Andrzej Mularczyk - Kochaj albo rzuć

Здесь есть возможность читать онлайн «Andrzej Mularczyk - Kochaj albo rzuć» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Современная проза, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Kochaj albo rzuć: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Kochaj albo rzuć»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Trzecia i ostatnia część sagi o Pawlaku i Kargulu.Tym razem Kargul i Pawlak wraz z wnuczką Anią odbywają daleką podróż- aż do Chicago. Jadą tam na zaproszenie brata Pawlaka, Johna. Niestety, na miejscu okazuje się, że Jaś niedawno zmarł. Nasi ulubieńcy dowiadują się także, że miał nieślubną córkę. Shirley… jest Mulatką. Ania szybko się z nią zaprzyjaźnia, natomiast jej dziadkowie długo nie mogą pozbyć się uprzedzeń… Znakomita komedia, młodym ludziom powinna przypaść do gustu najbardziej właśnie ta część trylogii o przesiedleńcach zza Buga.

Kochaj albo rzuć — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Kochaj albo rzuć», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

– Wiem, gdzie ona jest! – wykrzyknął, ruszając ku wyjściu.

– Tam, gdzie znalazłem Shirley! Pawlak i Kargul bez wahania ruszyli za nim. W słuchawce, którą podjął teraz z baru mister September, dalej rozlegało się kłapanie psich zębów i skowyt pogryzionych psów…

Rozdział 43

Słuchawka telefonu w hotelowym holu dyndała na sznurze, łowiąc piekielne dźwięki, jakie wypełniły cały „Columbus-Hotel”. Między obrotowymi drzwiami a recepcją, wśród palm i foteli, kłębiły się na dywanie sczepione w śmiertelnej walce psy wszelkiej rasy. Każde piekło zaczyna się od dobrych intencji… Ania po powrocie ze spaceru chciała skorzystać, że nikogo nie ma w recepcji i wykręciła prędko numer domu Johna Pawlaka. W tej samej chwili, kiedy po tamtej stronie drutu usłyszała przejęty głos dziadka Kaźmierza, zauważyła schodzącego ze schodów angorskiego kota; wszystkie psy, których smycze dzierżyła w swoim ręku równocześnie wystartowały w stronę kota, ciągnąc ją za sobą; daremnie Ania, rzuciwszy w popłochu słuchawkę, starała się opanować sytuację; kot uciekł na góre, a psy goniły go, póki na podeście schodów nie dopadły i ku rozpaczy właściciela nie rozdarły go na strzępy; najgorsze, że właścicielem kota był dyrektor „Columbus-Hotel”; teraz stał nad tym, co zostało po angorskim kocie; stał i płakał. Ania widziała go tak płaczącego już drugi raz: pierwszy raz było to w dniu, w którym została przyjęta do pracy na miejsce miss Shirley-Glynesse Wright w charakterze opieki dla psów. Wtedy- jak się dowiedziała od Shirley – płakał, bo rzucił go kochanek, którego ściągnął na własny koszt z Wenezueli, gdzie hotelarz bawił na urlopie. Smagły kochanek po tygodniu zostawił go dla czeskiego marynarza, który wybrał wolność i żył z pogadanek w radio. Teraz dyrektor stracił drugi obiekt swej miłości. Ktoś musiał ponieść za to konsekwencje. To, co zostało z kota, kazał recepcjoniście zanieść do wypchania, Ani zaś wskazał obrotowe drzwi: niech się więcej nie pokazuje w jego hotelu! Musiał chyba stracić rozum, by raz zaufać kobiecie! Nie upłynęło nawet dziesięć minut od próby skomunikowania się z rodziną, kiedy Ania znalazła się na ulicy. Na szczęście wiedziała, gdzie może znaleźć ciocię Shirley…

Rozdział 44

Lincoln mister Septembra z jego synem za kierownicą przemknął przez chicagowski loop jak wicher i z piskiem opon zahamował przed wejściem do „Columbus-Hotel”. September-Junior odsunął portiera i wpadł do środka. Pawlak i Kargul zaklinowali się w obrotowych drzwiach i dopiero portier w generalskiej czapce uratował ich z pułapki. Znaleźli się w holu, na miękkim jak puch dywanie. Gdzie jest Ania? Ani w holu, ani na korytarzach tego hotelu nie widzieli żadnej kobiety. Napotkali dziwne postacie, witające ich życzliwym spojrzeniem: policzki blond chłopców były uróżowane, rzęsy uczernione, kręcili ciasno opiętymi biodrami i czule obejmowali innych mężczyzn, którzy z oddaniem zaglądali im w oczy. Kiedy minęła ich para z kolczykami w uszach, Pawlak, widząc jak blondyn w peruce wysuwa ku niemu koniuszekjęzyka i prowokacyjnie nim rusza ńiczym wąż w raju, chwycił Kargula za rękę.

– Aj, Władek, taż mnie chyba że jakiś tuman na oczy wlazł, bo widzę ja chłopa, a on umalowany w podobie kobity! Zza rogu korytarza ukazał się zdyszany September-Junior.

– Jest? – z nadzieją spytał Kargul.

– Była tu pół godziny temu! Wyrzucili ją! Wskazywał na zegarek, gestami odtwarzając scenę wyrzucenia Ani za drzwi hotelu.

– Aj, Bożeńciu! Może to i lepiej – stwierdził Pawlak.

– Taż tu sami mężczyźni! – I dlatego była bezpieczna -September-Junior starał się im wytłumaczyć, że w „Columbus-Hotel” mieszkają sami homoseksualiści. Pawlak zdębiał, a Kargul westchnął: – Czego to ludzie z głodu nie wymyślą…

Rozdział 45

Lincoln stał pod kamienicą, która wyglądała jak świeżo po pożarze: wybite okna, na miejsce szyb wklejone tekturyi gazety: pod domem piętrzyły się wyrzucone wprost przez okna stare lodówki, wypalone materace, rozbite telewizory i stosy tekturowych pudeł; na wydeptanej ziemi tkwiły wypalone wraki samochodów… Pawlak i Kargul z nie skrywanym przerażeniem przyglądali się twarzom małych Murzynków, którzy rozpłaszczali swoje nosy i wargi na szybach samochodu. Przyglądali się jego pasażerom i głośno wymieniali uwagi, jakby rozważając, czy lepiej będzie ich zlinczować, czy wystarczy podpalić samochód. Niektórzy nawet już pstrykali zapalniczkami, gromadząc jakieś papiery pod silnikiem samochodu. Disater area – rejon klęski. Tak nazwał to miejsce September-Junior, wioząc ich pod adres Shirley, który uzyskał od dyrektora Columbus-Hotel”. Jadąc w stronę Near West znaleźli się wśród ruder, pustych placów po wyburzonych domach, gdzie chodniki zawalały stosy gnijących odpadów.

– Aj, Władyś, jakby my już we Wrocławiu byli – delektował się Pawlak znajomym widokiem, ale w miarę jak posuwali się West Madison street, opuszczało go poczucie swojskości. Kiedy w rejonie Skid Row September zatrzymał się pod ponurą kamienicą, Kaźmierz poczuł się jak w zasadzce: mieli tu czekać na powrót Juniora, a tymczasem stado czarnych podrostków chciało ich upiec w środku lincolna. Na razie starali się urwać wszystko, co tylko się dało. Kiedy limuzyna została pozbawiona anteny, kołpaków na kołach i jednego lusterka, z bramy wyskoczył Junior. Tuż za nim wylądowało wielkie pudło pełne puszek po coca-coli zrzucone z dziesiątego piętra. Zasłaniając sobie głowę chłopak dopadł samochodu i nie czekając, aż z maski zeskoczy czarna dziewczynka z kijem od baseballa w ręku, ruszył ostro przed siebie. Dziewczynka leżała rozpłaszczona na masce i wymachując kijem szczerzyła zęby do Pawlaka.

– Co z Anią? Junior, mieszając słowa polskie i angielskie, wyjaśnił, że wczoraj wyprowadziła się stąd razem z Shirley! Kiedy zatrzymał się na światłach, czarna dziewczynka zeskoczyła z maski i grzmotnęła kijem w dach Lincolna. Rozległ się huk, jakby wybuchł granat i Pawlak skurczył się,: zasłaniając głowę.

– Ot, wpadli my w kałabanię – mruknął Kargul.

– Mówiłem, że z czarnymi nie wyjdziemy na swoje.

– Żeby on tej Sirlej-Oll-rajt nie znalazł, nie byłoby kłopotu. Nauczyła ta czekolada Anię amerykańskiej wolności, że teraz tylko siadłszy – płacz… Pawlak tym razem nie wystąpił w obronie nowego członka rodziny Pawlaków. Jechał zgnębiony i smętny. Nic go nie obchodziło, że w powrotnej drodze September-Junior pokazuje im pomnik Kościuszki i Humboldtpark, który kiedyś był polski, a teraz przeszedł pod władanie

Portorykańców. Nawet nie dotarło do niego, że z powodu Ani ten chłopak, który jeszcze tydzień temu odcinał się od swego pochodzenia teraz chce im pokazać polskie pomniki. Ocknął się dopiero z tego stanu gdy za szybą ujrzał niespodziewanie łeb konia. Pomyślał, że to przywidzenie: skąd w tym korku na moście mógłby wśród setek aut pojawić się koń? A jednak patrzyły na niego aksamitne oczy, widział kształtny łeb, grzywę, rozdęte chrapy, wszystko, co mu przypominało jego ogierka…

– Ki czort?! – powiedział do siebie.

– Konie tu taksówkami jeżdżą?! Łeb konia, wieńczący smukłą szyję, obrócił się w stronę Pawlaka. Wystawał z przyczepy, którą ciągnął samochód. Kaźmierz gwałtownie odkręcił szybę. Jakieś ciepło rozlało się wokółjego serca. Trącił Kargula łokciem pod żebro, by zwrócić jego uwagę na ten cud: wśród tych warczących blaszanych pojazdów pojawia się prawdziwy żywy koń! I to jako pasażer samochodu! Kargul ze wzruszenia przełknął ślinę, jakby nagle w obcym milionowym tłumie spotkał kogoś zza miedzy. Kiedy lincoln zrównał się z samochodem, który po sąsiednim pasie ciągnął przyczepę z koniem, zaskoczony Kargul przeczytał napis na samochodzie: Police Department.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Kochaj albo rzuć»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Kochaj albo rzuć» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Kochaj albo rzuć»

Обсуждение, отзывы о книге «Kochaj albo rzuć» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x