– Bardzo mi przykro, Eminenza. Nie wiem, o czym ksiądz mówi.
– Nie chcesz chyba twierdzić, bracie w Chrystusie, iż to nie ty jesteś owym tajemniczym przeciwnikiem, z którym gram już od wielu tygodni? – Jellinek pociągnął Sticklera przez wysokie drzwi do Sala di merce i wskazał na szachownicę.
– I Wasza Eminencja sądzi, że ja… – zająknął się Stickler. – Muszę księdza rozczarować, Eminenza. To bardzo piękne szachy, ale jeszcze nigdy nimi nie grałem.
Jellinek spojrzał zmieszany na papieskiego kamerdynera.
– Poza nimi dwoma w murach Watykanu jest jeszcze wielu doskonałych graczy. Proszę wziąć na przykład Canisiusa.
– Ta strategia nie pasuje do niego – Jellinek potrząsnął głową. – Znam jego sposób rozgrywania partii.
– Albo Frantisek Kolletzki czy kardynał Sekretarz Stanu, Cascone. Wybitny i odważny strateg, który chętnie podstawia nogę swoim przeciwnikom, podobnie jak w życiu, jeżeli wolno mi wyrazić się w ten sposób. Wszyscy wymienieni są mistrzami królewskiej gry i ze względu na bliskość miejsca swego zamieszkania czy pracy mieli często okazję, by tu przyjść.
– A więc od długiego czasu – głęboko odetchnął Jellinek – gram z przeciwnikiem, którego nie znam.
Stickler wzruszył ramionami. Kardynał zamyślił się przez chwilę.
– Właściwie nie dziwi mnie to – powiedział. – Któż zna tutaj swych prawdziwych przeciwników?
– Mnie może ksiądz wierzyć, Eminenza – odparł Stickler. – Sądzę nawet, że mi ksiądz wierzy, ale nie ufa, a to jest różnica. Dlaczego Wasza Eminencja mi nie ufa?
– Ufam księdzu, monsignore – rzekł Jellinek – ale nie jest to odpowiednie miejsce na tego rodzaju rozmowy. Gdzie możemy swobodnie porozmawiać?
– Proszę pójść ze mną – odparł Stickler i obaj ruszyli w drogę do mieszkania kamerdynera.
Stickler zamieszkiwał mały apartament znajdujący się w Pałacu Papieskim. W porównaniu z wystawnym przepychem komnat, w jakich zamieszkiwali kardynałowie, jego apartament sprawiał wrażenie skrajnie skromnego. Ciemne umeblowanie było co prawda stare, ale wcale nie kosztowne. Usiedli na narożnikowej kanapie o wytartych poduszkach i kardynał zaczął opowiadać, że odwiedził go zakonnik imieniem Benno, pochodzący z klasztoru zamieszkanego przez mnichów, którzy złożyli śluby milczenia. Ów Benno opowiedział mu w związku z inskrypcją sykstyńską o zadziwiających sprawach, sprawach nie pozwalających człowiekowi zasnąć.
– Księże kardynale – poprosił Stickler – proszę jednak może opowiedzieć coś więcej o tej historii.
– Brat Benno – kontynuował Jellinek – dał mi kopię jednego z listów Michelangela; znajdowały się w nim aluzje do pewnych dokumentów, których nie mogę zdobyć. Bez tych materiałów, jak się obawiam, nie da się w pełni rozwiązać tajemnicy inskrypcji.
– W jaki sposób ten zakonnik wszedł w posiadanie kopii listu?
– Benno prowadził w Rzymie badania nad Michelangelem – odparł Jellinek – i natrafił na ten list w bardzo szczególnych okolicznościach. Potem jakoby oryginał listu Michelangela zawierający tajemnicze aluzje przekazał papieżowi Gianpaolo. Czy może przypomina ksiądz sobie taki przypadek?
Stickler kilkakrotnie powtórzył w zamyśleniu imię Benno.
– Słyszałem już to nazwisko – powiedział w końcu. – Tak, przypominam sobie, że widziałem na biurku Jego Świątobliwości jakiś bardzo stary list. Gianpaolo przebywał w owym czasie nader często w Tajnym Archiwum, można więc przyjąć, że i ten list stamtąd pochodził. Poza tym nie przykładałem do niego żadnej wagi. O ile mogłem się zorientować ze słów Gianpaola, papież, proszę tę informację traktować specialissimo modo, przygotowywał nowy sobór.
– Sobór? – przeraził się Jellinek. – Nigdy dotąd nie słyszałem o tego rodzaju planach papieża Jana Pawła I.
– I nie mógł ksiądz – stwierdził Stickler. – Gianpaolo nie miał już czasu, aby podać go do wiadomości publicznej. Poza Casconem i Canisiusem, i oczywiście moją skromną osobą, nikt nie miał pojęcia o tym planie – dodał, a w jego słowach zabrzmiała swojego rodzaju duma. – Cascone i Canisius byli jednak jego zagorzałymi przeciwnikami. Często słyszałem, jak starali się przekonać papieża, iż jego plan przyniesie szkodę Kościołowi. Odważali się nawet sprzeciwiać Gianpaolo i więcej niż raz doszło między nimi do gwałtownej sprzeczki. Często słyszałem zza zamkniętych drzwi podniesione głosy i rzucane nawzajem sobie oskarżenia, lecz Gianpaolo pozostał nieugięty i obstawał przy tym, aby zwołać sobór. Jednakże zanim zdążył oficjalnie ogłosić swoje zamiary, papież umarł, i to w bardzo dziwnych okolicznościach, co oczywiście jest Waszej Eminencji wiadome.
Jellinek dał wyraz swemu zdziwieniu, iż następca Gianpaola nigdy nie zajął się planami zwołania soboru przez swego poprzednika.
– Nie było to możliwe choćby z tego względu – odpowiedział Stickler – że zniknęły wszystkie notatki i dokumenty na ten temat. Mogę z całą pewnością powiedzieć, że jeszcze wieczorem przed swoją śmiercią Gianpaolo pracował nad tymi dokumentami. Chciał mieć, jak mówił, wolną rękę w reorganizacji Kurii.
– Czy Wasza Przewielebność sądzi, że dokumenty te zostały skradzione?
– Tak – odparł Stickler. – Zakonnica, która rano zastała Gianpaola martwego w łóżku powiedziała, że trzymał w rękach wiele kartek. W oficjalnym komunikacie o śmierci papieża oświadczono natomiast, że Gianpaolo zmarł przy lekturze książki. Zakonnicę zobowiązano do całkowitego milczenia i wysłano do leżącego na uboczu klasztoru. Oficjalnie oczywiście o niczym nie wiem, ale jako kamerdyner byłem poinformowany o każdym kroku papieża.
– Podejrzewam – odezwał się z wahaniem Jellinek – rzecz straszną. Poza tobą, bracie w Chrystusie, tylko dwóch ludzi wiedziało o planie papieża, dwóch zagorzałych przeciwników tego planu, za przyczyną którego mieli utracić swe urzędy. Jego śmierć… i to właśnie w takiej chwili… brakujące dokumenty… jest tylko jeden wniosek, jaki… Cascone i Canisius… to oni musieli… nie, nie odważę się tego powiedzieć na głos.
– Ja też – powiedział Stickler – podejrzewam to samo, ale brakuje mi dowodów, dlatego też nie pozostaje nic innego jak milczeć.
– Niedawno – chrząknął Jellinek – Bellini mówił coś o tajnej loży. Czy ksiądz o niej słyszał?
– Oczywiście.
– Opowiadał mi, iż także i członkowie Kurii należą do tego nielegalnego stowarzyszenia. Czy sądzi ksiądz, iż ma to związek z wymienionymi nazwiskami?
– Jestem tego nawet pewien. Istnieje lista z nazwiskami członków loży i doszło do moich uszu, że są na niej obaj wymienieni purpuraci. Prawdopodobnie, za przyczyną dochodzenia prowadzonego przez Waszą Eminencję, zrobiło się im gorąco pod nogami i poprzez jednego z pośredników kazali przesłać ostrzeżenie. Któż inny mógłby użyć jako środka nacisku domowych pantofli i okularów papieża, oprócz tych, którzy byli odpowiedzialni za ich zniknięcie?
– Prawie nie mogę w to wszystko uwierzyć. Historia, jaką ksiądz opowiada, jest zbyt potworna. Ale, by powrócić do soboru, monsignore: jaki miał być jego temat?
– Szło o zmartwychwstanie naszego Pana Jezusa.
– Zmartwychwstanie Chrystusa? A czy listy i dokumenty, jakimi zajmował się wtedy Gianpaolo, także zniknęły w dniu śmierci papieża?
– Początkowo nie – odpowiedział Stickler. – Pamiętam to dlatego, ponieważ do moich obowiązków jako kamerdynera papieża należało także uprzątnięcie biurka Gianpaola. Zajmując się tym, znalazłem kilka starych buste, listów i hebrajski pergamin, którego prawie nie można było odczytać. Papież przez wiele nocy siedział nad tym pergaminem i zawsze, kiedy wchodziłem do jego pokoju, czymś go przykrywał.
Читать дальше