• Пожаловаться

Witold Gombrowicz: Kosmos

Здесь есть возможность читать онлайн «Witold Gombrowicz: Kosmos» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию). В некоторых случаях присутствует краткое содержание. категория: Современная проза / на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале. Библиотека «Либ Кат» — LibCat.ru создана для любителей полистать хорошую книжку и предлагает широкий выбор жанров:

любовные романы фантастика и фэнтези приключения детективы и триллеры эротика документальные научные юмористические анекдоты о бизнесе проза детские сказки о религиии новинки православные старинные про компьютеры программирование на английском домоводство поэзия

Выбрав категорию по душе Вы сможете найти действительно стоящие книги и насладиться погружением в мир воображения, прочувствовать переживания героев или узнать для себя что-то новое, совершить внутреннее открытие. Подробная информация для ознакомления по текущему запросу представлена ниже:

Witold Gombrowicz Kosmos

Kosmos: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Kosmos»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Późne, dojrzałe dzieło wielkiego pisarza stanowi kwintesencję jego poglądów na życie i sztukę. Dowodem na uniwersalność i doniosłość przesłania powieści jest uhonorowanie jej międzynarodową nagrodą Prix Formentor, najwyższym europejskim wyróżnieniem po Literackiej Nagrodzie Nobla.

Witold Gombrowicz: другие книги автора


Кто написал Kosmos? Узнайте фамилию, как зовут автора книги и список всех его произведений по сериям.

Kosmos — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Kosmos», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема

Шрифт:

Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

…i dziwił mnie Fuks podskakujący, uradowany, krzyczący: -Pani Lenko, proszę mnie bronić! A Lulusia: – Lena, ty jemu nie pomagaj, on nie jest w miodowym miesiącu! A Fuks: – Ja zawsze jestem w miodowym miesiącu, dla mnie zawsze miodowy miesiąc! Luluś: – Co ten znów ze swoją miesiączką, uszy puchną!

Lena, śmiejąca się cokolwiek…

Och miód… miód lepki miodowego miesiąca trzech parek… przemieniający się po stronie Jadeczki w miód „swojski”, czy „swoisty”, jak niektóre zapachy, bo przecież ona „jak siebie wącha, to jej nie szkodzi” i w ogóle nie kąpie się, po co, a jeśliby nawet się kąpała, to tak na poważnie, dla siebie, dla higieny, nie dla kogoś. Lulusiowie atakowali Fuksa, ale oczywiście chodziło o Jadeczkę, on był tylko bilardową bandą… o czym wiedział, ale, zachwycony, że w końcu ktoś go bombarduje żarcikami, tańczył prawie w ryżej ekstazie, on, ofiara Drozdowskiego, mizdrzący się teraz w tej nędznej radości. Podczas gdy tańczył sobie na boku, od strony Tolów, miesiło się milczenie wsobne i wstrętnawe. U nóg moich trawa – i trawa – składająca się z łodyg, źdźbeł, których poszczególne sytuacje – skręcenia, pochylenia, załamania, osamotnienia, zgniecenia, zeschnięcia – majaczyły mi się migające, uciekające, pochłonięte całością trawy rozpościerającej się bez wytchnienia aż po góry, ale już na klucz zamkniętej, osowiałej, skazanej na siebie…

Szliśmy powoli. Śmiechy Fuksa były głupsze od lulusiowych chichów! Zastanawiało mnie jego kretyństwo, niespodziewane crescendo jego kretyństwa, ale bardziej jeszcze miód. Miód wzmagał się. To się zaczęło od „miodowego miesiąca”. Ale teraz „miód” (dzięki Jadeczce) stawał się coraz bardziej „wsobny”… coraz obrzydliwszy… Do czego i ksiądz się przyczyniał… swoim gmeraniem…

Ten miód miłosny, a wstrętnawy, to przecież i ze mną trochę się łączyło. Ba, połączenia. Przestać łączyć – kojarzyć -.

Kroki nasze, niespieszne i brodzące, doprowadziły nas do idyllicznego strumyczka. Fuks podbiegł, wypatrzył najdogodniejsze do przejścia miejsce i krzyczał „tędy”. Brak światła wnikał coraz bardziej w światło, obramowane lasami na zboczach. Lulusia zawołała: – Lolek, zmiłuj się nad pantofelkami, weź mnie na plecy, przenieś! Ojej!

Luluś na to bezczelnie: – Panie Tolo, niech pan ją przeniesie!

Gdy Tolek odpowiedział kaszlnięciem, Loluś zakrygował bioderkami i dołożył z najniewinniejszą powagą pensjonarki: – Słowo daję, niech pan mi zrobi tę grzeczność, z sił opadłem, jestem trup w koszu!

To się rozwijało jak następuje: Lulusia krzyknęła pod adresem Lulusia: „podły!” Podbiegła do Tola i zatańczyła prawie „panie Tolo, ja nieszczęśliwa, mąż mnie rzucił, niech pan się ulituje nad pantofelkami!” I wystawiała nóżkę. Lulo: – słowo daję, panie Tolo, raz, dwa, trzy, było nie było! Lulusia: – raz, dwa, trzy! I prosiła mu się do ramion. Lulo: – jazda, było nie było. Raz, dwa, trzy!

Nie przyglądałem się zanadto, pochłonięty będąc raczej otoczeniem, tym, co otaczało i spowijało, naciskiem chociażby gór, które z daleka obejmowały i ujmowały z niejaką już skłonnością do surowości, poważniejąc lasami słaniającymi się, zapadającymi (choć nad nami wysoko blask był – ale oderwany). Mimo to dobrze widziałem, że Lulusiowie tańczą wojenny taniec, rotmistrz nic, Fuks w siódmym niebie, Ludwik nic, ksiądz stoi, Lena… dlaczego ja ją sobie skaziłem, wtedy, pierwszej nocy, na korytarzu, wargą Katasi, i dlaczego, zamiast nazajutrz zapomnieć, powróciłem do tego, utrwaliłem to?… Jednego byłem ciekawy, jedno mnie interesowało, czy, mianowicie, to skojarzenie było kaprysem z mej strony, czy też istniał rzeczywiście jakiś związek pomiędzy jej ustami a tą wargą, który podświadomie wyczuwałem – ale jaki? Jaki?

Wielkopański kaprys? Akt rozkapryszonej dowolności? Nie. Nie poczuwałem się do winy. Mnie to się zdarzyło, ale to nie ja… Skądżeby, gdzieżbym ja ją sobie umyślnie uwstrętniał, przecież bez niej moje życie już nie mogło być dźwięczne, świeże, żywe, a tylko zdechłe, zgniłe, wynaturzone, zohydzone, bez niej, tu stojącej w ponętach, którym wolałem się nie przyglądać. Wolałem patrzeć w trawę, w głowie mieć dolinę. Nie, to nie to, że ja nie mogłem jej kochać wskutek tej świńskiej asocjacji z Katasią, nie w tym rzecz, gorzej, że ja nie chciałem jej kochać, nie miałem ochoty, a nie miałem ochoty dlatego, że gdybym miał wysypkę na ciele i gdybym z tą wysypką ujrzał najwspanialszą Wenus, też nie miałbym ochoty. I nie przyglądałbym się. Czułem się źle, więc nie chciało mi się… Zaraz… zaraz… czy więc to ja byłem wstrętny, nie ona? Więc jednak to ja byłem sprawcą wstrętu, moja wina. Nie dojdę. Nie domyśle… Zaraz, zaraz, „bierz pan”, łydy Lulusia w pończochach wzorzystych „bierz pan, panie Tolu, po koleżeńsku, pan też w miodowym miesiącu!”…

I głos Jadeczki, głęboki, z pełnej piersi, ufny, szlachetny!

– Tolu, proszę, przenieśże panią!

Spojrzałem. Tolo już składał Lulusię na trawie po drugiej stronie strumyka, heca skończona, znów idziemy, idziemy powoli tą trawą, miód, dlaczego miód, miód z palcami księdza, szedłem jak w nocy przez las gdzie szelesty i cienie i kształty pierzchające, niedocieczone, a zlewające się męcząco, napierają okrążając na granicy samej skoku i napaści… a Leon, cóż Leon ze swoim bembergiem w berg? Jak długo to będzie czaić się i okrążać? Skąd wyskoczy zwierz? Na łące, okrążonej górami wprowadzającymi się niemo w opuszczenie i pozostawienie, ładującymi wielkie złoża niewidzenia, gniazda niebytu, twierdze ślepoty i niemoty, na tej łące ukazał się zza drzew dom, który nie był domem i istniał o tyle tylko, że nie był… że nie był tamtym, tam, z zawartym w sobie układem – systematem wróbel powieszony – patyk wiszący – kot uduszony – powieszony – zagrzebany, wszystko pod nadzorem i pieczą ustek Katasi „zmanierowanych”, które przebywały może w kuchni, może w ogródku, może na ganku.

Przebijanie się tamtego domu poprzez ten dom było natrętne – ale było też chore, doszczętnie i okropnie chore – nie tylko jednak chore, ale i zaborcze – i zastanawiałem się, że nie ma co, trudno, ta konstelacja, ta figura, ten układ i system, są już nie do przełamania, ani nie można się oderwać, ani nie można się z tego wydobyć, to już zanadto jest. Jest. A ja tu szedłem sobie po łące i właśnie Ludwik mnie pytał, czybym nie pożyczył mu żyletki – ależ naturalnie, proszę bardzo! – i (myślałem) to jest nie do przezwyciężenia ponieważ wszelka przed tym obrona, czy ucieczka, tym bardziej wikła, zupełnie jakby się wpadło w jedną z tych pułapek, gdzie ruch każdy bardziej jeszcze omotuje… i ba, kto wie, a nuż to mnie napadło tylko dlatego, że ja się broniłem, tak, kto wie, może ja zanadto się zląkłem, gdy po raz pierwszy Katasina warga do Leny mi się przyplątała i to spowodowało skurcz, ten pierwszy skurcz przyłapujący, od którego wszystko się zaczęło… Czyżby obrona moja wyprzedziła atak?… ale nie byłem pewny… W każdym razie teraz już było za późno, polip uformował się gdzieś na pograniczu moim i wytworzyła się pomiędzy nami ta opaczność, że im bardziej go unicestwiałem, tym bardziej był.

Dom przed nami wydawał się już nieźle nadgryziony zmierzchem, w samej materii swojej, nadwątlonej… i kotlina była jak kielich fałszywy, bukiet trujący, wypełniona niemocą, niebo zanikało, zaciągały się i zasnuwały kotary, wzrastał opór, rzeczy nie chciały się udzielać, właziły do nory, zanik, rozpad, koniec – choć jeszcze było dość widno – ale dawało się we znaki zjadliwe rozprzężenie samego widzenia. Uśmiechnąłem się, bo pomyślałem, że ciemność bywa dogodna, w niewidzeniu można zbliżyć się, podejść, dotknąć, ująć, objąć i kochać się do obłąkania, ale cóż, nie chciało mi się, nic mi się nie chciało, ja miałem egzemę, byłem chory, nic, nic, napluć tylko, napluć jej w usta i nic.

Читать дальше
Тёмная тема

Шрифт:

Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Kosmos»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Kosmos» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё не прочитанные произведения.


Witold Gombrowicz: Opętani
Opętani
Witold Gombrowicz
Witold Gombrowicz: Pornografia
Pornografia
Witold Gombrowicz
Witold Gombrowicz: Trans-Atlantyk
Trans-Atlantyk
Witold Gombrowicz
Wiesław Myśliwski: Kamień Na Kamieniu
Kamień Na Kamieniu
Wiesław Myśliwski
Отзывы о книге «Kosmos»

Обсуждение, отзывы о книге «Kosmos» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.