszą decyzję. Nigdy nie wiedziała, za co i kiedy spotka ją niezasłużona kara. Kiedy znowu padnie ofiarą jego przemocy.
Melanie aż za dobrze znała ten scenariusz. Zerknęła na znieruchomiałą na kanapie Mię. Jej siostra też dobrze wiedziała, o czym mowa.
Na twarzy Weroniki pojawiło się coś na kształt sympatii.
Читать дальше