Robert Louis Stevenson - Wyspa skarbów

Здесь есть возможность читать онлайн «Robert Louis Stevenson - Wyspa skarbów» — ознакомительный отрывок электронной книги совершенно бесплатно, а после прочтения отрывка купить полную версию. В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Мифы. Легенды. Эпос, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Wyspa skarbów: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Wyspa skarbów»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Do karczmy, w której pracuje Jim, przybywa stary kapitan z tajemniczą skrzynią. Gdy mężczyzna umiera, chłopak postanawia sprawdzić, co znajduje się w skrzyni.W ten sposób Jim wchodzi w posiadanie mapy prowadzącej do skarbu. Wkrótce postanawia zorganizować wyprawę po skarb, którego poszukują również dawni towarzysze zmarłego.Powieść Roberta Louisa Stevensona została wydana po raz pierwszy w 1883 roku. Wcześniej była publikowana w odcinkach na łamach czasopisma dla dzieci „Young Folks”. Wielokrotnie ekranizowana i wznawiana stała się jedną z najbardziej znanych opowieści o piratach, a także nieprzerwanie obowiązującym wzorcem dla wielu kolejnych historii o tej tematyce.

Wyspa skarbów — читать онлайн ознакомительный отрывок

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Wyspa skarbów», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Doktor obejrzał je z wierzchu, jakby go palce świerzbiły, by otworzyć paczuszkę; jednak zamiast to uczynić, włożył ją najspokojniej w świecie w kieszeń surduta.

– Panie dziedzicu – przemówił. – Pan Dance, skoro napije się piwa, będzie musiał niestety nas pożegnać, gdyż jest w służbie jego królewskiej mości. Mam jednak zamiar zatrzymać na nocleg w mym domu przynajmniej Jima Hawkinsa, a za pańskim pozwoleniem proponuję, by poczęstować go zimnym pasztetem i dać mu kolację.

– Jak pan chce, Livesey – zgodził się dziedzic. – Hawkins zasłużył na coś więcej niż na zimny pasztet.

Przyniesiono potężną porcję pasztetu z gołąbków i postawiono na bocznym stoliku; wziąłem się do jedzenia, aż mi się uszy trzęsły, bo głodny byłem jak wilk. Tymczasem pan Dance słuchał w dalszym ciągu pochwał, aż w końcu oddalił się.

– A teraz, dobrodzieju… – rzekł doktor.

– A teraz doktorze… – zaczął dziedzic jednocześnie.

– W tej samej chwili myślimy o tym samym – zaśmiał się doktor Livesey. – Przypuszczam, że pan słyszał o Flincie?

– Czy słyszałem? – oburzył się dziedzic. – Pan się pyta, czy o nim słyszałem? Wszak był to najstraszniejszy opryszek, jaki kiedykolwiek pływał po morzu! Sinobrody był dzieckiem w porównaniu z Flintem. Hiszpanie tak się go strasznie lękali, że mówię panu, nieraz byłem dumny z tego, iż był on Anglikiem. Na własne oczy widziałem jego żagle, gdyśmy odbili od Trinidad, a ten tchórzliwy opój, który dowodził statkiem, zawrócił… tak, powiadam panu, zawrócił do Port d'Espagne!

– No tak, ja sam nasłuchałem się o nim dosyć nawet w Anglii – rzekł doktor. – Lecz grunt w tym, czy miał on pieniądze?

– Pieniądze! – krzyknął dziedzic. – Czy pan słyszał tę historię przed chwilą? A czegóż, proszę, poszukiwali ci szubrawcy, jak nie pieniędzy? O cóż im kiedy chodziło, jak nie o pieniądze? Dla czegóż narażali swe łajdackie ścierwa, jak nie dla pieniędzy?

– O tym zaraz się dowiemy – odparł doktor. – Ależ pan jest w gorącej wodzie kąpany i taki z pana krzykacz, że nie mogę dojść do słowa. Chcę się takiej rzeczy dowiedzieć: dajmy na to, że w mojej kieszeni znajdują się pewne wskazówki, gdzie Flint zakopał swoje skarby; otóż pragnąłbym się dowiedzieć, czy ten skarb ma wielką wartość?

– Wartość, pan mówi! – wybuchnął dziedzic. – Zaraz panu powiem, czego on dosięga. Jeżeli posiadamy ów klucz, o którym pan mówi, tedy każę zbudować okręt w stoczniach bristolskich, zabieram ze sobą pana i obecnego tu Hawkinsa i znajdę ów skarb, choćby mi przyszło rok go szukać.

– Wyśmienicie – rzekł doktor. – Zatem, jeżeli Jim pozwala, otworzę tę paczkę.

To powiedziawszy położył paczkę przed sobą na stole. Była zszyta, więc doktor wydobył skrzynkę z narzędziami i rozciął szwy za pomocą nożyczek chirurgicznych. Paczka zawierała dwa przedmioty: zeszyt i ćwiartkę zapieczętowanego papieru.

– Najpierw zbadamy zeszyt – zauważył doktor.

Dziedzic i ja staliśmy za nim i spoglądaliśmy poprzez jego ramię, gdy otworzył zeszyt; ponieważ doktor Livesey skinął był na mnie uprzejmie, ażebym podszedł bliżej od stołu, gdzie spożywałem wieczerzę i abym również wziął udział w badaniu. Na pierwszej stronicy było jedynie kilka gryzmołów, jakie mógł nakreślić z nudów lub dla wprawy człowiek mający pióro w ręce. Jeden z napisów był taki sam jak na tatuowanym ramieniu: „Billy Bones, dla fantazji”; dalej szły słowa „B. Bones, marynarz”, „Ani krzty rumu więcej”, „W Palm Key on dostał tego” – i kilka innych bazgrot, przeważnie oderwane wyrazy bez związku i sensu. Nie mogłem żadną miarą dojść do zrozumienia, kim był ów ktoś, co „dostał tego” i co mianowicie on dostał. Może nożem w plecy? Kto odgadnąć zdoła?

– Nie ma tu żadnych objaśnień – rzekł doktor Livesey odwracając kartkę.

Następne dziesięć czy dwanaście stronic było zapełnionych szeregami dziwnych zapisków. Na początku każdej linijki była data, a na końcu suma pieniężna, jak w zwykłych księgach rachunkowych, lecz pomiędzy jednym a drugim zamiast wyrazów objaśniających znajdowały się jedynie krzyżyki w najrozmaitszej ilości. Na przykład, pod datą 12 czerwca 1745 roku zanotowano sumę siedemdziesięciu funtów, oznaczającą niewątpliwie dług zaciągnięty u kogoś, a ponadto nie było nic oprócz sześciu krzyżyków stanowiących jakby dalsze wyjaśnienie. W niewielu wypadkach dodawano zapewne nazwę miejscowości, jak na przykład: „W pobliżu Caracas”, albo też suchą notatkę o długości i szerokości geograficznej, na przykład: 62° 17' 20”, 19° 20' 40”.

Spis obejmował mniej więcej dwadzieścia lat, a wysokość poszczególnych rachunków wzrastała z biegiem czasu; na samym końcu, po pięciu czy sześciu błędnych dodawaniach, umieszczono wynik ogólny oraz słowa: „Bones, jego mienie”.

– Nie mogę tu związać początku z końcem – rzekł doktor Livesey.

– Eee! sprawa jest jasna jak słońce! – zawołał dziedzic. – Jest to księga rachunkowa tego przeokrutnego złoczyńcy. Te krzyżyki zastępują nazwy okrętów lub miast, które oni zatopili czy złupili; te sumy stanowią zdobycz tego obwiesia, a tam gdzie obawiał się dwuznaczności, widzicie, że dodał bliższe objaśnienie. Na przykład: „W pobliżu Caracas”; widzicie, do tych wybrzeży łotrzy przyholowali jakiś nieszczęsny statek. Boże, bądź miłościw tym biednym duszom, które przed laty wysadzono na tej koralowej skale…

– Ma pan rację! – rzekł doktor. – Co to znaczy być podróżnikiem! Trafnieś pan odgadł! A widzi pan, jak sumy rosną, im więcej kolumny mają cyfr!

Ponadto nie było już nic ważnego w całym zeszycie, co najwyżej na czystych stronicach przy końcu znajdowało się kilka wzmianek o różnych miejscowościach oraz tabela zamiany pieniędzy francuskich, angielskich i hiszpańskich na walutę obiegową.

– A to ci kutwa! – zawołał doktor. – Takiego to nie łatwo w pole wywieść!

– Teraz zabierzemy się do drugiego dokumentu! – rzekł dziedzic.

Papier w kilku miejscach był zapieczętowany, a zamiast pieczątki użyto naparstka; może był to ten sam naparstek, który znalazłem w kieszeni kapitana. Doktor z wielką ostrożnością przełamał pieczęcie, a ze środka złożonej ćwiartki wypadła mapa jakiejś wyspy, z podaniem długości i szerokości geograficznej, mielizn i głębi, nazw wzgórz, zatok i przystani – słowem, ze wszystkimi szczegółami potrzebnymi do bezpiecznego zarzucenia kotwicy u jej brzegów. Wyspa ta miała około dziewięciu mil wzdłuż i pięciu wszerz, a kształt jej, rzec można, przypominał opasłego smoka w postawie stojącej; były tam dwie przystanie bardzo dogodne, bo zamknięte dokoła, a pagórek w samym środku nosił nazwę „Lunety”. Było jeszcze kilka dopisków z daty późniejszej, lecz przede wszystkim były tam trzy krzyżyki nakreślone czerwonym atramentem – dwa w północnej części wyspy, a jeden na południu, koło nich zaś tym samym czerwonym atramentem i drobnym pięknym pismem, wielce odmiennym od koślawych kulfonów kapitana, wypisano słowa następujące: Tu znajduje się skarb.

W górze na odwrotnej stronie ta sama ręka wypisała dalsze objaśnienia:

Wysokie drzewo, cypel »Lunety«, kierując się na Pn. od strzałki kompasu Pn. Pn. W. Wyspa Szkieletów W. Pd. W. i przez Wsch.

Dziesięć stóp.

Sztaby srebra są w północnej skrytce; można je znaleźć idąc w kierunku wschodniej grani, dziesięć sążni na południe od czarnej skały, zwróciwszy się twarzą ku niej.

Broń można łatwo znaleźć na piaskowym wzgórzu, kierunek Pn. od przylądka północnej zatoki, zwrot na W. i ćwierć Pn.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Wyspa skarbów»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Wyspa skarbów» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Wyspa skarbów»

Обсуждение, отзывы о книге «Wyspa skarbów» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x