– Wolniej, senor. Mówi pan stanowczo za szybko.
– Przepraszam. Szukam Carlosa.
– Si, si – odparła. – To już wiem. Pańska żona mówiła, że pan przyjedzie. Nie uwierzyłam w jej historyjkę.
– Żona? – Chase zmarszczył ze zdziwieniem brwi. -Chyba mówi pani o kimś innym. Może zawołam tłumacza? – spytał, kierując się w stronę wyjścia.
– Nie nazywa się pan Chase Summers?
Stanął jak wryty i znów odwrócił głowę w jej stronę.
– Skąd pani wie?
– jak mówię, pańska żona jest tutaj.
– Niemożliwe!
Jessie uznała, że nie powinna dłużej przeciągać tej zabawy i wyszła ze swojej kryjówki.
– Dlaczego niemożliwe, Chase?
Nita przenosiła wzrok z Jessie na Chase'a. Widać było, że jest zmieszana.
– Widzi pan, senor, że to pańska żona. Teraz zostawiam was samych. Rozmowa po angielsku przyprawiła mnie o ból głowy.
Jessie patrzyła na Nitę wychodzącą z foyer. Na pięknej twarzy Hiszpanki pojawiła się złość. Nie poświęciła jednak Nicie już więcej uwagi. Skierowała ją na Chase'a, który, nie wiedzieć czemu, stał wciąż jak wryty, z całkiem głupią miną.
– Podasz mi jakiś przekonywający powód, który tłumaczyłby twoją wizytę, czy też mam przełożyć cię przez kolano i sprać na kwaśne jabłko za ten najbardziej nieodpowiedzialny…
– Nie waż się mówić do mnie w ten sposób, Chasie Summersie!
Ruszył ku niej, ale natychmiast się cofnęła.
– Jak śmiesz podróżować w tym stanie? Nie myślisz ani o sobie, ani o dziecku. A gdyby ci to zaszkodziło? – Zmienił nagle ton. – Wszystko w porządku? Dobrze się czujesz?
– Czy naprawdę cię to obchodzi? – Jessie!
– Nic mi nie dolega!
– Co ty tu, u diabła, robisz?! Zostawiam cię bezpiecznie z matką…
– Ujmując rzecz dokładniej: podrzucasz mnie matce i znikasz.
– Znikam? Czy Rachel naprawdę ci nie mówiła, że wrócę, zanim urodzi się dziecko?
– Mówiła – odparła sztywno Jessie. – Ale ja jej nie uwierzyłam i nadal nie wierzę. Nie zapomniałam, że pozwoliłam ci iść własną drogą. Do licha, długo nie czekałeś, prawda?
– Jessie! Chyba skręcę ci kark!
– A ja rozkwaszę ci nos. To jednak niczego nie rozwiąże, prawda?
Patrzyli na siebie przez chwilę gniewnie, potem jednak spojrzenie Chase'a złagodniało, a jego oczy przybrały miękki, aksamitny wyraz.
– O Boże! Cieszę się, że jesteś – powiedział. – Tak bardzo za tobą tęskniłem.
Utonęła w jego ramionach. Przywarł wargami do jej ust. Całował ją, jakby umierał z głodu, a ona stanowiła pierwszy kęs długo oczekiwanego pożywienia. Natychmiast oddała pocałunek. Jakże tęskniła za jego dotykiem. Już niemal zapomniała, jak się przy nim wspaniale czuła, jak zapamiętale go pragnęła.
– Ty też za mną tęskniłaś, kochanie.
Te stłumione słowa dotarły do niej gdzieś z daleka. Chase gryzł delikatnie jej szyję.
– Nie tęskniłam – zaprotestowała niemal automatycznie.
Summers wyprostował się nagle, oczy błyszczały mu szczęściem.
– Jeśli sobie przypominasz, Jessie, ostatni raz odezwałaś się do mnie w Cheyenne. Byłaś bliska płaczu, bo matka nie chciała z tobą zostać. Tak więc sądziłem, że z przyjemnością spędzisz z nią trochę czasu. A to stwarzało mi wspaniałą okazję, aby wyjaśnić moją sytuację. Tobie nie wolno podróżować. Przynajmniej nie powinnaś.
– Nie chcę się z tobą kłócić, Chase – odparła spokojnie Jessie. – Nie zamierzam nawet twierdzić, że nic by się chyba nie stało, gdybyś zaczekał z tą podróżą do narodzin dziecka. Wyjechałeś, nie zamieniając ze mną ani słowa. Niczego nie omówiliśmy.
– Jak mogłem cokolwiek omawiać? Przecież do ciebie nic nie docierało… Nikt nie potrafił przewidzieć, jak długo pozostaniesz w szoku. – Popatrzył na nią podejrzliwie. – Kiedy przyszłaś do siebie? Zaraz po moim wyjeździe?
– W zasadzie tak.
– O Boże! – wymamrotał. – Będziesz teraz zapewne twierdzić, że to moja obecność wpędziła cię w chorobę.
– Nie, ale twój wyjazd wyrwał mnie z odrętwienia.
– Więc tęskniłaś! Wcale się nie ucieszyłaś z mojego wyjazdu!
– No… nie – przyznała.
– Współczuję Rachel. Musiała znosić te twoje napady. -Pokręcił głową.
– Dość kpin, Chase. Nie widzę w tym nic śmiesznego. Nie miałeś prawa zostawiać mnie z matką. Nie ona za mnie odpowiada, lecz ty. Chciałeś się ze mną ożenić, a teraz jestem ci kulą u nogi!
– Mówisz poważnie? – spytał miękko.
– Oczywiście – odparła, zaskoczona tą nagłą zmianą tonu.
– Ja nie narzekam, kochanie.
– Nie?
– Lubię swoją kulę u nogi. Może byś mi tak pokazała nasz pokój? Jak do tej pory, nie udało się nam przypieczętować małżeńskiej przysięgi.
Jessie spłonęła jak piwonia.
– Trzecie drzwi na lewo – powiedziała. – Opowiem ci o don Carlosie, gdy znajdziemy się tam.
Jessie nawinęła sobie na palec pasmo włosów Chase'a i westchnęła z zadowoleniem. Mężczyzna leżał na niej nieruchomo, tak jakby spał, ale on czuwał.
Zachichotała na wspomnienie podróży na wozie.
– Myślałam, że nigdy nie sypiasz na brzuchu.
– Bo nie sypiam. – Chase się nie poruszył. – Sypiam na tobie.
– Starasz się mnie nie przygnieść i nie możesz położyć się wygodnie.
– Wszystko w porządku – mruknął.
– Daj spokój. Nie możesz teraz zasnąć. Do sjesty jeszcze co najmniej godzina. Najpierw zjemy lunch, musisz się spotkać z kuzynami, a potem…
Popatrzył na nią z uśmiechem.
– Sądzisz, że wrócimy tu znowu i nikt sobie nic na ten temat nie pomyśli?
– Jesteś okropny!
– Naprawdę? Zawsze byłem taki. Od pierwszego spotkania.
– Czyli…
– Od zawsze. – Zamknął jej usta pocałunkiem i usiadł. Jego nastrój uległ raptownej zmianie. Wiedziała, że pragnie ją zapytać o don Carlosa, ale się boi.
– Nie chcesz się niczego dowiedzieć?
Nie podniósł wzroku. Zapadła długa, krępująca cisza.
– Nie ma pośpiechu.
– Nie wierzę…
– Daj temu spokój.
– Odbyłeś tak daleką podróż! Popatrzył na nią i odwrócił wzrok.
– Jessie, minęło dwadzieścia lat od chwili, gdy usłyszałem o tym mężczyźnie po raz pierwszy. To bardzo dużo czasu na rozmyślania. Tak dużo, że… – Urwał. – Nazwij mnie tchórzem, ale wolałbym tego uniknąć.
Nie mogła pozwolić na to, by się wycofał. Nie teraz!
– Chase – zaczęła cicho. – Don Carlos od dawna choruje, teraz mu się pogorszyło. Nie chcieli mnie nawet do niego wpuścić.
– Ale żyje? Na pewno żyje? – Ściskał ją za ramiona.
– Oczywiście. Mimo trudności udało mi się go odwiedzić.
– Czy on umiera?
– Nie wiem – westchnęła. – Tego nie powiedzieli, ale traktują go tak, jakby leżał na łożu śmierci. Nita już nosi żałobę. Ona jest zresztą twoją kuzynką, to ta dziewczyna, która otworzyła drzwi.
– Mów dalej.
– Don Carlos nie zrobił na mnie wrażenia umierającego. Mówi mocnym głosem, zachowuje przytomność umysłu. Choroba bardzo go osłabiła i, cóż, być może stracił po prostu chęć do życia.
– Tylko kobieta może postawić taką diagnozę – rzekł niechętnie Chase.
– Możliwe. Tak czy inaczej zamierzałam mu powiedzieć o tobie, ale Rodrigo…
– Rodrigo?
– Don Carlos miał dwie siostry. Matka Nity umarła, Rodrigo jest dzieckiem drugiej. Ta żyje, dużo podróżuje. Zeszłego wieczoru Rodrigo był u don Carlosa. Dał mi do zrozumienia, że tak szokujące nowiny, jakie zamierzam obwieścić, mogą choremu wyrządzić szkodę.
Читать дальше