Marek Krajewski - Koniec Świata W Breslau

Здесь есть возможность читать онлайн «Marek Krajewski - Koniec Świata W Breslau» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Детектив, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Koniec Świata W Breslau: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Koniec Świata W Breslau»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Pełen napięcia thriller psychologiczny, rozgrywający się w fascynującym świecie lat dwudziestych, zaludnionym przez piękne kobiety, zdegenerowanych arystokratów, morfinistów i członków tajemnych sekt. W mrocznych zaułkach Wrocławia, ponurego, przesiąkniętego zbrodnią miasta, grasuje seryjny morderca, którego tropem podąża radca kryminalny Eberhard Mock. Krajewski tworzy misterną intrygę, zręcznie wykorzystując wzory klasycznego kryminału i kreując własny, niesamowity świat.

Koniec Świata W Breslau — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Koniec Świata W Breslau», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Zapadła cisza. „Bóg najwyraźniej mi dzisiaj nie sprzyja – pomyślał Urbanek. – Jest na mnie obrażony. To dlatego, że nie zdążyłem Mu dziś podziękować za moją posadę”. Przypomniał sobie miejsce swojej poprzedniej pracy – zagracony kantor w drukarni Böhm & Taussig, kolegów buchalterów w wygryzionych przez mole fartuchach, którzy bez zrozumienia czytali Kapitał Marksa. Potem powtarzali gniewne slogany w zadymionych salkach, wypełnionych rozwścieczonymi bezrobotnymi, których suchotnicze dzieci za całą rozrywkę miały trzepak na podwórku, alkoholikom z nieleczonym syfilisem, kieszonkowcom, którzy za ukradzione moniaki kupowali przychylność gruźliczych księżniczek nocy, których higiena ograniczała się do mosiężnej miski i poobijanego nocnika. Cały ten tłum chłonący jak gąbka ciemne tautologie demagogów infiltrowany był przez policyjnych agentów, którzy wypatrywali czujnie słabości swych potencjalnych współpracowników. Właśnie na takim zebraniu jeden z nich zwrócił uwagę na Karla Urbanka. Urbanek – przekonany na równi pieniędzmi, obietnicami i argumentami religijnymi – szybko zaczął wzbogacać swój ścisły umysł księgowego problemami bazy, nadbudowy, środków produkcji i pracy w procesie uczłowieczania małpy. Po kilkumiesięcznych intensywnych studiach Karl znalazł się w opuszczonym magazynie stoczni rzecznej na An der Viehweide, stanął na skrzynce po piwie, a jego mocny głos bluznął tak wielką nienawiścią do kapitalistów i burżujów, że towarzysze słuchali go w ekstazie, a agenci policyjni zaczęli się zastanawiać, czy jego działalność nie przyniesie skutków przeciwnych do zamierzonych. Po kilku tygodniach agent, który zwerbował Urbanka, gratulował sobie trafnej decyzji. Nowa gwiazda komunistycznego firmamentu zaskarbiła sobie taką przychylność towarzyszy, że ci po partyjnych mityngach odkrywali przed nim na tyłach spelun swe tajne zamiary. W 1925 roku Urbanek udaremnił zamach na dowódcę miejskiej komendantury Stahlhelmu, kapitana Butha, wydając jego uczestników, i doprowadził do fali aresztowań członków wrocławskiego oddziału KPD, którym udowodniono przynależność do organizacji terrorystycznej. W ręce policji wpadły wówczas zapalniki, lonty, ręczne granaty oraz materiały wybuchowe o tajemniczych nazwach ammonit 5, romperit C i chloratit 3. W podzięce Karl otrzymał przez policyjną protekcję posadę portiera w varietes „Wappenhof” i zapomniał bardzo szybko o kantorze cuchnącym płynem szczurobójczym. Teraz pod wpływem słów Mocka poczuł znów ten zapach. Zastanawiał się przez chwilę, czy poszedłby na współpracę z radcą kryminalnym, gdyby ten nie odkrył małej tajemnicy, jaka łączyła go z dziewczyną od papierosów. Spojrzał na uparte i nieco rozbawione oblicze Mocka i udzielił sobie w myślach odpowiedzi twierdzącej.

– Jak wygląda ten pan? – zapytał.

– Średniego wzrostu, rudy, krępy – Mock skupił się, usiłując odszukać w pamięci jakąś cechę charakterystyczną Smolorza. – W starym, powyginanym kapeluszu. Był pijany lub przynajmniej podpity.

– Tak, widziałem dziś takiego pana, koło szóstej – Urbanek przeżywał po raz drugi dzisiaj platońską anamnezę. – Był u Mitzi.

– W którym pokoju urzęduje ta Mitzi? – Mock wyciągnął z kieszeni pogniecionego papierosa i starał się nadać mu właściwy kształt

– Teraz jest z klientem – portier zawahał się i dodał świetnie opanowanym przymilnym tonem, okraszając wypowiedź rozdzierającym uśmiechem dużych, nierównych zębów: – Drodzy panowie, zobaczcie nasz rewelacyjny program artystyczny. Za chwilę będzie występować wrocławska Josephine Baker. Z nagim biustem. Jest na co popatrzeć. Gdy Mitzi będzie wolna, przyślę po panów pikolaka. Proszę zająć moją lożę służbową. Kelner panów zaprowadzi… A może zechcą panowie zamówić sznapsa na mój koszt? I bardzo pana proszę, panie radco – niech pan nikomu nie mówi o tych papierosach. Chcemy sobie trochę dorobić… Dziewczyna zbiera pieniądze na lepszą przyszłość… Jest godna lepszej przyszłości… Naprawdę…

– Będzie dobrze, jeśli uzbiera na wenerologa – mruknął Mock i odsunął kotarę. Urbanek spojrzał na niego bez wyrazu i wrócił do swoich modlitw.

Mock i jego dwaj towarzysze zostali zaprowadzeni do służbowej loży przez usłużnego obera, który całą pensję wydawał chyba na pomadę do wąsów. Mężczyźni, nie zdejmując kapeluszy ani płaszczy, rozpoczęli obserwację klientów varietes. Na scenie tańczyły, przytulały się i odskakiwały od siebie dwie aktoreczki w mocno podkasanych sukienkach. Niektórzy goście byli bardzo rozochoceni i wtórowali im z zapałem. Jakiś opasły jegomość przechylał się na boki i dyrygując potężnym cygarem, śpiewał z takim zaangażowaniem, że złota dewizka omal nie pękła na jego wzdętym brzuchu. Pamiętał jednak tylko pierwsze słowa piosenki: „Wenn die beste Freundin mit ner besten Freundin…” [11] .

Kelnerzy uwijali się, roznosząc pęta weisswurstów i naręcza butelek. Wypomadowany ober doprowadził do wibracji sztywny od krochmalu ręcznik i postawił przed Mockiem butelkę śląskiej wódki, talerz z dymiącymi kartoflami i tacę, na której pocięta w plastry pierś kaczki pławiła się w sosie z żurawin. Sprawnym gestem nałożył mężczyznom po kilka kawałków i oddalił się tanecznym krokiem. Aktoreczki zbierały owacje, widzowie buchali potem dymem z cygar, a Mock zajął się jedzeniem kaczki, podlewając ją co chwilę zmrożoną wódką. Zupitza, potężnie zbudowany towarzysz radcy, sekundował mu w tym dzielnie, natomiast Wirth, niewysoki mężczyzna o lisiej twarzy, nie wypił ani kropli. Był to człowiek o bogatych możliwościach imaginacyjnych. Ilekroć czuł zapach alkoholu, stawała mu przed oczami pewna kopenhaska knajpa, w której za dużo wypił i – zamiast uciekać – niepotrzebnie podjął zaczepkę ze strony włoskich marynarzy i tylko swojemu przyjacielowi, niemowie Zupitzy, zawdzięczał przeżycie. Ilekroć czuł zapach wódki, przypominał sobie portowe spelunki, w których wraz z Zupitzą odbierali haracz od przemytników, i burdele, gdzie z racji hojności byli przyjmowani z otwartymi rękami. Dzisiaj w swej firmie w nadodrzańskim porcie rzecznym, która była jedynie przykrywką dla bandyckiego procederu, nie pozwalał pić żadnemu z podwładnych. Zupitza wykorzystywał zatem skwapliwie okazję i wychylał kieliszek za kieliszkiem.

Nagle zgasło światło i rozległ się odgłos tam-tamów. Dźwięk potężniał, a reflektory rozpalały się jeden za drugim i zamiatały światłem sufit, który – na wzór berlińskiego „Wintergarten” – był nocnym nieboskłonem z wymalowanymi na srebrno gwiazdami. Reflektory jak na komendę w jednym momencie omiotły scenę. W słupach światła sterczały palmy, a tancerka ubrana jedynie w spódniczkę z liści podskakiwała w szalonym tempie. Jej pomalowana na czarno skóra pokryła się szybko kropelkami potu. Gwałtowne poruszenia wydatnych piersi znakomicie się wpisywały w rytm ciała tańczącej i zapadały głęboko w pamięć wrocławskich filistrów. Nikt nie zwracał uwagi na tandetny pseudoegzotyczny sztafaż. Każdy w myślach przyciskał tancerkę do palmy, wprawiał w ruch swoje biodra i ją gwałcił. Towarzyszył temu wrzask małp dobiegający z potężnych tub patefonów stojących z przodu sceny.

Szept pikolaka przywrócił Mocka do rzeczywistości. Kiwnął palcem i jeszcze raz nastawił ucha. „Pokój 12” – zapamiętał i dał znak Wirthowi i Zupitzy. Wyszli z loży, zostawiając stygnącą kaczkę, ocieplającą się wódkę i rozpalonych statecznych ojców rodzin. Kiedy znaleźli się koło portierni, Urbanek wyskoczył przerażony i przepraszającym gestem rozłożył ręce.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Koniec Świata W Breslau»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Koniec Świata W Breslau» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Marek Krajewski - Phantoms of Breslau
Marek Krajewski
libcat.ru: книга без обложки
Marek Krajewski
Marek Krajewski - Liczby Charona
Marek Krajewski
Marek Krajewski - Głowa Minotaura
Marek Krajewski
Marek Krajewski - Erynie
Marek Krajewski
Marek Krajewski - Róże Cmentarne
Marek Krajewski
Marek Krajewski - Festung Breslau
Marek Krajewski
Marek Krajewski - Śmierć w Breslau
Marek Krajewski
Marek Krajewski - Aleja Samobójców
Marek Krajewski
Marek Krajewski - Dżuma W Breslau
Marek Krajewski
Marek Krajewski - Widma W Mieście Breslau
Marek Krajewski
Отзывы о книге «Koniec Świata W Breslau»

Обсуждение, отзывы о книге «Koniec Świata W Breslau» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x