— I zamęczycie mi ich robotą?…
— Niech bogowie bronią!.. — zawołał Hiram. — To przecie żaden interes, gdy giną robotnicy… Żołnierze waszej świątobliwości nie będą więcej pracować przy kanale aniżeli dziś przy fortyfikacjach albo gościńcach…A jaka sława dla was, panie!.. jakie dochody dla skarbu!..
jaki pożytek dla Egiptu!.. Najuboższy chłop może mieć drewnianą chałupę, kilkoro bydła, sprzęty i bodaj że niewolnika… Żaden faraon nie podniósł państwa tak wysoko i nie dokonał tak niezmiernego dzieła…
Bo czymże martwe i nieużyteczne piramidy będą wobec kanału, który ułatwi przewóz skarbów całego świata?…
— No — dodał faraon — i pięćdziesiąt tysięcy wojska na wschodniej granicy…
— Naturalnie!.. — zawołał Hiram. — Wobec tej siły, której utrzymanie nie będzie nic kosztowało waszą świątobliwość, Asyria nie ośmieli się wyciągać ręki ku Fenicji…
Plan był tak olśniewający i tyle obiecywał zysków, że Ramzes XIII uczuł się odurzonym.
Lecz panował nad sobą.
— Hiramie — rzekł — piękne robisz obietnice… Tak piękne, że lękam się, czy za nimi nie ukrywasz jakichś mniej pomyślnych następstw. Dlatego muszę i sam głęboko zastanowić się, i — naradzić z kapłanami.
— Oni nigdy dobrowolnie nie zgodzą się!.. — zawołał Fenicjanin. — Choć… (niech bogowie wybaczą mi bluźnierstwo) jestem pewny, że gdyby dziś najwyższa władza w państwie przeszła w ręce kapłanów, za parę miesięcy oni wezwaliby nas do tej budowy…
Ramzes spojrzał na niego z chłodną pogardą.
— Starcze — rzekł — mnie zostaw troskę o posłuszeństwo kapłanów, a sam złóż dowody, że to, co mówiłeś, jest prawdą. Byłbym bardzo lichym królem, gdybym nie potrafił usunąć przeszkód wyrastających pomiędzy moją wolą a interesami państwa.
— Zaprawdę, jesteś wielkim władcą, panie nasz — szepnął Hiram schylając się do ziemi.
Było już późno w nocy. Fenicjanin pożegnał faraona i wraz z Tutmozisem opuścił pałac.
Na drugi zaś dzień przysłał przez Dagona skrzynkę z próbkami bogactw nieznanych krajów.
Pan znalazł w niej posążki bogów, tkaniny i pierścienie indyjskie, małe kawałki opium, a w drugiej przegrodzie — garstkę ryżu, listki herbaty, parę porcelanowych czarek ozdobionych malowidłami i — kilkanaście rysunków wykonanych farbami i tuszem na papierze.
Obejrzał to z największą uwagą i przyznał, że podobne okazy były mu nie znane. Ani ryż, ani papier, ani wizerunki ludzi, którzy mieli szpiczaste kapelusze i skośne oczy.
Już nie wątpił o istnieniu jakiegoś nowego kraju, w którym wszystko było inne niż w Egipcie: góry, drzewa, domy, mosty, okręty…
„I taki kraj istnieje zapewne od wieków — myślał — nasi kapłani wiedzą o nim, znają jego bogactwa, lecz nic nie wspominają o nich… Oczywiście, są to zdrajcy, którzy chcą ograniczyć władzę i zubożyć faraonów, aby następnie zepchnąć ich z wysokości tronu…
Ale… o! przodkowie i następcy moi — mówił w duchu — was wzywam na świadectwo, że tym nikczemnościom kres położę. Podźwignę mądrość, ale wytępię obłudę i dam Egiptowi czasy wytchnienia…”
Myśląc tak pan podniósł oczy i spostrzegł Dagona oczekującego na rozkazy.
— Skrzynia twoja jest bardzo ciekawa — rzekł do bankiera — ale… Ja nie tego chciałem od was.
Fenicjanin zbliżył się na palcach i uklęknąwszy przed faraonem szepnął: Gdy wasza świątobliwość raczy podpisać umowę z dostojnym Hiramem, Tyr i Sydon u stóp waszych złożą wszystkie swoje skarby…
Ramzes zmarszczył brwi. Nie podobało mu się zuchwalstwo Fenicjan, którzy ośmielali się stawiać mu warunki. Odparł więc chłodno:
— Zastanowię się i dam Hiramowi odpowiedź. Możesz odejść, Dagonie.
Po wyjściu Fenicjanina Ramzes znowu zamyślił się. W jego duszy zaczęła budzić się reakcja.
„Ci handlarze — mówił w sercu — uważają mnie za jednego ze swoich… ba!.. śmią ukazywać mi z daleka wór złota, ażeby wymusić traktat!.. Nie wiem, czy który z faraonów dopuścił ich kiedy do podobnej poufałości?…
Muszę to zmienić. Ludzie, którzy upadają na twarze przed wysłannikami Assara, nie mogą mówić do mnie: podpisz, a dostaniesz… Głupie szczury fenickie, które zakradłszy się do królewskiego pałacu uważają go za swój chlewik!..”
Im dłużej myślał, im dokładniej przypominał sobie zachowanie Hirama i Dagona, tym silniejszy gniew go ogarniał.
„Jak oni śmią… Jak oni śmią stawiać mi warunki?…”
— Hej!.. Tutmozis… — zawołał.
Wnet stanął przed nim ulubieniec.
— Co rozkażesz, panie mój?
— Poszlij którego z młodszych oficerów do Dagona, ażeby zawiadomił go, że przestaje być moim bankierem. Za głupi on jest na tak wysokie stanowisko.
— A komu wasza świątobliwość przeznaczysz ten zaszczyt?
— W tej chwili nie wiem… Trzeba będzie znaleźć kogo między egipskimi albo greckimi kupcami. W ostateczności — odwołamy się do kapłanów.
Wiadomość ta obiegła wszystkie pałace królewskie i przed upływem godziny doleciała do Memfisu. Po całym mieście opowiadano, że Fenicjanie wpadli w niełaskę u faraona, a ku wieczorowi lud już zaczął rozbijać sklepy znienawidzonym cudzoziemcom.
Kapłani odetchnęli. Herhor złożył nawet wizytę świętemu Mefresowi i rzekł mu:
— Serce moje czuło, że pan nasz odwróci się od tych pogan pijących krew ludu. Myślę, że należy okazać mu wdzięczność z naszej strony…
— I może otworzyć drzwi do naszych skarbców?… — spytał szorstko święty Mefres. — Nie śpiesz się, wasza dostojność… Odgadłem już tego młodzika i — biada nam — jeżeli raz pozwolimy mu wziąć górę nad sobą…
— A gdyby zerwał z Fenicjanami?…
— To sam na tym zyska, bo im nie spłaci długów — rzekł Mefres.
— Moim zdaniem — odezwał się po namyśle Herhor — jest to chwila, w której możemy odzyskać łaskę młodego faraona. W gniewie zapalczywy, umie on jednak być wdzięcznym… Doświadczyłem tego…
— Co wyraz, to błąd!.. — przerwał zacięty Mefres. — Bo naprzód książę ten nie jest jeszcze faraonem, gdyż nie koronował się w świątyni… Po wtóre — nigdy nie będzie prawdziwym faraonem, gdyż pogardza arcykapłańskimi święceniami…
A nareszcie — nie my potrzebujemy jego łaski, ale on łaski bogów, których na każdym kroku znieważa!..
Zadyszany z gniewu Mefres odpoczął i mówił dalej:
— Był miesiąc w świątyni Hator, słuchał najwyższej mądrości i wnet potem wdał się z Fenicjanami. Ba!.. odwiedzał bożnicę Astarty i stamtąd wziął kapłankę, co uchybia zasadom wszystkich religii…
Potem drwił publicznie z mojej pobożności… spiskował z takimi jak sam lekkoduchami i za pomocą Fenicjan wykradł państwowe tajemnice… A gdy wszedł na tron, źle mówię: ledwo wszedł na pierwsze stopnie tronu, już zohydza kapłanów, wichrzy chłopstwo i żołdactwo i odnawia śluby ze swymi przyjaciółmi Fenicjanami…
Czy, dostojny Herhorze, zapomniałbyś o tym wszystkim?… A jeżeli pamiętasz, czy nie rozumiesz niebezpieczeństw, jakie grożą nam od tego młokosa?… Wszak on ma pod ręką wiosło nawy państwowej, która posuwa się między wirami i skałą. Kto mi zaręczy, że ten szaleniec, który wczoraj wezwał do siebie Fenicjan, a dziś — pokłócił się z nimi, nie spełni jutro czegoś, co narazi państwo na zgubę?…
— A więc co?… — spytał Herhor, bystro patrząc mu w oczy.
— To, że nie mamy powodu okazywać mu wdzięczności, a naprawdę — słabości. A ponieważ chce gwałtem pieniędzy, nie damy pieniędzy!..
Читать дальше