Joanna Chmielewska - Zbieg Okoliczności

Здесь есть возможность читать онлайн «Joanna Chmielewska - Zbieg Okoliczności» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Иронический детектив, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Zbieg Okoliczności: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Zbieg Okoliczności»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Tym razem Joanna zostaje zamieszana w przemyt narkotyków i produkcję fałszywych pieniędzy. Na dodatek okazuje się, że zamieszana jest nie prawdziwa Joanna a jej synowa, która wskutek niezwykłego zbiegu okoliczności ma identyczne inicjały imienia i nazwiska. Obie panie ściga nie tylko polska policja ale także międzynarodowi handlarze narkotykami i rodzimi fałszerze pieniędzy.

Zbieg Okoliczności — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Zbieg Okoliczności», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

– Czy ty się orientujesz, z kim rozmawiasz? – spytałam podejrzliwie.

– Orientuję się doskonale. Przecież dzwonię do ciebie. Potrzebna mi pomoc i do nikogo innego nie mogę się z tym zwrócić. Miałaś kiedyś pretensję, że nie dostrzegam twoich zalet. Otóż dostrzegałem je i dostrzegam nadal, ponadto doceniam. Posiadasz cechę, która w aktualnej sytuacji jest niezbędna. Nie chodzi tu o mnie, tylko o znacznie poważniejsze sprawy.

Ugryzłam się w język, żeby nie wyrazić zdziwienia. Istnieją na świecie sprawy poważniejsze niż on…?

– Nie chcę – powiedziałam stanowczo.

– Przewidziałem to, że możesz nie chcieć. Niemniej cię proszę. Ma to związek z rzeczami, a także z osobami, które, o ile wiem, bardzo cię interesują. Podsuwam ci okazję zyskania jakiejś wiedzy.

– Łapówka, znaczy?

– Nie. Na łapówkę nie pójdziesz. Ale zagrożony jest ktoś z twoich przyjaciół. Jestem blisko sukcesu, ale zostałem unieruchomiony i sama pociągniesz sprawę dalej. To jest pomoc także dla ciebie.

Podzieliłam się na dwie części, nie wiadomo, czy równe. Jedna buntowała się, wściekła, zacięta i pełna nienawiści. Druga rozważała rzecz na spokojnie, ale już zaczynała się w niej lęgnąć emocja, chciwa tej wiedzy i tego dalszego ciągu. Do obu przyplątało się przeczucie odpowiedzialności za własny charakter. Jeśli przez całe życie starałam się nie zawieść żadnej pokładanej we mnie wiary, nie zacznę teraz zmieniać się na gorsze tylko dlatego, że on okazał się zwyczajną świnią, brutalną, nieczułą i bezlitosną…

– Dobrze – powiedziałam złym głosem. – Przyjdę. Ma być zaraz?

– Jak najszybciej.

Nie miałam daleko, znalazłam się pod jego domem po dziesięciu minutach. Mieszkał, żeby to mór wydusił, na czwartym piętrze, a koszmarne budynki przy Racławickiej pozbawione były wind. Od lat marzyłam o spotkaniu zboczeńca, który zadecydował kiedyś, że pięciopiętrowe budowle wind nie potrzebują, bo zasiedlą je widocznie taternicy i alpiniści. Kretyńska decyzja miała się znów odbić na mnie, tego zwyrodnialca z radością udusiłabym gołymi rękami.

Dłużej szłam po schodach, niż jechałam. Już od drugiego piętra moja torebka zaczęła zmieniać wagę, na trzecim przeistoczyła się w ciężar nie do udźwignięcia, co, u Boga ojca,. miałam w niej takiego…? W dodatku zauważyłam, że pasek się przerywa, trzymała go jedna nitka, nawet nie mogłam założyć draństwa na ramię. Dotarłam do jego drzwi prawie uduszona na śmierć i niezdolna do żadnych urągliwych gestów w stosunku do baby z przeciwka. Rzecz jasna, oko na szypułce przełaziło jej przez wizjer.

– O co chodzi? -spytałam od razu, wrogo i nieżyczliwie.

– Mam kłopoty z kręgosłupem – odparł na to uprzejmie. Nie skomentowałam informacji i nie pytałam, skąd mu się to wzięło, za to odgadłam, w jakim celu mnie wezwał. Musiało mu być potrzebne coś na zewnątrz, a widocznie nie mógł wyjść. Pewnie, te schody, świetna kuracja na kręgosłup… Milczałam, czekając, aż sam mi wszystko powie.

– Bez względu na inne twoje cechy, wiem, że można mieć do ciebie zaufanie – oznajmił. – Jak wiesz, sprawdzałem to wielokrotnie. Muszę cię prosić, żebyś wzięła ode mnie paczkę, zaniosła ją na dworzec Centralny i schowała w przechowalni bagażu. Tam są boksy bagażowe. I dostarczyła mi kluczyk, nie wcześniej niż za dwie godziny. To wszystko. Wybacz, że cię obciążam, ale sama twierdzisz, że cierpimy za swoje zalety. Ty, w tym wypadku, za lojalność.

Ciemno mi się w oczach zrobiło i przez chwilę zajęta byłam zgrzytaniem zębami. Oszalał chyba, żeby w tej sytuacji przypominać akurat to, o co wybuchały pomiędzy nami niegdyś najpotężniejsze awantury. Sprawdzał moją lojalność… A pewnie, że sprawdzał, jeszcze jak sprawdzał! Obrażał mnie śmiertelnie, wywołując przy okazji eksplozje moich emocji. Zwariował chyba do reszty, ten kręgosłup rzucił mu się na umysł… Przez moment miałam ochotę zaproponować mu mściwie, żeby się wypchał trocinami, drobno tłuczonym kryształem albo, nowocześnie, tworzywem sztucznym, zawrócić i wyjść. Tajemnicza siła powstrzymała mnie przed tym.

– I oczywiście, milczeć na ten temat jak głaz, studnia i mogiła? – powiedziałam zgryźliwie.

– O ile studnia milczy – zwrócił mi uwagę, pouczająco i z naganą. – W studni jest echo. Gdyby nie trzeba było milczeć, mógłby to zrobić ktokolwiek.

Panie, zmiłuj się… Wszystko we mnie stawiło opór. Skoro jestem takie cudo, trzeba mnie było docenić wcześniej, a nie traktować jak przedmiot średnio użyteczny, a za to bardzo kłopotliwy. Liczne dziwy okazały się cenniejsze ode mnie, niech teraz te dziwy latają z bagażami po dworcach. Prawie zawału przez niego dostałam i ciężkiej nerwicy, dziesięć lat mi przybyło przez tydzień, nienawidzę go z całej siły i życzę mu jak najgorzej, a w dodatku jestem pewna, że z tą paczką to jest głupie zawracanie głowy. Obsesjonista i megaloman, ciągle mu się wydaje, że wszechświat czyha na jego tajemnice, kataklizm nastąpi, jeśli wyjdą na jaw i ja teraz w tym kretyństwie mam brać udział! Bo nagle się okazało, że ja jedna w całej galaktyce zasługuję na zaufanie, rychło w czas zauważył…!

Co prawda fakt, że domagając się pomocy, nie przy pochlebiał się i nie podlizywał, może nawet i dobrze o nim świadczył, ale nie w moich oczach. Przypomniałam sobie, ile razy narwał się na starannie wybierane osoby, rzekomo pewne i godne zaufania bardziej ode mnie i jadowita satysfakcja odrobinę złagodziła te uczucia we mnie. Równocześnie jakieś coś, obrzydliwe i uparte, nie pozwoliło mi odmówić.

– Gdzie to jest? – warknęłam.

– Tutaj.

Sięgnęłam po dużą, grubą, foliową torbę i ręka mi opadła.

– Na litość boską, coś ty tam wepchnął, platynę?! To waży sto kilo!

– Tylko sześć i pół. Są to rezultaty moich dociekań w kwestii, która ciebie również interesuje. Z pewnych względów nic mogę trzymać tego w domu. Nie musisz przecież wchodzić z tym na górę. A rzecz dotyczy… Zdaje się, że na imię mu Paweł?

W jednym błysku olśnienia zrozumiałam, co mu tkwiło belką w oku przez te wszystkie lata. Odstawiłam torbę.

– Powiedz mi zaraz, o co chodzi – zażądałam wściekle.

– Nie – odparł na to. – Powiem ci, jak wrócisz z kluczykiem.

Patrzył na mnie, ale byłam idealnie przezroczysta i gdzieś za mną ujawniała się nieograniczona przestrzeń. Znałam go, wiedziałam, że prędzej rozbiorę ten budynek do fundamentów, niż wyduszę z niego bodaj jedno słowo. Rozsądek kazał pójść na ugodę.

Zaprezentowałam akustycznie ten suchy pieprz i piaski pustyni.

– Dobrze. Za dwie godziny.

Nie do pojęcia, ale zawahał się nagle.

– Przy okazji zwracam ci uwagę na ruiny altanki – powiedział obojętnym głosem.

Cud, że mnie szlag nie trafił. Postanowiłam granitowo, że za te dwie godziny raczej przyrosnę mu do podłogi, niż wyjdę stąd niedoinformowana. Zabiję go, najlepiej będzie… Drzwi otworzy, bo zależy mu na kluczyku. Zła jak piorun, pełna niechęci, płonąca emocją, którą za wszelką cenę starałam się ukryć, podniosłam torebkę i przypomniałam sobie, że przecież tu wrócę. Jeszcze raz będę się pchała na przeklęte czwarte piętro. Dosyć tego, niech przynajmniej włażę bez obciążenia, nie wiem, co mam w tej torebce, ale nie będę tego nosiła!

Wyjęłam portmonetkę i kosmetyczkę z dokumentami. Moja ukochana fufajka, o dwa numery za duża, a w ogóle męska, miała przepastne kieszenie.

– Zostawiam to. Może tu postać. Odnawiać mieszkania przez ten czas nie będziesz.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Zbieg Okoliczności»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Zbieg Okoliczności» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Joanna Chmielewska - Wszystko Czerwone
Joanna Chmielewska
Joanna Chmielewska - Wyścigi
Joanna Chmielewska
Joanna Chmielewska - Babski Motyw
Joanna Chmielewska
Joanna Chmielewska - Kocie Worki
Joanna Chmielewska
Joanna Chmielewska - Jak wytrzymać z mężczyzną
Joanna Chmielewska
Joanna Chmielewska - Krowa Niebiańska
Joanna Chmielewska
Joanna Chmielewska - Trudny Trup
Joanna Chmielewska
Joanna Chmielewska - Rzeź bezkręgowców
Joanna Chmielewska
Joanna Chmielewska - Bułgarski bloczek
Joanna Chmielewska
Joanna Chmielewska - Romans Wszechczasów
Joanna Chmielewska
Joanna Chmielewska - Złota mucha
Joanna Chmielewska
Отзывы о книге «Zbieg Okoliczności»

Обсуждение, отзывы о книге «Zbieg Okoliczności» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x