Joanna Chmielewska - Zbieg Okoliczności

Здесь есть возможность читать онлайн «Joanna Chmielewska - Zbieg Okoliczności» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Иронический детектив, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Zbieg Okoliczności: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Zbieg Okoliczności»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Tym razem Joanna zostaje zamieszana w przemyt narkotyków i produkcję fałszywych pieniędzy. Na dodatek okazuje się, że zamieszana jest nie prawdziwa Joanna a jej synowa, która wskutek niezwykłego zbiegu okoliczności ma identyczne inicjały imienia i nazwiska. Obie panie ściga nie tylko polska policja ale także międzynarodowi handlarze narkotykami i rodzimi fałszerze pieniędzy.

Zbieg Okoliczności — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Zbieg Okoliczności», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

– Dobrze – powiedziałam, czując się nieco ogłuszona. -Tylko po pierwsze, pożyczę ci pieniędzy na taksówkę z powrotem…

– Gówno – przerwała teściowa nieżyczliwie. – Mafią jechała nie będę!

– No to potem – zgodziłam się. – Do Racławickiej autobusem, a dalej taksówką, bo w tym autobusie w końcu cię złapią. Po drugie, odbierzesz mój samochód z parkingu za dworcem Centralnym, szary golf i musisz się postarzyć, albo co. I ubrać na czerwono.

– Zwariowałaś? – zgorszyła się teściowa. – Nie mam nic czerwonego!

– No to jakkolwiek, byle inaczej niż ja teraz. I różnicę wieku musisz zrobić.

– Myślisz, że ta, co jest, nie wystarczy?

– Nie. Szczególnie w nogach…

Moja teściowa wyglądała do obrzydliwości młodo i chodziła w szpilkach, dokładnie tak samo, jak ja. Żadna stara baba nie nosi takiego obuwia i nie porusza się w nim tak, jakby zaczęła od dnia urodzenia. Ponadto była wariatką bezkonkurencyjną, co między innymi stało się przyczyną mojego rozwodu. Po dwóch latach mój mąż stwierdził, że jedna wariatka wystarczy mu w zupełności i druga stanowi niepożądany nadmiar, przeżywszy młodość przy boku matki, żonę chciałby mieć normalną. Obie z teściową rozumiałyśmy się doskonale.

– Po trzecie – powiedziałam dość rozpaczliwie. – Musisz zabrać moją torbę. Ostrzegam cię, że jest ciężka. Do Kopenhagi nie wezmę jej za żadne skarby świata!

– Bo co tam jest? – zainteresowała się teściowa.

– Nie mam pojęcia. Przypuszczam, że coś trefnego.

– Bardzo dobrze, ty za to weźmiesz moje bagaże, bo właściwie bagaże są ważne, a nie ja.

Zreflektowałam się nagle. Ogólnie biorąc, coś mi tu nie grało.

– Zaraz, nazwisko nazwiskiem, ale po co ty tam w ogóle lecisz? I, czekaj, chwileczkę, dlaczego jedziesz na lotnisko, skoro nie masz paszportu?! Przecież cud nie nastąpi…?!

– A otóż właśnie tak! – odparta teściowa z triumfem. -Szczerze mówiąc, jechałam, licząc na cud, i proszę bardzo, jest cud! Bez cudu, pomyślałam, że uda mi się wtrynić te rzeczy stewardesie, kapitanowi, w ogóle załodze, a Kajtuś tam odbierze albo co, ale zastąpienie mnie przez ciebie podoba mi się bardziej.

– Mogę tam za ciebie załatwić…?

– Oczywiście! Wiozę do Alicji grafiki Kajtusia. On tam jest, robi małą wystawkę, oprawiali mu tu, spóźnili się i obiecałam, że przywiozę, bo i tak zamierzałam pojechać, tyle że za tydzień. No więc ty zawieziesz, żadna różnica. Pieniądze ci zwrócę, a przenocujesz u Alicji.

– Powrotny ten bilet?

– Jasne. I nie ma tłoku, okres turystyczny dawno się skończył. Zabukować się możesz nawet na jutro.

W tym całym galimatiasie udało mi się pomyśleć, że zwalam jej na głowę coś, co może się okazać niebezpieczne. Powinnam ją uprzedzić. Autobus przejechał już 17-go Stycznia.

– Obie książeczki czekowe też zostały w tym portfelu -powiadomiła mnie teściowa melancholijnie. – Aż do pojutrza jestem załatwiona. Ta facetka wraca jutro. Wieczorem.

– Czekaj – przerwałam jej z zakłopotaniem. – Nie wiem, jak ci to powiedzieć, ale nie jest wykluczone, że na mnie i na tę torbę czatują jakieś tajemnicze bandziory. Osobiście mi zależy, żeby tego nie dopadli, więc może nie wysiadaj z tego autobusu wcale.

– Wyrzucą mnie.

– No to przesiądź się jakoś nieznacznie…

Autobus skręcił i hamował, sięgnęłam pod nogi i podniosłam torbę. Zrobiła się jeszcze cięższa. Spojrzałam na nią i wszelkie słowa zamarły mi na ustach.

Ludzie wysiadali, teściowa wysiadła również z obiema walizkami. Odwróciłam torbę, przyjrzałam się jej. Albo mi się mieniło w oczach, albo wcale to nic była torba Mikołaja. Zielona, gruba, foliowa, owszem, ale na jednej stronie miała biały element dekoracyjny w postaci kuli ziemskiej i jakichś zygzaków. Torba Mikołaja była gładka z obu stron. Zrobiło mi się jakby słabo. Chryste Panie, ukradłam torbę tym facetom…!!!

Kierowca wychylił się ze swojego miejsca i patrzył na mnie. Wysiadłam, bo nie dość, że jadę bez biletu, to jeszcze mam nie chcieć wysiąść. Milczałam, obarczona upiornym ciężarem.

– Dwie walizki, jak widzisz, nie bardzo duże, tych obrazów jest szesnaście – powiedziała teściowa i zainteresowała się moim stanem. – Co ci się stało? Oddaj tę torbę, bierz walizki i dodaj gazu, bo to ostatnia chwila!

Zadławiło mnie doszczętnie. W ogóle już nie wiedziałam, co mam jej powiedzieć. Potworna pomyłka, gdzie jest torba Mikołaja, możliwe, że została w tej przechowalni bagażu, coś powinnam zrobić, wrócić tam, odzyskać ją, zamienić te świństwa jedno na drugie… Na co oni czatowali?! Na mnie, czy na swoja własność…?!

Teściowa siła wydarła mi torbę z rąk.

– Nie zwracaj uwagi na głupie drobiazgi – poradziła. -Widzę, że jest coś nie tak, ale pomieszało się ogólnie. Pośpiesz się, na litość boską, jutro przecież możesz wrócić!

Pomyślałam, że może zadzwonię i coś załatwię przez telefon. Wygrzebałam z kieszeni kluczyki, a z kosmetyczki kartę rejestracyjną, wepchnęłam jej to w ręce i zgłupiałam do absolutnej ostateczności. Z jej dwiema walizkami runęłam do wagi, nikt mnie nie kontrolował, nie było czasu, wzywali mnie przez głośnik jako ostatnią osobą. Nie mnie, ją. Zanim się zdążyłam zastanowić, co robię, już jechałam do samolotu.

Tym sposobem, z dość dużym przyśpieszeniem, zaczęłam się oddalać od spełniania zaplanowanych obowiązków…

Podporucznik Jarzębski wstąpił do sekcji włamań tylko po to, żeby od sierżanta Babiaka odebrać swoje dwie zapalniczki, napełnione gazem. Sierżant miał sąsiada, który robił te rzeczy o różnych porach, także wczesnym rankiem i późnym wieczorem, i pół komendy korzystało z sytuacji, oddając mu do napełnienia wszystko gazowe. Sąsiad załatwiał to tanio, dobrze, a co najważniejsze, bez żadnej straty czasu.

W pokoju, gdzie siedzieli także dwaj inni funkcjonariusze różnych szarż, porucznik Cześniak snuł jakąś rozweselającą opowieść.

– …nogą zaczepiła i powiadam wam, poszła jak torpeda! W takiej pozycji leciała, rozumiecie, zgięło ją, o, tak…

Pochylił się do przodu prawie pod kątem prostym i zademonstrował, jak leciało to coś, omawiane przez niego w rodzaju żeńskim.

– Chwila, dosłownie widać było, że ją niesie, i trafiła gościa w żołądek, niech ja skonam, jak w bęben, aż jęknęło! Tylko tymi obcasami przebierała i trzeba to było widzieć, słów brakuje, myślałem, że tam pęknę, bo nie wypadało mi się śmiać, mundurowi szli tuż za mną. Palant stęknął i jak stał, tak usiadł, okiem mrugnąć nie zdążył, mordę miał zbaraniałą, a ona złapała swoją torbę i zwiała z poślizgiem. Ja wam tego nie umiem powiedzieć, ale do wieczora się nie mogłem uspokoić, bo czegoś tak cholernie śmiesznego w życiu nie widziałem!

– I nie gonili jej? – zaciekawił się chorąży Janowski.

– Kto miał ją gonić? Ten pokrzywdzony siedział płasko na tyłku i dech mu odebrało…

– Nie, mówisz przecież, że tam byli mundurowi na służbie?

– A oni jej prawie nie spostrzegli, bo wpatrzeni byli w tę szarpaninę. Ledwo im w oczach mignęło. Czysty przypadek, że akurat na nią spojrzałem, a złapać owszem, mnie złapali, bo uciekłem, żeby się wyśmiać. Nic, wiecie, ja nie mogę tego zapomnieć, jak ta facetka leciała…!

Podporucznika Jarzębskiego interesowały akurat wszystkie facetki świata, szczególnie latające w podejrzanych okolicznościach. Schował do kieszeni podsunięte mu przez sierżanta Babiaka zapalniczki i wyjął pieniądze.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Zbieg Okoliczności»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Zbieg Okoliczności» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Joanna Chmielewska - Wszystko Czerwone
Joanna Chmielewska
Joanna Chmielewska - Wyścigi
Joanna Chmielewska
Joanna Chmielewska - Babski Motyw
Joanna Chmielewska
Joanna Chmielewska - Kocie Worki
Joanna Chmielewska
Joanna Chmielewska - Jak wytrzymać z mężczyzną
Joanna Chmielewska
Joanna Chmielewska - Krowa Niebiańska
Joanna Chmielewska
Joanna Chmielewska - Trudny Trup
Joanna Chmielewska
Joanna Chmielewska - Rzeź bezkręgowców
Joanna Chmielewska
Joanna Chmielewska - Bułgarski bloczek
Joanna Chmielewska
Joanna Chmielewska - Romans Wszechczasów
Joanna Chmielewska
Joanna Chmielewska - Złota mucha
Joanna Chmielewska
Отзывы о книге «Zbieg Okoliczności»

Обсуждение, отзывы о книге «Zbieg Okoliczności» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x