• Пожаловаться

Witold Gombrowicz: Kosmos

Здесь есть возможность читать онлайн «Witold Gombrowicz: Kosmos» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию). В некоторых случаях присутствует краткое содержание. категория: Современная проза / на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале. Библиотека «Либ Кат» — LibCat.ru создана для любителей полистать хорошую книжку и предлагает широкий выбор жанров:

любовные романы фантастика и фэнтези приключения детективы и триллеры эротика документальные научные юмористические анекдоты о бизнесе проза детские сказки о религиии новинки православные старинные про компьютеры программирование на английском домоводство поэзия

Выбрав категорию по душе Вы сможете найти действительно стоящие книги и насладиться погружением в мир воображения, прочувствовать переживания героев или узнать для себя что-то новое, совершить внутреннее открытие. Подробная информация для ознакомления по текущему запросу представлена ниже:

Witold Gombrowicz Kosmos

Kosmos: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Kosmos»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Późne, dojrzałe dzieło wielkiego pisarza stanowi kwintesencję jego poglądów na życie i sztukę. Dowodem na uniwersalność i doniosłość przesłania powieści jest uhonorowanie jej międzynarodową nagrodą Prix Formentor, najwyższym europejskim wyróżnieniem po Literackiej Nagrodzie Nobla.

Witold Gombrowicz: другие книги автора


Кто написал Kosmos? Узнайте фамилию, как зовут автора книги и список всех его произведений по сериям.

Kosmos — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Kosmos», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема

Шрифт:

Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Nie odpowiedziałem – miałem ochotę upokorzyć go – brak odpowiedzi był najdotkliwszą odpowiedzią. Upokorzony, milczał, nie ośmielił się nalegać, ale mijały minuty, zacząłem się golić, w końcu zapytałem: – Jest coś nowego? Odpowiedział: – I tak, i nie. Kiedy skończyłem z goleniem, rzekł: – No, chodź, pokażę ci. Wyszliśmy z zachowaniem zwykłych ostrożności wobec domu, który spoglądał szybami, dotarliśmy do patyka. Powiało rozpaleniem muru i wonią szczyn, czy jabłek, tuż obok był ściek i żółte źdźbła… dalekość, kraniec, życie osobne w ciszy gorącej, brzęczenie. Patyk był, jakeśmy go zostawili, wisiał na nitce.

– Przyjrzyj się temu – wskazał kupę rupieci w otwartych drzwiczkach budki. – Widzisz coś?

– Nic.

– Nic?

– Nic.

– Zupełnie nic?

– Nic.

Stał przede mną i nudził – mnie, siebie.

– Popatrz na ten dyszel.

– Co?

– Zauważyłeś go wczoraj?

– Możliwe.

– Czy leżał akurat tak samo? Czy od wczoraj nie zmienił położenia?

Nudził – i nie miał co do tego złudzeń – ział fatalizmem człowieka, który musi nudzić, stał pod murem i to wszystko było jałowe do ostateczności, czcze. Naciskał: – Przypomnij sobie… ale wiedziałem, że naciska z nudów, i to mnie nudziło. Mrówka żółta maszerowała po dyszlu złamanym. Na szczycie muru łodyżki jakiegoś ziela rysowały się czysto w przestworzu, nie pamiętałem, skąd miałem pamiętać, może dyszel zmienił położenie, może nie zmienił położenia… Kwiatek żółty.

Nie dawał za wygraną. Stał nade mną. Co było przykre, to iż w tym miejscu oddalonym pustka naszego znudzenia spotykała się z pustką tych tam rzekomych znaków, poszlak, nie będących poszlakami, z całą tą bzdurą – dwie pustki, a my między nimi. Ziewnąłem. Powiedział. Przypatrz się, w co ten dyszel celuje.

– W co?

– W pokoik Katasi.

– Tak. Dyszel był wycelowany wprost w jej pokoik przy kuchni, w tej przybudówce, obok domu.

– Aa…

– Właśnie. Jeśli dyszel nie został ruszony, no to nic, rzecz jest bez znaczenia. Ale jeśli został ruszony, to po to żeby nas na Katasię naprowadzić… Ktoś, uważasz, kto skapował z tego, co ja o patyku i nitce napomknąłem wczoraj przy kolacji, że my już jesteśmy na tropie, przychodzi tutaj w nocy i dyszel nastawia na pokoik Katasi. To jakby nowa strzałka. Wiedział, że jeszcze raz przyjdziemy popatrzeć, czy nie ma nowego znaku.

– Ale skądże ty wiesz, że dyszel został ruszony?

– Pewności nie mam. Ale coś mi tak wygląda. Na trocinach jest ślad, jakby przedtem inaczej leżał… A też popatrz na te trzy kamyki… i te trzy kołki… i te trzy trawki wyrwane… i te trzy guziki, od siodła chyba… Nic nie widzisz?

– Co?

– Formują jakby trójkąty, wskazujące na dyszel, jakby ktoś chciał zwrócić naszą uwagę na dyszel… taki, uważasz, rym ku dyszlowi wytwarzają. To jest… chyba… jak uważasz?

Oderwałem się od mrówki żółtej, która raz po raz pojawiała się między rzemieniami pędząc w lewo, w prawo, w tył, naprzód, prawie go nie słuchałem, słuchałem piąte przez dziesiąte, jakież idiotyczne, nędza, bieda z nędzą, upokorzenie, cała ta zgaga nasza, niesmak, bzdura, unoszące się nad kupą gruzu i rupieci, pod tym murem, i gęba jego ryża, wyłupiasta, wzgardzona. Zacząłem znów wywodzić, że komu by się chciało, kto by tam fabrykował znaki tak nieznaczne, że prawie niewidoczne, któż mógłby kalkulować, że my się połapiemy w zmianie kierunku dyszla… przecie nikt z klepkami w porządku… Ale mi przerwał: – A kto ci powiedział, że ten ktoś ma klepki w porządku? A druga rzecz: skąd wiesz, ile on znaków fabrykuje? Może myśmy tylko jeden z wielu odkryli… Objął ruchem ręki ogród i dom: – Tu może roi się od znaków…

Staliśmy – gruda, pajęczyna – i już było wiadomo, że tego tak nie zostawimy. Cóż innego mieliśmy do roboty?

Wziąłem do ręki kawałek cegły, obejrzałem, odłożyłem i powiedziałem: – No co? Będziemy śledzić po linii dyszla? Roześmiał się wstydliwie.

– Nie ma rady. Sam rozumiesz. Dla świętego spokoju. Jutro niedziela. Ona ma wychodne. Trzeba będzie zrobić rewizję w jej pokoiku, zobaczy się, czy tam czego się nie zobaczy… A jak nie, przynajmniej skończy się zawracanie głowy! Wpatrywałem się w gruz, on także – jakbym chciał odczytać z niego nieznaczny a świński umyk boczący się wargi i, rzeczywiście, zdawało się, że gruz, orczyki, rzemienie, śmiecie jęły pulsować atmosferą wyślizgnięcia krążącego, zarysem tego wypaczenia… wraz z popielniczką, siatką łóżka, stuleniem i rozchyleniem… i wszystko to już wibrowało, wrzało, dosięgając Leny, co mnie przerażało, bo, pomyślałem, jakżeż to, znowu będziemy działać i działając urzeczywistniać… wprowadzimy w akcję cały ten dyszel, ja będę dobierał się do ust od strony, teraz, tego gruzu – co mnie zachwycało – gdyż, myślałem, och, zaczniemy działać, wedrzemy się działaniem w zagadkę, ba, ba, przedostać się do pokoiku Katasi, rewidować, zobaczyć, sprawdzić! Sprawdzić! Och, działanie wyjaśniające! I, och, działanie zaciemniające, w noc, w chimerę wprowadzające!

Nie, mimo wszystko, poczułem się lepiej – powrót nasz żwirowaną ścieżką był jak powrót dwóch detektywów – opracowywanie naszych planów we wszystkich szczegółach pozwoliło mi przetrwać z honorem do dnia następnego. Kolacja przeszła spokojnie, moje pole widzenia ograniczało się coraz bardziej do obrusa, coraz trudniej przychodziło mi podnosić wzrok na nich, patrzyłem na obrus, gdzie rączka Leny… dziś spokojniejsza, bez drgnień wyraźniejszych (ale to mogło być właśnie dowodem, że to ona dyszel nastawiła!)… i inne ręce, na przykład ręka Leona, ospała, lub dłoń Ludwika eroto-nieeroto i rączyna Kulki, jak kartofel na buraku, piąsteczka wystająca z babsztylowatego ramienia, rozłożystego, co wywoływało nieprzyjemność cicho wzrastającą… która stawała się jeszcze nieprzyjemniejsza w okolicach łokcia, gdzie czerwoność spierzchnięta przechodziła w sine i fioletowe zatoczki, będące wprowadzeniem w inne zakamarki. Kombinacje, zawiłe, męczące, rąk, podobne do kombinacji na suficie, na ścianach… wszędzie… Ręka Leona przestała bębnić, ujął on dwoma palcami ręki prawej palec ręki lewej i tak go trzymał przypatrując się z uwagą, zastygłą w uśmiechu marzącym. Oczywiście rozmowa tam, w górze, nad rękami, nie ustawała, ale ledwie to i owo mnie dochodziło, zahaczano o rozmaite tematy, a w pewnej chwili Ludwik powiedział, że jak ojciec myśli, niech ojciec wyobrazi sobie dziesięciu żołnierzy, idących gęsiego jeden za drugim, jak ojciec myśli, ile czasu potrzeba by na zużycie wszystkich możliwych kombinacji w uszeregowaniu tych żołnierzy, przestawiając na przykład trzeciego na miejsce pierwszego i tak dalej… gdybyśmy przyjęli, że co dzień dokonujemy jednej zmiany? Leon zastanowił się: – za trzy miesiącusium? Ludwik powiedział:

– Dziesięć tysięcy lat. To zostało obliczone.

– Człowieku – powiedział Leon. – Człowieku… Człowieku… Zamilkł, siedział nastroszony. Mogłoby się zdawać, że użyte przez Ludwika słowo „kombinacja” pozostaje w pewnym związku z „kombinacjami”, które mnie się nasuwały, mogłoby wydać się pewnym dość szczególnym zbiegiem okoliczności, że on napomknął o kombinacjach żołnierzy akurat, gdy ja tonąłem w tylu kombinacjach – czyż to prawie nie wyglądało na głośne sformułowanie moich niepokojów? – och „prawie”, ileż razy już to „prawie” dało mi się we znaki – ale trzeba też wziąć pod uwagę, że mnie uderzyła ta powiastka o żołnierzach ponieważ łączyła się z moimi niepokojami i wydobyłem ją z tego powodu z wielu innych rzeczy, które też mówiono. Tak to ów zbieg okoliczności był w części (och, w części!) przeze mnie spowodowany – i to właśnie było trudne, okropne, mylące, to że ja nie mogłem nigdy wiedzieć w jakim stopniu jestem sam sprawcą kombinujących się wokół mnie kombinacji, och, na złodzieju czapka gore! Gdy się zważy, jak olbrzymia ilość dźwięków, kształtów, dochodzi nas w każdym momencie istnienia… rój, szum, rzeka… cóż łatwiejszego, jak kombinować! Kombinować! To słowo zaskoczyło mnie przez sekundę, jak dzikie zwierzę w ciemnym lesie, ale zaraz utonęło w rozgardiaszu siedmiu osób siedzących, mówiących, jedzących, kolacja odbywała się nadal, Katasia podała Lenie popielniczkę…

Читать дальше
Тёмная тема

Шрифт:

Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Kosmos»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Kosmos» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё не прочитанные произведения.


Witold Gombrowicz: Opętani
Opętani
Witold Gombrowicz
Witold Gombrowicz: Pornografia
Pornografia
Witold Gombrowicz
Witold Gombrowicz: Trans-Atlantyk
Trans-Atlantyk
Witold Gombrowicz
Wiesław Myśliwski: Kamień Na Kamieniu
Kamień Na Kamieniu
Wiesław Myśliwski
Отзывы о книге «Kosmos»

Обсуждение, отзывы о книге «Kosmos» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.