Мачей Сломчинский - Jestes tylko diablem

Здесь есть возможность читать онлайн «Мачей Сломчинский - Jestes tylko diablem» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Классический детектив, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Jestes tylko diablem: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Jestes tylko diablem»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Znany prawnik Alexander Gilburne prosi Joe Alexa o pomoc w rozwikłaniu zagadki śmierci jego przyjaciółki. Ze względu na nietypowe okoliczności jej samobójstwa podejrzewa, że została zamordowana. Alex przyjeżdża do Norford, gdzie zapoznaje się z diabelską legendą dotyczącą dziedziców Norford Manor. Śmierć Patrycji stała się bowiem dopełnieniem klątwy, rzuconej na ród Ecclestonów kilkaset lat wcześniej... Joe musi działać szybko, gdyż przepowiednia zapowiada śmierć kolejnej osoby. Zapewnia sobie pomoc Bena Parkera i Scotland Yardu, dzięki czemu nikt obcy nie może przedostać się do posiadłości. Pomimo powziętych środków ostrożności, Diabeł jednak uderza.

Jestes tylko diablem — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Jestes tylko diablem», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

— Tak, proszę powiedzieć, że pojechałem do Diabła.

I pogwizdując cicho, Joe Alex ruszył w kierunku jadalni.

IV. POCZĄTEK DROGI DO PIEKIEŁ

Po zjedzeniu lunchu znowu powrócił do biblioteki, lecz nie pisał już więcej ani nie czytał. Przez długą chwilę siedział nieruchomo z głową opartą o poręcz fotela, patrząc w okno niewidzącymi oczyma. Potem przymknął powieki i powiedział półgłosem: — No tak, ale wtedy nikt by nie przekręcił tego obrazu… Nie ma tam dzieci ani wyrostków, a dorosły człowiek nie może tego zrobić, po prostu nie może. Więc na pewno została zamordowana? Nie, niekoniecznie. Może istnieć ciekawy łańcuch zbiegów okoliczności. Trochę to nieprawdopodobne, ale może… Wtedy oczywiście nic nikomu nie grozi, a ja stracę masę czasu i wyjadę do Grecji nie skończywszy książki albo będę kończył książkę i nie wyjadę do Grecji. Oczywiście stanie się to pierwsze. Ale po co rozważam, jeżeli już przyrzekłem? A przyrzekłem, bo jestem przekonany, że to nieczysta historia… Jestem tego nawet pewien, chociaż nie będę umiał powiedzieć Parkerowi, dlaczego jestem pewien. A Parker na pewno zapyta mnie, dlaczego jestem pewien… Och, mniejsza o to…

Otworzył oczy, wstał i powoli przeszedł się po bibliotece, uderzając palcem w grzbiety książek.

— Ale jeżeli jest inaczej… — mruknął — to może to być wielkie przedstawienie. Diabeł i jego audytorium. Sami swoi. Witaj, wieku szesnasty. Ale dlaczego ja? Bo on musi uderzyć, jeżeli jest tak, jak myślę. A przecież chyba jest tak, jak myślę…

Wyszedł do hallu i ujął słuchawkę aparatu. Potem, nie patrząc na tarczę, nakręcił numer.

— Tak… z superintendentem Parkerem… Dziękuję. Czy to ty, Ben?… Tak, ja. Nie, nic. Chciałbym się z tobą zobaczyć… Tak, zaraz. U ciebie w biurze. Tak, bardzo mi jest potrzebny Scotland Yard. To też się może w życiu zdarzyć, prawda?… Co?… Och, nie. Będę u ciebie za piętnaście minut.

Zadzwonił na Higginsa, powiedział, co chce widzieć w swojej podręcznej walizeczce, i kazał przygotować sobie drugą walizeczkę, pustą. Potem wyszedł.

Samochód stał w cieniu, który rzucało drzewo rosnące na chodniku naprzeciw domu.

Mimo to wewnątrz było gorąco. Joe wsiadł i opuścił szyby. Jechał pogwizdując cicho i czując miły, nieduży wiatr, owiewający ramię i szyję. Jego pogodna zwykle, szczupła twarz była poważna, coraz poważniejsza. A kiedy zajechał do Westminsteru i zatrzymał samochód przed wychodzącym na rzekę olbrzymim gmachem, który przed siedemdziesięcioma laty Norman Shaw tak malowniczo zaprojektował dla głównej kwatery policji londyńskiej, twarz ta miała wyraz zdecydowanie ponury.

Dyżurny policjant od razu zaprowadził go do gabinetu Parkera, który mieścił się za jednym z tysiąca zakrętów korytarza na piętrze. Na widok gościa superintendent podniósł się spoza biurka.

— Dawno cię tu już nie widzieliśmy, Joe. Czy stało się coś strasznego? — roześmiał się i podsunął gościowi krzesło. Ale Joe nie oddał mu uśmiechu. Jego blada, trochę piegowata twarz nadal pozbawiona była pogody i nie robił najmniejszego wysiłku, żeby to ukryć.

— Nie, nie stało się nic strasznego. Poza tym oczywiście, że tak jak wszyscy urzędnicy państwowi masz ohydny zwyczaj mówienia o sobie w liczbie mnogiej, kiedy odwiedzi się ciebie w biurze. A poza tym to krzesło. Rozumiem, że takie sprzęty można podsuwać przesłuchiwanym. Po dziesięciu minutach siedzenia na tym można się przyznać do wszystkiego, żeby tylko odejść na przytulny więzienny stołek. Skąd bierzecie takie potworności?

Wstał, odsunął od siebie krzesło i przysiadł na rogu biurka, odgarniając leżące na nim papiery. Parker roześmiał się i otworzył usta, ale Joe dodał:

— I jeszcze drugie pytanie. Jakim cudem trafiacie rano wszyscy do swoich pokojów? Minąłem po drodze co najmniej sto jednakowych drzwi. Ile razy tu jestem, zawsze próbuję zgadnąć, które z nich prowadzą do ciebie, i zawsze się mylę.

— Przyzwyczajenie… — powiedział Parker. — Wielbłądy też wiedzą, gdzie jest dom, nawet wtedy, kiedy są na środku pustyni. To jest odpowiedź na pytanie drugie. Odpowiedź na pytanie pierwsze brzmi: krzesła takie zakupiła dla nas Korona Brytyjska przed pięćdziesięciu laty i nic nie jest w stanie ich stąd usunąć, dopóki się nie zużyją. Policja jest bardzo oszczędną instytucją. Nie marnotrawimy niczego, nawet czasu, chociaż być może używamy liczby mnogiej jak wszyscy urzędnicy państwowi, mówiąc o sobie.

Alex założył nogę na nogę i przez chwilę balansował ciałem na krawędzi biurka.

— Czy ta taktowna aluzja oznacza, że nie powinienem ci przeszkadzać w wykryciu wiekopomnego faktu, że pan A. G. Shawcross, Import Futer i Szlachetnych Skór Zwierzęcych, uchylił się w sposób zbrodniczy od wpłacenia wyżej wzmiankowanej Koronie Brytyjskiej sumy dwóch funtów czterech szylingów i jedenastu pensów podatku obrotowego, fałszując przy pomocy gumki i ołówka kopiowego rachunek od panów Benby Benby, którzy nabyli od niego skórę niedźwiedzią, mającą ozdobić gabinet dyrektora firmy?

— Kiedy, na miłość boską, zdążyłeś to przeczytać? — Parker mimo woli podszedł do biurka i zgarnął papiery. — Dziękuję ci, Joe. Uczysz mnie urzędować. A będzie mi to od jutra jeszcze bardziej potrzebne…

Zawiesił głos i sięgnąwszy do szuflady wyjął stamtąd małą, płaską butelkę i dwa kieliszki.

— Och — powiedział Alex — myślałem, że jesteś na służbie.

Pomimo żartobliwego tonu w głosie jego przebijało zdumienie. Wziął kieliszek z ręki Parkera i wypił whisky jednym łykiem. — Bardzo mi to było potrzebne, właśnie to. Ale wracając do tematu. Czyżby zmienili wam regulamin?

— Joe! — powiedział Parker uroczyście. — Zacząłem pracować tu na sześć lat przed wojną. I poza przerwą w czasie działań wojennych, kiedy, jak wiesz, musiałem lekkomyślnie powierzać moje życie strzelca pokładowego twoim umiejętnościom pilotażu, nie opuściłem ani jednego dnia .pracy i nigdy nie złamałem regulaminu. Przyznaję ze wstydem, że regulamin ten wydawał mi się czasem nonsensowny w niektórych punktach, ale podlegałem mu…

— A cóż to za nieludzkie sformułowanie — westchnął Alex. — Tacy jak ty budowali piramidy dla innych… zawsze.

— Być może. Wychodziłem z mniej monumentalnego założenia. Po prostu wydawało mi się, że ci, którzy pilnują przestrzegania praw, nie powinni ich łamać…

— „A ma skroniach tej pasterki białych lilii płonie wieniec…” — wyszeptał Joe, ale Parker nie dał sobie przerwać.

— …Ale wczoraj mój bezpośredni przełożony, czcigodny Joshua Bellows, został przeniesiony na wysokie stanowisko do ministerstwa kolonii, a ja zostałem na jego miejsce mianowany zastępcą szefa CID. Od jutra będę urzędował w gabinecie i piętro niżej, a kiedy przyjdziesz mnie odwiedzić, zasiądziesz w fotelu i oprzesz stopy na dywanie służbowym klasy drugiej. Dywany klasy pierwszej umieszcza się w gabinetach kierowników samodzielnych resortów.

Wybuchnął śmiechem i nalał powtórnie do kieliszków.

— Gratuluję, Ben! — Joe rozpromienił się po raz pierwszy tego popołudnia. — To naprawdę świetna wiadomość! Prześlij ode mnie wyrazy radości dla pani Parker i dla chłopców. Nie znam bardziej zasłużonego awansu.

— Przesadzasz, jak zwykłe…

Parker wstał i obszedł biurko. Był zarumieniony i najwyraźniej tak szczęśliwy, że Joe, który miał dla niego więcej uczucia niż dla wszystkich innych znanych mu ludzi, może za wyjątkiem Karoliny, poklepał go po ramieniu.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Jestes tylko diablem»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Jestes tylko diablem» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Мачей Малицкий - Всё есть
Мачей Малицкий
Мачей Сломчинский - Ciemna Jaskinia
Мачей Сломчинский
Мачей Милковский - Татуировка
Мачей Милковский
Fern Michaels - Tylko Ty
Fern Michaels
Мачей Войтышко - Синтез
Мачей Войтышко
libcat.ru: книга без обложки
Мачей Кучиньский
Bohdan Petecki - Tylko cisza
Bohdan Petecki
Мачей Сломчинский - «Мертвая голова»
Мачей Сломчинский
Hans Andersen - Tylko grajek
Hans Andersen
Отзывы о книге «Jestes tylko diablem»

Обсуждение, отзывы о книге «Jestes tylko diablem» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x