– Dobrze – zgodził się Majewski. – Układ stoi. Ten, kto z nas dwóch jest oszustem, zginie.
– Tak, zginie! Jeżeli nie będę mógł ciebie zastrzelić, własnymi rękoma uduszę jak psa.
– A ja ciebie. Przyjmując jednak, że obaj mówimy prawdę, to kto zabił Doberskiego?
– Żebym ja wiedział! Myślałem, że to ty, i nie zastanawiałem się nad inną ewentualnością.
– Więc pomyśl teraz.
– Może ktoś z milicji?
– Nieprawdopodobne.
– Dlaczego? Śledził Doberskiego. Podejrzewał go o udział w napadzie. Nakrył w momencie, kiedy Andrzej wyciągał walizę z piwnicy. Tam były cztery miliony. Przy takiej sumie i milicjantowi mogło się zakręcić w głowie.
– Głupi jesteś.
– A ty myślisz, że w milicji sami święci pracują?
– Tam są też tylko ludzie. Ale to wykluczone. Przede wszystkim takiej sprawy nie prowadzi zwykły milicjant. Nie prowadzi jej też i pojedynczy oficer. Pracuje cały zespół. Gdyby Doberskiego podejrzewali i był śledzony, oni od razu wiedzieliby, kto go śledzi, i dobrali się do faceta. Poza tym broń, którą ma milicja, jest przestrzelana. Kula wyjęta z pieców Doberskiego już dawno powędrowała do Zakładu Kryminalistyki. Gdyby wyszła z pistoletu któregokolwiek milicjanta w Polsce, już by o tym władze wiedziały. Trochę znam się na tym, bo mnie te sprawy interesowały. W wojsku byłem pomocnikiem rusznikarza. Ciekawe rzeczy nam opowiadał.
– Więc kto?
– Może jest ktoś, kto wie, że Kazik schował walizkę i postanowił nas uprzedzić w poszukiwaniach?
– Skąd by się o tym dowiedział? Nawet milicja o tym nie wie.
– Przypuszczam, że milicja wie. Na pewno szukaj i nas, i forsy. Poza tym ten facet może nie wiedzieć całej prawdy, że Kazik schował aż cztery miliony, a szuka jednego. Doli Kazika. Strzelczyk umarł, pieniędzy przy nim ani w jego domu nie znaleziono. Wiemy o tym bo szukaliśmy ich, zanim przyszła tam milicja, ten milion musi być gdzieś dobrze schowany. Do takiego wniosku może dojść każdy. Ktoś postanowił znaleźć ten milion.
– A szukając natknął się na Doberskiego?
– To nie ulega wątpliwości. Jak też i to” że zabił Andrzeja i zabrał walizę.
– A dlaczego zginęła Rodzińska?
– Może była jego wspólniczką?
– To wykluczone. Nic nie wiedziała o trupie w piwnicy. Była przerażona tym odkryciem. Nie mogłaby tak udawać.
Majewski namyślał się.
– Słuchaj, kto to byli ci dwaj?
– Jacy?
No ci, którzy pomagali Kazikowi w przeprowadzce razem z tobą?
– Koledzy z pracy Strzelczyka. Jeden z nich przyjechał ciężarówką.
– Z Omulewskiej?
– Nie. Z FSO na Żeraniu. Pamiętam, że ciężarówka miała napis „Fabryka Samochodów Osobowych”.
– Znałeś ich?
– Trochę. Pętali się przy Kaziku. Robili z nim jakieś interesy. Parę razy słyszałem, że rozmawiali o częściach samochodowych. Często wspólnie popijali.
– Pamiętasz ich nazwiska?
– Jeden nazywał się Dobrawoda. Bardzo śmiesznie, dlatego zapamiętałem. Drugi chyba Edmund Kowalski. Kazik zwracał się do niego „Eda”.
– Spotykałeś ich później?
– Ani razu. W ogóle później moje kontakty z Kazikiem rozluźniły się. Zacząłem pracować w ministerstwie, on rzucił Omulewską i przeniósł się na Bielany. Dopiero po kilku latach odnowiliśmy tę przyjaźń. Kiedyś Strzelczyk coś wspominał, że ten Kowalski poszedł siedzieć. Zdaje się, że cztery lata zarobił. Albo i więcej.
– To teraz już byłby na wolności.
– Chyba tak.
– Jesteśmy w domu. Kowalski wiedział o tej piwnicy. Może jej razem z Kazikiem używali przy różnych swoich kombinacjach. Teraz sobie o tym przypomniał i przyszedł zbadać, czy nie ma forsy.
– Tak od razu ze spluwą?
– W więzieniu porobił różne, odpowiednie znajomości. Taki facet nie ma problemu ze zdobyciem kawałka gnata. Wiedział, że nie idzie na spotkanie towarzyskie i że ktoś inny może poszukiwać tych pieniążków. Doberski miał pecha, że przyszedł do piwnicy pierwszy. Gdyby nie to, na pewno ten drugi by tam leżał. Z taką samą dziurą w plecach.
– No dobrze, ale to wszystko mi nie pasuje do Rodzińskiej.
– Jak się tak dobrze zastanowić, to trzeba dojść do wniosku, że Rodzińska była w jakiś sposób związana z tym facetem. Może z nim przedtem kombinowała, a może on z nią rozmawiał na temat poszukiwania tych pieniędzy?
– Nie rozmawiała i nie wchodziła w żadne układy. Przecież by mi o tym powiedziała. Początkowo zdziwiła ją moja koncepcja, że Kazik schował walizkę w jej piwnicy. Musiałem ją długo przekonywać, zanim zgodziła się na współpracę.
– Jestem przekonany, że dobrze znała tego Kowalskiego czy Dobrawodę. Bez powodu jej nie sprzątnięto. Mniejsza zresztą o nią. Musimy znaleźć tego faceta i wyrwać mu nasze pieniądze.
– Dobrowolnie ich nie odda. A pokazał, że idzie na całego.
– Jeżeli trzeba będzie, my też pójdziemy na całego. Nie mam zamiaru nikomu robić prezentu z dwóch milionów.
– Ani ja – buńczucznie zapewnił Zygmunt Lipień.
– Mam trochę znajomości na Żeraniu – dodał Tadeusz. – Postaram się dowiedzieć co nieco o tych dwóch. Dobrawoda, takie nazwisko powinni pamiętać. A tego drugiego, jeśli zaiwanił kilka lat więzienia, tym bardzie. W ten sposób trafię do tych gości. A dalej zobaczymy, cci i jak się da zrobić.
– Bądź ostrożny. Pamiętaj o losie Doberskiego.
– On się niczego nie spodziewał, dlatego dal się zaskoczyć. My jesteśmy w lepszej sytuacji. Nas nie zaskoczy. Rozchodzimy się. Który z nas dowie się czegoś nowego, powiadomi drugiego. W pojedynkę nie wolno działać. Przekonał się o tym Andrzej.
Wstali z ławki. Jeden poszedł w stronę ulicy Książęcej, drugi zawrócił do mostu. Oddalając się od siebie, każdy z nich zastanawiał się:
– Czy ten drań mnie nabrał, czy mówił prawdę?
Żaden z nich nie był tego pewien.
Granatowa czy brązowa
Major Janusz Kaczanowski, chociaż nie mógł się pochwalić wielkimi rezultatami dochodzenia w sprawie napadu na Spółdzielczy Bank Ludowy w Łowiczu, to jednak nawet ludzie nieżyczliwi (a gdzież ich nie ma?) nie mogli mu zarzucić braku energii. Teraz, kiedy dochodzenie skoncentrowało się koło tragicznych wydarzeń przy ul. Wilczej, milicja – przesłuchała setki osób. Zarówno mieszkańców kamienicy, jak i sąsiednich domów oraz bliższych i dalszych znajomych Andrzeja Doberskiego i Jadwigi Rodzińskiej.
Jeżeli chodzi o mężczyznę znalezionego w piwnicy z kulą w plecach, to pozornie nic nie wskazywało, że ofiara miała coś wspólnego z napadem na bank. Solidny główny księgowy, lubiany przez kolegów i szanowany przez dyrekcję spółdzielni, w której pracował. W księgach stwierdzono idealny porządek. Człowiek towarzyski, nieskąpy, ale i nierozrzutny. Żonaty, dwoje dzieci. Żona lekarka. Badając krąg znajomości tego mężczyzny, major nigdy nie natknął się na jego powiązania ze Strzelczykiem. Ani żona, ani przyjaciele Doberskiego nie znali pracownika warsztatu samochodowego i nigdy o nim nie słyszeli, dopóki to nazwisko nie pojawiło się w prasie.
Tylko pistolet był bezspornym ogniwem łączącym „człowieka z piwnicy” z szajką, która obrabowała bank. Pułkownik Adam Niemiroch miał rację. Ekspertyza potwierdziła, że z tej broni padły dwa strzały, których pociski utkwiły w suficie banku w Łowiczu. Te negatywne wyniki dochodzenia świadczyły, że banda zorganizowana była według wszelkich zasad konspiracji. Wsypa czy śmierć jednego z członków przestępczej grupy nie ujawniała pozostałych.
Читать дальше