Przesunął spojrzenie wyżej, na wąską talię, któ¬rą niemalże mógłby objąć dłońmi, na wąskie pro¬ste ramiona i ślicznie wygiętą szyję. Na jej widok poczuł pulsowanie w stwardniałym kroczu, rozgrzaną pożądaniem krew w żyłach. W końcu, gdy jego wzrok padł na jej twarz, Damien znierucho¬miał. Nagle poczuł ciężar w żołądku. Wstrzymywa¬ne w płucach powietrze uszło z niego jednym tchnieniem.
Chociaż odważnie stała tuż przed nim, jej dol¬na warga trzęsła się, zaś po policzkach strużkami płynęły łzy. Rzęsy były mokre, a lśniący ślad wilgo¬ci ciągnął się aż na podbródek.
– Nigdy nie zapomnę, gdy ujrzałam cię po raz pierwszy – powiedziała. – Byłeś taki przystojny… niczym jakiś ciemny anioł, który ~stąpił na ziemię. Byłeś inny, odróżniałeś się od całej reszty; śmiały, tajemniczy, intrygujący… lecz miałeś w sobie pew¬ną delikatność. Pociągałeś mnie prawie od samego początku, wcale temu nie zaprzeczę. Nigdy nie czułam czegoś podobnego wobec żadnego innego mężczyzny… Damien milczał. – Chciałam przy¬być tu dzisiaj, i to bardziej, niż sobie wyobrażasz. Nawet ryzykując swój honor, ryzykując, że stracę wszystko, co jest mi drogie, musiałam tu przyje¬chać. W głębi serca naprawdę wierzyłam, *e mię¬dzy nami pojawiło się coś wyjątkowego. Ze jeśli znajdę się w twoim łóżku, będzie to najcudow¬niejsza, najbardziej podniecająca chwila, jaka zdarzyła się w moim życiu. – Zamrugała, wywołu¬jąc kolejny potok łez. – Ależ musiałam wydawać ci się żałosna i naiwna!
Aż nim wstrząsnęło. Wszystkie mięśnie jego cia¬ła nagle zesztywniały, w ustach poczuł taką su¬chość, że nie był w stanie wykrztusić słowa.
Roześmiała się, lecz w jej ochrypłym głosie była sama gorycz.
– Chcę, żebyś coś wiedział, lordzie Falon. Jeśli dziś zaciągniesz mnie do łóżka, to możesz być pewien, że jedyną rzeczą, jaką do ciebie poczuję, będzie odraza.
Damien zupełnie stracił samokontrolę. Obser¬wował ją z mieszaniną sprzecznych emocji. Pożą¬danie, żal, wściekłość na siebie samego, którą tłu¬miła jedynie złość skierowana do niej. Było coś jeszcze, czego nie potrafił nazwać. Pokonał dzielą¬ce ich kilka kroków i przygarnął Aleksę mocno do siebie.
– Naprawdę czujesz tylko odrazę? Może to sprawdzimy? – Wycisnął na jej ustach brutalny po¬całunek, ostry, pełen złości, który sprawił, że od¬czuł gwałtowne podniecenie i z trudem powstrzy¬mał się, by natychmiast nie wziąć jej siłą.
Z początku walczyła z nim, starała się uwolnić.
Opierając dłonie na jego piersi, chciała rozerwać mocny chwyt. Damien, czując łzy na jej policzku, bezwiednie złagodził pocałunek, aby już nie przy¬sparzać jej cierpień, pragnąc jedynie, by odpowie¬działa mu pocałunkiem, by mógł posmakować już kiedyś poznanej słodyczy.
Kołysała się w jego objęciach, wiotka i giętka.
Ciepłe drżące wargi rozchyliły się, dając wolną drogę dla jego języka. Aż jęknął, ogarnięty niepo¬hamowanym pożądaniem, które ścisnęło mu dolne partie brzucha. Mógł wziąć ją na ręce i zanieść na łóżko, gdyby nie jeden żałosny dźwięk, jaki się z niej wydobył. Cichy, a jednak pełen dzikiej wście¬kłości krzyk zranionego ptaka. Łamiący serce i du¬szę głos poddającej się młodej kobiety kompletnie rozbroił Damiena.
Zebrawszy całą siłę woli, każdą uncję pozostałej w nim przyzwoitości, oderwał się od niej i cofnął o kilka kroków.
Przez kilka chwil, które wydały się wiecznością, po prostu stał, wbijając wzrok w jej twarz, skręca¬ny bólem niespełnionego podniecenia. Ignorując napięcie wciąż spinające jego ciało, odwrócił się i przeszedł na drugą stronę pokoju. Podniósł z podłogi suknię i rzucił ją koło drzwi, tam gdzie stała Aleksa.
– Ubieraj się!
Aleksa podniosła ubranie i trzymała kurczowo, zasłaniając się. Jej szeroko otwarte zielone oczy patrzyły niepewnie, ciemnoróżowe usta były na¬brzmiałe od pocałunków.
– Zanim zmienię zdanie.
Zmusił się, by odwrócić głowę, po czym prze¬szedł do stolika i nalał sobie brandy. Jeszcze nigdy tak bardzo nie potrzebował łyka mocnego trunku.
Czując coraz większy ucisk w gardle, Aleksa drżącymi palcami nałożyła halkę, po czym szybko wskoczyła w swoją złocistą suknię. Bezskutecznie próbowała zapiąć guziki na plecach, po raz kolejny z trudem powstrzymując się od płaczu. Rozległ się trzask rozrywanego materiału, lecz nic jej to nie obchodziło. Było jej niedobrze, czuła się rozczaro¬wana, niepewna, przepełniona rozpaczą. Nie chciała patrzeć na Darniena, obawiając się jego wi¬doku, zawstydzona własną reakcją, nieświadoma, dlaczego straciła nad sobą panowanie.
Nie usłyszała, gdy podchodził, gdyż jego kroki stłumił gruby dywan. Zesztywniała, czując jego do¬tyk, spięta naszykowała się na kolejne starcie, ale ich walka chyba dobiegła już końca. Położył ręce na jej talii, odsunął jej dłonie i zapiął pozostałe gu¬ziki sukni z delikatnością, jakiej nię oczekiwała, i z wprawą, która mówiła sarna za siebie.
Kiedy skończył, odsunął się.
– To chyba twoje – powiedział cicho, podając jej małą karteczkę, w której rozpoznała swój weksel.
Z trudem przełknęłą przez zaciśniętę gardło i nie pewnym ruchem sięgnęła po papier.
– Dziękuję – powiedziała martwym głosem, ostrożnie zabierając kartkę z jego palców, tak by go nie dotknąć. Ponownie ją zaskoczył. Oczekiwa¬ła, że wciąż będzie chciał zapłaty, że chodzi mu wy¬łącznie o pieniądze, a ona będzie musiała spłacić mu wszystko co do pensa. A tymczasem on ponow¬nie sprawił, że musiała zmienić zdanie.
Odszedł kilka kroków, sięgnął po złocistą pele¬rynę i otulił nią Aleksę
– Czas się skończył. Musimy iść.
Dla niej czas skończył się już kilka godzin ternu.
Gdy powinna była wrócić do domu. A nawet zanim jeszcze wyruszyła na to spotkanie. '
Wszystko to było kłamstwem, jakąś perfidną grą. A on pociągał za wszystkie sznurki. Przez całą kolację próbował ją oczarować, udawał, że mają wspólne zainteresowania, chwalił jej inteligencję, zachowywał się tak, jakby jej zdanie naprawdę miało znaczenie. I niejednokrotnie w jego oczach pojawiało się spojrzenie wyrażające samotność i tęsknotę. Ciekawe, czy to także było udawane, czy też było jedynym prawdziwym elementem pod¬czas całego dzisiejszego wieczoru.
– Gotowa?
– Tak – wykrztusiła. Damien wziął ją za rękę i poprowadził do drzwi. Chciała się oswobodzić, ale nie miała pewności, czy da radę zejść po scho¬dach na własnych nogach. Pragnęła jak najszybciej oddalić się z tego miejsca, wrócić do domu, ukryć się bezpiecznie w Marden.
Bez względu na to, co powie Rayne, poprosi go, żeby ją tam zabrał.
* * *
Damien po raz ostatni spojrzał na zegar. Wpół do drugiej. Zostało im trochę czasu, chociaż nie¬zbyt dużo. Lord Beechcroft nigdy nie wracał ze swoją kochanką, aktorką Sophie Lang z teatru Royale przy Drury Lane, przed drugą w nocy. Przedstawienie kończyło się dokładnie o pierwszej trzydzieści, a Beechcroft był równie punktualny jak roznamiętniony. Plan Damiena przewidywał nieoczekiwane spotkanie z baronem w momencie opuszczania tawerny mniej więcej o świcie, po tym jak obaj odbyliby namiętne spotkania ze swoimi damami. A teraz…: cóż, pod koniec wieczoru jego plany uległy pewnym zmianom.
Nasunął kaptur peleryny na głowę Aleksy, aby ukryć jej ogniste włosy, po czym ruszyli w dół po schodach. W barze wciąż siedziało kilku gości, głównie podróżnych, zaś pokoje na górze zajmo¬wali bogaci młodzieńcy i ich kochanki. Romanso¬wanie było w modzie, tawerna była dobrze znanym miejscem potajemnych schadzek, o czym jednak Aleksa nie miała najmniejszego pojęcia.
Читать дальше