– A po co miałbym odwiedzać ją o północy? Nie przypuszcza pan chyba, że byłbym mile widzianym gościem? Nie sugeruje pan, że mnie oczekiwała?
– Przyszedł pan do Irmgard Grobel. Zapadł moment ciszy.
– Skąd pan wie o Irmgard Grobel?
– Z tego samego źródła co i pan. Od pani Dettinger.
Znów chwila ciszy, po której Courtney-Briggs oświadczył z upartą determinacją człowieka, zdającego sobie sprawę, że mu nie uwierzą:
– Irmgard Grobel nie żyje.
– Czyżby? Nie spodziewał się pan znaleźć jej w mieszkaniu siostry przełożonej? To była pierwsza okazja, by skonfrontować ją ze swoją nowo zdobytą wiedzą. Nie mógł się pan już tego doczekać. Poczucie władzy jest rzeczą bardzo przyjemną, nieprawdaż?
Courtney-Briggs odpowiedział spokojnie:
– Sam pan to wie najlepiej.
Stali, w milczeniu mierząc się wzrokiem. Dalgliesh spytał:
– Co pan chciał zrobić?
– Nic. Nie połączyłem Grobel ze śmiercią Pearce i Fallon. Ale tak czy owak, wątpię, czybym to ogłosił. Ten szpital potrzebuje Mary Taylor. Jeśli o mnie chodzi, Irmgard Grobel nie istnieje. Była sądzona i uniewinniona. Mnie to wystarczy. Jestem chirurgiem, nie moralizatorem. Zachowałbym jej sekret.
Oczywiście, że by zachował, pomyślał Dalgliesh. Straciłby całą wartość, gdyby prawda wyszła na jaw. To była bardzo specjalna, bardzo ważna informacja, zdobyta pewnym kosztem, i wykorzystałby ją na swój własny sposób. Oddawała siostrę przełożoną w jego ręce. Siostrę przełożoną, która tak często i tak arogancko mu się przeciwstawiała, a której wpływy rosły, która miała zostać Naczelną Pielęgniarką wszystkich szpitali w zespole, która nastawiała prezesa zarządu szpitala przeciwko niemu. Sir Marcus Cohen. Ciekawe, ile ze swoich wpływów zdołałaby zachować, gdyby ten ortodoksyjny Żyd dowiedział się o zakładzie w Steinhoff? Obecna moda nakazywała zapomnieć o tych sprawach. Ale czy sir Marcus Cohen by przebaczył?
Przypomniały mu się słowa Mary Taylor. Istnieje wiele rodzajów szantażu. Heather Pearce i Ethel Brumfett o tym wiedziały. I zapewne najbardziej. wyrafinowaną formą był szantaż, który polegał nie tyle na czerpaniu korzyści finansowych, ile przyjemności z sekretnej wiedzy, a wszystko pod płaszczykiem wspaniałomyślności, życzliwości, zrozumienia i moralnej wyższości. Siostra Brumfett nie prosiła w końcu o wiele, tylko o pokój obok swojego bożyszcza, prestiż, jaki dawała przyjaźń siostry przełożonej, wspólnie spędzany wolny czas. Biedna, głupia Pearce prosiła tylko o parę szylingów w tygodniu i dwie linijki wyuczone z Pisma Świętego. Ale jak się musiały pławić w poczuciu siły! A Courtney-Briggs czerpałby z tego jeszcze nieskończenie większą satysfakcję. Nic dziwnego, że był zdecydowany zatrzymać ten sekret dla siebie. Nie uśmiechał mu się najazd Scotland Yardu na Nightingale House.
– Możemy udowodnić, że poleciał pan w piątek do Niemiec – powiedział. – I myślę, że wiem po co. To był szybszy i pewniejszy sposób zdobycia informacji, niż nękanie prokuratury wojskowej. Zapewne przejrzał pan gazety z tamtych lat i relacje z procesu. Ja bym tak zrobił. I niewątpliwie ma pan różne użyteczne kontakty. Ale możemy się dowiedzieć, gdzie pan pojechał i co pan robił. Nie da się anonimowo przekraczać granicy kraju.
– Przyznaję, że wiedziałem – oświadczył Courtney-Briggs. – I przyznaję, że przyszedłem do Nightingale House, żeby się zobaczyć z Mary Taylor tej nocy, kiedy zmarła Fallon. Ale nie zrobiłem nic nielegalnego, nic, co by mi groziło odpowiedzialnością karną.
– W to wierzę.
– Nawet gdybym wcześniej wyjawił, co wiem, byłoby za późno, żeby uratować Pearce. Zginęła, zanim pani Dettinger do mnie przyszła. Nie mam sobie nic do wyrzucenia.
Zaczynał się usprawiedliwiać niezdarnie jak uczniak. W tym momencie usłyszeli ciche kroki i odwrócili się. Mary Taylor wróciła. Zwróciła się bezpośrednio do chirurga:
– Mogę panu oddać bliźniaczki Burt. Obawiam się, że oznacza to koniec szkoły, ale nie ma wyboru. Są potrzebne na oddziale.
– Lepsze to niż nic – mruknął Courtney-Briggs. – To sensowne dziewczyny. A co z siostrą oddziałową?
– Myślałam, że siostra Rolfe przejmie czasowo jej funkcję, ale jak się okazuje, to niemożliwe. Siostra Rolfe postanowiła nas opuścić.
– Opuścić! Ależ nie może tego zrobić!
– Nie wiem, w jaki sposób miałabym jej zabronić. I chyba nawet nie da mi ku temu okazji.
– Ale dlaczego wyjeżdża? Co się stało?
– Nie chce powiedzieć. Myślę, że wypłoszyło ją śledztwo policyjne.
Courtney-Briggs odwrócił się z furią do Dalgliesha.
– Widzi pan! Zdaję sobie sprawę, że wykonuje pan tylko swoją pracę, że został pan tu przysłany, aby wyjaśnić śmierć tych dziewcząt. Ale, na miły Bóg, czy nie przyszło panu nigdy do głowy, że pańska interwencja może jeszcze pogorszyć sprawę?
– Owszem – odparł Dalgliesh. – A czy w przypadku pańskiej pracy nie bywa podobnie?
Odprowadziła chirurga do drzwi i nie ociągając się, wróciła, podchodząc prosto do kominka. Zrzuciła pelerynę z ramion, złożyła porządnie na oparciu kanapy i przyklęknąwszy, wzięła parę mosiężnych szczypiec i zaczęła podsycać ogień, układając starannie jedną rozżarzoną bryłkę węgla na drugiej. Nie patrząc na niego, powiedziała:
– Przerwano nam rozmowę. Oskarżył mnie pan o morderstwo, komisarzu. Już raz spotkałam się z tym oskarżeniem, ale sąd w Felsenheim przedstawił przynajmniej jakieś dowody. A jakie dowody pan ma?
– Żadnych.
– I żadnych pan nie znajdzie.
Mówiła bez złości i bez satysfakcji w głosie, ale ze spokojną pewnością siebie, która nie miała nic wspólnego z dowodzeniem niewinności. Patrząc na jej głowę, połyskującą w świetle kominka, odparł:
– Jednak nie zaprzecza pani. Nie okłamywała mnie pani dotąd i teraz już chyba nie warto. Dlaczego miałaby zabijać się w ten sposób? Ceniła sobie wygodę. Czemu miałaby wybierać tak straszną śmierć? Samobójcy rzadko to robią, chyba że są chorzy psychicznie. Miała dostęp do wielu środków przeciwbólowych. Czemu nie użyła jednego z nich? Czemu zadała sobie trud, żeby wymykać się zimną nocą do domku ogrodnika i składać się w ofierze w samotnej agonii? Nie mogła nawet liczyć na widownię.
– Są podobne precedensy.
– Niewiele w tym kraju.
– Może była chora psychicznie.
– Taka będzie powszechna opinia, oczywiście.
– Może chcąc pana przekonać, że ona to Grobel, uznała za konieczne, by ciało nie dało się zidentyfikować. Mając jej wyznanie na piśmie i kupkę zwęglonych kości, po co miałby pan dalej węszyć? Nie było sensu zabijać się, żeby mnie chronić, jeśli mógł pan bez trudu potwierdzić jej prawdziwą tożsamość.
– Mądra i przewidująca kobieta mogłaby tak rozumować. Ona nie była mądra ani przewidująca. Ale pani jest. I warto było spróbować. Choćbyśmy się nigdy mieli nie dowiedzieć o Irmgard Grobel i Felsenheim, należało się pozbyć Brumfett. Jak pani sama powiedziała, nie potrafiła nawet zabić bez zostawienia śladów. Spanikowała już raz, kiedy próbowała mnie zamordować. Mogła z łatwością wpaść w panikę znowu. Od lat była ciężarem, teraz stała się niebezpieczna. Nie prosiła jej pani o pomoc. I morderstwo nie było wcale jedynym wyjściem z sytuacji. Z groźbami Pearce można sobie było poradzić inaczej, gdyby tylko siostra Brumfett nie straciła głowy i przyszła z tym do pani. Ale ona musiała zademonstrować swoje przywiązanie w najbardziej spektakularny sposób, jaki znała. Zabiła, żeby panią chronić. I te dwie śmierci wiązały was nierozerwalnie na zawsze. Póki Brumfett żyła, nie mogła się pani czuć wolna ani bezpieczna.
Читать дальше