Joseph Heller - Teraz i Wtedy. Od Coney Island do „Paragrafu 22”
Здесь есть возможность читать онлайн «Joseph Heller - Teraz i Wtedy. Od Coney Island do „Paragrafu 22”» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Современная проза, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.
- Название:Teraz i Wtedy. Od Coney Island do „Paragrafu 22”
- Автор:
- Жанр:
- Год:неизвестен
- ISBN:нет данных
- Рейтинг книги:4 / 5. Голосов: 1
-
Избранное:Добавить в избранное
- Отзывы:
-
Ваша оценка:
- 80
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
Teraz i Wtedy. Od Coney Island do „Paragrafu 22”: краткое содержание, описание и аннотация
Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Teraz i Wtedy. Od Coney Island do „Paragrafu 22”»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.
Teraz i Wtedy. Od Coney Island do „Paragrafu 22” — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком
Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Teraz i Wtedy. Od Coney Island do „Paragrafu 22”», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.
Интервал:
Закладка:
– Barney uważa – oznajmiła z tą nieszczerą premedytacją, która stanowiła jej drugą naturę i czasami była nawet urocza (całkiem możliwe, że Barney, jej mąż, nie miał najmniejszego pojęcia, co takiego szykuje) – że nie dajesz jej pierścionka, bo nie masz pieniędzy.
Nigdy przedtem nie słyszałem takiego języka.
– Nie daję jej pierścionka? – zapytałem zaintrygowany, gdyż myśl, aby zrobić coś tak niepojętego, nigdy nie przyszła mi do głowy. – Po co miałbym jej dawać pierścionek?
– Żeby się zaręczyć.
Miałem dość forsy na pierścionek. Dottie nabyła go i wystawiła mi rachunek na pięćset dolarów. Przyjaciele i obie rodziny zachwycały się, jaki jest piękny. Byłem młodym nieopierzonym dwudziestodwuipółlatkiem; panna młoda dopiero co skończyła dwadzieścia jeden. Wszyscy koledzy, z którymi dorastałem na Coney Island, żenili się mniej więcej w tym samym czasie: Marvin Winkler z Evelyn; Davey Goldsmith z Estelle, Lou Berkman z Marion, Marty Kapp z Sylvią, Sy Ostrów z Judy i wielu innych. (Z tego, co wiem, tylko moje i jeszcze jedno z tych wczesnych małżeństw zakończyły się rozwodem).
Małżeństwo polega na dobrym neurotycznym dopasowaniu, zauważył mój psychiatra w trakcie pierwszego spotkania, gdy starałem się uczciwie przedstawić wszystkie wady moje i mojej żony, które stały się powodem coraz większego dzielącego nas chłodu, a także nie kontrolowanych i nie kończących się pojednaniem kłótni.
Na pewno musieliśmy do siebie neurotycznie pasować, skoro wytrzymaliśmy trzydzieści pięć lat. Dlaczego w takim razie w końcu się rozstaliśmy i wzięliśmy rozwód? Wątpię, by któreś z nas mogło powiedzieć: pasowaliśmy do siebie, ale cóż… Nie wierzę, by któreś z nas chciało to powiedzieć.
(Na następnych sesjach psychoanalizy zorientowałem się, iż używając słowa „neurotyczny" mój nowy mentor w gruncie rzeczy nie miał na myśli nic złego. „Wszyscy jesteśmy neurotykami – wybuchnął któregoś dnia, kiedy ponownie umknąłem od wolnych skojarzeń w to, co nazywał moim nałogiem intelektualizowania. – Tylko psychotycy nie są neurotykami").
Mieszkając u państwa Hunterów, ranki spędzałem przeważnie na uczelni. Myśl o wagarach nawiedzała mnie na studiach tak samo rzadko jak w szkole średniej. Gdybym odczuł taką pokusę, stałaby się ona z pewnością źródłem udręki. Lubiłem studia i ducha współzawodnictwa na zajęciach.
Po południu i wieczorem wybieraliśmy się często na miasto, żeby pozwiedzać. Mieszkaliśmy w końcu w Hollywood, krainie Mickeya Rooneya, Judy Garland, Vana Johnsona i Dorothy Lamour. Ponieważ nieczęsto musieliśmy być gdzieś o wyznaczonej godzinie, mieliśmy dość czasu, żeby podróżować autobusami. Obejrzeliśmy wykopaliska w La Brea, dom kochanki Hearsta, dom Marion Davies w Santa Monica i nazwiska uwiecznione na chodniku przy Grauman's Chinese Theater. Któregoś weekendu pojechaliśmy do Tijuany, zjedliśmy taco kupione w ulicznej budce i nawet się nie pochorowaliśmy. Pewnego wieczoru w rozjaśnionym neonem oknie restauracji przy tętniącej życiem ulicy, niedaleko kampusu Uniwersytetu Stanu Kalifornia, Shirley i ja zobaczyliśmy po raz pierwszy piekący się na szpikulcu kebab i wszedł on na stałe do naszego jadłospisu: z ryżem, sałatką i dodatkową porcją frytek, wszystko za mniej niż dwa dolary. Rok w Los Angeles wiele nas nauczył; po powrocie do Nowego Jorku byliśmy jedynymi w naszym kręgu ludźmi, którzy słyszeli o kebabie, i polecaliśmy go z całego serca. Pieczona na grillu jagnięcina nie jest jednak zbyt soczysta i wkrótce uczyniliśmy krok dalej, próbując potraw takich, jak: beef bourguignonne, coq au vin, capelletti bolognese, krewetki po kreolsku, pieczone albo gotowane na parze homary – któż to wszystko spamięta?
Popołudnia i większość wieczorów poświęcałem również na naukę oraz na pisanie i przepisywanie na nowo moich opowiadań oraz lekkich, nie beletrystycznych tekstów, które posyłałem do kolejnych czasopism; wszystkie odsyłano mi z powrotem. Miałem teraz własną przenośną maszynę, kupioną u Macy'ego na zniżkę pracowniczą Sylvii – w czasach przed pojawieniem się sklepów z przeceną, kiedy zniżka wciąż była zniżką. Dowiedziawszy się, że istnieje coś takiego jak klawiatura pisarska, zamówiłem ją sądząc, że pisanie pójdzie mi dzięki niej o wiele szybciej. Wprowadzono w niej trywialne modyfikacje w rodzaju umieszczenia cudzysłowu i znaku zapytania w dolnym rzędzie. Nie robiło to żadnej różnicy. Trochę szybsze stukanie w klawisze oznaczało jedynie, że będę musiał o wiele wcześniej zacząć przepisywać strony, akapity i nawet pojedyncze zdania. Oboje dużo czytaliśmy dla przyjemności. Shirley przeczytała „Wichrowe wzgórza" i zdumiało ją, jak bardzo książka różni się od filmu. Ja czytałem wszystko, co w moim mniemaniu mogło mnie czegoś nauczyć. W radiu słuchaliśmy jedynej w Los Angeles stacji z muzyką klasyczną i ogólnokrajowych programów komediowych, które już przedtem bardzo lubiliśmy. Można było posłuchać Freda Allena, a Jack Benny był w dalszym ciągu zabawny.
Dwoma autorami, których odkryłem na nowo i gorąco podziwiałem, byli Aldous Huxley (obecnie nie jestem już w stanie dociec dlaczego) oraz H. L. Mencken, którego zasługi jako pisarza i myśliciela do dzisiaj nie ulegają najmniejszej kwestii: nie ukrywana i zjadliwa niechęć do wszelkiego rodzaju hucpy, stworzenie bogatej i bezsprzecznie jego własnej odmiany amerykańskiej angielszczyzny oraz stylu, którego zewnętrzne aspekty można próbować powielać, ale istoty i indywidualności nie udało się moim zdaniem oddać nikomu.
Należałem do wielu próbujących go powielać adeptów, łudząc się, że jestem jedyny. Słowa w rodzaju „palant" i „cięgi" zaczęły się pojawiać w moim pisarskim słowniku w szyderczych humoreskach, które wyrzucałem z siebie przynajmniej raz w tygodniu na zmianę z opowiadaniami produkowanymi mniej więcej w tym samym tempie. W bibliotece uniwersyteckiej odkryłem jego utwór opublikowany chyba w roku 1919. Przyznaję teraz ze wstydem, że kiedy go czytałem, pękałem ze śmiechu, bijąc niemal brawo, a przecież gdyby go dzisiaj wydać, skazano by autora na dożywotnie dyby i nikt uczciwy by się za nim nie ujął. Cienki tomik zatytułowany jest „W obronie kobiet". Jego rzekoma (i obłudna) teza głosi, że kobiety są w zasadzie bardziej inteligentnymi przedstawicielkami ludzkiej rasy; mężczyźni są w porównaniu z nimi głupsi. Dowód? Kobiety nakłaniają mężczyzn, żeby się z nimi żenili, żeby z nimi żyli i tolerowali je na forum towarzyskim. Z zażenowaniem przyznaję, że jako pisarz przejąłem nie tylko słownictwo Menckena. Zwyczajem, konwencją tamtej epoki było stereotypowe prezentowanie kobiety jako obiektu protekcjonalnych docinków. Cieszę się, że żadna z moich ówczesnych literackich prób nie ukazała się drukiem i z tego, co wiem, nie przetrwała do dzisiaj w formie manuskryptu.
Złożyłem papiery na wydział dziennikarski, wyobrażając sobie błędnie, że będę tam dużo pisał i czytał oraz że praca w gazecie jest z samej swojej natury pociągająca, jeśli nie elektryzująca. Widząc jednak wśród wymaganych na tym kierunku zajęć kursy adiustacji, redagowania i korekty, przeniosłem się czym prędzej na anglistykę i z głębokim oddechem ulgi błogosławiłem swoje szczęście. Miałem wrażenie, że o mały włos uniknąłem nieodwracalnej i straszliwej katastrofy.
W pierwszym semestrze, podobnie jak i później, zapisałem się na więcej kursów, niż to było konieczne. Dlaczego nie, skoro i tak wszystkie koszty pokrywało państwo? Uczęszczając na kursy wakacyjne, zdołałem zrealizować czteroletni program w trzy lata. W pierwszym roku zaliczyłem pokrywające się częściowo kursy bakteriologii, botaniki i zoologii. Były to dla mnie całkowicie nowe i absolutnie fascynujące dziedziny wiedzy. Zapisałbym się chętnie na wstępny kurs fizyki (wciąż mam taką ochotę), ale nie miałem wolnego okienka (i do tej pory nie mogę znaleźć). Na zajęciach z historii cywilizacji – trwały chyba dwa semestry – nie było ani przez chwilę mowy o rzeczy, która nie budziłaby we mnie dreszczu podniecenia. Wciąż żywe jest w mojej pamięci uniesienie, z jakim słuchałem po raz pierwszy o Indusie, Tygrysie i Eufracie – jaki dźwięczny rezonans budzą te wspaniałe słowa – a także o Praksytelesie i Peryklesie. Ćwiczenia z angielskiego okazały się wodą na mój młyn: interpunkcja i składnia były łatwe, a prace pisemne dawały sposobność pokazania tego, co mam na warsztacie.
Читать дальшеИнтервал:
Закладка:
Похожие книги на «Teraz i Wtedy. Od Coney Island do „Paragrafu 22”»
Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Teraz i Wtedy. Od Coney Island do „Paragrafu 22”» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.
Обсуждение, отзывы о книге «Teraz i Wtedy. Od Coney Island do „Paragrafu 22”» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.