Mia podniosła dłoń do ust w geście zgrozy.
– Boże wielki. Ashley… Mroczny Anioł. Nie mogę w to uwierzyć.
– Ja też nie chcę w to wierzyć, ale nie wiem już, co myśleć. Wszystko się zgadza: jej wiedza, podobieństwo między nami, dziwne zachowanie ostatnimi czasy.
– Znajdę ją – obiecała Mia. – Weronika mi pomoże.
– Nie. – Melanie chwyciła siostrę za rękę. – Ona nie powinna. Nie może. Pracuje przecież w biurze prokuratora okręgowego.
Mia pokręciła głową.
– Znam Weronikę. Na pewno nam pomoże. Mnie pomoże. Jesteśmy…
– Ciocia Mia!
Mia odwróciła się gwałtownie, by przywitać Caseya.
– Cześć, tygrysku. Chodź, uściskaj swoją ciotkę Mię.
Chłopiec przegalopował przez pokój i rzucił się jej na szyję.
– Przyjechałaś pobawić się z nami?
– Jeszcze lepiej, kolego. Zabieram cię zaraz do siebie i spędzimy cały dzień razem. Tylko we dwoje. Ty i ja.
Caseyowi buzia się wydłużyła.
– Bez mamy?
– Trudno, kochanie. Mama musi jechać dzisiaj do pracy. – Mała bródka zaczęła niebezpiecznie drżeć, ale Mia była szybsza od łez. – Dzisiaj jest okropnie gorąco, więc pomyślałam sobie, że może… wybralibyśmy się popływać?
Łzy zostały szybko zażegnane i Casey wydał głośny okrzyk zachwytu. Zerknął na matkę, oczekując jej aprobaty, a kiedy Melanie skinęła głową, wybiegł z pokoju szukać swoich gogli i płetw. Melanie patrzyła za nim przez chwilę z uśmiechem, po czym zwróciła się do pani Saunders, która stała w progu. Melanie podziękowała jej i odprowadziła do wyjścia.
– Spakuję torbę Caseya – powiedziała do Mii, odprawiwszy sąsiadkę.
– Na wszelki wypadek spakuj mu trochę więcej rzeczy. – Mia wskazała dłonią w stronę kuchni. – Pozwolisz, że wezmę jedną colę light na drogę?
Melanie skinęła głową i poszła do pokoju Caseya. Razem zaczęli pakować torbę, pilnując, by mały zabrał wszystkie swoje ukochane zabawki.
Torba została szybko spakowana, a Mia czekała już przy drzwiach frontowych.
Melanie nachyliła się i uściskała synka.
– Kocham cię – szepnęła ze ściśniętym gardłem. – Baw się dobrze i bądź grzeczny. Słuchaj cioci Mii.
– Aha. – Casey oddał uścisk. – Ja też cię kocham… – Cofnął się i szeroko rozłożył pulchne rączki. – Taaaak bardzo!
Mia, czując że Melanie zaraz się rozpłacze, klepnęła lekko siostrzeńca i podała mu jego torbę. Drugi raz już tego dnia zapobiegła łzawej rodzinnej scenie.
– Biegnij szybko do auta i wrzuć swoje rzeczy. Masz tam przecież sprzęt do pływania. Co by było, gdybyś o nim zapomniał?
Z głośnym „ojej!” Casey wystartował do samochodu, a Melanie rozszlochała się. Ostatni raz tak płakała na pogrzebie matki.
– To wszystko jest takie niewiarygodne.
Mia objęła ją serdecznie.
– Wybrniemy z tego, siostrzyczko. Obiecuję ci, że wybrniemy.
– Proszę cię, nie dopuść, żeby Casey cokolwiek usłyszał…
– Oczywiście.
– Uważaj na telewizor…
– Wiem. Nie będę go w ogóle włączała. Stały przez chwilę oparte czołami, dopóki Melanie się nie uspokoiła. Już sama obecność siostry działała na nią kojąco. Nie potrafiła nawet wyrazić, jak bardzo.
– Musimy odnaleźć Ashley, Mia. Ona jest w to uwikłana. Wiem, że jest.
– Zajmę sie tym. Znajdę ją na pewno. Melanie spojrzała w stronę wielkiego lexusa, gdzie siedział już gotowy do drogi Casey.
– Ciągle nie mogę uwierzyć, że to dzieje się naprawdę. Jak Ashley mogła… zrobić mi coś takiego? – Głos się jej załamał. – Dlaczego?
– Już są – szepnęła Mia. – Policja przyjechała.
Melanie natychmiast się wyprostowała i wytarła oczy. Przed domem zatrzymały się dwa wozy patrolowe i ford bez żadnych oznakowań. Z tego ostatniego wysiedli Harrison i Stemmons.
– Jedź już. Zabieraj Caseya.
Mia jeszcze przez moment się ociągała, patrząc w znękaną twarz siostry.
– Wierzę w ciebie, Mel. Wszystko będzie dobrze.
Ruszyła do samochodu, pozdrawiając mijanych detektywów. Melanie pokiwała do Caseya. Stała tak jeszcze, dopóki samochód siostry nie zniknął jej z oczu. Wtedy odwróciła głowę do Pete’a i Rogera, jakby dopiero teraz ich zauważyła.
– Wiedziałaś, że przyjedziemy. – Pete wręczył jej nakaz przeszukania.
– Tak. – Spojrzała na sześciu policjantów, którzy czekali przed domem. – Nie chciałam, żeby mój syn był przy tym.
– Rozumiem.
Melanie szerzej otworzyła drzwi.
– Nic nie znajdziecie, chłopcy – oświadczyła z fałszywą butą, śmiechu wartą, zważywszy na jej czerwony nos i mokre od łez policzki. – Róbcie, co macie robić, a potem niech każdy z nas wraca do swoich zajęć.
ROZDZIAŁ PIĘĆDZIESIĄTY SZÓSTY
Tak jak się obawiała, znaleźli całkiem sporo. Żadnej z tych rzeczy nigdy wcześniej nie widziała w swoim domu.
Taśmę samoprzylepną, identyczną jak ta, którą morderca zakleił usta Boyda, znaleźli pod przednim siedzeniem jeepa. Na regałach stały książki na temat alergii, trucizn i medycyny sądowej. W biurku pod papierami kilka par chirurgicznych rękawiczek.
Detektywi i dwóch techników przeczesywało dom, dwóch innych garaż, szukając mikrośladów. Adwokat, jeden z najlepszych obrońców w sprawach kryminalnych, którego polecił Melanie Greer, utrzymywał, że w samochodzie, w tym samym miejscu, gdzie ukryta była taśma, znaleźli coś, co miało być ponoć włosem łonowym. Wysłali go do laboratorium FBI do analizy.
W każdym razie, pomimo przeszukania, policja w dalszym ciągu nie dysponowała niczym poza poszlakami, które nie wystarczały, by postawić Melanie w stan oskarżenia. Tak w każdym razie zapewniał adwokat. Powinna jednak być przygotowana, dodał szybko, że może się tak stać, jeśli badanie DNA potwierdzi, iż włos pochodził z ciała Boyda.
Melanie znajdowała się na granicy histerii. Przez następne dwa dni, gdziekolwiek się ruszyła, stykała się z nienawiścią i oskarżeniami. Ludzie jej unikali, nie chcieli przyjmować jej telefonów. Szef wysłał ją na natychmiastowy urlop. Stan zaś w ciągu jednego dnia uzyskał tymczasowe prawo do wyłącznej opieki nad Caseyem i od tej chwili nie wolno jej było widzieć się ani rozmawiać z synem. Nie mogła nawet się z nim pożegnać.
To było najgorsze. Melanie serce się krajało, nieustannie zamartwiała się, co Casey teraz myśli, co czuje, czy bardzo jest wystraszony. Wszystko to przekraczało siły jednego człowieka. Melanie zbyt wiele przeżyła w ostatnich dniach i zapewne zupełnie by się załamała, gdyby nie Mia.
Siostra trwała przy niej przez cały czas, dodawała otuchy i jak tylko mogła, wspierała. Zapłaciła zawrotną sumę adwokatowi, by wszczął poszukiwania Ashley.
Ale Ashley znikła bez śladu. Jej skrzynka była zapełniona pocztą, na progu domu leżały gazety z ostatnich sześciu dni. Również automatyczna sekretarka, jak stwierdziła Mia po wejściu do mieszkania, była zapełniona nieodsłuchanymi wiadomościami, lodówka prawie pusta, a wszystkie pomieszczenia dawno niewietrzone. Kiedy Mia zadzwoniła do szefa Ashley, dowiedziała się, że siostra została zwolniona z pracy na tydzień przed śmiercią Boyda.
Wszystko to tylko utwierdzało Melanie w przekonaniu, że Ashley jest Mrocznym Aniołem. Musiała jak najprędzej ją znaleźć, jeśli nie chciała odpowiadać za jej zbrodnie. Zważywszy na to, co policja znalazła w czasie przeszukania, była już teraz pewna, że wyniki analizy laboratoryjnej mogą tylko jeszcze bardziej ją pogrążyć.
Czas naglił.
Читать дальше