– A co z kobietą, która mnie porwała podczas tej historii z hipopotamem?
– Nie poznaliśmy nawet jej nazwiska… to jeszcze jedno z drobnych niedopatrzeń matki, prawda? Ale wśród imion dopisanych najpóźniej są tylko dwa kobiece. Bertha była towarzyszką bandyty z tej sprawy, o której rozmawialiśmy wczoraj, jednak w końcu przeszła na stronę rodziców. Tak więc, drogą eliminacji, z historią hipopotama musiała być związana osoba, którą matka nazwała Matildą. Nie ma jednak powodu sądzić, że po tylu latach znów się uaktywniła.
– Nie ma powodu sądzić, że którekolwiek z nich się znów uaktywniło – zauważyła Nefret i sięgnęła po rękawiczki. – Jedźmy już, robi się późno. Doceniam twoją skrupulatność, Ramzesie, ale po co szukać innych złoczyńców, skoro dobrze wiemy, kto jest odpowiedzialny za wczorajszy napad? Sethos powrócił, i tyle! Jeśli zaś ciotka Amelia i profesor nie ujawnią nam wszystkiego, co powinniśmy wiedzieć, żeby ją ochraniać, mamy prawo uciec się do każdego podstępu, jaki zapewni nam skuteczność działania.
Informator Kevina O’Connella w Scotland Yardzie dobrze wywiązał się ze swego zadania. „Daily Yell” zrelacjonował moją drobną przygodę jako pierwszy, jak zwykle w przesadnej dziennikarskiej manierze. Przeczytałam artykuł wieczorem w pociągu, do którego wsiedliśmy na dworcu Victoria. Towarzyszył nam Gargery wraz ze swoją pałką. Trzymał ją w ukryciu, dopóki nie zajęliśmy miejsc, nietrudno mi się jednak było domyślić jej obecności, bo szedł tuż za mną i ten przeklęty przedmiot dźgał mnie w plecy. Mam demokratyczne poglądy i nie przeszkadzała mi jazda z lokajem w tym samym przedziale pierwszej klasy, ale obecność Gargery’ego (i pałki) przypominała mi o powadze sytuacji.
Niezwykłe było już to, że Emerson zgodził się przyjąć czyjąś pomoc w ochranianiu mnie. Traktował całą sprawę poważniej, niż sądziłam. Miałam nadzieję, że Sethos nie będzie na tyle bezczelny, by znów spróbować, lecz gdyby miał taki zamiar, bezpieczniejszy byłby w Egipcie niż w Anglii. Nasi lojalni, długoletni pracownicy gotowi byli ryzykować w mojej obronie nawet utratę życia lub kończyn.
Nie udało nam się opuścić Anglii tak szybko, jak chciał Emerson, ale przed upływem dwóch tygodni staliśmy już na pokładzie parowca, śląc pocałunki i machając do bliskich na brzegu. Wprawdzie nie padało, było jednak pochmurnie, a zimny wiatr zamieniał woalkę Evelyn w popielaty proporzec. Gargery zdjął kapelusz, chociaż mu tego zabroniłam ze względu na słotną pogodę. Wyglądał na przygnębionego, ponieważ nie zgodziłam się, by jechał z nami, „opiekować się panią i panną Nefret, madam”. Ponawiał tę swoją propozycję co roku i co roku posępniał, gdy odmawiałam.
Evelyn usiłowała się uśmiechać, a Walter machał nam energicznie chusteczką. Lia, z twarzą opuchniętą od płaczu, wyglądała jak uosobienie nieszczęścia. Jej rozpacz była tak wielka, że Walter obiecał córce, iż jeśli nic nowego się nie wydarzy, oboje z Evelyn przywiozą ją do nas po Bożym Narodzeniu. Kiedy pas czarnej wody pomiędzy statkiem i nabrzeżem zaczął się poszerzać, dziewczynka zakryła twarz chusteczką i wtuliła się w objęcia matki.
Jej tak widoczna desperacja zwarzyła nam humory i nawet Ramzes dziwnie posmutniał. Nigdy bym nie przypuszczała, że będzie tak bardzo tęsknił za wujostwem i swoją małą kuzyneczką.
Kiedy jednak nasz statek dopływał do Port Saidu, melancholia ustąpiła miejsca oczekiwaniu i poddaliśmy się znajomej rutynie. Emerson, przyjrzawszy się badawczo każdemu z pasażerów – szczególnie tym, którzy wsiedli w Gibraltarze i Marsylii – złagodził swą czujność, ku widocznemu rozczarowaniu starszych pań, wobec których był szczególnie czarujący. (Młodsze też były rozczarowane, ale im od początku poświęcał mniej uwagi, doszedł bowiem do wniosku, że nawet Sethos miałby trudności z przeistoczeniem się w wysoką niewiastę o gładkim licu i zgrabnych stopkach).
Mimo tradycyjnego rozgardiaszu i zamieszania na nabrzeżu udało nam się w końcu skompletować cały bagaż i wsiąść do pociągu do Kairu, gdzie była zacumowana nasza dahabija. Te urocze łodzie mieszkalne, ulubiony środek transportu po Nilu bogatych turystów, wypierane były przez parowce i kolej. Emerson jednak kupił taką łódź i nazwał ją moim imieniem, wiedząc, jak bardzo lubię ten sposób podróżowania. (A także dlatego, że mogliśmy na niej mieszkać nawet w Kairze, bo mój mąż nie znosi eleganckich hoteli, turystów i przebierania się do kolacji).
Dotarłam do „Amelii” w znacznie pogodniejszym nastroju niż kiedykolwiek po tak długiej nieobecności.
W ubiegłych latach przygotowaniem wszystkiego na nasz przyjazd zajmował się Abdullah. A Abdullah jest mężczyzną – czy trzeba coś dodawać? Tym razem jednak wśród załogi, stojąc skromnie za marynarzami z przysłoniętą twarzą i spuszczoną głową, czekała na nas osoba, która zastąpiła Abdullaha – jego synowa Fatima.
Fatima była wdową po synu Abdullaha, Feisalu, który zmarł rok wcześniej. Jedną z dwóch wdów, trzeba dodać. Młodsza żona, która urodziła mu trójkę dzieci, dołączyła posłusznie do rodziny mężczyzny wybranego dla niej przez teścia. Tak kazał zwyczaj. Można więc wyobrazić sobie moje zdumienie, kiedy Egipcjanka przyszła do mnie z prośbą o pomoc. Kochała swego męża, a on kochał ją. Drugą żonę wziął sobie na usilną prośbę Fatimy, która nie mogła mu dać dziecka. A teraz Fatima nie chciała nowego męża. Gotowa była pracować dzień i noc, na każdym stanowisku, jakie jej zaoferuję – byle tylko zachować niezależność.
Czytelnik zapewne domyśla się, jakiej udzieliłam odpowiedzi. Odkryłam iskrę buntu, tęsknotę za wolnością – a także związek tak pełen miłości, jak tylko może sobie wymarzyć kobieta – u Egipcjanki, i poruszyło mnie to do głębi. Jak wymagała tego uprzejmość, skonsultowałam sprawę z Abdullahem, i okazało się ku mojej satysfakcji, że chociaż nie jest zachwycony, nie będzie się sprzeciwiał mojemu planowi.
– Czegóż innego mogłem się spodziewać? – zapytał retorycznie. – Nie wiem, dokąd zmierza ten świat, skoro kobiety uczą się czytać i pisać, a młodzi mężczyźni zamiast do pracy chodzą do szkół. Cieszę się, że już tego nie dożyję. Postąpi pani wedle swojej woli, Sitt Hakim, jak zawsze.
Odszedł, kręcąc głową i mrucząc coś o starych, dobrych czasach. Mężczyźni często tak mówią, próbując w ten sposób przekonać kobietę, z jaką niechęcią ustąpili, wiedziałam jednak doskonale, że Abdullah był zachwycony uwolnieniem się od obowiązku utrzymywania jeszcze jednej osoby. Nigdy nie robił niczego dokładnie tak, jak sobie tego życzyłam, i potem z kwaśną miną przyglądał się oznakom mojego niezadowolenia. Było to bardzo męczące dla nas obojga.
Fatima trzymała się z tyłu, dopóki nie przywitaliśmy się z raisem Hassanem i resztą załogi. Potem odesłałam mężczyzn, żeby mogła odsłonić twarz.
Była to drobna kobieta, niższa ode mnie, o wdzięcznej, swobodnej postawie, jaką Egipcjanki zawdzięczają noszeniu ciężarów na głowach. Dawałam jej nieco ponad czterdziestkę, choć wyglądała starzej. Teraz jednak jej twarz wyglądała jak odmieniona, tak ją rozświetlił blask radości z naszego spotkania.
– Więc wszystko dobrze? – zapytałam.
– Tak, Sitt Hakim. Wszystko w najlepszym porządku – odpowiedziała po angielsku i widząc moje zdumienie, rozpromieniła się jeszcze bardziej. – Uczę się, Sitt, każdy dzień się uczę i czyszczę wszystko, każdą rzecz. Niech pójdzie i zobaczy, pani i Nur Misur.
Nur Misur, czyli „Światło Egiptu”, to egipskie imię Nefret. Wiedząc, jak męczące jest prowadzenie dłuższej rozmowy w obcym języku, dziewczyna powiedziała po arabsku:
Читать дальше