– I właśnie do tego potrzebna im strefa buforowa, Annie – wyjaśnił Ned. – Specjalnie sadzą drzewa w odpowiednich miejscach, żeby przypadkiem nie zobaczyć, jak przychodzimy i wychodzimy. Dobrze by im zrobiło, gdyby tak zamienić się z nimi miejscami. No, ale przynajmniej możemy wchodzić i wychodzić, kiedy chcemy, a oni nawet o tym nie wiedzą.
Zeszłego lata strzygł trawniki, rozrzucał mierzwę i sadził kwiaty. W rezultacie znał tę posiadłość jak własną kieszeń.
– Wiesz, jak tu pracowaliśmy, musieliśmy koniecznie korzystać właśnie z tej bramy – wyjaśniał Annie, wjeżdżając na teren rezydencji. – Zobacz, tu jest tabliczka: „Wejście dla obsługi”. Dostawcom i pracownikom otwierało zawsze któreś z tych dwojga zajmujących się domem. Domofonem. Ale ogrodnik, wiesz, ten bydlak, przez którego miałem kłopoty w barze, on znał kod. Dzień w dzień parkowaliśmy tutaj, przed garażem. W środku są meble ogrodowe i takie tam różne. No, w tym roku nie będą im potrzebne. Nikt nie zechce odpoczywać w takim miejscu, obok spalonego domu i całego tego bałaganu. W garażu jest mała łazienka z toaletą. Dla takich jak ja. Przecież nie wpuszczą nas do domu, nawet do tego domku nad basenem. Pewnie, że nie!
Ten facet, co sprzątał w dużym domu, i jego żona to całkiem mili ludzie. Gdybyśmy na nich wpadli, skłamałbym, że zajrzałem powiedzieć, jak mi przykro z powodu pożaru. Dzisiaj wyglądam całkiem przyzwoicie, więc wszystko by grało. Ale przeczuwałem, że ich nie spotkamy, i zobacz, miałem rację. Chyba w ogóle ich tu nie ma. Nie widzę samochodu. A w tym domu, gdzie mieszkali, jest całkiem ciemno. Żaluzje opuszczone. Nie ma dla nich pracy. Nie ma wielkiego domu, którym się zajmowali. Oni też musieli wjeżdżać przez bramę dla służby. Wszystkie te drzewa są tutaj po to, żeby jaśnie państwo nie musieli patrzeć na bramę i na ten garaż.
Annie, kiedy tutaj pracowałem, to słyszałem, jak ten cały Spencer mówił różnym ludziom przez telefon, że jego szczepionka na pewno będzie dobra, że zmieni świat. No i różni faceci też opowiadali, że kupili akcje i że one są teraz warte dwa razy więcej, i w dodatku ciągle są coraz droższe.
Spojrzał na Annie. Czasami widział ją całkiem wyraźnie, kiedy indziej znowu, tak jak teraz, miał wrażenie, że patrzy na jej cień.
– I tak to się stało – dokończył.
Chciał ją wziąć za rękę, ale mu się nie udało, chociaż dobrze ją widział. Poczuł się zawiedziony, ale nie chciał tego po sobie pokazać. Pewnie jeszcze się na niego trochę boczyła.
– Czas na nas, Annie – powiedział.
Obszedł basen, minął ogród i doszedł do podjazdu dla służby, gdzie zostawił samochód przed garażem pełniącym funkcję składziku mebli ogrodowych.
– Może chcesz tam zajrzeć? Drzwi nie były zamknięte na klucz.
Pewnie ktoś zapomniał, pomyślał Ned. Wszystko jedno. Przecież mógł bez trudu stłuc szybę w oknie.
Wszedł do środka. Rzeczywiście, pod ścianami ustawiono meble ogrodowe, ale pośrodku zostawiono miejsce na samochód małżeństwa opiekującego się domem. W głębi ułożono na półkach poduszki zdjęte z mebli.
– Widzisz, Annie, jaki śliczny garaż dla pracowników? Wszędzie czysto i porządek.
Uśmiechnął się do niej. Wiedziała, że sobie z niej pokpiwa.
– No, dobrze, kochanie. Teraz pojedziemy do Greenwood Lake i zajmiemy się tymi ludźmi, którzy byli dla ciebie tacy niemili.
* * *
Greenwood Lake znajdowało się w New Jersey, Ned jechał tam godzinę i dziesięć minut. W wiadomościach nie mówili nic o pani Morgan, więc policja jeszcze o niej nie wiedziała. Tymczasem kilka razy usłyszał o znalezieniu przyjaciółki Nicholasa Spencera.
I żona, i przyjaciółka, pomyślał. Tego właśnie można się było po nim spodziewać.
– Ta przyjaciółka jest chora – powiedział Annie. – Naprawdę chora. Też dostała za swoje.
Nie chciał przyjechać do Greenwood Lake za wcześnie. Harnikowie i pani Schafley kładli się do łóżka po obejrzeniu wiadomości o dziesiątej, więc nie powinien się zjawić przed tą porą. Zatrzymał się w jakimś barze i zjadł hamburgera.
Dokładnie o dziesiątej wjechał we właściwą ulicę i zaparkował naprzeciwko miejsca, gdzie kiedyś stał dom jego matki. U pani Schafley błyszczało światło, ale u Harników było ciemno.
– Przejedziemy się po okolicy, kochanie – powiedział.
O północy Harników nadal nie było w domu, więc Ned zdecydował, że nie może ryzykować i czekać dłużej. Mógł nawet w tej chwili wsadzić lufę strzelby przez okno pani Schafley i wykończyć babę, ale wtedy nie udałoby mu się już tu wrócić.
– Będziemy musieli poczekać, kochanie – powiedział do Annie. – Dokąd teraz?
„Do domku w Bedford, usłyszał w myślach. Wprowadź samochód do garażu i przygotuj sobie wygodne spanie. Tam będziesz bezpieczny”.
W piątek rano byłam w redakcji „Wall Street Weekly” pierwsza. Z Kenem i Donem umówiliśmy się na ósmą, żebym zdążyła z nimi pogadać przed spotkaniem z Adrianem Garnerem, wyznaczonym na dziewiątą trzydzieści. Obaj zjawili się parę minut po mnie, więc ściskając w dłoniach kubki z kawą, zebraliśmy się u Kena i przeszliśmy od razu do rzeczy. Chyba wszyscy odnosiliśmy jednakowe wrażenie, że zmienił się rytm zdarzeń i to nie tylko z powodu zamknięcia Gen-stone. Instynktownie wyczuwaliśmy, iż wypadki nabrały tempa, a my będziemy musieli dotrzymać im kroku.
Zaczęłam od sprawozdania z jazdy do szpitala, kiedy usłyszałam o znalezieniu Vivian Powers, opisałam im jej wygląd i stan. Wtedy okazało się, że Ken i Don, choć także patrzyli teraz na nasze śledztwo zupełnie innym okiem, to wyciągnęli wnioski całkowicie różne od moich.
– Zaczynam widzieć w tym scenariuszu jakiś sens – oznajmił Ken. – I to, co widzę, wcale mi się nie podoba. Wczoraj po południu zadzwonił do mnie doktor Celtavini, zaproponował, żebyśmy się wieczorem u niego spotkali. – Przerwał, popatrzył na nas i podjął: – Doktor Celtavini ma ścisłe powiązania ze światem nauki we Włoszech. Parę dni temu dostał cynk, że powstało tam kilka laboratoriów, ufundowanych przez nieznane źródło, najwyraźniej mających kontynuować różne fazy badań prowadzonych przez Gen-stone.
Spojrzałam na niego z niedowierzaniem.
– Co to za „nieznane źródło”?
– Nicholas Spencer.
– Nicholas Spencer!?
– Oczywiście nikt tego głośno nie powie. Ale jeżeli to prawda, to Spencer, korzystając z pieniędzy Gen-stone, stworzył kilka oddzielnych laboratoriów. Potem upozorował własne zniknięcie. Gen-stone bankrutuje. Nick funduje sobie nową tożsamość, pewnie także nową twarz i zostaje jedynym właścicielem szczepionki. Może ten lek okazał się jednak skuteczny, a pan Spencer fałszował rezultaty badań, żeby doprowadzić do upadku spółki.
– W takim razie rzeczywiście mógłby być w Szwajcarii? – zastanowiłam się głośno.
Nie, to niemożliwe, pomyślałam. W to nie uwierzę.
– Zaczynam sądzić, że to nie tylko możliwe, lecz nawet wręcz prawdopodobne… – zaczął Ken.
– Ken! – przerwałam mu gwałtownie. – Vivian Powers na pewno uwierzyła w jego śmierć. A ja wierzę, że oni naprawdę byli sobie bliscy.
– Carley, sama powiedziałaś, że ta kobieta zniknęła na trzy dni, a na pewno nie przesiedziała tego czasu w samochodzie. No więc co się z nią działo? Jest kilka odpowiedzi na to pytanie. Albo jest doskonałą aktorką, albo na przykład, choć może się to wydawać mało prawdopodobne, ma rozdwojenie jaźni. To by tłumaczyło nawroty świadomości szesnastolatki.
Читать дальше