– Co takiego?
– Wynik badania DNA jest błędny albo kłamiecie. Ten człowiek nie jest moim synem. Mój syn został zamordowany dwadzieścia lat temu. Tak jak twoja siostra. Zginęli na letnim obozie twojego ojca, ponieważ nikt ich nie pilnował. Oboje uganiacie się za duchami i tyle.
Spojrzałem na Lucy w nadziei, że podsunie mi jakiś pomysł. Pani Perez wstała.
– Teraz chcę, żebyście sobie poszli.
– Proszę – powiedziałem. – Moja siostra też znikła tamtej nocy.
– Nie mogę wam pomóc.
Chciałem jeszcze coś powiedzieć, ale Lucy pokręciła głową. Zdecydowałem, że lepiej będzie przegrupować siły, żeby się dowiedzieć, co o tym myśli i co ma do powiedzenia, zanim przyprę panią Perez do muru.
Kiedy wyszliśmy za drzwi, pani Perez powiedziała:
– Nie wracajcie tu. Pozwólcie mi opłakiwać go w spokoju.
– Myślałem, że pani syn umarł dwadzieścia lat temu.
– Nigdy nie przestaje się opłakiwać dziecka.
– Nie – powiedziała Lucy. – Jednak po pewnym czasie nie chce się już tego robić w samotności.
Nie dodała nic więcej. Odwróciłem się. Pani Perez zamknęła drzwi. Wsiedliśmy do samochodu.
– I co? – Zapytałem.
– Pani Perez z całą pewnością kłamie.
♦ ♦ ♦
– Niezły blef – pochwaliłem.
– Ten z badaniem DNA?
– Tak.
Lucy pozostawiła to bez komentarza.
– Jeszcze coś. Wymieniłeś nazwisko Manola Santiaga.
– To przybrane nazwisko Gila.
Przetrawiała to.
Zaczekałem kilka minut, po czym zapytałem:
– W czym rzecz?
– Wczoraj byłam u ojca. W… Hm… Domu starców. Sprawdziłam rejestr odwiedzin. W ciągu ostatniego miesiąca oprócz mnie miał tylko jednego gościa. Niejakiego Manola Santiaga.
– Ooo – powiedziałem.
– Tak.
Próbowałem dopasować ten fakt do całości. Nie zdołałem.
– Po co Gil Perez miałby odwiedzać twojego ojca?
– Dobre pytanie.
Pomyślałem o tym, co powiedziała Raya Singh, że Lucy i ja skłamaliśmy.
– Możesz zapytać Irę?
– Spróbuję. Nie jest z nim dobrze. Błądzi gdzieś myślami.
– Mimo to warto spróbować.
Skinęła głową.
Skręciłem w prawo i postanowiłem zmienić temat.
– Dlaczego jesteś pewna, że pani Perez kłamie? – Zapytałem.
– Po pierwsze, była w żałobie. A ten zapach? To świece. Była ubrana na czarno. Ponadto miała zaczerwienione oczy i garbiła się. Całe jej zachowanie. Po drugie, zdjęcia.
– Co z nimi?
– W tej sprawie nie blefowałam. To niezwykłe, trzymać zdjęcia dzieci od czasów ich dzieciństwa i nie mieć żadnej fotografii tego, które zmarło. Samo w sobie to niewiele znaczy, ale czy zauważyłeś, jak dziwnie były rozstawione? Na tej półce było ich za mało. Domyślam się, że schowała zdjęcia Gila. Na wypadek czegoś takiego.
– Masz na myśli na wypadek, gdyby ktoś do niej przyszedł?
– Nie wiem. Jednak sądzę, że pani Perez pozbyła się dowodów. Myślała, że tylko ona ma zdjęcia, które mogą być wykorzystane do identyfikacji. Nie przypuszczała, że wciąż masz jedno zrobione tamtego lata.
Zastanowiłem się nad tym.
– Jej reakcje były nieprawidłowe, Cope. Jakby grała jakąś rolę. Kłamała.
– Pytanie tylko, co chciała ukryć?
– Mając wątpliwości, wybierz najprostszą odpowiedź.
– Czyli jaką?
Lucy wzruszyła ramionami.
– Gil pomógł Wayne'owi ich zabić. To wyjaśniałoby wszystko. Ludzie zawsze zakładali, że Steubens miał wspólnika – bo jak inaczej zdołałby tak szybko zakopać ciała? Może jednak było to tylko jedno ciało.
– Mojej siostry.
– Właśnie. Potem Wayne i Gil upozorowali śmierć Gila. Może Gil zawsze pomagał Wayne'owi. Kto wie?
Nie odezwałem się.
– Jeśli tak było – powiedziałem po chwili – to moja siostra nie żyje.
– Wiem.
Znów zamilkłem.
– Cope?
– Co?
– To nie twoja wina.
Nie odpowiedziałem.
– Jeśli już to moja – dodała.
Zatrzymałem samochód.
– Jak do tego doszłaś?
– Tamtej nocy chciałeś zostać w obozie. Chciałeś pełnić dyżur. To ja zwabiłam cię do lasu.
– Zwabiłaś?
Nie odpowiedziała.
– Żartujesz, prawda?
– Nie – odparła.
– Miałem swój rozum, Lucy. Do niczego mnie nie zmuszałaś.
Milczała.
– Wciąż się obwiniasz – stwierdziła.
Zacisnąłem dłonie na kierownicy.
– Nie, nic podobnego.
– Tak, Cope, robisz to. Daj spokój. Pomimo ostatnich wydarzeń wiesz, że twoja siostra nie żyje. Miałeś nadzieję, że los da ci drugą szansę. Miałeś nadzieję znaleźć odkupienie.
– Ten twój dyplom z psychologii naprawdę się przydaje, co?
– Nie chciałam…
– A co z tobą, Luce? – Zapytałem ostrzej, niż zamierzałem. – Czy ty siebie winisz? Czy dlatego za dużo pijesz?
Cisza.
– Nie powinienem był tego mówić.
– Nic nie wiesz o moim życiu – odparła łagodnie.
– Wiem. Przepraszam. To nie moja sprawa.
– Jazda pod wpływem to stara historia.
Milczałem. Odwróciła się ode mnie i patrzyła przed siebie. Jechaliśmy w milczeniu.
– Może masz rację – przyznałem w końcu.
Nadal patrzyła przez okno.
– To coś, o czym nigdy nikomu nie mówiłem – powiedziałem. Poczułem, że pali mnie twarz, a w oczach stają łzy. – Po tamtej nocy w lesie mój ojciec już nigdy nie patrzył na mnie tak jak dawniej.
Odwróciła się do mnie.
– Może tylko tak mi się wydawało. No wiesz, masz rację. W pewnym stopniu winiłem się za to, co się stało. Co by było, gdybyśmy nie opuścili obozu? Gdybym został tam, gdzie powinienem być? Może na jego twarzy malowała się jedynie czysta rozpacz rodzica, który stracił dziecko. Ja jednak zawsze uważałem, że jest tam coś więcej. Coś jakby oskarżenie.
Położyła rękę na moim ramieniu.
– Och, Cope…
– Tak więc może jest coś w tym, co mówisz. Może chcę naprawić błędy z przeszłości. A co z tobą?
– Co ze mną?
– Dlaczego się tym zajęłaś? Co masz nadzieję osiągnąć po tylu latach?
– Żartujesz?
– Nie. O co tak naprawdę ci chodzi?
– Życie, jakie miałam, skończyło się tamtej nocy. Rozumiesz to?
Nie odpowiedziałem.
– Rodziny ofiar – łącznie z twoją – zawlokły mojego ojca do sądu. Zabraliście nam wszystko, co mieliśmy. Ira nie był stworzony do znoszenia takich ciosów. Nie wytrzymał stresu.
Czekałem, aż coś doda. Nie zrobiła tego.
– Rozumiem – powiedziałem. – Jednak czego chcesz teraz? No wiesz, tak jak powiedziałaś, ja próbuję uratować siostrę. Jeśli to okaże się niemożliwe, chcę przynajmniej wiedzieć, co się z nią stało. A czego ty chcesz?
Nie odpowiedziała. Jechaliśmy jeszcze chwilę. Niebo zaczęło ciemnieć.
– Nie wiesz, jaka czuję się teraz bezbronna.
Nie wiedziałem, co na to odpowiedzieć.
– Nigdy bym cię nie skrzywdził.
Cisza.
– Częściowo dlatego – podjęła wreszcie – że mam wrażenie, iż miałam dwa życia. Jedno przed tamtą nocą, w którym wszystko było wspaniałe, oraz drugie, później, w którym nic nie było takie jak trzeba. I owszem, wiem, jak żałośnie to brzmi. Jednak czasem wydaje mi się, że tamtej nocy zostałam zepchnięta z jakiejś góry i wciąż z niej spadam. I czasem prawie udaje mi się zatrzymać, ale zbocze jest tak strome, że nie mogę złapać równowagi i lecę dalej. Tak więc może… Sama nie wiem… Może, jeśli pojmę, co naprawdę zdarzyło się tamtej nocy, to jakoś opanuję sytuację i przestanę spadać.
Читать дальше