Rosamunde Pilcher - Czas burzy

Здесь есть возможность читать онлайн «Rosamunde Pilcher - Czas burzy» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Современная проза, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Czas burzy: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Czas burzy»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Po śmierci matki, która w młodości zerwała kontakt z rodziną, Rebeka postanawia odwiedzić dziadków. Jedzie do Kornwalii, gdzie Baylissowie mieszkają, i tam wkracza w świat, który tylko wyrywkowo zna ze wspomnień matki. Stopniowo odkrywa rządzące nim prawa, zgłębia zasady zawiłej gry, jaką życie toczy z prawdą, aż uświadamia sobie, że to co ważne nie dzieje się z dnia na dzień…

Czas burzy — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Czas burzy», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

– Czy wiesz, że nawet nie znam jego nazwiska?

– Nazywał się Sam Bellamy. Ale czy nie uważasz, że Bayliss brzmi o wiele lepiej? Poza tym wydawało mi się, że byłaś tylko moim dzieckiem, niczyim więcej.

– Chciałabym, żebyś mi coś o nim opowiedziała. Nigdy tego nie robiłaś.

– Co tu opowiadać. Był aktorem, tak przystojnym, że to nie da się opisać.

– Gdzie go poznałaś?

– Przyjechał do Kornwalii z zespołem Lata Teatralnego. Wystawiali sztuki Szekspira na wolnym powietrzu. To było diabelnie romantyczne: ciemny błękit letnich wieczorów, trawy pachnące rosą, boska muzyka Mendelssohna i Sam grający Oberona w „Śnie nocy letniej”. Pamiętam fragment:

Światło migotliwe dajcie,

Ogień zgasł i cicho drzemie:

Elfy, duszki, pospieszajcie,

Zeskoczcie, jak ptak na ziemię. * [Przekład Macieja Słomczyńskiego.]

Było w tym coś z magii. A miłość do niego była częścią tej magii.

– Czy on cię kochał?

– Nam obojgu wydawało się, że tak.

– I to wystarczyło, żebyś z nim uciekła?

– Tylko dlatego, że rodzice nie zostawili mi innej możliwości.

– Nie rozumiem.

– Nie akceptowali go, gdyż im się nie podobał. Mówili, że jestem jeszcze za młoda. Moja matka wyrzucała mi, że nie wychodzę za jakiegoś sympatycznego, młodego człowieka z okolicy, nie chcę się ustatkować i nie przestaję robić z siebie widowiska. Zastanawiała się, co by ludzie powiedzieli, gdybym wyszła za aktora? Nieraz myślałam, że jedyne, o co ona dba, to to, co ludzie powiedzą. Jakby to miało jakieś znaczenie.

Nie do wiary, ale wtedy po raz pierwszy usłyszałam, jak wspomina swoją matkę. Spróbowałam ostrożnie zachęcić ją do dalszych wynurzeń prowokacyjnym stwierdzeniem.

– Chyba jej nie lubiłaś?

– Kochanie, to było tak dawno, że trudno coś o tym powiedzieć. Faktem jest, że zawsze mnie tłamsiła i przytłaczała. Nieraz miałam wrażenie, że przygniata mnie konwenansami. A kiedy zginął mój brat Roger, tak mi go było brak! Wszystko byłoby inaczej, gdyby Roger żył. – Uśmiechnęła się. – Był taki miły, że aż za bardzo. Zawsze był wykorzystywany przez dziwki.

– Jakie dziwki?

– Zawsze musiał zakochiwać się w najmniej odpowiednich dziewczynach. Z jedną taką w końcu się ożenił. Z taką małą blondyneczką z włosami lalki i oczami jak z niebieskiej porcelany. Moja matka uważała, że ona jest słodka, ale ja nie mogłam jej strawić.

– Jak się nazywała?

– Mollie. – Matka zrobiła przy tym taką minę, jakby samo to imię wzbudzało w niej niesmak.

Roześmiałam się.

– Chyba nie mogło być aż tak źle?

– Myślę, że było. Miała fioła na punkcie czystości. Wciąż wycierała swoją torebkę, naciągała buty na prawidła albo dezynfekowała zabawki dziecka.

– Czyli że mieli dziecko?

– Tak, chłopca. Uparła się, żeby nazwać to biedactwo Eliot.

– Całkiem niezłe imię.

– Ach, daj spokój, aż się słabo robi! – Widać byto, że cokolwiek by Mollie zrobiła, nie mogło znaleźć aprobaty w oczach mojej matki. – Zawsze było mi żal tego chłopca, że musi znosić tak okropne imię. Ale jakoś się do tego przyzwyczaił. A po śmierci Rogera ten biedny szkrab zrobił się gorszy niż kiedykolwiek, wiecznie uwieszony na szyi matki i domagający się zapalonego światła w nocy.

– Myślę, że nie byłaś dla niego miła.

– Wiem o tym – zaśmiała się – i to nie z jego winy. Przypuszczalnie wyrósłby na całkiem sympatycznego młodego człowieka, gdyby jego matka dała mu choć trochę szansy.

– Ciekawe, co się stało z Mollie.

– Nie wiem. Prawdę mówiąc, nie interesowało mnie to. – Matka zawsze umiała być brutalnie szczera. – To coś takiego jak przypominanie sobie postaci ze snów. A może – zawiesiła głos – to oni byli żywymi ludźmi, a ja byłam ich snem?

Zrobiło mi się niewyraźnie, gdyż rozmowa za bardzo zbliżyła się do tej prawdy, której próbowałam nie dopuszczać do siebie. Zapytałam więc szybko:

– Czy moi dziadkowie jeszcze żyją?

– Moja matka umarła w te święta, które spędzałyśmy w Nowym Jorku. Pamiętasz tamtą Gwiazdkę? Był mróz i śnieg, i wszędzie leciała piosenka „Pada śnieg…” Pod koniec tych świąt wydawało mi się, że nigdy już nie chciałabym słyszeć tej przeklętej melodii. Ojciec napisał mi o jej śmierci, ale dostałam ten list dopiero po kilku miesiącach, gdyż podróżował za mną po całym świecie. A wtedy było już za późno, aby móc jeszcze coś o tym napisać lub powiedzieć. Zresztą jestem do niczego, jeśli chodzi o pisanie listów. Ojciec pewnie pomyślał, że nic mnie to nie obchodzi.

– Czy nigdy do niego nie napisałaś?

– Nigdy.

– A czy go chociaż lubiłaś? – zaczynałam mieć wrażenie, że sprawy stoją kiepsko.

– Ależ ja go uwielbiałam! Był cudowny. Cholernie przystojny, o ognistym temperamencie, miał powodzenie u kobiet i wzbudzał respekt. Był malarzem. Czy nigdy ci o nim nie mówiłam?

No nie. Wszystko mogłam sobie wyobrazić, tylko nie dziadka malarza. Odparłam więc:

– Nie, nigdy nie wspominałaś.

– No, jeśli masz jakieś wykształcenie, to powinnaś była o nim słyszeć. Grenville Bayliss. Czy to nazwisko coś ci mówi?

Ze smutkiem potrząsnęłam głową. To straszne – mieć sławnego dziadka i nic o tym nie wiedzieć.

– Właściwie skąd miałabyś wiedzieć, przecież nigdy nie włóczyłam cię po żadnych galeriach ani muzeach. Nie byłam tak naprawdę dobra w niczym. To cud, że przy takich zaniedbaniach obowiązków macierzyńskich mogłaś wyrosnąć na tak wspaniałą dziewczynę.

– Jak on wyglądał?

– Kto?

– Mój dziadek.

– A jak go sobie wyobrażasz?

Myślałam chwilę i w odpowiedzi zacytowałam Augustusa Johna: „… brodaty Cygan, podobny do lwa… „

– Nic z tych rzeczy – zaprzeczyła matka. – Zaczął od służby w marynarce i to wycisnęło na nim niezatarte piętno. Postanowił zostać malarzem dopiero około trzydziestki, kiedy rzucił obiecującą posadę i wstąpił do szkoły sztuk pięknych. Mojej matce mało serce nie pękło. A dodatkowo dobiła ją przeprowadzka do Kornwalii i budowa domu w Porthkerris. Chyba nigdy nie wybaczyła mu takiego egoizmu. Na Malcie królowała, i to jej się podobało – pewnie wyobrażała sobie siebie w roli żony dowódcy floty. Trzeba przyznać, że on był jakby stworzony do tej roli, błękitnooki, imponujący, a zarazem wzbudzający lęk. Właściwie nigdy nie wyzbył się manier oficera marynarki.

– Ale ty się go nie bałaś?

– Skąd, kochałam go.

– Więc dlaczego nie wróciłaś do domu? Jej twarz przybrała wyraz skupienia.

– Nie mogłam ani nie chciałam. Wszyscy powiedzieliśmy sobie zbyt dużo nieprzyjemnych rzeczy. Podgrzewano stare konflikty, padały groźby, stawiano mi ultimatum… A im bardziej rodzice się sprzeciwiali, tym bardziej byłam zdecydowana. Tym bardziej stało się dla mnie niemożliwe we właściwym czasie przyznać, że to oni mieli rację, a ja popełniłam błąd. Wiedziałam też, że gdybym wtedy wróciła do domu, już bym go nigdy nie opuściła. Ty nie należałabyś wtedy do mnie, tylko do swojej babci. A ja bym tego nie zniosła, byłaś dla mnie takim skarbem! – Uśmiechnęła się i dodała z rozmarzeniem w głosie: – Ale było nam razem dobrze, prawda?

– Pewnie, że było.

– Chciałam tam wrócić. Nieraz mało brakowało. To był taki piękny dom. Posiadłość nazywała się Boscarva, a dom przypominał willę, w której jesteśmy, też był kwadratowy i położony na wzgórzu. Kiedy Otto mnie tu przywiózł, przypomniałam sobie Boscarvę. Tylko tu jest ciepło i wiatry są łagodne, a tamta okolica była dzika i burzliwa. Ogród był pocięty wysokimi żywopłotami, które miały chronić grządki przed wiatrem od morza. Wydaje mi się, że matka najbardziej nie znosiła tego wiatru. Uszczelniała wszystkie okna i zamykała się w domu. Tam grała ze znajomymi w brydża albo haftowała gobeliny.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Czas burzy»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Czas burzy» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Rosamunde Pilcher - Días De Tormenta
Rosamunde Pilcher
Rosamunde Pilcher - September
Rosamunde Pilcher
Rosamunde Pilcher - Septiembre
Rosamunde Pilcher
Rosamunde Pilcher - Błękitna sypialnia
Rosamunde Pilcher
Colleen McCullough - Czas Miłości
Colleen McCullough
Poul Anderson - Stanie się czas
Poul Anderson
Robert Silverberg - Czas przemian
Robert Silverberg
libcat.ru: книга без обложки
Marina i Siergiej Diaczenko
Andrzej Sapkowski - Czas pogardy
Andrzej Sapkowski
Отзывы о книге «Czas burzy»

Обсуждение, отзывы о книге «Czas burzy» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x