– Wiezie tam pani jakieś życie, pani doktor? – spytał kierowca karetki, człowiek o nazwisku Furillo.
– Mam tu serce – powiedziała Abby. – Wspaniałe serce.
– Do kogo ono jedzie?
– Do siedemnastoletniego chłopca.
Furillo manewrował pomiędzy zatrzymującymi się samochodami, jego ręce kręciły kierownicą z wielką wprawą, niemal z artyzmem.
– Jeździłem już z nerkami z lotniska. Ale muszę pani powiedzieć, że to moje pierwsze serce.
– Moje też – przyznała Abby.
– Jak długo może być w takich warunkach, pięć godzin?
– Coś koło tego.
Furillo spojrzał na nią i uśmiechnął się.
– Proszę się odprężyć. Kiedy tam dotrzemy, będzie pani jeszcze miała cztery i pół godziny wolnego czasu.
– Nie martwię się o serce, tylko o chłopca. Ostatnia wiadomość, jaką o nim miałam, nie była najlepsza.
Furillo skupił całą uwagę na drodze.
– Jesteśmy już prawie na miejscu. Jeszcze najwyżej pięć minut. Jakiś głos zachrypiał przez radio.
– Jednostka Dwadzieścia Trzy, tu Bayside. Jednostka Dwadzieścia Trzy, tu Bayside.
Furillo podniósł mikrofon.
– Dwadzieścia Trzy, Furillo.
– Dwadzieścia Trzy, proszę natychmiast wrócić do Bayside.
– To niemożliwe. Przewożę żywy organ do Mass Gen. Jestem w drodze do Mass Gen. Odbiór.
– Dwadzieścia Trzy, masz polecenie natychmiast wrócić do Bayside.
– Bayside, weźcie inną jednostkę. My tutaj mamy na pokładzie żywy organ.
– To jest polecenie skierowane do jednostki Dwadzieścia Trzy. Masz natychmiast wrócić.
– Kto wydał to polecenie?
– Doktor Aaron Levi, osobiście. Masz nie jechać do Mass Gen. Odbiór. Furillo spojrzał na Abby.
– O co w tym wszystkim chodzi, do cholery?
Dowiedzieli się – pomyślała Abby. O Boże, dowiedzieli się. I próbują nas zatrzymać…
Spojrzała na pojemnik zawierający serce Karen Terrio. Pomyślała o wszystkich miesiącach i latach, jakie powinien mieć przed sobą siedemnastoletni chłopak.
– Niech pan jedzie dalej. Proszę nie zawracać – powiedziała.
– Co takiego?
– Powiedziałam, niech pan jedzie dalej!
– Ale otrzymałem rozkaz.
– Jednostka Dwadzieścia Trzy, tu Bayside – przerwało mu radio. – Proszę odpowiedzieć.
– Proszę dowieźć mnie tylko do Mass Gen – powiedziała Abby. – Koniecznie!
Furillo spojrzał na radio.
– Jezu, nie wiem…
– Dobra, to proszę mnie tu wysadzić! – zażądała Abby. – Resztę drogi przejdę pieszo.
Głos przez radio powtórzył:
– Jednostka Dwadzieścia Trzy, tu Bayside. Proszę natychmiast odpowiedzieć.
– Pieprzcie się – wymruczał Furillo, patrząc na odbiornik. Dodał gazu. Pielęgniarka w zielonym kitlu czekała już na ambulans. Kiedy Abby wysiadła, trzymając pudło, pielęgniarka spytała.
– Z Bayside?
– Mam serce!
– Proszę za mną!
Abby zdążyła odwrócić się i tylko gestem podziękować kierowcy, potem ruszyła za pielęgniarką. Prawie biegła, mijając korytarze i zatłoczone poczekalnie. Obie wsiadły do windy. Pielęgniarka nacisnęła guzik.
– Co z chłopcem? – spytała Abby.
– Założyli mu bypass. Nie można było dłużej zwlekać.
– Znowu trzeba go było reanimować?
– Praktycznie bez przerwy – pielęgniarka spojrzała na pojemnik. – Pani trzyma jego ostatnią szansę.
Wysiadły z windy i znowu biegły przez szereg automatycznie otwieranych drzwi do skrzydła, w którym znajdowała się chirurgia.
– To już tu. Ja wezmę serce – powiedziała pielęgniarka.
Przez przeszkloną ścianę Abby widziała twarze w maskach patrzące jak zahipnotyzowane na pojemnik przekazywany na sali operacyjnej. Natychmiast serce wyjęto z lodu.
– Jeżeli włoży pani świeży fartuch, to będzie mogła tam wejść – powiedziała pielęgniarka. – Do damskiej przebieralni idzie się tym korytarzem.
– Dziękuję. Chyba tak zrobię.
Zanim Abby włożyła nowy kitel, czepek i pokrowce na buty, zespół na sali operacyjnej już wyjmował chore serce z piersi Josha. Abby wcisnęła się między personel, ale nie widziała zbyt wiele, słyszała tylko rozmowę chirurgów. Poczuła się spokojna, a nawet radosna. Właściwie wszystkie sale operacyjne wyglądały podobnie, taka sama nierdzewna stal, niebieskozielone pokrowce i jasne lampy. Ale atmosfera panująca wśród personelu zależna była od głównego chirurga. Słysząc swobodną i spokojną wymianę zdań, Abby wyczuła, że Ivan Tarasoff był lekarzem, z którym przyjemnie się pracowało. Przeszła na drugą stronę i stanęła obok anestezjologa. Monitor nad jej głową przecinała prosta linia. W piersi Josha nie było jeszcze bijącego serca; bypass przejął chwilowo jego funkcje. Powieki chłopca były zaklejone specjalną taśmą, by chronić rogówkę przed nadmiernym wysuszeniem. Włosy Josha schowano pod papierowym czepkiem, jeden czarny kosmyk wyśliznął się i wił na jego czole. Ciągle jeszcze tu z nami jesteś – pomyślała. Uda ci się, dzieciaku.
Anestezjolog spojrzał na Abby.
– Pani jest z Bayside? – spytał szeptem.
– Tak, przywiozłam serce. Czy jak dotąd wszystko w porządku?
– Przez jakiś czas było naprawdę gorąco. Ale najgorsze mamy już za sobą. Tarasoff jest szybki. Już pracuje nad aortą. – Skinął głową w kierunku chirurga.
Ivan Tarasoff miał śnieżnobiałe brwi i łagodne oczy. Wszyscy tak właśnie wyobrażamy sobie doskonałego dziadka. Jego prośby o igłę czy odsysacz były wypowiadane takim samym miłym tonem, jakim mógłby prosić o kolejną filiżankę herbaty, bez okazywania wyższości, po prostu profesjonalista przy pracy. Abby znowu spojrzała na monitor. Wciąż przecinała go linia prosta. Josh w dalszym ciągu nie dawał oznak życia.
Rodzice Josha O’Daya byli w poczekalni, płakali i śmiali się na przemian. Zresztą wszyscy dookoła byli radośni. O szóstej rano zakończyła się zwycięsko walka o życie.
– Nowe serce sprawuje się bardzo dobrze – powiedział doktor Tarasoff. – Zaczęło bić wcześniej, niż się spodziewaliśmy. To dobre, silne serce. Powinno wystarczyć Joshowi na całe życie.
– Nie wiedzieliśmy, co się dzieje – powiedział pan O’Day. – Powiedziano nam tylko, że przenieśli go tutaj. Że to było coś bardzo nagłego. Myśleliśmy… myśleliśmy… – odwrócił się do żony i objął ją. Stali tak przy sobie, milczeli, nie byli w stanie mówić.
Pielęgniarka powiedziała łagodnie.
– Gdyby państwo chcieli zobaczyć Josha, to chłopiec właśnie zaczyna się budzić.
Tarasoff z uśmiechem patrzył, jak rodziców Josha poprowadzono na salę pooperacyjną. Potem odwrócił się i spojrzał na Abby.
– Właśnie dlatego robimy to – powiedział cicho – dla chwil takich, jak ta.
– Mało brakowało – stwierdziła Abby.
– Naprawdę mało – pokręcił głową. – Robię się chyba za stary na takie emocje.
Weszli do pokoju chirurgów. Tarasoff nalał dwie kawy. Bez czepka, z siwymi włosami w nieładzie przypominał raczej szalonego profesorka, a nie sławnego kardiochirurga. Podał Abby kubek z kawą.
– Proszę przekazać Vivian, że następnym razem chciałbym, żeby dała mi znać nieco wcześniej – powiedział. – Ledwo do mnie zadzwoniła, a dzieciak już był na progu szpitala. Mało brakowało, a to mnie musieliby reanimować.
– Przysyłając chłopca tutaj, do pana, Vivian dobrze wiedziała, co robi. Zaśmiał się.
– Vivian Chao zawsze wie, co robi. Taka sama była, kiedy studiowała medycynę.
– Jest doskonałą stażystką.
– Pani też jest na stażu oddziału chirurgii w Bayside? Abby skinęła głową i łyknęła gorącej kawy.
Читать дальше