Drzwi otworzyły się tak nagle, że aż podskoczył.
– Dobrze spałeś? – zapytał Sejer.
– Tak, dziękuję – skłamał Gøran.
– To dobrze. W takim razie zaczynamy.
Inspektor usiadł przy stole. Choć był taki wysoki, poruszał się lekko i zwinnie. Miał długie ramiona i nogi, szerokie bary i pooraną bruzdami twarz. Całkiem możliwe, iż nie przesadzał, twierdząc, że jest w dobrej kondycji. To biegacz, pomyślał Gøran. Jeden z tych, co wieczorami przebiegają równym tempem po kilka kilometrów. Twardy, uparty drań.
– Jak tam pański kundel? Chodzi już?
Sejer uniósł brew.
– Pies – poprawił go. – Nie mam kundla, tylko psa. Nie, nie chodzi. Leży cały czas przed kominkiem.
– Więc powinien go pan uśpić – stwierdził Gøran lodowatym tonem. – Żadne zwierzę nie powinno tak cierpieć.
– Wiem, ale wciąż to od siebie odsuwam. A ty myślisz o Kairze? O tym, że któregoś dnia też będziesz musiał to zrobić?
– Dużo czasu jeszcze minie.
– Ale kiedyś to się stanie. Myślisz w ogóle o przyszłości?
– O przyszłości? Nie. Niby po co?
– Chciałbym, żebyś teraz o niej pomyślał. Co widzisz, kiedy patrzysz w przód?
Gøran wzruszył ramionami.
– To samo co teraz. To znaczy przed tym wszystkim. – Zatoczył koło ręką.
– Jesteś pewien?
– Tak.
– Ale przecież sporo się wydarzyło. Twoje aresztowanie, nasze rozmowy… Czy to niczego nie zmienia?
– Ciężko będzie znowu spotkać się z ludźmi.
– Jak byś chciał, żeby wyglądało twoje życie po wyjściu stąd?
– Tak jak przedtem.
– Czy to możliwe?
Gøran splatał i rozplatał palce.
– Czy twoje życie może być takie samo? – powtórzył inspektor.
– No… Prawie takie samo.
– Co się zmieni?
– Sam pan powiedział: sporo się wydarzyło. Nigdy tego nie zapomnę.
– Nie zapomniałeś więc? Powiedz mi, co pamiętasz.
Sejer powiedział to niskim przyjaznym głosem. Gøran wstał odsunął krzesło, ziewnął przeciągle. Panujące w pokoju milczenie drżało jak napięta cięciwa łuku wycelowanego w jego stronę. Zamrugał gwałtownie.
– Nie mam nic do pamiętania! – wrzasnął.
Zapomniał o oddychaniu, zapomniał o liczeniu. Chwycił otwartą butelkę i cisnął nią o ścianę. Cola trysnęła spienionym strumieniem. Sejer nawet nie drgnął.
– Zrobimy przerwę – powiedział spokojnie. – Jesteś zmęczony.
Odprowadzono go do celi, a po dwóch godzinach przyprowadzono ponownie. Znów był ociężały i powolny, i w przyjemny sposób obojętny na wszystko.
– Często jeździsz na siłownię – powiedział Sejer. – Czy wozisz ze sobą ciężarki, żeby móc ćwiczyć, jak tylko nadarzy się okazja? Na przykład w korku albo na czerwonym świetle?
– W Elvestad nie ma korków ani świateł.
– Nasi technicy znaleźli na jej torebce ślady białego proszku. Jak myślisz, co to może być?
Cisza.
– Wiesz, o jakiej torebce mówię. O tej zielonej, w kształcie melona.
– Melona?
– Może ten proszek to heroina? Jak ci się wydaje?
– Nie używam narkotyków.
– Nie?
– Kiedyś wszystkiego próbowałem, ale to akurat mi nie pasuje.
– A co ci pasuje?
Wzruszenie ramionami.
– Ćwiczenie na siłowni, zgadza się? Mięśnie jak ze stali, pot kapiący z czoła, ból w kończynach pozbawionych dopływu tlenu, stęknięcie przy każdym ruchu, poczucie mocy, wrażenie, że nie ma przeszkód nie do pokonania, rozgrzana sztanga w dłoniach… Czy to przyjemne?
– Lubię ćwiczyć – odparł Gøran beznamiętnym tonem.
– Co jakiś czas sztanga robi się śliska od potu, więc nacierasz dłonie magnezją. To drobny biały proszek, tak drobny, że unosi się w powietrzu, przywiera do skóry, wnika w ubranie. Wziąłeś prysznic, ale i tak jego odrobina została na torebce Poony. Być może dlatego, że wykonano ją ze sztucznego materiału, do którego wszystko przywiera.
Gøran patrzył na niego z nieruchomą twarzą. Myśli kłębiły mu się w głowie, nie był w stanie ich uporządkować. Nie pamiętał, co wcześniej powiedział, nie rozumiał, co do niego mówi policjant.
– Bardzo źle spałem… – wyszeptał.
– Wiem, jednak mamy dużo czasu – odparł Sejer. – To ważne, żebyśmy wszystko ustalili. Twierdzisz, że byłeś wtedy z Lillian, ale ona zaprzecza. Może byłeś w Hvitemoen, ale myślałeś o tym, żeby być z Lillian?
– Byłem z Lillian. Pamiętam. Musieliśmy się spieszyć.
– Przypuszczam, że zawsze musieliście się spieszyć. Ktoś mógł przecież przyjść.
– Nie rozumiem, dlaczego kłamie.
– Zadzwoniłeś do niej i spytałeś, czy możesz przyjechać. Może ci odmówiła? Może zostałeś odrzucony drugi raz tego samego wieczoru?
– Nie!
Sejer zrobił kilka kroków. Gørana ogarnął niepokój, czuł nieodpartą chęć, żeby coś zrobić. Spojrzał na zegar: minęło jedenaście minut.
– Na pewno reagujesz jakoś na opisy tej zbrodni w gazetach – podjął Sejer. – Myślisz o czymś, wyobrażasz coś sobie. Opowiesz mi o tym?
– O czym?
– O obrazach, które pojawiają się w twojej głowie. Każdy stara się jakoś wyobrazić sobie to, co mu się opowiada albo opisuje. Chciałbym wiedzieć, jakie obrazy pojawiają się w twojej głowie, kiedy czytasz o zabójstwie Poony.
– Nie widzę żadnych obrazów.
– W takim razie pomogę ci ich poszukać.
– Po co to panu? – zapytał podejrzliwie Gøran. – Przecież to tylko moje wymysły.
– Chciałbym sprawdzić, czy przypominają to, co znaleźliśmy na miejscu.
– To niemożliwe! Przecież ja tego nie zrobiłem!
– Jeśli je znajdziemy, na pewno będziesz spał lepiej tej nocy. Może się ich boisz?
Gøran ukrył twarz w dłoniach. Przez jakiś czas siedzieli w milczeniu.
– Czy byłeś kiedyś w domu Lindy Carling? – zapytał inspektor.
– Słucham? Nie, nigdy. Niby po co?
– Zdaje się, że mocno się zdenerwowałeś, kiedy zidentyfikowała twój samochód.
– Zdenerwowałem? Wściekłem się jak cholera!
– I dlatego pojechałeś ją nastraszyć?
Chłopak spojrzał na niego ze zdumieniem.
– Nawet nie wiem, gdzie mieszka!
Obaj drgnęli, kiedy drzwi otworzyły się i wszedł Skarre.
– Telefon – powiedział.
– Mam nadzieję, że to coś ważnego – mruknął Sejer, popatrzył na Gørana i wyszedł. – Czy to Sara? Kollberg już chodzi?
– Ole Gunwald. Chce rozmawiać tylko z tobą.
Sejer wszedł do gabinetu i nie siadając, podniósł słuchawkę do ucha.
– Mówi Gunwald z Elvestad. Mieszkam przy łące w Hvitemoen.
– Pamiętam pana.
– Może trochę za długo z tym czekałem, ale mam coś w sprawie tego morderstwa.
– Tak?
Skarre wstrzymał oddech.
– Aresztowaliście Gørana Setera – ciągnął Gunwald wyraźnie speszony. – Chyba wiem coś, co ma z tym związek. To nie on to zrobił.
– Dlaczego pan tak sądzi?
– To ja zawiadomiłem was o walizce, lecz nie powiedziałem wtedy wszystkiego. To nie on wrzucił ją do jeziora.
Sejer uniósł brwi.
– Widział pan, kto to zrobił?
– Chyba powinniście tu przyjechać.
– Weźmiemy twojego golfa – rzucił Sejer do Skarrego.
Jacob skrzywił się.
– To niemożliwe. W nocy ktoś poprzecinał mi opony.
– A ja myślałem, że mieszkasz w spokojnej okolicy.
– Ja też. To pewnie jakieś szczeniaki.
– Co o tym myślisz? – zapytał Sejer po drodze.
Nie lubił prowadzić radiowozu, więc za kierownicą usiadł Skarre.
– Że Gøran jest niewinny.
Читать дальше