Przerwał na moment, a kiedy znów się odezwał, jego głos był cichszy, bardziej niezachwiany i pewny siebie.
– Ale Bóg nigdy nie jest zagrożony, zwłaszcza prawda mu nie zagraża. Czyż nie widzicie, że przede wszystkim to właśnie kłamstwo doprowadziło do takiej sytuacji? Konstantyn oraz kościelni biurokraci bardziej troszczyli się o przetrwa nie instytucji niż o czystość wiary i dusze wiernych. Zabili zatem Zofię i zatuszowali prawdę, pragnąc utrwalić własną władzę. Zasiali nasiona destrukcji, które w tej chwili rodzą owoce. Kiedy ktoś raz skłamie, musi potem znowu kłamać, i znowu, aż prawda zostanie do tego stopnia zafałszowana, że kłamliwe treści doprowadzą do wynaturzenia wiary. Z tego właśnie powodu każdy kolejny papież staje się fałszywym świadkiem wobec najważniejszych artykułów wiary. Jednak żaden z nich nie ma wyboru, gdyż musi bronić ortodoksji, mówiąc dalsze kłamstwa i dając fałszywe świadectwo. Ci, którzy usiłowali zerwać z tą bezwstydną tradycją, zwykle umiera li przedwcześnie.
Morgen pochylił się do przodu, w jego oczach zalśnił szczery zapał.
– Lecz my mamy na uwadze duchową wiarę ludzi, nie Kościół. Przetrwanie jednej z najstarszych w świecie struktur biurokratycznych oraz drobnych ludzkich dążeń i błędów nie jest ważne. To, w kogo ludzie wierzą, jest bez porównania mniej ważne niż to, że wierzą. Liczy się wiara, bez względu na to, czy jej obiektem jest Budda, Chrystus, Mahomet, Wisznu czy też bóstwa, które przeprowadzają słońce po nieboskłonie każdego dnia.
– Mój ojciec tak mówił – powiedziała cicho Zoe. – Mówił, żebym wszystkie religie i wyznania świata potraktowała jak okno z witrażem, które jarzy się każdym kolorem. Barw jest wiele, ale słońce tylko jedno. Bóg stworzył nas w różnych kolorach i Bóg przemawia do nas wieloma językami.
– Pani ojciec był mądrym człowiekiem – odparł Morgen. – Jesteśmy ograniczonymi istotami siłującymi się z nieskończonym bytem. Tym, co się liczy, są nasze pytania. Pytania, nie zaś odpowiedzi są ważne, ponieważ odpowiedzi te nigdy nie są pełne, zawsze ograniczone przez nasze fizyczne zmysły. Odpowiedzi te nigdy nie są prawdziwe, ponieważ „ludzkie” odpowiedzi na sekrety boskie, zawsze są uwarunkowane kul turą, przynależnością społeczną, partykularnymi interesami, przesądami, chciwością oraz każdym grzechem śmiertelnym.
Mimo to ludzie muszą wierzyć. Wiara w rzeczy, których nie widzimy, jest pożywką naszej kreatywności, pozwala nam dokonywać czynów, których nie da się wytłumaczyć zjawiskami naturalnymi. Pozwala nam też wyjść poza świat fizyczny. Pochylił się niżej, opierając mocno łokcie na stole. – Ludzie muszą wierzyć i muszą wierzyć w prawdę. My zaś możemy stać się instrumentem, który ją przed nimi odsłoni.
Morgen starł z czoła kropelki potu.
– Współczesny Kościół bazuje w dużej części na kłamstwie. W dłuższej perspektywie – w odcinku czasu, jaki da się zmierzyć jedynie przez historyków, którzy urodzą się dopiero za sto lub więcej lat – w tej długiej perspektywie prawda umocni wiarę. Lecz my oraz ci, którzy przyjdą po nas, wciąż będziemy cierpieć z powodu grzechów, braku rozwagi i lęku ludzi, którzy dopuścili się zbrodni w roku 325 roku naszej ery. Alternatywą jest dopuszczanie faszystów i dyktatorów i ludzi ambitnych do tego, by wykorzystywali prawdę do szantażowania przyszłości.
Osunął się na krzesło, wyraźnie wyczerpany. Po mniej więcej minucie Seth wstał, podszedł do kominka i zdjął dzbanek z rusztu.
– Dolać księdzu trochę? – zapytał Morgena.
Duchowny przytaknął słabo, a Ridgeway nalał do pełna.
Potem dolał kawy do kubka Zoe i swojego, następnie odstawił blaszany dzbanek na gorący ruszt.
Morgen wrócił powoli do siebie, chociaż wciąż ciężko opierał się o blat stołu, jak człowiek kurczowo trzymający się ostatniej deski z tonącego statku. Wsłuchiwali się w gwizd wiatru, w trzaskanie szczap na kominku, w niemal niewyczuwalne oddechy i poruszenia. W końcu Seth przerwał ciszę.
– Nie mogę po prostu zrozumieć, jak ksiądz, wiedząc to wszystko… przeszedłszy to wszystko, mógł pozostać katolikiem, nie wspominając już o sutannie duchownego.
Morgen spoglądał badawczo na twarz Setha, potem uśmiechnął się, a był to uśmiech zaprawiony smutkiem.
– Przeszedłem wiele kryzysów wiary, i jak wyczuwam, pan też teraz taki przechodzi. Jestem jednak głęboko przekonany, że Bóg wspiera nas, podtrzymuje nas na duchu…
– Ale nasze pojmowanie Boga jest tak bardzo skorumpowane przez politykę i doraźne interesy zorganizowanej religii – odparł swarliwie Seth. – Pojmowanie to jest skorumpowane, a istnienie Boga w dużym stopniu podejrzane.
– Tak – odparł cierpliwie Morgen. – Tak, ma pan rację. Wiara wspiera i łączy nas; religia nas dzieli. Proszę wszelako odpowiedzieć mi na pytanie: Jeśli wspina się pan na górę i stwierdza, że w linie, która pana podtrzymuje, są przegniłe włókna, to czy odrzuca pan całą linę? Czy odrzuci pan całą wiarę tylko dlatego, że jest w niej kilka przegniłych włókien?
Seth wzruszył ramionami.
– Wiara łączy nas w sferze duchowej – kontynuował Mor gen. – Ale wiara i religia splotły się ze sobą w jedną linię. W każdym zorganizowanym systemie religijnym prawdziwa wiara oraz herezja występują obok siebie, w każdym splocie liny. Dokładam wszelkich starań, by oddzielić zło, nie niszcząc przy tym całości. Jestem istotą śmiertelną i ograniczoną i nie zawsze dostrzegam, które włókna należy pozostawić, a które odrzucić.
– Zatem akceptuje ksiądz Kościół takim, jakim jest, ze wszystkimi jego wadami.
Morgen przytaknął bez pośpiechu.
– W większości. Na tyle, na ile potrafię. Widzi pan, ja nie posługuję się przykładem z witrażem, ja spoglądam na każdą religię, jak na inne drzwi prowadzące do Boga. Jako ograniczone istoty jesteśmy w stanie zrozumieć nie więcej niż tylko małą cząstkę nieskończonego bytu. Nic więc zatem dziwnego, że różni ludzie, różne kultury, różnie postrzegają swoją własną niewielką cząstkę boskiego bytu.
– Jak ślepiec opisujący słonia? – wtrąciła pospiesznie Zoe.
– Dokładnie. Wszyscy na swój własny sposób jesteśmy ślepcami – wyjaśnił Morgen. – Wierzę głęboko, że każda religia zawiera odrobinę prawdziwej percepcji Boga.
– Ale dlaczego każda z tych religii ośmiela się twierdzić, że jest tą jedyną prawdziwą? – zapytała Zoe.
– Tak naprawdę nie mają prawa tego czynić. Nie szczerze i uczciwie. Nie w imię prawdziwej, dobrej wiary – argumentował Morgen. – Wykluczenie, odrzucenie i piętnowanie innych poglądów na temat Boga jest ziem, które ludzie czynią.
– I odrzucenie kobiet – dorzuciła Zoe.
Morgen uśmiechnął się.
– I odrzucenie kobiet. Bóg jest mężczyzną. Bóg jest kobietą… obojgiem zarazem i zarazem żadnym. Usiłujemy chwycić obraz Boga i bardzo pragniemy uwierzyć, że w jakiejś części przypomina nas.
– Zatem wiara jest ogniwem, które łączy nas z boskim bytem, natomiast religia jest jedynie próbą narzucenia naszej wizji Boga innym ludziom?
Duchowny przytaknął.
– Ale czy nie sądzi ksiądz, że złem jest wynoszenie jednej wizji Boga ponad drugą oraz przypisanie Bogu wyłącznie atrybutów męskich lub żeńskich? – dopytywała się Zoe. – Czy nie jest to swego rodzaju intelektualnym bałwochwalstwem ograniczanie tego, co nieograniczone, nadawanie twarzy temu, co nie posiada oblicza? Być może przykazanie zakazujące składania hołdu idolom stanowiło próbę skupienia naszej uwagi na abstrakcyjnym, nieskończonym, obejmującym wszystko wizerunku Boga, zamiast na konkretnym jego ucieleśnieniu w danej historycznej chwili.
Читать дальше