Kazimierz Sejda - C.K. Dezerterzy

Здесь есть возможность читать онлайн «Kazimierz Sejda - C.K. Dezerterzy» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Современная проза, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

C.K. Dezerterzy: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «C.K. Dezerterzy»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Pełna dramatyzmu opowieść o losach żołnierzy wcielonych przymusowo do armii austriackiej w latach pierwszej wojny światowej oparta jest na osobistych przeżyciach autora. Po raz pierwszy opublikowana w 1937 roku, przeżywa obecnie prawdziwy renesans popularności, wywołany zapewne filmem, który cieszył się niemałą frekwencją.
Pięciu dezerterów z c.k. armii, którym przewodzi Polak, przez dłuższy czas wymyka się obławom, stosując przeróżne fortele, aby zachować życie. Pod warstwą anegdotyczną kryją się głębsze problemy moralne, tak więc powieść Sejdy odznacza się walorami nie tylko historyczno-poznawczymi.

C.K. Dezerterzy — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «C.K. Dezerterzy», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Po godzinie ujrzeli z daleka wieże kościołów i zatrzymali się. – Teraz sobie odpoczniemy i wypijemy trochę na rozgrzewkę. Pociągnęli uczciwie z manierek i zapalili papierosy. Słoweniec radził wejść do miasta w pojedynkę, ale Kania, patrząc na widoczne z oddali dachy domów, orzekł, że lepiej będzie przeczekać cały dzień w lesie, niż wchodzić teraz do miasta, gdzie możliwość spotkania żandarmów jest bardzo prawdopodobna. Siedzenie w lesie wydało się jednak Haberowi stratą czasu.

– Trzeba nam było lepiej siedzieć w karczmie.

– Wszędzie się pętają, to mogliby i do karczmy zajrzeć. Nie kijem go, to pałką.

– Zdaje mi się, że jeśli wmaszerujemy takim oddziałkiem, nikt nas nie zaczepi – zauważył Słoweniec.

– Dobrze, a co dalej? Gdzieś musimy pójść, nie?

Nie było innego wyjścia, jak siedzieć w lesie do wieczora. Weszli głębiej i zaszyli się w gęstwinę. Kiedy pozdejmowali z siebie plecaki i rozłożyli na ziemi koce, Baldini i Hładun nazbierali gałęzi i rozpalili ognisko. Otoczyli wesoło trzaskający, ciepłodajny ogień i leżąc rozmawiali. Przed południem z zarośli wyłonił się jakiś obdartus z pałką w dłoni i na widok ognia i siedzących żołnierzy zatarł ręce. Przez chwilę patrzył na nich jakby nieufnie, ale na gest Kani podszedł do ognia.

– Dezerterzy? – zapytał po niemiecku.

– A ty?

Przybyły odłożył pałkę i usiadł.

– Macie coś do zjedzenia?

Hładun wyjął z plecaka chleb i paprykowaną słoninę, zakupioną w karczmie. Obdartus zaczął pochłaniać jedzenie z taką samą żarłocznością, jaką w nocy okazał Słoweniec.

– Dokąd idziecie?

– Do miasta.

Baldini poczęstował go łykiem rumu i niepodobny do człowieka dezerter zaczął im opowiadać swoje dzieje.

Krył się w lasach już trzeci miesiąc; przehandlował na jedzenie mundur i wszystko, co przedstawiało jakąkolwiek wartość. Ostatnio żył surowizną oraz jagodami i ptakami, jakie udało mu się złowić. Był to Niemiec ze Styrii, kraju wyjątkowo patriotycznego. Do dezercji skłoniły go szykany jakiegoś oficera na froncie włoskim; pieszo przekradł się aż do Węgier, skąd chciał powędrować w swoje rodzinne strony. Namawiali go do pójścia z nimi do stacji zbiorczej, ale Niemiec stanowczo odmówił. Prosił tylko, żeby mu zostawili trochę jedzenia i tytoniu. Niedola tego człowieka, żyjącego jak zwierzę, zrobiła na nich silne wrażenie, podzielili się więc z nim posiadanymi zapasami żywności. Ponadto Kania dał mu dwadzieścia koron i swoje stare spodnie, Baldini zaś ofiarował koc i manierkę rumu. Każdy obdzielił go, czym mógł. Dezerter dziękował ze łzami w oczach.

– Porządne z was chłopy, Bóg wam nagrodzi.

Posiedział trochę przy ogniu i powstał. Owinął w koc otrzymane zapasy i związawszy go sznurkiem założył na ramiona jak plecak.

– Dokąd teraz pójdziesz? Niemiec wskazał ręką na zachód.

– Do domu.

– A jak znajdziesz drogę?

– O to nie ma zmartwienia; orientuję się po słońcu i mchu na drzewach. Zresztą zawsze kogoś się spotka, albo takiego jak ja wędrowca, albo jakąś poczciwą babinę, i objaśnią. W nocy mogę sobie dojść do szosy i zobaczyć, gdzie jestem. Za dwa tygodnie będę już w swoich stronach. Bóg wam zapłać za pomoc, chłopcy! Życzę powodzenia.

Przyłożył dłoń do czapki bez daszka i wszedł w gęstwinę. Słoweniec z Szökölönem poszli na poszukiwanie kartofli i po półgodzinie wrócili z pełnym plecakiem. Szökölön wydobył z kieszeni zawiniątko z solą.

– Dostałem to od jakiegoś chłopczyka. Powiada, że jego tata zginął na wojnie, i pobiegł z pola do domu po mamusię, bo mu stryjka przypomniałem. Kazałem mu przynieść soli i przyniósł. Zaraz sobie napieczemy. Dawno już takich dobrych rzeczy nie jadłem.

Piekli kartofle w popiele i. paląc papierosy rozmawiali. Kiedy zostały upieczone, zajadali je popijając rumem i winem. Tak zeszedł im czas do zmierzchu. Włożyli plecaki, zasypali ogień piaskiem i wyszli z lasu. Brzegiem szosy doszli do przedmieścia i tam zatrzymali się. Jakiś starszy obywatel wskazał im drogę do stacji zbiorczej i opowiedział o pożarze.

– Szkoda, że się cała buda nie spaliła… złodziejskie gniazdo.

Kania postanowił, że do stacji wejdą pojedynczo i będą się szukali koło kuchni, gdzie – jak przypuszczali – panuje największy ruch.

STACJA ZABŁĄKANYCH DUSZ

Po spaleniu się kancelarii w komendzie stacji zbiorczej zapanował chaos. Koszary były zapełnione ludźmi, o których nie wiadomo nic więcej ponad to, że chcą jeść.

Starzy bywalcy opowiadali sobie, że pożar był bardzo na rękę panu komendantowi i reszcie oficerów, gdyż za jednym zamachem uwolnił ich od jakiejkolwiek odpowiedzialności za systematyczne okradanie skarbu państwa.

Przeszło tysiąc rekonwalescentów z “różnych frontów siedziało w koszarach nic nie robiąc, w oczekiwaniu na komisję, która, w myśl rozkazu ministerstwa wojny, miała wcielić wszystkich do oddziałów frontowych. O odesłaniu do szpitala nie było mowy, gdyż rozkaz ministerstwa kategorycznie polecał unikać zwalniania ludzi ze względu na olbrzymie zapotrzebowanie oddziałów frontowych, w których ostatnia, czternasta z rzędu, bezskuteczna ofensywa nad Isonzó czyniła ogromne spustoszenia.

Naczelne Dowództwo stanęło w obliczu wyczerpania rezerwuaru ludzkiego, aby ratować położenie, wystąpiło z desperackim postanowieniem rozpoczęcia jeszcze jednej ofensywy, celem ułatwienia zadania Niemcom we Francji i ostatecznego przełamania oporu zacięcie broniących się Włochów. To, czego nie potrafiły dokonać wyborowe dywizje z początkiem wojny, miały zrobić zdziesiątkowane i wymęczone oddziały, uzupełniane bezwartościowym materiałem ludzkim z różnych stacji zbiorczych, szpitali i zakładów tyłowych. Stworzone specjalne komisje superrewizyjne z bestialską bezmyślnością przeznaczały każdego trzymającego się na nogach żołnierza na front.

“Alles zum Front”! (Wszystko na front!). Prasa pełna była nawoływań do samoobrony przed defetyzmem i dekowaniem się, a rozkazy władz wojskowych były coraz sroższe. Ale gliniany kolos stał nad grobem. Nic już nie mogło uratować monarchii austro-węgierskiej, gdyż gangrena zaszła za daleko i wyczerpane ludy krajów koronnych, ogołocone z mężczyzn, wygłodzone i tropione przez podejrzliwą żandarmerię i policję polityczną, nie miały już sił do stawienia dalszego oporu.

W powietrzu można było wyczuć oczekiwanie na nieuchronny tragiczny koniec czteroletnich zmagań; oczekiwanie to czytano zarówno z twarzy żołnierzy jak i z oczu umęczonych kobiet, które musiały staczać w ogonkach przed sklepami walki o zdobycie kawałka chleba dla głodnych dzieci.

Upiór klęski rozpościerał swoje czarne skrzydła nad ogromnym obszarem państwa habsburskiego; słychać już było jego diabelski chichot, zagłuszający nawet orkiestry grające na froncie marsze pędzonym na śmierć żołnierzom. Gorączkowo szkolone oddziały, ostatnie marszkompanie, zapełnione dziećmi osiemnastoletnimi i starcami pięćdziesięcioletnimi, szły w morderczy ogień artylerii włoskiej z rezygnacją zarzynanych wołów. Upajani obficie wydzielanym rumem, szli do ataku potykając się o trupy kolegów, z hełmami przekrzywionymi na bakier, z pianą na ustach, wyjąc “hurra!”, nic nie widząc i nic nie słysząc.

Nie słyszeli nawet terkotania karabinów maszynowych, które obsługiwane przez specjalne oddziały, posuwały się z tyłu i raziły ogniem próbujących uciekać, aby uniknąć pewnej śmierci na przodzie. Niejednokrotnie cały oddział lub cały odcinek linii bojowej wybuchał naraz diabelskim wyciem, zagłuszanym przez orkiestrę grającą hymn dla podniesienia nastroju. Ludzie szaleli masowo; sanitariusze musieli staczać z nimi walki, zanim zdołali ich uspokoić i odprowadzić na tyły do punktów opatrunkowych, gdzie lekarze stosowali gwałtownie usypiające zastrzyki, po których wariaci dostawali wymiotów i z zawrotem głowy pędzeni byli z powrotem na linię bojową, gdzie, nic nie widząc, ginęli od razu. Żniwo śmierci było obfite; naprędce wykopane groby zapełniane były nie pojedynczymi żołnierzami, ale schwärmweise – po kilkunastu i kilkudziesięciu. W oblany wapnem dół układano porozrywanych na strzępy, pokurczonych nieboszczyków, nieraz w oplotach własnych kiszek, nieraz bez głów, rąk i nóg, nieraz bezkształtne miazgi, w których nie można było nawet rozpoznać człowieka, i zasypywano je naprędce, ponieważ oddziały grabarzy nie miały czasu.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «C.K. Dezerterzy»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «C.K. Dezerterzy» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «C.K. Dezerterzy»

Обсуждение, отзывы о книге «C.K. Dezerterzy» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x