— Przyjdziemy wszyscy, mniej więcej o czwartej… — powiedział Gilburne. — Austin spakuje rzeczy pana Alexa i przyprowadzi jego wóz tu do garażu… — Zwrócił się do Joego:
— Może pan w ogóle o tym nawet nie myśleć. Służba „poda” pana z jednego domu do drugiego i wszystko będzie gotowe tutaj. Dawniej niejednokrotnie przejmowaliśmy tak nawzajem od siebie gości, którzy byli naszymi wspólnymi przyjaciółmi.
Joe podziękował i rozstali się z Norford Manor, obiecując Irvingowi, że o czwartej pojawią się znowu. Kempt zbliżył się do siedzącego już za kierownicą Alexa i pochylając się do okienka powiedział półgłosem:
— Nie mogę zapomnieć tamtych pana słów o niebezpieczeństwie dla domu. Nie ruszę się stąd do pańskiego przybycia. Może pan na mnie liczyć… o ile oczywiście ta cała sprawa nie jest nonsensem.
— Pan także może liczyć na mnie… — powiedział Joe poważnie. — Każdy następny ruch Diabła i dostanę go. A wtedy uwolnimy ten dom od strasznych przypuszczeń, które, jak mi się wydaje, każdy z jego mieszkańców snuje dla siebie, udając przed innymi, że nic się nie dzieje i nie ma powodu zawracać sobie głowy głupimi żartami. Nie wiedziałem nic o Norford Manor ani o jego Diable. Chciałem napisać kryminalną książeczkę i wyjechać do Grecji. Wtedy przyszliście panowie i .prosiliście, żebym spełnił wobec tego Diabła rolę archanioła z mieczem ognistym. Boję się, że nie będzie to najłatwiejsza z ról, jakie grałem w życiu. Ale odegram ją do końca.
Skinął ręką Kemptowi i nacisnął pedał gazu. Wóz ruszył cicho i po chwili zniknął w alei opadającej w dół łagodnymi serpentynami, pod zieloną kolumnadą starych drzew o liściach rozjaśnionych wesołymi barwami wczesnego lata.
Ale dopiero kiedy zatrzymali się na słonecznym podjeździe przed Valley House, Alexa ogarnęła niejasna świadomość błędu.
W długiej scenie, która rozegrała się przed jego oczyma w Norford Manor, tkwił jakiś błąd. Coś nie zgadzało się z resztą! Co? Potarł czoło dłonią, wysiadł z auta i w milczeniu wszedł razem z gospodarzem do mrocznej, kamiennej sieni…
…Tak, to był fragment czegoś, co ktoś z nich powiedział… Tkwił na krawędzi świadomości, atakował umysł i dobijał się gwałtownie do bram mózgu…
Nie mogąc go pochwycić, mając pełną świadomość, że gdyby zrozumiał to, czego nie może dostrzec, zrozumiałby nagle wszystko, Joe Alex ruszył do swego pokoju z sercem pełnym rozpaczy.
XVI. TATUSIU! TATUSIU!!! TATUSIUUU!!!…
— Rober! — powiedział Alex i spojrzał na zegarek. Brakowało dwudziestu minut do godziny czwartej. Wszyscy czworo wstali od stolika.
Ani lunch, ani brydż u sir Alexandra Gilburne’a nie był dziś tym, co można było nazwać towarzyskim sukcesem.
— Idziemy? — Joan podeszła do otwartego okna, a potem zawróciła. — Wiem, dlaczego tak lubię twój dom, wujku. Nie ma tu tych przeklętych krat. Norford Manor jest jak więzienie… Nie, klatka! A nocą ktoś odwraca obrazy twarzą do ściany! — Była bardzo blada i usta jej drżały. Spokój, który cechował ją rano, a potem towarzyszył podczas posiłku i gry w karty, zniknął nagle. — Policja powinna w końcu coś z tym zrobić!
— Chodźmy… — Nicholas ujął ją pod ramie.. — Panowie też idą, prawda? Mały spacer dobrze nam wszystkim zrobi. Nie denerwuj się, malutki człowieczku… Idzie burza i dlatego wszyscy jesteśmy trochę podnieceni. To takie małe zabawy elektryczności zawartej w powietrzu z elektrycznością zawartą w naszych szarych komórkach.
— Na wszelki wypadek weźmy płaszcze… — Gilburne zadzwonił na Austina, a potem małą grupką skierowali się przez łąkę ku furtce w murze.
Alex obrzucił przelotnym spojrzeniem daleki, górujący nad lasem dom na skale. W maleńkich oknach Norford Manor nadal odbijało się niebieskie niebo, ale powietrze zmieniło barwę i coś groźnego zawisło jak gdyby w nieruchomym niebie.
— Nie wiem, co mi jest?… — Joan strzeliła palcami jak mała dziewczynka, która pokazuje sztuczkę, jakiej dopiero co się nauczyła. — Dobrze, że Thomas tam został… Ale ostatecznie nie trzeba przecież sobie nic z tego robić… Nastraszył nas pan niepotrzebnie. — Zwróciła głowę do idącego o krok za nią Alexa: — Tyle o panu słyszałam, że od razu wydało mi się, jakby Norford musiało stać się terenem czegoś okropnego, tego, co spotyka się w pańskich książkach: mądry morderca i krąg tajemnicy… Wie pan, o co mi chodzi? A tymczasem pan przyjechał tu i odjedzie pan, a nic się nie może przecież stać… mam nadzieję… — dokończyła ciszej. Potem uniosła głowę. — Powinniśmy wszyscy stąd wyjechać. Nie wiem dlaczego, ale mam uczucie, że to nie babci coś grozi… Ona mogłaby zostać… Nie powinniśmy tu być… Chcę wyjechać stąd, Nik. Zabrać tatusia i wyjechać do Londynu.
— Boję się, że jestem ostatnim człowiekiem na świecie, który potrafi przekonać twojego ojca o czymkolwiek… — uśmiechnął się Nicholas. — Poza tym jeżeli będziemy wpadali w histerię, to zdaje się, że zrobimy właśnie to, o co chodzi naszemu dowcipnisiowi. Ale oczywiście jeżeli chcesz, w pięć minut po przyjściu do Norford Manor mogę wyprowadzić samochód i odjedziemy. Przyjeżdżam tu w końcu tylko po to, żeby spokojnie popracować i widzieć cię w dobrym nastroju, biegającą po lesie. Jeżeli ma być inaczej, cała zabawa nie jest warta dla mnie pół pensa. Łąka skończyła się. Minęli furtkę i weszli w las.
— Czy mógłby mi pan jednak powiedzieć, dlaczego tak rano poszedł pan dziś do Groty?
— Alex mówił spokojnie, ale w głosie jego była lekka nutka nacisku, na którą Nicholas natychmiast zareagował.
— Mógłbym, oczywiście. Ale chciałbym zaczekać jeszcze do wieczora. To, co mam zamiar dodać do mojego opowiadania, wymaga jeszcze… — Urwał. — Och, zaczekajmy do wieczora! — Uśmiechnął się. — Proszę się nie gniewać, ale nie jestem tak wrażliwy jak moja mała żona… — Objął ją ramieniem, ale zaraz puścił, jak gdyby zawstydzony publiczną poufałością. — Wiem, że kiedy wejdziemy do domu, Joan uspokoi się i wszystko będzie po staremu. Widzi pan, to otoczenie zawsze robi jej najlepiej przed wielkimi zawodami, a ja sam też mam tu parę problemów kolorystycznych do zwyciężenia. Świat tutaj ma swoje magiczne barwy i chcę je zrozumieć. Jest coś w bieli tych skał i w zieloności lasu, co razem daje powietrzu zupełnie inną fakturę niż gdziekolwiek indziej. A może wydaje mi się tak tylko? Ale to na jedno wychodzi. W sztuce przekonanie jest najwyższą prawdą.
— Och, na pewno masz słuszność, a ja histeryzuję… — Joan wyprostowała swoją sarnią sylwetkę. — Kiedy przyjdziemy, zrobię nam wszystkim dobrej, mocnej herbaty. Pan Alex porozmawia z tatusiem o rogach i racicach, a wujek Alexander, Thomas, ty i ja zagramy w coś, a może ta burza w końcu nadejdzie, bo przecież w końcu musi nadejść, i… wszystko będzie znakomicie. — Uśmiechnęła się blado. — Dobrze, że cała służba poszła do Blue Medows. Zabawię się. w dobrą gospodynię, a kobiecie kuchnia zawsze przywraca równowagę.
Gilburne, który szedł obok nich, postukując cicho swoją nieodłączną laską, uniósł nagle głowę.
— Cały ten optymizm byłby zupełnie na miejscu… — powiedział cicho — gdyby nie fakt, że mister Alex absolutnie nie wierzy w samobójstwo Patrycji.
— Co? — Nicholas nie zwolnił, ale w spojrzeniu jego zdumionych oczu Joe wyczytał nieomal niechęć. — Czy pan tak myśli na serio?
— Niestety. Poza wieloma dowodami, które w ostateczności dałyby się podważyć, widzę jeden, który jest niewzruszony. Myślę, że z całą pewnością mogę stwierdzić, że pani Lynch nie popełniła samobójstwa. Ale nie winię miejscowej policji ani koronera i jego sądu przysięgłych, który zatwierdził dochodzenie. Mój dowód jest natury dosyć… subtelnej, jeżeli można użyć tego zwrotu.
Читать дальше