Eliza Orzeszkowa - Marta

Здесь есть возможность читать онлайн «Eliza Orzeszkowa - Marta» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Классическая проза, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Marta: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Marta»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Marta — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Marta», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

— Lekceważenie! — zawołał młody człowiek — ależ, kuzynko, ja uwielbiam kobiety! Są to boginie serca mego i życia…

— Boginie, które liczysz na tuziny.

— Im więcej człowiek ma przedmiotów miłości, kuzynko, tym więcej kocha…

Są to egzercycje, a tylko przez egzercycje serce nabiera tej siły, tego ognia, który …

— Dosyć już tego, Olesiu — z żywą już i widoczną niechęcią przerwała gospodyni domu — wiesz dobrze, jak martwi mię kierunek umysłu twego i serca…

— Kuzynko! Kuzyniu! Kuzyneczko! Amen! na Boga powiedz już amen! — zawołał młody człowiek odsuwając się wraz z krzesłem, na którym siedział, i składając ręce jak do pacierza — pięknym usteczkom kobiecym nic mniej nie przystoi jak kazanie…

— Gdybym była prawdziwie dobrą siostrą, mówiłabym ci je od rana do wieczora…

— l nic byś dobrego nie uczyniła, siostruniu. Kazanie powinno być krótkim, przepis wyjęty z praw moralnych, filozoficznych, artystycznych. Oto lepiej opowiedz mi cokolwiek o tej czarnookiej nimfie, która zaprawdę warta jest lepszego losu niż ślęczenie nad twoją Jadzią.

— Oto lepiej — żywo podjęła gospodyni domu — powiedz mi, dlaczego w tej porze dnia jesteś tutaj?

— I gdzież mam być, jeśli nią u stopek twoich, droga kuzynko?

— W biurze — krótko odpowiedziała Maria Rudzińska.

Młody człowiek westchnął, ręce załamał i głowę na pierś opuścił.

— W biurze! — szepnął — o Maryniu! jakże jesteś okrutną! Czyliż jestem śledziem? powiedz mi, czy naprawdę podobny jestem do śledzia?

Wymawiając te pytania człowiek wiekuistego śmiechu podniósł głowę i patrzał na gospodynię domu tak szeroko rozwartymi oczami, z tak komicznym wyrazem żalu, obrazy i zdumienia, że Maria nie mogła wstrzymać się od głośnego prawie śmiechu.

Wkrótce jednak powaga zastąpiła u niej chwilowe rozweselenie.

— Nie jesteś śledziem — wyrzekła patrząc na robotę, którą trzymała w ręku, z obawy zapewne, aby nie zaśmiać się znowu — nie jesteś śledziem, ale jesteś…

— Nie jestem śledziem! — zawołał młody człowiek, jakby po wielkim przerażeniu oddychając głęboko — dzięki Bogu, nie jestem śledziem! Ponieważ zaś nim nie jestem, rzecz prosta, iż nie mogę po całych dniach dusić się w biurze jak śledź w beczce…

— Ale jesteś człowiekiem i powinieneś raz już przecie poważniej zastanowić się nad życiem i jego zadaniami. Możnaż tak zawsze bąki tylko zbijać i za boginiami się upędzać? Żal mi doprawdy twego dobrego serca, które masz, i twych zdolności, których ci także nie brak. Jeszcze lat parę takiego życia, a staniesz się jednym z tych ludzi bez celu, bez zajęcia, bez przyszłości, których i tak już u nas za wiele…

Urwała i z wyrazem prawdziwego smutku spuściła twarz ku robocie. Młody człowiek wyprostował się i wymówił z uroczystością:

— Amen! Kazanie długie było, nie można mu przecież odmówić pewnej esencji moralnej, w której skąpane serce moje, jak w łzach umoczona gąbka, pada do stóp twoich, droga kuzynko!

— Olesiu! — rzekła powstając gospodyni domu — jesteś dziś nierozsądniejszym jeszcze jak zwykle… Nie mogę dłużej rozmawiać z tobą; idź do biura, a ja pójdę do kuchni!

— Siostruniu! Maryniu! do kuchni! fi donc! c'est mauvais genre! . Żona literata do kuchni! Mąż jej pisze może o poetyczności obowiązującej niewiastę, a ona idzie do kuchni!

Mówiąc to wstał i z wyciągniętymi rękami patrzał na odchodzącą kobietę.

— Siostro! — zawołał raz jeszcze — Mario! ach, nie opuszczaj mię!

Maria nie odwróciła się i była już przy drzwiach od przedpokoju. Wtedy młody człowiek poskoczył ku niej i pochwycił jej rękę.

— Czy rozgniewałaś się na mnie, Maryniu? Czy naprawdę rozgniewałaś się na mnie? No, wstydź się! daj pokój! czyż chciałem cię obrazić? Czyż nie wiesz, że cię kocham jak rodzoniuteńką, najrodzeńszą siostrę? Maryńku! no, spójrzże na mnie! Cóżem winien, żem młody! Poprawię się, zobaczysz, niech tylko wprzódy postarzeję trochę!

Mówiąc to wszystko, całował ręce młodej kobiety, a fizjonomia jego mieniła się takim wyrazem połączonych lub szybko po sobie następujących — żalu, pustoty, smutku, czułości, przymilenia, że patrząc na nią można było śmiać się lub odejść wzruszając ramionami, ale gniewać się na to dorosłe dziecko nie było sposobu. Toteż Maria Rudzińska opierając się chwilę pieszczotom i przeprosinom brata skończyła na uśmiechu.

— Ileż bym dała za to, abyś ty mógł zmienić się, Olesiu…

— Ileż bym dał za to, abym mógł zmienić się, Maryniu! ale… natura nie sługa, wilka do lasu… ciągnie…

Mówiąc ostatni wyraz skurczył się na kształt dziecka nieśmiało wyrażającego swe żądanie i wskazujący palec wyciągnął ku drzwiom od gabinetu.

— Czy znowu? — rzekła Maria kładąc dłoń na klamce.

— Ani słowa już więcej nie powiem o czarnookiej tej bogini, którą, jak widzę, niby anioł stróż osłaniasz skrzydłami pobożnej opieki! — zawołał Oleś pochwytując znowu rękę kuzynki — ale przedstawisz mię jej, siostruniu? Nieprawdaż, że przedstawisz?

— Ani myślę o tym — odparła Maria.

— Moja droga! moja miła! moja jedyna! przedstaw mię jej, gdy tu wejdzie!

Powiedz: oto jest brat mój, wzór wszystkich przymiotów i doskonałości, chłopak poczciwy…

— I zarazem wielkie nic dobrego!

Z ostatnimi słowami Maria wyszła z salonu. Oleś stał chwilę przy drzwiach, jakby niepewny, czy ma zostać, czy pójść za siostrą, po czym okręcił się na pięcie, stanął przed lustrem, poprawił krawata i fryzury, zanucił piosenkę, przestał nucić, na palcach podszedł ku drzwiom od gabinetu i uchyliwszy portierę ucho przyłożył do drzwi.

Za drzwiami słychać było głos małej Jadzi mówiący:

— L'imparfait du subjonctif! zapomniałam, jak mam pisać trzecią osobę. Z jakiego czasu, pani, tworzy się l'imparfait du subjonctif?

Odpowiedź nie zaraz nastąpiła. Słychać było przewracanie kartek książki.

Nauczycielka szukała znać w książce odpowiedzi, jaką zmuszona była dać swej uczennicy.

— Du passé défini de l'indicatif — wymówiła po chwili Marta.

Oleś wyprostował się, wzniósł oczy w górę i powtórzył z cicha:

— De l'in— di— ca— tif! co za anielski głosik! W gabinecie panowała znowu cisza.

Uczennica zajęta widać była pisaniem i po chwili dopiero ozwała się:

— Bateau! nie wiem, pani, jak się pisze bateau. Eau czy au?

Odpowiedzi nie było, nauczycielka milczała.

— O! — szepnął Oleś — ciężko coś idzie mojej bogini! nie wie podobno, co odpowiedzieć na pytanie tej małej mądrali… a może marzy… ach!

Na palcach odszedł od drzwi i stanął przy oknie, zaledwie jednak spojrzał przez szyby na dość ludną i ruchliwą ulicę, zawołał:

— Co widzę! panna Malwina tak rano już na mieście? Biegnę, lecę, pędzę!

Mówiąc to, pędził w istocie ku drzwiom i z wielkim impetem otwierając je, spotkał się oko w oko z Marią, która do salonu wracała.

— Dlaboga — rzekła gospodyni domu cofając się do przedpokoju — dokądże tak pędzisz? Czy do biura?

— Zobaczyłem przez okno pannę Malwinę — spiesznie wkładając paltot odpowiedział młody człowiek — poszła ku placowi Krasińskich, zapewne do sklepów po sprawunki. Muszę przecież być tam z nią koniecznie…

— Czy obawiasz się, aby panna Malwina nie wydała w sklepach za wiele pieniędzy, jeśli opiekować się nią nie będziesz? …

— Głupstwo pieniądze! ale kawałeczek serca swego zgubić może po drodze.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Marta»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Marta» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Eliza Orzeszkowa - Wesele Wiesiołka
Eliza Orzeszkowa
Eliza Orzeszkowa - Złota nitka
Eliza Orzeszkowa
Eliza Orzeszkowa - W ogniu pracy i łez…
Eliza Orzeszkowa
Eliza Orzeszkowa - Początek powieści
Eliza Orzeszkowa
Eliza Orzeszkowa - O rycerzu miłującym
Eliza Orzeszkowa
Eliza Orzeszkowa - Czternasta część
Eliza Orzeszkowa
Eliza Orzeszkowa - A… B… C…
Eliza Orzeszkowa
Eliza Orzeszkowa - Zefirek
Eliza Orzeszkowa
Eliza Orzeszkowa - Szara dola
Eliza Orzeszkowa
Eliza Orzeszkowa - Silny Samson
Eliza Orzeszkowa
Eliza Orzeszkowa - Magon
Eliza Orzeszkowa
Eliza Orzeszkowa - Gloria victis
Eliza Orzeszkowa
Отзывы о книге «Marta»

Обсуждение, отзывы о книге «Marta» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x