Józef Kraszewski - Brühl, tom drugi

Здесь есть возможность читать онлайн «Józef Kraszewski - Brühl, tom drugi» — ознакомительный отрывок электронной книги совершенно бесплатно, а после прочтения отрывка купить полную версию. В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: foreign_prose, foreign_antique, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Brühl, tom drugi: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Brühl, tom drugi»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Ciesz się klasyką! Miłego czytania!

Brühl, tom drugi — читать онлайн ознакомительный отрывок

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Brühl, tom drugi», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Brühl podał rękę natychmiast.

– Musimy iść ręka w rękę – rzekł – tak jest; ale rąk naszych nikt nie powinien widziéć… najgłębsza tajemnica: inaczéj wszystko to pryśnie jutro. Padnę ja, a ze mną ten, co wam jeden służy tu wiernie.

– Czyż wątpicie? – zapytał książe – moje słowo waży, jak cesarskie…

– Pierwszego mi starczy – podchwycił Brühl.

– Jestże to prawdą, możeż to być, ażeby Sułkowski miał jakieś myśli i plany na przyszłość? – spytał książe.

– To nie ulega wątpliwości.

– Ale nic okréślonego.

– A! – zawołał Brühl – określonego tak dalece, iż wiem, że się tyczy zajęcia Czech… plan jest osnuty nie w myśli, ale na papiérze…

– Wyście go widzieli!

Brühl się uśmiechnął tylko.

– Moglibyście go miéć? – dodał nagląco książe Lichtenstein.

Uśmiech ministra stał się jeszcze wyrazistszym.

Książe pochylił się doń i pochwycił go za obiedwie ręce.

– Jeśli mi dacie ten plan na piśmie, jeśli mi go dacie…

Zawahał się nieco.

– To tak, jakbym głowę moją dał w ręce księciu – odparł cicho Brühl.

– Ale spodziewam się, że moglibyście i ją mi powierzyć – przerwał Lichtenstein.

– Bezwątpienia – mówił daléj minister – lecz gdy plan będzie w rękach waszych, naówczas nie ma innéj alternatywy: jeden z nas paść musi. Wiecie książe, jak król jest do niego przywiązany…

Lichtenstein porwał się z siedzenia.

– Ale my mamy królową, my mamy O. Guariniego, my mamy was i O. Voglera, i Faustynę! – zawołał szybko.

Brühl się uśmiechnął.

– Sułkowski ma słabość i serce królewskie.

– Prawda, że ludzie słabi bywają uparci – odezwał się książe – lecz na słabych zawsze powolnie i zręcznie działając, wpłynąć można. Nigdy nagle, bo ich słabość, którą czują sami, rodzi upór: należy ich tak brać, aby nie wiedzieli, że są wzięci, aby sądzili, że działają przez się sami. Od czegóż poczciwy O. Guarini!

– Sułkowski jest towarzyszem młodości króla, jest jego powiernikiem w tych sprawach, w których król nie zwierza się nikomu.

– Nie przeczę, że robota trudna; nie uznaję jéj jednak niepodobną – odparł Lichtenstein… Ale ten plan? na Boga! widzieliście go? czytaliście go?!

Niecierpliwą tę natarczywość księcia, powstrzymał Brühl zimną twarzą i postawą.

– Pozwolisz książę, abyśmy mówili najprzód o warunkach.

– Z największą chęcią.

– Ubolewam nad tém, bo cenię Sułkowskiego z innych względów – mówił minister – jest przywiązany do króla, jest mu wierny; zdaje mu się, że Saxonią uczyni potężną – ale, jeżeli wpływ jego się zwiększy, ambicya może na niebezpieczne poprowadzić drogi. Sułkowski świętéj naszéj królowéj ocenić nie umié, Sułkowski nie dosyć szanuje duchowieństwo…

– A! mój Brühlu kochany – przerwał Lichtenstein – ja go znam, jak wy, a może lepiéj, bo się przedemną nie maskuje, znam go, gdy był z królem w Wiedniu.

– Sułkowskiego obalić potrzeba – rzekł Brühl stanowczo. – Więcéj nie żądam nic, ale tego dla dobra króla i państwa wymagać muszę. Naówczas ja się potrafię utrzymać sam, a we mnie miéć będziecie najwierniejszego sługę cesarskiego domu.

– Ale ten plan? ten plan? – powtarzał Lichtenstein – daj mi go, na wszystko się zgadzam.

Brühl jakby od niechcenia rękę prawą założył za suknię, szukając bocznéj kieszeni; na ten znak książę drgnął, przysunął się, ręce obie podniósł.

W białych palcach powoli Brühl podniósł do góry papiér, trzymając go przed oczyma księcia.

W chwili gdy z ręki jego miał on się przenieść już do ambasadora, zapukano do drzwi; kamerdyner oznajmił:

– Hrabia Sułkowski!

W mgnieniu oka papiér znikł w kieszeni, a Brühl rozparty zażywał tabakę z małéj emaliowanéj tabakiereczki, którą już dobył z kamizelki.

Sułkowski stojąc w progu mierzył oczyma Lichtensteina i Brühla. Z większą ciekawością niż na posła, zwracał oczy na swojego towarzysza, który się pochylił i z uśmiechem doń dłoń wyciągał.

– Otóż to ranny ptaszek! Od młodéj żony nazajutrz po ślubie już biega po ambasadorach. Sądziłem – mówił Sułkowski – żeście jeszcze u nóg swéj pani.

– Obowiązki przedewszystkiém – odparł – powiedziano mi, że książe wyjeżdża do Wiednia, nie mogłem się powstrzymać, aby mu nie złożyć mojego uszanowania.

– Książe wyjeżdża do Wiednia? – zapytał zdumiony Sułkowski, zabierając piérwsze miejsce na kanapie – nic o tém nie wiém.

Lichtenstein zdawał się nieco zakłopotany.

– Nie wiém jeszcze, może… może – wyjąknął po chwili – wczoraj coś podobnego powiedziałem na dworze, i widzę, że Brühl, który wié wszystko, wié już i o tém dzisiaj.

Zaśmiał się, Sułkowski ramionami ruszył.

– Więc to niepewna jeszcze…

– Nie wiém, ale być może – rzucając znaczące wejrzenie na Brühla – rzekł Lichtenstein. – Czekam na pewne depesze, jeśli te otrzymam, choć mi żal Drezno opuszczać, pojadę.

Rozmowa zwróciła się ku plotkom miejskim.

III

Najpoufalsze stosunki łączyły jeszcze dwóch przeciwników, chociaż z obu stron rozpoczynała się walka dla oczu niewtajemniczonych nie dostrzeżona. Tego samego poranku Sułkowski z Ludovicim, powiernikiem swym mówili o zamążpójściu Kolowrathównéj.

Ludovici podejrzliwszym był daleko od swojego naczelnika.

– Panie hrabio – rzekł mu – ożenienie to powinno nam dać do myślenia. Hrabia Brühl nie z jedną Kolowrathówną się ożenił, ale z dworem austryackim, z O. Guarinim, z Wielką ochmistrzynią, a potrosze z królową.

Brühl jest jak miód słodki, ale podstawił nogę Fleuremu i Manteuflowi, wywrócił Wackerbartha i Hoyma; wpakował na Königstein Watzdorfa i Hoym się z jego łaski obwiesił: ja Brühlowi nie wierzę.

Sułkowski śmiać się zaczął i ramionami ruszył.

– Mój Ludovici – rzekł z dumą – pamiętaj kto oni byli, a kto ja? Mnie on razem z O. Guarinim i Austryakami nie obali… O. Guariniego i cały ten pułk Jezuitów ztąd wypędzę. Królowéj dam dwór inny. Księża ci mi już dokuczyli: nie lubię ich.

Co się tyczy Watzdorfa i Hoyma, mylisz się; ja sam ich oddaliłem, ja, nie on.

– To jest on, rękami w. ekscelencyi; is fecit cui prodest , jako adwokat pamiętam prawniczy ten aksyomat. Watzdorf mu pannę bałamucił.

– Już tylko ty w rzeczach dworskich nie ucz mnie rozumu – odezwał się Sułkowski – wiem ja co czynię, a żaden z was nie wie, jak stoję mocno.

– Ja o tém nie wątpię – rzekł sucho, kłaniając się Ludovici.

Krótka ta rozmowa utkwiła jednak w pamięci Sułkowskiego. Chociaż nawet przed najpoufalszym ze swych powierników, jakim był Ludovici, nie wydawał się z tą myślą: hrabia oddawna nie dowierzał Brühlowi. Nadewszystko znaczącém wydawało mu się, iż na wzór jego, nieustannie był przy Fryderyku Auguście, towarzyszył mu wszędzie i godzinami odbywał milczącą służbę razem z trefnisiami i O. Guarinim. Król się do jego twarzy przyzwyczajał. Kilka już razy dawała mu się czuć niebytność dłuższa Brühla i zapytywał się o niego. Zwolna nabierał doń nałogu.

Sułkowski nie mógł nawet przypuścić, ażeby to zagrażać mu miało, ale rywalów nie chciał, był zazdrosnym, pragnął być sam tylko w łaskach…

– Brühla oddalić należy – rzekł w duchu. – Znajdziemy pozór łatwo…

Króla należy przygotować.

Po obiedzie tegoż dnia, gdy król swoim zwyczajem wrócił do swych pokojów i natychmiast rozebrał się do koszuli, aby wdziać szlafrok, siąść w krześle i fajkę zapalić, Sułkowski był już na zwykłém stanowisku.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Brühl, tom drugi»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Brühl, tom drugi» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Józef Kraszewski - Strzemieńczyk, tom drugi
Józef Kraszewski
Józef Kraszewski - Djabeł, tom czwarty
Józef Kraszewski
Józef Kraszewski - Djabeł, tom pierwszy
Józef Kraszewski
Józef Kraszewski - Djabeł, tom trzeci
Józef Kraszewski
Józef Kraszewski - Hrabina Cosel, tom drugi
Józef Kraszewski
Józef Kraszewski - Macocha, tom drugi
Józef Kraszewski
Józef Kraszewski - Macocha, tom pierwszy
Józef Kraszewski
Józef Kraszewski - Macocha, tom trzeci
Józef Kraszewski
Józef Kraszewski - Brühl, tom pierwszy
Józef Kraszewski
Józef Kraszewski - Stara baśń, tom trzeci
Józef Kraszewski
Józef Kraszewski - Stara baśń, tom pierwszy
Józef Kraszewski
Józef Kraszewski - Stara baśń, tom drugi
Józef Kraszewski
Отзывы о книге «Brühl, tom drugi»

Обсуждение, отзывы о книге «Brühl, tom drugi» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x