Alfred Hitchcock - Dolina Śmierci

Здесь есть возможность читать онлайн «Alfred Hitchcock - Dolina Śmierci» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Детские остросюжетные, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Dolina Śmierci: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Dolina Śmierci»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

"Przygody Trzech Detektywów to amerykańska seria książek kryminalnych dla młodzieży, które mają kilku różnych autorów (Robert Arthur – twórca postaci Trzech Detektywów, William Arden, Mary V. Carey, Nick West oraz Marc Brandel), jednak sygnowane są nazwiskiem Alfreda Hitchcocka. Opowiadają one o śledztwach trzech młodych detektywów: Jupitera Jonesa, Pete'a Crenshawa oraz Boba Andrewsa. Są oni wspomagani przez swojego mistrza, samego Hitchcocka. Akcja zazwyczaj rozgrywa się w okolicach ich rodzinnego miasta, Rocky Beach, w pobliżu Hollywood."

Dolina Śmierci — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Dolina Śmierci», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Bob zerknął na ojca. Pan Andrews rzadko okazywał strach, ale tym razem sobie na to pozwolił.

Pete pokiwał głową na znak, że zrozumiał.

– Wszyscy na podłogę. Trzymajcie się czegoś.

Chłopcy i pan Andrews wykonali polecenie. Daniel leżał spięty, gotów do działania w razie potrzeby. Bob zastanawiał się, czy jeszcze kiedyś zobaczy którąś ze swoich dziewczyn. Jupiter modlił się w duchu, żeby tym razem dopisało im większe szczęście niż w fordzie pikapie.

Pete odetchnął głęboko i przekręcił kluczyk w stacyjce. Motor zawarczał. Mogli jechać.

ROZDZIAŁ 16. ZNISZCZYĆ CZAROWNICĘ

Pete prowadził samochód, skulony nad kierownicą, by jak najmniej wystawiać się na cel. Szybko okrążył polankę. Kątem oka zauważył zdziwienie, jakie malowało się na szerokiej twarzy Olivera Nancarrowa.

Wkrótce potem kule zaczęły siec karoserię. Ze świstem przebijały ją z jednej strony i wylatywały z drugiej.

– Wszyscy cali? – krzyknął Pete.

– Cali! – zawołała chórem czwórka pasażerów.

Kanonada trwała. Niektóre kule zamiast w samochód trafiały w drogę, wznosząc ogromne chmury pyłu.

Pete zmierzał w stronę traktu wijącego się między sosnami i brzozami.

Przy boku Olivera Nancarrowa pojawił się ponury, krzepki wódz indiańskiego plemienia. Rozwścieczony przekonywał o czymś bandytę. Nancarrow wysłuchał Amosa Turnera, po czym dał znak swoim kompanom, by zaprzestali ognia. Odpiął od pasa walkie-talkie i powiedział coś do mikrofonu.

Kiedy samochód z uciekinierami mijał Nancarrowa, twarz bandyty wykrzywił złowieszczy uśmiech. Pete nie mógł zrozumieć, co wprawiło ich prześladowcę w tak dobry humor. Przecież mu uciekali.

– Puszczają nas! – powiadomił przyjaciół.

Samochód toczył się wąskim, krętym traktem. Pete ostrożnie naciskał pedał gazu. Z powodu licznych zakrętów widoczność miał ograniczoną do niecałych dziesięciu metrów. Pojazd kołysał się z boku na bok, zahaczając o gałęzie sosen.

Nagle kierowca zrozumiał, dlaczego Nancarrow się śmiał. Gwałtownie wcisnął hamulec.

– Co się dzieje? – zawołał ktoś z tyłu.

Jedna z ciężarówek z firmy Nancarrowa stała zaparkowana w poprzek wąskiej drogi, dokładnie w tym miejscu, gdzie łączyła się ona z ubitym okręgiem. George lub jakiś inny człowiek Nancarrowa musiał przyjechać z ładunkiem odpadów. Nawet gdyby Pete prowadził małego garbusa, a nie wielki kempingowiec, i tak nie zdołałby ominąć blokującego drogę pojazdu. Tylnym i przednim zderzakiem dotykał pni drzew.

– Jesteśmy w pułapce! – wrzasnął Pete.

Zatrzymał się z piskiem opon. Zza ciężarówki Nancarrowa wyszedł George z karabinem wymierzonym w Pete’a. Do paska miał przymocowane walkie-talkie.

Czterej pasażerowie kempingowca rzucili się do okien.

– Co teraz zrobimy? – jęknął Bob.

Jupiter zaczął skubać dolną wargę.

– Wyłaźcie z wozu, cwaniaczki! – ryknął George. – Podaruję wam jeszcze parę chwil życia tylko dlatego, że szef tak kazał.

– Nancarrow i jego ludzie wkrótce tu będą – ostrzegł pan Andrews.

– Mam pewien pomysł – oświadczył spokojnie Jupe. – Odciągnę uwagę George’a, a wy zwiewajcie.

– Ruszać się tam! – ponaglił stojący na zewnątrz bandyta.

– Uważaj na siebie – polecił pan Andrews.

Jupiter pokiwał głową. Chwycił klamkę, zatrzymał się, po czym wziął głęboki oddech i otworzył drzwi samochodu. Rękami obejmował głowę i mrużąc oczy, pozorował okropne cierpienie.

– Ojej – jęczał, wytaczając się na zewnątrz pojazdu. – Jestem taki chory! – narzekał, kuśtykając w stronę George’a.

Bandyta zmarszczył brwi i popatrzył podejrzliwie na chłopca. Wycelował do niego z karabinu.

– Umieram z bólu – wył Jupiter, konsekwentnie prąc naprzód. – Pomóż mi!

– Wynoś się stąd! – wrzasnął George.

Jupiter niby przypadkowo podniósł rękę i odepchnął na bok karabin.

– Pomóż! – Rozpaczliwie rzucił się na George’a.

– Psiakość!

Pete wybiegł z samochodu, za nim Bob, Daniel i pan Andrews.

Jupe i George upadli na ziemię. Pierwszy Detektyw był na górze.

– Złaź ze mnie, grubasie! – warknął George, usiłując wyśliznąć się spod cielska Jupitera.

– Tamci zwiewają! Zatrzymaj ich! – krzyknął nadchodzący drogą Nancarrow. Wraz z towarzyszącymi mu mężczyznami pobiegł w stronę ciężarówki.

Jupiter skoczył na równe nogi. Bob i pan Andrews uciekli do lasu. Pete przeciął okrąg i zmierzał w stronę drogi, która wyprowadzała z doliny. Daniel pomknął jak wiatr ku kolejnej ciężarówce z firmy Nancarrowa. Jupe pobiegł za Pete’em.

Indiański wódz jednak ruszył za nim i szybko zbliżał się do Pierwszego Detektywa. Jupiter obrócił się i pognał ku grotom. Wpadł na pewien pomysł. Przypomniał sobie, z jaką złością przemawiał Amos Turner do Nancarrowa jeszcze parę minut temu.

Wbiegł do pierwszej groty z toksycznymi odpadami.

– Wynoś się stamtąd! – krzyknął Amos Turner, wchodząc za chłopcem do skalnej pieczary. – Już dość kłopotów nam przysporzyłeś. Nikt nie ma prawa przebywać w świętej dolinie.

– A Nancarrow i jego kompani? – odparował Jupiter.

– Oni pomagają naszym ludziom! Stwórca zrozumiałby to. Mieszkańcy wioski mieli ciężkie życie. Wszystko zmieniło się na lepsze, odkąd Nancarrow wydzierżawił tę część doliny.

– Trudno uznać chorobę za coś lepszego.

– Ona nie ma nic wspólnego z panem Nancarrowem – upierał się wódz. – Powtarzam raz jeszcze: wyjdź stąd natychmiast.

– Proszę spojrzeć na te pojemniki – ciągnął Jupiter. – Czuje pan smród wyziewów? W pojemnikach są toksyczne substancje. Mówiąc wprost: trucizny.

Wódz popatrzył na metalowe kontenery. Z niedowierzaniem pokręcił głową.

– Pan Nancarrow powiedział, że przechowuje tu materiały wybuchowe. Moim zadaniem jest informować go, kiedy ktoś obcy pojawi się w rezerwacie. Nancarrow ma konkurentów, którzy zrobią wszystko, by przejąć jego interes. Dlatego prosił mnie, bym całą sprawę dzierżawy trzymał w sekrecie. Miałem nie wspominać nawet o posiadaniu walkie-talkie. Jeśli Nancarrow chce tu składować jeszcze inne rzeczy, to już nie moja sprawa. – Wódz przerwał na chwilę, po czym dokończył z uporem: – Współpraca z panem Nancarrowem jest dla nas bardzo ważna. Pieniądze otrzymane za dzierżawę ułatwiają życie członkom mojego plemienia.

– Ale za to odpady ich trują!

Wódz szturchnął Jupitera w plecy lufą swojej strzelby i warknął krótko:

– Wychodź!

– Nancarrow jest czarownicą, o której wspominał szaman – tłumaczył Jupiter, opuszczając grotę. – A ja nie wierzę, żeby pan naprawdę chciał mnie skrzywdzić.

Wódz zawahał się na moment, po czym znowu pchnął Jupitera lufą i doprowadził go do okręgu, gdzie czekał Nancarrow.

Ike Ladysmith cierpliwie tropił w lesie Boba i pana Andrewsa. Nie ulegało wątpliwości, że w końcu ich znajdzie.

Pete i Biff walczyli ze sobą w pobliżu strumienia. Chłopiec próbował odebrać bandycie broń, ale bez powodzenia.

– Siostrzeńcze! – krzyknął Amos Turner do Daniela.

Młody Indianin jak oszalały przekręcał kluczyk w stacyjce drugiej ciężarówki. Chciał ją uruchomić. George otworzył na oścież drzwi kabiny i celował w chłopca z karabinu.

– Skończ te błazeństwa! – zawołał wódz do Daniela. – Chodź tu do mnie!

Jupe zorientował się, że on i jego przyjaciele znaleźli się w pułapce. To tylko kwestia czasu, by Nancarrow rozkazał swoim ludziom zastrzelić pana Andrewsa i Trzech Detektywów.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Dolina Śmierci»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Dolina Śmierci» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Dolina Śmierci»

Обсуждение, отзывы о книге «Dolina Śmierci» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x