Witold Gombrowicz - Opętani

Здесь есть возможность читать онлайн «Witold Gombrowicz - Opętani» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Современная проза, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Opętani: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Opętani»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Dla miłośników Gombrowicza ta sensacyjna powieść drukowana przed wojną w prasie codziennej stanowi możliwość prześledzenia wątków mniej znanych w jego twórczości. Jest to pełne wydanie utworu, którego zakończenie – w związku z wybuchem wojny – uważano długo za zagubione lub w ogóle nie napisane.
Kryminalna intryga, wątek romansowy, zagęszczona atmosfera tajemniczości i działania sił nadprzyrodzonych podnoszą walor tekstu jako "czytadła" o znamionach jedynej w swoim rodzaju polskiej powieści "gotyckiej".
Sensacyjny romans łączący wiele wątków spotykanych w powieściach gotyckich: tajemniczy zamek, w którym straszy, skandal w ksążęcej rodzinie, opętanie, klątwa…

Opętani — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Opętani», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Aż mnie dziwno było, że książę urodzony przed lokajczykiem własnym w prochu się tarza! A on – nie i nie! Ręce w kieszenie wsadził, stoi nieruchomo i patrzy.

– Nie chcę! – mówi. – Trzeba było od razu mnie uznać! A tera, to ja nie chce.! Mnie ta miłość spóźniona niepotrzebna.

– Ja – krzyczy – nie kocham, a nienawidzę! Ja się zniszczę! Ja siebie za bije! Na złość! Na złość! Na złość! I niech diabli mnie wezmą za to, że się rodzony ojciec mnie wstydził!

Wypadł z gabinetu (bo wtedy jeszcze na zamku był gabinet, tera go już nie ma) i leci przez zamek. Więc książę zaraz mnie zawezwał i nakazał, żebym go pilnował.

– Niech Grzegorz leci za nim i oka z niego nie spuszcza, bo gotów się zabić!

Ja lecę za nim i na ostatnią chwilę zdążyłem. Wpadam do drwalki, a on sznur na belkę zakłada. Kiedy mnie zobaczył, cofnął się i żarcikami mnie zbył.

– Nie dziś, to jutro – mówi i śmieje się, ale takim śmiechem, jakby kto lód rąbał.

Doniosłem o tym księciu. – Jezus! – tylko to słowo naprzód powiedział. A potem, że trzeba go pilnować. – Grzegorzu, tylko do was mam zaufanie! Musimy go pilnować dzień i noc, póki mu to nie przejdzie!

Co za dnie i co za noce wtenczas na zamku nastały, to niech ręka Boska broni! Tylko pogoń wieczysta za tym szalonym! Wieczne pilnowanie! Wieczny strach, że jak się go z oczu spuści, żywot sobie odbierze!

Grzegorz przymknął oczy i dłuższy czas milczał.

– Dalej nie będę mówił – rzekł stanowczo. – Na co odgrzewać, co było. Było i przeszło, niech ta sobie śpi spokojnie, snem wiecznym.

Grzegorz wie o tym, że wcale nie śpi… Złe nie śpi… – ostrzegł go profesor wskazując nieznacznie w stronę starej kuchni. – Ja bym radził, niech Grzegorz mówi.

– Wielmożny panie! Lepiej nie wywoływać wilka z lasu!

– A ja radzę, niech Grzegorz mówi!

Kamerdyner uległ, ale ściszył głos, że ledwie było słychać.

– Na przemian z księciem czuwaliśmy bez przestanku. Jak książę spał, to ja nie spałem i na odwrót. Bez przerwy jeden z nas przebywał w pobliżu Franka i pilnował, czy jemu znowuż co do głowy nie strzeli. A on się przyciszył i taki grzeczny się zrobił – ale widoczne było, że myśli tylko o tym jednym, jak się zabić, zniszczyć się ze szczętem! Tak się przyczaił kilka dni.

A potem jak się zacznie! Matko Boska! Raz za razem! Nożem chciał się przebić w kuchni! Przez okno z wieży chciał skakać! O ten mur, tam przy bramie głowę chciał sobie rozwalić! Szalony zupełnie! To myśmy z księciem tylko wypatrywali, co on robi, co mu się tam roi w jego mózgownicy szalonej.

Więc książę kazał go zamknąć i myśmy uradzili z księciem, że go zamkniemy w starej kuchni, bo tam drzwi ciężkie, okute, a przez okno nie można wyskoczyć, bo za ciasno.

Tu Grzegorz znowu się zatrzymał i naraz zapytał szczególnym tonem profesora.

– Przepraszam wielmożnego pana, co panu tak usta latają?

– Usta? – zapytał zdumiony profesor. Podniósł rękę do ust. Zdawało mu się, że ma spierzchnięte wargi. Ale poza tym wargi – pulsowały.

Nie można było tego nazwać ruchem. A jednak dotykając wyczuwało się wyraźnie że stały się większe i jakby falujące.

Było to okropne. Profesorowi natychmiast przyszedł na myśl ręcznik w kuchni. Ten robaczkowy ruch warg był pokrewny ruchowi ręcznika. Potworność. Mieć ten ohydny ruch na ustach? Miał takie uczucie, jak gdyby stracił panowanie nad wargami, jakby usta przeistoczyły mu się w jakieś obrzydliwe zwierzę ruszające się samoistnie – na nim.

Grzegorz również obserwował zjawisko – bez słowa. Zamienili spojrzenia. Wreszcie profesor, nie chcąc wywoływać popłochu, wyjaśnił.

– To nic. To mi się czasem zdarza. To jest, widzi Grzegorz, taki nerwowy skurcz muskułów. Nic ważnego. Niech Grzegorz mówi dalej.

Pulsowanie ustawało powoli. – No tak – mruknął Grzegorz bez przekonania. – Jak mówię – ciągnął dalej – książę kazał go zamknąć w starej kuchni.

Kazałem mu tam pójść, porządki robić, a kiedy wszedł, tośmy go uwiadomili, że tak, a tak – musi tu pozostać, dopóki go szał nie minie, a wszystkie przedmioty, którymi by mógł krzywdę sobie wyrządzić, ma oddać.

Wtedy to szaleństwo go poniosło, rzucił się na nas, bił, gryzł, wył jak pies, kopał, piana mu wystąpiła – i musiała w tym być nieczysta siła, bo taki smarkacz, osiemnaście lat liczący o mało nas nie pokonał, nas, mężczyzn przecie w sile wieku.

Żeby kto tak gryzł, tak wył – ani człowiek ani zwierzę tak nie potrafi.

Aleśmy go ogłuszyli. Wzięliśmy mu pasek od spodni, nawet buty zabraliśmy. Zamknęliśmy drzwi i straż ustanowiliśmy. Przez dzień ja, w nocy książę.

Chciałem księdza albo i doktora sprowadzić ale książę mówi: – Nie, nie potrzeba. Ja sam mu wyperswaduję, sam mu wytłumaczę. Jeśli on mnie nie posłucha, nikt mu nie da rady. Ja sam! Ja sam!

I odtąd nowa zgroza się zaczęła.

On się tam tłukł po tej kuchni, a książę pod drzwiami sterczał i perswadował.

Chyba już wtenczas księciu na mózg uderzyło. Przez te drzwi, mówię wielmożnemu panu, obaj godzinami rozmawiali. Książę błagał, płakał, a potem krzyczał, wściekał się, a on za drzwiami jeszcze go rozjątrzał i podniecał, śmiał się, krzyczał, bluźnił w zapamiętaniu. A nikt o tym oprócz mnie nie wiedział.

Już wtedy służby prawie na zamku nie było, jedna tylko gospodyni, czyli kucharka, pani Ziółkowska, ale jej powiedziałem, że Franek ciężko chory i że książę zakazał do niego chodzić.

Aż kiedyś książę do mnie występuje, żebym już więcej nie pilnował. On sam będzie dzień i noc pod drzwiami czuwał, posłanie sobie przygotuje, a ja żebym tylko jedzenie mu do pokoju obok przynosił i zostawiał.

Pod żadnym pozorem, żebym się nie ważył przychodzić do niego. On sam z synem zostanie – sam synowi wyperswaduje – syna przemoże.

Co miałem robić? Teraz to wiem, że głupstwo zrobiłem, bo trzeba było kogo powiadomić, o pomoc się zwrócić – ale wtedy nikt nie mógł wiedzieć, jak się skończy. Myślałem przecież, że książę lepszy ode mnie ma rozum. Wyglądał strasznie, nie golił się chyba z tydzień, nie mył się, w ubraniu spał, oczy mu latały Jak błędne, zacinał się w mowie, ale mnie do głowy nie przychodziło, że mu się klepki pomieszały. A przecież ojciec z synem zawsze lepiej dojdzie do porozumienia, niż kto inny.

Więc tak ich zostawiłem we dwu na piętrze i księcia tylko co kilka dni widywałem przy obiedzie. Był nawet spokojniejszy, uśmiechał się… Jak się pytałem o Franka, odpowiedział, że „wszystko na najlepszej drodze”.

– Wszystko na najlepszej drodze – mówił – mój Grzegorzu. Coraz jest spokojniejszy. Już niedługo pogodzimy się. To lekkomyślny chłopiec, ale dobre ma serce. A ja ciężko zawiniłem względem niego, oj, ciężko. Ale wszystko na najlepszej drodze, tylko cicho, sza – nikomu nie mówić.

No to i dobrze. Tylko, że po pewnym czasie mnie się to wydało podejrzane. Minęło kilka tygodni, a książę wciąż to samo – że na najlepszej drodze. Coś mnie tknęło i raz dorobiłem sobie klucz (bo książę na klucz drzwi zamykał, żebym do tamtych sal nie zaglądał) i zajrzałem w nocy do Franka. Książę spał wtedy.

Patrzę, a do starej kuchni drzwi uchylone, Franka nikaj nie ma – ani śladu, ani popiołu.

Lecę do księcia, budzę go. Gdzie Franek?! Co się z nim stało?! Książę uśmiecha się i powiada:

– Wyjechał, wyjechał, mój Grzegorzu. Wysłałem go w podróż, żeby się trochę uspokoił. To mu dobrze zrobi. Niech Grzegorz się tym nie przejmuje – i cicho sza – nikomu nic, ani słowa!

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Opętani»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Opętani» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Tania Carver - The Surrogate
Tania Carver
Witold Gombrowicz - Trans-Atlantyk
Witold Gombrowicz
Witold Gombrowicz - Pornografia
Witold Gombrowicz
Witold Gombrowicz - Kosmos
Witold Gombrowicz
Tani Shiro - Покой
Tani Shiro
Tani Shiro - 6 ½
Tani Shiro
Tania Tamayo Grez - Caso Bombas
Tania Tamayo Grez
Józef Kraszewski - Litwa za Witolda
Józef Kraszewski
Отзывы о книге «Opętani»

Обсуждение, отзывы о книге «Opętani» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x