Miała jeszcze jedno pytanie:
– Czy rodzina wyraziła zgodę na sekcję zwłok? Pielęgniarka oderwała wzrok od lekarstw.
– Sekcji nie będzie.
– Przecież musi być.
– Załatwiono już formalności pogrzebowe. Ci z kostnicy przyjeżdżają po ciało.
– Gdzie jest jego karta?
– Oddziałowa już ją zlikwidowała. Czekamy, aż doktor Wallenberg wystawi świadectwo zgonu.
– Wallenberg jest w szpitalu?
– Chyba tak. Ma spotkanie z konsultantem na chirurgii.
Toby wróciła do stanowiska pielęgniarek. Pielęgniarki oddziałowej tam nie było, ale na biurku leżały formularze wypełnione na podstawie karty choroby Parmentera. Toby szybko je przejrzała i zatrzymała wzrok na ostatnim wpisie Wallenberga.
Rodzina powiadomiona. Oddech ustał – pielęgniarki nie wyczuwają tętna. Pacjent osłuchany – nie stwierdzono bicia serca. Brak reakcji źrenic. Godzina zgonu: 05:58.
Ani słowa o sekcji zwłok, ani słowa na temat przypuszczalnej przyczyny śmierci.
Usłyszała pisk kół. Dwóch sanitariuszy wyprowadziło z windy wózek. Szli w stronę sali numer trzysta czterdzieści jeden.
– Chwileczkę – zatrzymała ich Toby. – Przyszliście po zwłoki Angusa Parmentera?
– Tak.
– Moment. Na razie go nie zabierajcie.
– Już wysłali karawan.
– Zwłoki zostaną tutaj. Muszę porozmawiać z rodziną.
– Ale…
– Żadnych ale. Zaczekajcie, aż porozumiem się z doktorem Wallenbergiem.
Nie odpowiadał jednak na sygnał pagera. Sanitariusze stali na korytarzu, spoglądając po sobie i wzruszając ramionami. Toby spróbowała połączyć się z córką zmarłego; jej numer figurował w dokumentach. Po szóstym sygnale odłożyła słuchawkę, by kipiąc z wściekłości, zobaczyć, że sanitariusze wprowadzają wózek do sali zmarłego.
Natychmiast za nimi pobiegła.
– Mówiłam, żeby nigdzie go nie zabierać!
– Pani doktor, kazano nam zwieźć go na dół…
– To na pewno jakaś pomyłka. Doktor Wallenberg jest jeszcze w szpitalu. Zaczekajcie, aż z nim porozmawiam…
– O czym, pani doktor?
Toby odwróciła się na pięcie. W drzwiach stał Wallenberg.
– O sekcji zwłok – odrzekła.
Wallenberg wszedł do sali. Drzwi zamknęły się za nim z cichym fuknięciem.
– To pani do mnie dzwoniła?
– Tak. Zabierają zwłoki do kostnicy. Kazałam im zaczekać, aż zarządzi pan autopsję.
– Nie ma takiej potrzeby.
– Przecież nie wiadomo, dlaczego się załamał. Nie wiadomo, dlaczego był w stanie splątania.
– Najbardziej prawdopodobną przyczyną był udar.
– Badanie tomograficzne tego nie potwierdziło.
– Niewykluczone, że zrobiono je za wcześnie. Poza tym mogliście nie zauważyć martwicy.
– To są tylko domysły, panie doktorze.
– Czego pani chce? Żebym zlecił badanie komputerowe głowy martwego pacjenta?
Zafascynowani sanitariusze przysłuchiwali się gwałtownej wymianie zdań, spoglądając to na niego, to na nią. Teraz patrzyli na nią, czekali na odpowiedź.
– Harry Slotkin miał identyczne symptomy. Ostry napad splątania i drgawki ogniskowe. Obaj mieszkali w Brant Hill, obaj byli poprzednio zdrowi…
– Ludzie w ich wieku mają skłonność do udarów.
– Tak, ale może chodzić o coś innego i tylko drogą autopsji można to ustalić. Czy są jakieś powody, dla których nie chce pan jej przeprowadzić?
Wallenberg poczerwieniał. Wpadł w złość, w złość tak wielką, że niewiele brakowało, a Toby by się cofnęła. Przez chwilę mierzyli się wzrokiem, w końcu nad sobą zapanował.
– Nie zlecę autopsji, ponieważ córka zmarłego nie wyraziła zgody. A ja szanuję jej życzenie.
– Może nie rozumie, jakie to ważne. Gdybym z nią porozmawiała…
– Niech pani nawet o tym nie myśli. Naruszyłaby pani jej prywatność. – Utwierdziwszy się w przekonaniu, że ugruntował swoją przewagę, zerknął na sanitariuszy. – Zabierzcie go na dół. – I zbywając Toby przelotnym spojrzeniem, wyszedł z sali.
Sanitariusze podprowadzili wózek do łóżka i zablokowali koła. Toby obserwowała ich w milczeniu.
– Raz, dwa, trzy – już!
Przenieśli zwłoki i przymocowali do wózka pasem. Zrobili to nie dla bezpieczeństwa, tylko ze względów estetycznych – po drodze wózek mógł na coś wpaść, rampy były strome, a widok nieboszczyka spadającego na podłogę nie należał do przyjemnych. Nad zwłokami zamocowali materac, który przykryli długim prześcieradłem, tak że postronny obserwator mógł odnieść wrażenie, że ma przed sobą pusty wózek.
Potem wywieźli ciało z sali.
Toby została sama. Wsłuchiwała się w popiskiwanie opon na korytarzu i myślała. Na dole, w kostnicy, będą musieli wypełnić stos dokumentów, formularzy, upoważnień i zezwoleń. Potem zmarłego załadują do karawanu i przewiozą do zakładu pogrzebowego, gdzie ściągną ze zwłok płyny ustrojowe, by zastąpić je środkiem balsamującym.
A może go skremują? Ogień zredukuje ciało do garstki popiołu i na wszelkie pytania czy odpowiedzi będzie za późno?
To była jej ostatnia szansa, ostatnia okazja, żeby wykryć przyczynę śmierci Angusa Parmentera. Niewykluczone, że Harry’ego Slotkina również. Ponownie zadzwoniła do córki zmarłego.
Tym razem miała szczęście.
– Halo?
– Pani Lacy? Mówi doktor Harper. Poznałyśmy się w zeszłym tygodniu w szpitalu.
– Tak, pamiętam.
– Bardzo mi przykro z powodu śmierci pani ojca. Przed chwilą się o tym dowiedziałam.
Kobieta westchnęła, raczej ze znużeniem niż smutkiem.
– Spodziewaliśmy się tego. I szczerze mówiąc, przyjęliśmy to z ulgą. To brzmi strasznie, wiem, ale przez tydzień patrzyłyśmy, jak się męczy i… – Znowu westchnęła. – On nie chciałby tak żyć.
– Nikt by nie chciał, proszę mi wierzyć. – Toby zawahała się, szukając odpowiednich słów. – Proszę pani, wiem, że nie jest to właściwa pora, by o tym mówić, ale naprawdę nie mam wyboru. Doktor Wallenberg powiedział mi, że pani sobie nie życzy sekcji zwłok. Zdaję sobie sprawę, jak ciężko jest rodzinie wyrazić na to zgodę, ale naprawdę uważam, że w tym przypadku autopsja jest niezmiernie istotna. Nie wiemy, co było powodem śmierci pani ojca. Może się okazać, że…
– Nie sprzeciwiałam się sekcji.
– Doktor Wallenberg twierdzi, że nie wyraziła pani zgody.
– Nie, w ogóle o tym nie rozmawialiśmy. Toby zamilkła. Dlaczego Wallenberg skłamał?
– W takim razie – zapytała – czy zechce pani wyrazić zgodę? Córka Angusa Parmentera wahała się tylko kilka sekund.
– Skoro uważa pani, że to konieczne – odrzekła cicho. – Tak.
Toby odłożyła słuchawkę. W pierwszej chwili chciała zadzwonić na patologię, ale zmieniła zdanie. Wiedziała, że jeśli sprzeciwił się temu lekarz prowadzący, żaden ze szpitalnych anatomopatologów nie przeprowadzi sekcji zwłok, nawet za zgodą rodziny.
Dlaczego Wallenberg chce uniknąć autopsji? Czego się boi?
Spojrzała na telefon. Podejmij decyzję. Musisz zdecydować już, teraz, natychmiast. Podniosła słuchawkę i zadzwoniła do informacji.
– Poproszę o numer urzędu anatomopatologa stanowego w Bostonie.
Zanim podano jej numer i zanim połączyła się z odpowiednim wewnętrznym, upłynęło kilka minut. Czekając, wyobrażała sobie, jak zwłoki Angusa Parmentera wędrują do kostnicy. Winda. Automatycznie otwierające się drzwi. Piwnice. Korytarz pełen jęczących rur na ścianach…
– Urząd anatomopatologa stanowego. Mówi Stella. Toby wróciła do rzeczywistości.
– Doktor Harper ze Springer Hospital w Newton. Czy mogłabym rozmawiać z anatomopatologiem stanowym?
Читать дальше