Joanna Chmielewska - Trudny Trup

Здесь есть возможность читать онлайн «Joanna Chmielewska - Trudny Trup» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Иронический детектив, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Trudny Trup: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Trudny Trup»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

''Co najmniej przez kilka miesięcy szukałam trupa. Nie rozkopywałam grobów i ugorów, nie zwiedzałam kostnic, starych piwnic ani śmietników, nie gmerałam w gliniankach. Szukałam we własnym umyśle i w ludzkich plotkach, także w mediach, prezentujących wydarzenia okropne i krwawe w taki sposób, żeby przypadkiem jakieś niewłaściwe tajemnice nie wyszły na jaw. (…) Trupa żądała ode mnie Martusia'' – fragment najnowszej powieści najpoczytniejszej polskiej pisarki.

Trudny Trup — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Trudny Trup», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

– A kiedy właściwie pojechaliście do Lilii Wenedy na tę kolację? Prosto skąd? – Ja z Woronicza. A Dominik z domu, podjechałam po niego i czekałam z kwadrans, już był zdenerwowany, jak wyszedł, i widać było, że świat go nie lubi, a ja robię za jedyną opokę. Możliwe, że ta opoka wywarła swój wpływ na kasyno…

– Wywarła – zapewniłam ją z mocą. – Czekaj, jeszcze… Kto może zaświadczyć, że on był w domu, bo wedle moich wyliczeń czekałaś tam na niego od wpół do siódmej.

Może przyleciał, zziajany, pięć minut wcześniej? Martusia poprzyglądała mi się chwilę.

– Pomysł wydaje mi się wręcz upiorny. Nie umiem sobie wyobrazić zziajanego Dominika. Szczególnie, że tkwił w domu z żoną i dziećmi, co wiem na pewno, bo dzwonili do niego z pracy wszyscy w moich oczach prawie, na telefon i na komórkę, i rozmawiał na oba uszy. Byłam świadkiem, od strony dzwoniących.

Zrozumiałam, że była świadkiem telefonów do miejsca zamieszkania Dominika, gdzie go te telefony zastawały. Zatem musiał tam być…

– … Żona też odbierała, a raz nawet dziecko – ciągnęła Martusia. – A ja miałam szczękościsk, co trudno zapomnieć, ale nie włączałam się w tę orgię, bo już z nim byłam umówiona. Dwadzieścia osób zaświadczy, że znajdował się w domu. Już nie jestem aż tak strasznie głupia, żeby nie wiedzieć, dlaczego pytasz.

– A gdzie Dominik był przedtem? – U siebie w gabinecie. Miał malutkie spotkanko z ludźmi, takie dwugodzinne, do czwartej trwało. A jeszcze przedtem był na kolaudacji w licznym gronie.

Uspokoiłam się trochę, sytuacja bowiem wydała mi się jasna. Byłam tam tuż przed wizytą u Anity, potem zaś w ostatniej chwili zdążyłam do banku, który o siódmej zamykano. Zatem widziałam te zwłoki około szóstej, kiedy Dominik tkwił w domu. Nawet jeśli faceta ktoś rąbnął dwie godziny wcześniej, to też Dominik odpadał, znajdował się między ludźmi, sekcja powinna wykazać czas zgonu, a świadków jego poczynań istniało z pewnością zatrzęsienie.

– No to z głowy – orzekłam z ulgą. – Ten trup już tam leżał, kiedy z Tyciem żarliście kolację. Widziałam go na własne oczy. Dlaczego Dominik w ogóle miałby być podejrzany? Znał go czy co? – W życiu go na oczy nie widział! Ale tam są drzwi pomiędzy tymi pokojami i one okazały się otwarte. Więc Dominika zrobili pierwszym podejrzanym, szczególnie że upierał się, że nic nie słyszał i nic nie wie. I chyba w jego pokoju coś znaleźli, ale nie wiem co. Czekaj no…! Nagle dotarło do niej to, co powiedziałam.

– Zaraz, co ty mówisz? Że go widziałaś? Czy mnie się tylko przywidziało, że mówisz, że go widziałaś? – Za dużo tych widzeń – skrytykowałam tekst. – Ale owszem, widziałam i w razie czego się wyprę, chyba żeby na Dominika padło, ale mowy nie ma, nie padnie.

– Skąd wiesz? – Umiem liczyć.

– Bardzo cię za to podziwiam, bo ja nie.

– Nie szkodzi. Gliny też umieją. Skoro w chwili, kiedy tam byłam, on już leżał nieżywy, Dominik nie mógł go trzasnąć, a przedtem ma ludzkie alibi. Niemożliwe, żeby zdążył! – A kiedy tam byłaś? – Między szóstą a za kwadrans siódma. Widziałam go o szóstej.

Marta, ze szklanką piwa przy ustach, zaczęła machać rozpaczliwie ręką, co zaniepokoiło mnie na nowo. Przełknęła wreszcie.

– To na nic. Skąd on ci się w ogóle wziął nieżywy o szóstej? Im wyszło, że szlag go trafił między dziesiątą a pierwszą w nocy, jak Dominik już tam był. Sam. Beze mnie.

Gdybym nie poszła do kasyna, byłby ze mną. O szóstej jeszcze żył.

– Kto żył? – Trup.

– Kto tak powiedział? – Sądzę, że lekarz, nie? Przypomniałam sobie widok, jaki oglądałam w pokoju, wówczas sądziłam, że Anity.

Żywy…? Ktoś zwariował, jakim cudem ten facet mógł być żywy?!

– Niemożliwe – zaprzeczyłam kategorycznie. – Nie był żywy. Nie miał prawa być żywy. Nikt bez głowy nie może być żywy.

– Jak to, bez głowy? – zdumiała się Martusia…

– No, bez połowy czerepu. Tylnej.

Marta prawie skamieniała.

– Joanna, o czym ty mówisz? Wymyślasz to teraz? Mnie wszystko jedno, w scenariuszu możemy mu odciąć nawet całą głowę, ale ten w hotelu miał ją w komplecie.

Został uduszony i w głowę mu to wcale nie zaszkodziło! – Jeśli powiesz, że nie zaszkodziło mu w ogóle w niczym, mogę się zdenerwować – ostrzegłam. – Coś mi tu nie gra przeraźliwie. Czyś ty tam była? – No pewnie, że byłam, ale dopiero dzisiaj rano, przed dziesiątą, zaraz potem jak go znaleźli i właśnie rozkwitało całe zamieszanie…

– I widziałaś go? – Kawałeczek, bo jeszcze leżał. Gdybym wiedziała, na co patrzę, zamknęłabym oczy przedtem. Ale akurat od głowy…

– Czekaj. Tylko spokój może nas uratować. Kontynuujmy przesłuchanie. Skąd patrzyłaś? – Z pokoju Dominika. Ściśle biorąc, producenta. Drzwi już były otwarte. Ale Dominik widział go w całości. Słuchaj, ja tak nie mogę, też chcę coś zrozumieć! – Zaraz. Patrzyłaś z pokoju Dominika i widziałaś go od strony głowy? – Jak Boga kocham! – Na podłodze leżał? – Na podłodze.

– I głową w stronę Dominika? – W tym momencie akurat w stronę mnie. Ale ogólnie owszem, w stronę pokoju Dominika.

– No to teraz właśnie ja przestałam cokolwiek rozumieć! Żywo zaniepokojona Martusia popędziła do kuchni po następne piwo i dolała mi do szklanki. Nie reagowałam, podparłam brodę dłońmi, z łokciami na stole, co stanowiło pozycję szalenie uciążliwą i niewygodną, ponieważ stół był niski, i w milczeniu wpatrzyłam się w okno. Wszystko to razem stało się całkiem nie do pojęcia. Kiedy tam weszłam o szóstej, zwłoki leżały nogami w stronę pokoju Dominika, a głową przeciwnie.

Jeśli Martusia widziała głowę, ktoś je musiał odwrócić, poza tym niemożliwe, żeby nie dostrzegła dodatków kolorystycznych, ozdabiających dywan… Co tam się stało, do diabła…?! Marta próbowała mnie uruchomić.

– Joanna, ocknij się! Do tej pory odpowiadałam ci porządnie i uczciwie, ale już tracę cierpliwość! Co to wszystko ma znaczyć? Czy ja coś źle widziałam? Wydaj z siebie jakiś głos, na litość boską! Odetchnęłam głęboko i oderwałam się od stołu. Teraz już musiałam opowiedzieć jej, jak to wyglądało z mojego punktu widzenia, bo do samodzielnego rozwikłania osobliwej zagadki nie czułam się zdolna. Kazałam jej usiąść spokojnie i przestać mnie rozpraszać szarpaniem za ramię, szczególnie że przy okazji rozchlapywała piwo.

– No to słuchaj. Było tak: zadzwoniła jedna taka moja przyjaciółka i poleciałam spotkać się z nią w Marriotcie…

Złożyłam jej dokładną relację. Siedziałyśmy potem przez długą chwilę w milczeniu, patrząc na siebie. Martusia odezwała się pierwsza.

– Ja byłam trzeźwa jak świnia. Mam na myśli dzisiaj. A ty? – Jeszcze bardziej. Cały czas siedziałam za kółkiem. Nawet i w domu, wieczorem, niczego do ust nie wzięłam, poza herbatą. Ze względu na odchudzanie. Jakiekolwiek zwidy odpadają w przedbiegach.

– A to naprawdę pomaga? – zainteresowała się nagle. – No owszem, widzę, że schudłaś ładne parę kilo, już ci to mówiłam, to od czego tak? Od piwa? – Od piwa. Odstawiłam prawie całkiem, a już broń Boże wieczorem. I od ostryg.

– Odstawiłaś…? – Przeciwnie. Żarłam przez całe wakacje. No, nie przez całe, ale razem będzie trzy tygodnie. Białe wino, okazuje się, nie szkodzi, ale skoro teraz nie mam ostryg, nie czepiam się i białego wina. Zostaw te diety-cud, załatwmy trupa! – Do odbierania apetytu niezły. Tylko mnie tu wychodzą dwa trupy.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Trudny Trup»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Trudny Trup» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Joanna Chmielewska - Wszystko Czerwone
Joanna Chmielewska
Joanna Chmielewska - Wyścigi
Joanna Chmielewska
Joanna Chmielewska - Zbieg Okoliczności
Joanna Chmielewska
Joanna Chmielewska - Babski Motyw
Joanna Chmielewska
Joanna Chmielewska - Kocie Worki
Joanna Chmielewska
Joanna Chmielewska - Jak wytrzymać z mężczyzną
Joanna Chmielewska
Joanna Chmielewska - Krowa Niebiańska
Joanna Chmielewska
Joanna Chmielewska - Rzeź bezkręgowców
Joanna Chmielewska
Joanna Chmielewska - Bułgarski bloczek
Joanna Chmielewska
Joanna Chmielewska - Romans Wszechczasów
Joanna Chmielewska
Joanna Chmielewska - Złota mucha
Joanna Chmielewska
Отзывы о книге «Trudny Trup»

Обсуждение, отзывы о книге «Trudny Trup» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x