– Królu – rzekłem – odgadłem twoją zagadkę! Mogę ci odpowiedzieć na trzy twoje pytania!
– Odpowiedz – rzekł król.
Piękna Piruza uśmiechnęła się, ja zaś mówiłem dalej:
– Pierwsze pytanie: Jaka pogoda, pomimo pogody, zwiastuje klęski, nieszczęścia i szkody? – Cisza Morska.
– Zgadłeś – rzekł król.
Piękna Piruza spoważniała, ja zaś mówiłem dalej:
– Drugie pytanie: Co to za tancerz, który pląsa po to, by pożreć innych, gdy tańczą z ochotą? – Koń Morski.
– Zgadłeś – powtórzył król.
Piękna Piruza spojrzała na mnie z zachwytem i wdzięcznością, ja zaś mówiłem dalej:
– Trzecie pytanie: Kto listy pisze wśród fal powodzi i, będąc diabłem, z piekła nie pochodzi? – Diabeł Morski.
– Zgadłeś – powtórzył znów król.
Piękna Piruza wyciągnęła ku mnie obydwie dłonie i szepnęła:
– Nareszcie!
– Jak ci na imię? – spytał król.
– Sindbad – odrzekłem.
– Sindbadzie! – zawołał król. – Jesteś najmądrzejszym ze wszystkich ludzi na świecie! Błogosławię los za to, że cię przeznaczył na męża mej córki! Rozwiązałeś zagadkę, czego nikt dotąd nie potrafił. Ułożyłem ją sam, gdyż układanie zagadek jest najulubieńszym moim zajęciem. Lecz łatwiej o wiele zagadkę ułożyć, aniżeli odgadnąć. Pójdziesz natychmiast razem z nami do pałacu. Piękna Piruza musi bowiem przyjrzeć się swemu przyszłemu mężowi. Oboje więc będziecie spędzali czas na pogadankach. Dzień dzisiejszy przeznaczam na to, abyście mogli poznać się bliżej nawzajem. Dzień jutrzejszy przeznaczam na to, abyście zdążyli przyzwyczaić się do siebie. Zaś pojutrze huczne wam sprawię wesele!
To rzekłszy, król Miraż poszedł naprzód w stronę pałacu. Ja i Piruza podążyliśmy w ślad za nim, otoczeni tłumem dworzan i rycerzy, którzy mi się przyglądali z podziwem i zazdrością. Gdy wchodziłem do pałacu, orkiestra królewska, umieszczona na jednym z tarasów, zagrała na moją cześć marsza. Król Miraż wprowadził mnie i Piruzę do głównej sali swego pałacu, ustawił własnoręcznie dwa krzesła – jedno naprzeciw drugiego – i rzekł do nas głosem ojcowskim, pełnym wzruszenia i powagi:
– Siądźcie oboje, jedno naprzeciwko drugiego. Patrzcie sobie prosto w oczy i zawiążcie rozmowę szczerą i poufną. W ten sposób poznacie przed ślubem swe dusze i charaktery, aby się po ślubie nie zdziwić i nie zatrwożyć różnicą tych dusz i odmiennością tych charakterów. Nie będę wam przeszkadzał w rozmowie i zostawię was sam na sam, by swoją obecnością nie krępować waszych młodzieńczych wyznań!
Król wyszedł. Zostaliśmy sam na sam. Usiedliśmy natychmiast naprzeciwko siebie, lecz żadne z nas nie wiedziało na razie, co ma rzec i jak przerwać uciążliwe i przykre milczenie. Przerwała je pierwsza Piruza.
– Hindbadzie – rzekła nieśmiało – ojciec kupił mi wczoraj naszyjnik perłowy, w którym mi jest bardzo do twarzy.
– Cieszy mnie niezmiernie ta wiadomość – odrzekłem też nieśmiało – ale muszę zauważyć, że nie nazywam się Hindbad, lecz Sindbad.
– Hindbadzie – rzekła znowu Piruza, nie słysząc mojej uwagi – ciekawa jestem, czy lubisz kwiaty, bo ja bardzo lubię.
– Lubię kwiaty – odparłem – lecz po raz wtóry muszę zauważyć, że nie nazywam się Hindbad, lecz Sindbad.
– Hindbadzie! – zawołała niepoprawna Piruza. – Czy wiesz o tym, że w pobliżu naszej wyspy znajduje się inna wyspa, która nazywa się Kassel. Na wyspie tej przebywa potwór Degial. Ukrywa się on przed okiem ludzkim i, sam niewidzialny, widzi wszystkich i wszystko dokoła. Nienawidzi ludzi, roślin i zwierząt – kocha tylko muzykę i napełnia powietrze wyspy nieustannym brzmieniem gongów, podobnym do mosiężnego brzmienia wielkich i potężnych dzwonów. Brzmienie to oszałamia ludzi, zwierzęta, a nawet rośliny, i odbiera im przytomność. Jeden z marynarzy, który tę wyspę zwiedził, opowiadał mi, że zastał tam ostatnią nieprzytomną różę i ostatniego zemdlonego ptaka. Zresztą żadne żywe stworzenie istnieć na tej wyspie nie może. Jest pusta, smutna, pokryta skałami i zasłuchana w nieustanne brzmienia gongów. Nie wolno jej odwiedzać gromadnie, tylko samotnie, a i wówczas trzeba zawiesić na szyi amulet 15 15 amulet – przedmiot chroniący osobę przed czarami lub nieszczęściem. [przypis edytorski]
, który strzeże przed napaścią złego Degiala. Marynarz, o którym ci mówiłam, podarował mi jeden taki amulet. Schowałam go do szkatułki, aby z niego skorzystać i odwiedzić wyspę Kassel, gdy wyjdę za mąż i stanę się samodzielną. Dotąd bowiem ojciec wzbraniał mi stanowczo tej niebezpiecznej wycieczki.
Opowiadanie Piruzy rozciekawiło mnie niezmiernie. Uczułem nieodpartą żądzę natychmiastowego zwiedzenia tej dziwacznej wyspy.
– Piruzo! – zawołałem. – Czy udzieliłabyś mi tego amuletu, abym mógł zwiedzić wyspę Degiala?
– Owszem – odrzekła Piruza – chętnie ci go udzielę, ale chyba nie zechcesz odbywać tej podróży przed ślubem? Po ślubie wybierzemy się tam po kolei, najpierw ty, a potem ja, gdyż, jak ci to już tłumaczyłam, nie wolno odwiedzać tej wyspy razem, lecz osobno.
– Nie! – zawołałem gwałtownie. – Nie chcę ani dnia jednego czekać na oglądanie tych cudów! Zwłoka byłaby dla mnie nie do zniesienia! Nie mógłbym ani spać, ani pokarmów przyjmować. Dzień dzisiejszy, zgodnie z życzeniem króla, spędzę do końca razem z tobą, droga Piruzo, lecz dzień jutrzejszy, wbrew życzeniom króla, poświęcę na zwiedzenie wyspy Degiala. Wrócę akurat pojutrze na nasz ślub i będę ci mógł przed ślubem opowiedzieć, co na owej wyspie zobaczyłem.
– Nie mam nic przeciwko temu – odrzekła Piruza. – Sama od dawna pragnę tę wyspę zwiedzić, więc aż do głębi rozumiem twoje pragnienie. Musisz jednak z królem uprzednio o tym pomówić i uprosić go o pozwolenie odbycia tej wycieczki.
Na te słowa król Miraż wszedł właśnie do sali, spojrzał na nas po ojcowsku i rzekł:
– Jakże się klei wasza rozmowa? Czyście już poznali się nawzajem i czy się wam podobają wasze dusze i charaktery? Jest to bowiem niezbędny warunek szczęścia i zgody małżeńskiej.
– Ojcze! – zawołała Piruza. – Zdaje mi się, że poznaliśmy się dostatecznie. Podoba mi się niezmiernie tkliwa dusza i dzielny charakter mego przyszłego męża. Podoba mi się nawet i to, że chce mnie jutro na dzień cały opuścić, aby zwiedzić wyspę strasznego Degiala. Pragnie jednak przedtem uzyskać twoje pozwolenie.
– Jak to? – spytał król, brwi z lekka przymarszczywszy. – Przeznaczyłem dzień jutrzejszy na to, abyście się przyzwyczaili nawzajem do siebie; ty zaś, młodzieńcze niecierpliwy, chcesz ten dzień spędzić na wyspie Degiala, aby zaspokoić swą ciekawość i żądzę oglądania cudów?
Ukląkłem na jedno kolano i rzekłem głosem stanowczym:
– Moim zdaniem, królu miłościwy, w dniu dzisiejszym zdążyliśmy nie tylko poznać swe charaktery, lecz i przyzwyczaić się do siebie nawzajem. Dlatego też wolę dzień jutrzejszy poświęcić na oglądanie cudów na wyspie Degiala, abym potem, w czasie naszego wesela, mógł się pochełpić przed gronem dworzan i rycerzy, że widziałem cuda, których widok nie każdemu jest dostępny. Jestem pewien, że rycerze i dworzanie skierują na naszym weselu rozmowę ku owej wyspie, ażeby postawić mnie w położeniu człowieka, który nie może się wtrącić do rozmowy, ponieważ nie zna się na tych cudach i wyspy tej nie oglądał.
Król się zamyślił i wreszcie rzekł udobruchany:
– Pokochałem cię tak bardzo, że niczego ci odmówić nie potrafię. Daję ci więc swoje królewskie pozwolenie na tę niebezpieczną wycieczkę. Nie zapomnij tylko zawiesić na szyi amuletu, który cię uchroni od wszelkich przypadków. Rozkażę jednemu z moich rycerzy, aby jutro, skoro świt, zaprowadził cię na brzeg morza i wskazał drogę do czarodziejskiej wyspy. Jedź i wracaj do nas jak najprędzej, drogi mój Hindbadzie!
Читать дальше