Mary Clark - Nie Trać Nadziei

Здесь есть возможность читать онлайн «Mary Clark - Nie Trać Nadziei» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Детектив, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Nie Trać Nadziei: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Nie Trać Nadziei»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Nicholas Spencer, szef prężnej spółki farmaceutycznej Gen-stone, jest postrzegany jako dynamiczny menedżer, który całą energię i siły poświęca leku przeciwko nowotworom. Pierwsze wyniki prac są wręcz rewelacyjne, ale kolejne badania nie potwierdzają początkowych sukcesów i firmie Gen-stone grozi bankructwo. Gdy pilotowany przez Spencera samolot spada do morza u wybrzeży Portoryko, charyzmatyczny biznesmen zostaje uznany za cynicznego oszusta, który upozorował własną śmierć. Marcia DeCarlo, zatrudniona w "Wall Street Weekly", zamierza napisać obiektywną historię Nicholasa Spencera. Dociekliwość dziennikarki psuje komuś szyki, kto nie cofnie się nawet przed zbrodnią, aby móc zrealizować swój podstępny, złowrogi plan.

Nie Trać Nadziei — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Nie Trać Nadziei», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

– Pracownicy szpitali nie pamiętają tego mężczyzny, mogą jedynie powiedzieć, że ów ktoś podający się za męża Caroline Summers niczym się nie wyróżniał. A pani mąż dokładnie pamiętał człowieka, który zabrał od niego zapiski doktora Spencera.

– Byłam wtedy w domu i przypadkiem zerknęłam w okno, akurat kiedy ten człowiek wracał do samochodu.

– Więc pani też go widziała! Pani mąż o tym nie wspomniał. Rozpoznałaby pani tego mężczyznę?

– Z całą pewnością nie. Był listopad, a ten człowiek podniósł kołnierz płaszcza. Ale im dłużej się nad tym zastanawiam, tym bardziej nabieram pewności, że miał na włosach brązoworudą płukankę. Wie pani, w słońcu daje taki pomarańczowy połysk.

– O tym także pani mąż mi nie wspomniał.

– I nic dziwnego. Mężczyźni rzadko zwracają uwagę na podobne szczegóły.

– Czy mówił coś o samym wypadku?

– Ciągle jest pod wpływem środków przeciwbólowych i uspokajających, ale kiedy odzyskuje przytomność umysłu, pyta, co się z nim stało. Chyba nie ma żadnych wspomnień dotyczących samego zdarzenia, tyle tylko, co usłyszałam, kiedy wychodził ze śpiączki.

– Wspólnie z doktorem Spencerem przeprowadzał badania laboratoryjne i właśnie dlatego Nick zostawił pod jego opieką wczesne zapiski ojca. Jak wyglądała współpraca pani męża i ojca Nicka?

– Philip, jak przypuszczam, nie rozwodził się szczególnie na ten temat, a rzeczywiście był ogromnie zainteresowany badaniami doktora Spencera, miał go za geniusza. Była to jedna z przyczyn, dla których Nick zostawił mu zapiski ojca. Mąż zamierzał kontynuować niektóre wątki badań. Szybko jednak uświadomił sobie, że trudno mu będzie znaleźć na to czas, ponieważ zagadnienia, które dla doktora Spencera były prawdziwą obsesją, dla niego stanowiły jedynie hobby. Proszę też pamiętać, że Nick w tym czasie planował karierę na rynku dostaw medycznych, a nie w dziedzinie badań. Dopiero gdy zaczął czytać dokumenty zostawione przez ojca, zdał sobie sprawę, że mogą one do czegoś doprowadzić, może nawet do wynalezienia leku na raka. Z tego, co mąż mi powiedział, testy przedkliniczne były wyjątkowo obiecujące, podobnie jak faza doświadczeń na zdrowych osobnikach. Dopiero późniejsze eksperymenty nagle przestały przynosić oczekiwane rezultaty. Co prowadzi do pytania, po co ktokolwiek miałby kraść zapiski doktora Spencera. – Pokręciła głową. – Ja jestem szczęśliwa, że mój mąż żyje.

– Ja także – przyznałam żarliwie.

Nie chciałam mówić tej przemiłej kobiecie, że jeśli doktor Broderick rzeczywiście padł ofiarą przestępstwa, byłam za to w jakiejś części odpowiedzialna. Po rozmowie z nim ruszyłam prosto do biura Gen-stone w Pleasantville i zaczęłam rozpytywać o mężczyznę z rudawymi włosami, a zaraz następnego dnia doktor Broderick znalazł się w szpitalu. Splot wydarzeń zbyt logiczny, żeby go uznać za przypadek.

Czas kończyć wizytę. Podziękowałam pani Broderick za poświęcony mi czas, upewniłam się, czy ma moją wizytówkę z numerem telefonu komórkowego. Opuszczałam ją, nadal nie do końca przekonaną, że jej mąż stał się celem jakiegoś zamachu, i chyba na szczęście. Miał pozostać w szpitalu jeszcze przynajmniej kilka tygodni, tam na pewno jest bezpieczny. A zanim wyjdzie, ja dotrę do kilku ważnych informacji.

* * *

Jeżeli nastrój w Gen-stone wydawał się ponury w czasie mojej poprzedniej wizyty, to dzisiaj panowała tutaj prawdziwa żałoba. Recepcjonistka o mało nie płakała. Powiedziała mi, że pan Wallingford prosił, bym zajrzała na chwilę, zanim porozmawiam z którymś z pracowników. Telefonicznie zawiadomiła sekretarkę, że można mnie już zapowiedzieć. Poczekałam, aż odłoży słuchawkę.

– Jest pani w fatalnym nastroju – zagadnęłam. – Mam nadzieję, że kłopoty szybko się skończą.

– Dziś rano dostałam wymówienie – odrzekła. – Po południu firma kończy działalność.

– Fatalnie.

Zadzwonił telefon, recepcjonistka podniosła słuchawkę. Pewnie zgłosił się jakiś dziennikarz, bo powiedziała, że nie wolno jej niczego komentować, i prosiła o skontaktowanie się z prawnikiem spółki.

Zanim skończyła rozmowę, pojawiła się sekretarka Wallingforda. Chętnie bym zamieniła z recepcjonistką jeszcze kilka słów, ale mi się nie udało.

– Pani Rider, prawda? – przywitałam się, zadowolona, że pamiętam jej nazwisko.

Była to kobieta, którą moja babcia określiłaby „prosta Marysia”. Miała na sobie granatowy kostium, cieliste pończochy i brązowe buty na niskim obcasie, zresztą w tym samym kolorze co krótko przycięte włosy. I ani śladu makijażu. Uśmiechnęła się grzecznie, ale bez cienia wesołości.

– Tak, proszę pani.

Drzwi do kolejnych pokoi biurowych wzdłuż korytarza stały otworem, po drodze zajrzałam chyba w każde. Żywej duszy. Cały budynek opustoszał i miałam wrażenie, że gdybym krzyknęła, odpowiedziałoby mi echo. Spróbowałam wciągnąć sekretarkę do rozmowy.

– Przykro mi, że firma kończy działalność. Czy już pani wie, gdzie będzie pani pracowała?

– Nie wiem – ucięła krótko.

Prawdopodobnie Wallingford ostrzegł ją, żeby nic nie mówiła, przez co rozmowa z nią wydała mi się znacznie bardziej interesująca.

– Długo pani pracuje u pana Wallingforda? – Bardzo się starałam, żeby pytanie było rzucone od niechcenia.

– Dziesięć lat.

– O, to jeszcze w spółce meblowej.

– Tak.

Drzwi do jego gabinetu były zamknięte. Udało mi się rzucić jeszcze dwa zdania, kolejną przynętę w łowieniu informacji.

– To pewnie zna pani jego synów? Ich zdaniem nie powinien był sprzedawać rodzinnego interesu.

– Tak czy inaczej, nie mieli prawa pozwać go do sądu! – odparła z nieskrywanym oburzeniem, stukając do drzwi jedną ręką, a otwierając je drugą.

Piękna wiadomość! Synowie pozwali Wallingforda do sądu! Ciekawe, dlaczego.

Charles Wallingford bardzo wyraźnie nie pałał chęcią widzenia się ze mną, ale też starał się tego nie okazywać. Gdy podniósł się na moje powitanie, zobaczyłam, że nie jest sam. Naprzeciw niego, po drugiej stronie biurka siedział jeszcze jeden mężczyzna. On także wstał i odwrócił się do mnie, gdy Wallingford mnie witał. Odniosłam wrażenie, że zostałam oszacowana od stóp do głów. Ja oceniłam go na jakieś czterdzieści pięć lat i metr siedemdziesiąt pięć wzrostu. Miał siwiejące włosy i orzechowe oczy. Podobnie jak Wallingforda oraz Adriana Garnera otaczała go aura władzy, więc wcale się nie zdziwiłam, gdy został mi przedstawiony jako Lowell Drexel, członek zarządu Gen-stone.

Lowell Drexel… Słyszałam to nazwisko, i to całkiem niedawno. Aha! Już wiedziałam, gdzie. W czasie wspólnego lunchu Wallingford żartował sobie z Adrianem Garnerem, że akcjonariusz, który twierdził, że widział Nicka Spencera w Szwajcarii, prosił o pracę właśnie Drexela!

– O ile mi wiadomo – odezwał się Drexel głosem pozbawionym wszelkiego ciepła – pani praca, stanowczo niegodna pozazdroszczenia, polega na zbieraniu materiałów do artykułu o Gen-stone dla „Wall Street Weekly”.

– Pomagam w zbieraniu materiałów – skorygowałam go. – Pracujemy nad tym we troje. – Spojrzałam na Wallingforda. – Usłyszałam właśnie, że zamyka pan firmę. To przykre.

Pokiwał głową.

– Tym razem przynajmniej nie muszę się martwić, w co zainwestować – oznajmił ponuro. – Jest mi ogromnie żal pracowników i akcjonariuszy, ale jednocześnie liczę na ich zrozumienie, że nie jestem wrogiem, choć mamy rozbieżne interesy.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Nie Trać Nadziei»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Nie Trać Nadziei» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Nie Trać Nadziei»

Обсуждение, отзывы о книге «Nie Trać Nadziei» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x