Paul, Bill oraz Abolhasan pokazali przepustki i weszli. Korytarze były puste i brudne, w budynku było zimno: znowu wyłączono ogrzewanie. Skierowano ich do gabinetu pana Dadgara.
Dadgar siedział za szarym stalowym biurkiem w małym pokoju o brudnych ścianach. Na biurku leżały notes i pióro. Przez okno Paul widział centrum informatyczne, które EDS budowała w pobliżu.
Abolhasan przedstawił wszystkich. Przy biurku Dadgara siedziała na krześle Iranka: nazywała się Nourbash i była tłumaczką Dadgara.
Wszyscy usiedli na zniszczonych metalowych krzesłach. Podano herbatę. Dadgar zaczął mówić w języku farsi . Głos miał cichy, raczej niski i całkowicie pozbawiony intonacji. Czekając na tłumaczenie Paul przyglądał mu się. Dadgar był niskim, krępym mężczyzną około pięćdziesiątki i z niewyjaśnionych powodów przypominał Paulowi Archiego Bunkera. Miał ciemną cerę i włosy zaczesane do przodu, jakby chciał ukryć łysinę. Nosił wąsy i okulary, ubrany był w ciemny garnitur.
Gdy Dadgar skończył, Abolhasan powiedział:
– Ostrzega, że ma prawo was aresztować, jeśli uzna wasze odpowiedzi za niezadowalające. Jeśli o tym nie wiedzieliście, możecie odłożyć przesłuchanie, żeby dać adwokatom czas na zebranie kaucji.
Paul był zdumiony tym oświadczeniem, ale przeanalizował je szybko, jak każdą inną handlową decyzję. „OK – pomyślał – w najgorszym razie facet nam nie uwierzy i będzie chciał nas aresztować, ale nie jesteśmy mordercami, wyjdziemy za kaucją w ciągu dwudziestu czterech godzin. Otrzymamy zakaz opuszczania kraju, będziemy musieli spotkać się z adwokatami i wyjaśnić sprawę, ale teraz jesteśmy w niewiele lepszej sytuacji”.
Popatrzył na Billa.
– Jak sądzisz?
Bill wzruszył ramionami.
– Goeltz mówił, że to zwykła formalność. Dadgar wspomniał o kaucji chyba po to, żeby przypomnieć nam o naszych prawach.
Paul przytaknął.
– Z pewnością nie chcemy odkładać przesłuchania.
– Więc skończmy z tym.
Paul odwrócił się do pani Nourbash.
– Proszę powiedzieć panu Dadgarowi, że żaden z nas nie popełnił przestępstwa i nie jesteśmy zamieszani w przestępstwo, mamy więc pewność, że nie zostaniemy o nic oskarżeni. Dlatego chcielibyśmy zakończyć to dzisiaj, żeby wrócić do domu.
Pani Nourbash przetłumaczyła.
Dadgar oświadczył, że chciałby najpierw przesłuchać Paula na osobności. Billy ma wrócić za godzinę. Bill wyszedł.
* * *
Bill poszedł do swojego gabinetu na szóstym piętrze. Podniósł słuchawkę telefonu, wykręcił numer „Bukaresztu” i poprosił Lloyda Briggsa. Briggs był w firmie trzeci w hierarchii po Paulu i Billu.
– Dadgar mówi, że ma prawo nas aresztować – poinformował go Bill. – Może będziemy musieli złożyć kaucję. Zadzwoń do miejscowych adwokatów i dowiedz się, co to znaczy.
– Jasne – powiedział Briggs. – Gdzie jesteś?
– W moim gabinecie w ministerstwie.
– Zadzwonię do ciebie.
Bill odłożył słuchawkę i czekał. Groźba aresztowania była wręcz śmieszna – mimo powszechnej korupcji panującej w nowoczesnym państwie irańskim EDS nigdy nie dawała łapówek, żeby zdobyć kontrakt. A nawet gdyby były jakieś łapówki, Bill nie mógł z tym mieć nic wspólnego; zajmował się dostarczaniem produktu, a nie walką o rynek.
Biggs odezwał się po paru minutach.
– Nie masz się o co martwić – oświadczył. – Nie dalej jak w zeszłym tygodniu facet oskarżony o morderstwo wyszedł za kaucją półtora miliona rialów. Bill przeliczył szybko: dwadzieścia tysięcy dolarów. EDS chyba mogła tyle zapłacić. Od paru tygodni trzymali w sejfie zapas gotówki, zarówno z powodu strajku banków, jak i na wypadek ewakuacji.
– Ile mamy w sejfie?
– Około siedmiu milionów rialów plus piętnaście tysięcy dolarów. „A więc – pomyślał Bill – nawet jeśli zostaniemy aresztowani, będziemy mogli od razu wpłacić kaucję”.
– Dzięki – powiedział. – Trochę mi ulżyło.
* * *
Na dole Dadgar zapisał imię i nazwisko Paula, datę i miejsce urodzenia, nazwę uczelni, staż pracy przy komputerach oraz kwalifikacje. Obejrzał również dokładnie dokument oficjalnie mianujący Paula kierownikiem irańskiego oddziału korporacji Electronic Data Systems. Następnie kazał Paulowi opowiedzieć, w jaki sposób EDS uzyskała kontrakt z Ministerstwem Zdrowia. Paul głęboko zaczerpnął powietrza.
– Przede wszystkim chciałbym przypomnieć, że w okresie, kiedy zawierano kontrakt, nie było mnie w Iranie, dlatego nie dysponuję informacjami z pierwszej ręki. Postaram się jednak opowiedzieć wszystko, co mi wiadomo w tej sprawie.
Pani Nourbash przetłumaczyła. Dadgar skinął głową.
Paul mówił dalej, powoli, starannie dobierając słowa, aby ułatwić tłumaczenie.
– W roku 1975 pracownik EDS Paul Bucha dowiedział się, że ministerstwo poszukuje firmy komputerowej wyspecjalizowanej w problematyce ubezpieczeń zdrowotnych oraz opieki społecznej. Paul Bucha przyjechał do Teheranu, spotkał się z oficjalnymi przedstawicielami ministerstwa i ustalił rodzaj oraz zakres zleconych prac. Powiedziano mu, że ministerstwo otrzymało już oferty od Louis Bergera i Company, Marsha i MacClennana, ISIRAN-u, UNIVAC-u, piątej zaś propozycji oczekują od firmy Cap Gemini Sogeti. Bucha oświadczył, że EDS jest najlepszą firmą komputerową w Stanach Zjednoczonych, wyspecjalizowaną właśnie w tego rodzaju obsłudze służby zdrowia. Zaproponował przeprowadzenie badań wstępnych za darmo. Oferta została przyjęta.
Kiedy Paul czekał na przetłumaczenie, zauważył, że pani Nourbash mówiła krócej od niego, a Dadgar zapisał jeszcze mniej. Zaczął mówić wolniej i znacznie częściej robił przerwy.
– Ministerstwo widocznie zainteresowało się propozycją EDS, ponieważ zleciło nam wykonanie szczegółowych badań na sumę dwustu tysięcy dolarów. Rezultaty tych badań przedstawiliśmy w październiku 1975 roku. Ministerstwo przyjęło nasze ofertę i rozpoczęło negocjacje. Do sierpnia 1976 roku uzgodniono warunki kontraktu.
– Czy wszystko było załatwiane uczciwie? – zapytał Dadgar za pośrednictwem tłumaczki.
– Absolutnie uczciwie – odparł Paul. – Trzy miesiące trwało uzyskanie wszelkich potrzebnych zezwoleń od rozmaitych urzędów państwowych, z dworem szacha włącznie. Nie pominięto żadnego etapu. Kontrakt wszedł w życie z końcem roku.
– Czy cena była wygórowana?
– Kontrakt przewidywał maksymalny zysk w wysokości dwudziestu procent przed odliczeniem podatku, co stanowi przeciętną przy kontraktach tej wielkości, zarówno tutaj, jak i w innych krajach.
– A czy EDS wypełniło zobowiązania zawarte w kontrakcie? To był temat, w którym Paul orientował się najlepiej.
– Tak, wypełniliśmy zobowiązania.
– Mógłby pan przedstawić dowód?
– Oczywiście. Kontrakt przewidywał, że mam spotykać się z przedstawicielami ministerstwa w określonych odstępach czasu, żeby zdać sprawę z postępu robót. Te spotkania się odbyły i w aktach ministerstwa znajdują się protokoły.
W kontrakcie ustalono procedurę składania zażaleń przez ministerstwo, w przypadku gdyby EDS nie wypełniło swych zobowiązań. Procedurą tą nigdy się nie posłużono.
Pani Nourbash przetłumaczyła, ale Dadgar nic nie zapisał. „Na pewno już o tym wie” – pomyślał Paul.
– Proszę wyjrzeć przez okno – dodał. – To jest nasze centrum informatyczne. Proszę je obejrzeć. W środku są komputery. Proszę ich dotknąć. One pracują. Produkują informacje. Proszę przeczytać wydruki. Te informacje są wykorzystywane.
Читать дальше