Toteż kiedy faraon wrócił z Sunnu do Tebów, zaraz pierwszego dnia wielki skarbnik przyniósł mu dwie niepomyślne wiadomości.
— Wszystkie świątynie — rzekł — odmówiły skarbowi kredytu i najpokorniej błagają waszą świątobliwość, aby w ciągu dwu lat rozkazał wypłacić pożyczone od nich sumy…
— Rozumiem — odparł władca — to robota świętego Mefresa!.. Ileż jesteśmy im winni?
— Z pięćdziesiąt tysięcy talentów.
— Pięćdziesiąt tysięcy talentów mamy spłacić w ciągu dwu lat!.. — powtórzył faraon. — No, a co jeszcze?..
— Podatki wpływają bardzo opieszale — mówił skarbnik. — Od trzech miesięcy dostajemy zaledwie czwartą część tego, co nam się należy…
— Cóż się to stało?…
Skarbnik był zakłopotany.
— Słyszałem — rzekł — iż jacyś ludzie tłomaczą chłopom, że za panowania waszej świątobliwości mogą nie płacić podatków…
— Oho! ho… — zawołał śmiejąc się Ramzes — owi jacyś ludzie wydają mi się bardzo podobnymi do dostojnego Herhora… Cóż to, chce on mnie zamorzyć głodem?…
Czymże pokrywacie wydatki bieżące? — spytał.
— Z rozkazu Hirama pożyczają nam Fenicjanie — odpowiedział skarbnik. — Wzięliśmy już ośm tysięcy talentów…
— A kwity dajecie im?
— I kwity, i zastawy… — westchnął skarbnik. — Oni mówią, że to prosta formalność; niemniej osiedlają się na folwarkach waszej świątobliwości i zabierają chłopom, co się da…
Upojony przyjęciem ze strony ludu i pokorą magnatów, faraon już nawet nie gniewał się na Herhora i Mefresa. Czas gniewów minął, nadeszła chwila działania, i Ramzes tego samego dnia ułożył plan.
Nazajutrz wezwał ludzi najbardziej zaufanych: arcykapłana Sema, proroka Pentuera, ulubieńca Tutmozisa i Fenicjanina Hirama. A gdy zebrali się, rzekł:
— Zapewne wiecie, że świątynie zażądały, abym zwrócił im fundusze, które pożyczył od nich mój wiecznie żyjący ojciec. Każdy dług jest świętym, ten zaś, który należy się bogom, rad bym spłacić najpierwej. Ale skarb mój jest pusty, bo nawet podatki nieregularnie wpływają…
Z tego powodu uważam, że państwo jest w niebezpieczeństwie, i, — jestem zmuszony zwrócić się po fundusze do skarbów przechowywanych w Labiryncie.
Dwaj kapłani niespokojnie poruszyli się.
— Wiem — ciągnął faraon — że według naszych świętych praw, mój dekret nie wystarczy do otworzenia nam piwnic Labiryntu. Lecz kapłani tamtejsi objaśnili mnie: co powinienem zrobić? Oto — muszę zwołać przedstawicieli wszystkich stanów Egiptu, po trzynastu ludzi z każdego stanu, i uzyskać od nich potwierdzenie mojej woli…
Faraon w tym miejscu uśmiechnął się i zakończył:
— Dziś wezwałem was, abyście mi pomogli zwołać to zgromadzenie stanów, i oto, co wam rozkazuję:
Ty, dostojny Semie, wybierzesz mi trzynastu kapłanów i trzynastu nomarchów… Ty, pobożny Pentuerze, sprowadzisz z różnych nomesów trzynastu rolników i trzynastu rzemieślników… Tutmozis dostarczy trzynastu oficerów i trzynastu szlachty, a książę Hiram zajmie się tym, ażebym miał trzynastu kupców.
Życzę sobie, ażeby zgromadzenie to jak najprędzej zebrało się w moim pałacu w Memfis i nie tracąc czasu na próżnym gadaniu uznało, że Labirynt powinien dostarczyć funduszów memu skarbowi…
— Ośmielę się przypomnieć waszej świątobliwości — wtrącił arcykapłan Sem — że na tym zgromadzeniu muszą być: dostojny Herhor i dostojny Mefres, i że służy im prawo, a nawet mają obowiązek sprzeciwiać się naruszeniu skarbca w Labiryncie.
— Owszem, zgadzam się na to najzupełniej! — żywo odparł faraon. — Oni powiedzą swoje powody, ja moje. Zaś zgromadzenie osądzi: czy może istnieć państwo bez pieniędzy i czy jest rozsądnie dusić skarby w piwnicach, podczas gdy rządowi grozi bankructwo?
— Kilkoma szafirami z tych, jakie leżą w Labiryncie, można by spłacić wszystkie długi fenickie!.. — rzekł Hiram. — Ja zaraz idę między kupców i wnet dostarczę nie trzynastu, ale trzynaście tysięcy takich, którzy będą głosowali na rozkazy waszej świątobliwości…
To powiedziawszy Fenicjanin upadł na ziemię i pożegnał władcę.
Gdy Hiram wyszedł, arcykapłan Sem odezwał się:
— Nie wiem, czy dobrze stało się, że na tej naradzie był cudzoziemiec?
— Musiał być!.. — zawołał faraon. — Bo on nie tylko ma wielki wpływ na naszych kupców, ale, co ważniejsza, on dziś dostarcza nam pieniędzy… Chciałem go przekonać, że myślę o jego należnościach i mam środki do pokrycia ich…
Nastało milczenie, z którego skorzystał Pentuer mówiąc:
— Jeżeli wasza świątobliwość pozwoli, ja zaraz wyjadę, ażeby zająć się zgromadzeniem rolników i rzemieślników. Wszyscy oni będą głosowali za naszym panem, ale spośród mnóstwa trzeba wybrać najmędrszych.
Pożegnał faraona i wyszedł.
— A ty, Tutmozisie?… — spytał Ramzes.
— Panie mój — rzekł ulubieniec — jestem tak pewny twojej szlachty i wojska, że zamiast mówić o nich ośmielę się zanieść do ciebie moją własną prośbę…
— Chcesz pieniędzy?
— Wcale nie. Chcę żenić się…
— Ty?… — zawołał faraon. — Któraż kobieta zasłużyła u bogów na podobne szczęście?
— Jest to piękna Hebron, córka najdostojniejszego nomarchy tebańskiego — Antefa… — odparł śmiejąc się Tutmozis. — Jeżeli wasza świątobliwość raczysz oświadczyć mnie tej czcigodnej rodzinie… Chciałem powiedzieć, że moja miłość dla was zwiększy się… ale dam spokój, bo skłamałbym…
Faraon poklepał go po ramieniu.
— No… no!.. tylko mnie nie zapewniaj o tym, czego jestem pewny — rzekł. — Pojadę jutro do Antefa i, przez bogi, zdaje mi się, że w ciągu kilku dni urządzę ci wesele. A teraz możesz iść do swojej Hebron…
Zostawszy z jednym tylko Semem, jego świątobliwość zapytał:
— Oblicze twoje jest ponure… Czy wątpisz, aby znalazło się trzynastu kapłanów gotowych spełnić moje rozkazy?…
— Jestem pewny — odpowiedział Sem — że prawie wszyscy kapłani i nomarchowie zrobią to, co będzie potrzebne do szczęścia Egiptu i zadowolenia waszej świątobliwości… Racz jednak nie zapominać, panie, że gdy chodzi o skarbiec Labiryntu, ostateczną decyzję wyda Amon…
— Posąg Amona w Tebach?…
— Tak.
Faraon pogardliwie machnął ręką.
— Amon — rzekł — to Herhor i Mefres… że oni nie zgodzą się, o tym wiem; ale też nie myślę dla uporu dwu ludzi poświęcać państwa.
— Myli się wasza świątobliwość — odparł z powagą Sem. — Prawda, że bardzo często posągi bogów robią to, czego chcą ich arcykapłani, ale… nie zawsze!.. W naszych świątyniach, panie, dzieją się niekiedy rzeczy nadzwyczajne i tajemnicze… Posągi bogów niekiedy same robią i mówią, co chcą…
— W takim razie jestem spokojny — przerwał mu faraon. — Bogowie znają stan państwa i czytają w moim sercu… Chcę, ażeby Egipt był szczęśliwym, a ponieważ tylko do tego celu dążę, więc żaden mądry i dobry bóg nie może mi przeszkadzać.
— Oby sprawdziły się słowa waszej świątobliwości!.. — szepnął arcykapłan.
— Ty jeszcze chcesz mi coś powiedzieć — rzekł Ramzes widząc, że jego religijny zastępca ociąga się z pożegnaniem.
— Tak jest, panie. Mam obowiązek przypomnieć ci, że każdy faraon, zaraz po objęciu władzy i pogrzebaniu swego poprzednika, musi pomyśleć o wzniesieniu dwu budowli: grobu dla siebie i świątyni dla bogów.
— Otóż właśnie! — zawołał pan. — Nieraz już myślałem o tym, ale nie mając pieniędzy nie śpieszę się z wydawaniem rozkazów. Bo rozumiesz — dodał z ożywieniem — że jeżeli zbuduję coś, to coś wielkiego, coś co by kazało Egiptowi nieprędko zapomnieć o mnie…
Читать дальше