Józef Kraszewski - Historya prawdziwa o Petrku Właście palatynie, którego zwano Duninem

Здесь есть возможность читать онлайн «Józef Kraszewski - Historya prawdziwa o Petrku Właście palatynie, którego zwano Duninem» — ознакомительный отрывок электронной книги совершенно бесплатно, а после прочтения отрывка купить полную версию. В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: foreign_prose, foreign_antique, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Historya prawdziwa o Petrku Właście palatynie, którego zwano Duninem: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Historya prawdziwa o Petrku Właście palatynie, którego zwano Duninem»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Jest druga połowa XII wieku, czasy rozbioru Polski – cztery dzielnice rządzone są przez synów Bolesława Krzywoustego. Najstarszy z nich, Władysław, jest księciem zwierzchnim, seniorem. Żona namawia go do wystąpienia przeciwko braciom i zyskania władzy nad całym krajem. Przeciw niemu występuje możnowładztwo z Piotrem Włastem na czele, który chce utrzymać postanowienia ustawy sukcesyjnej Krzywoustego, za co przyjdzie mu zapłacić wysoką cenę.Powieść historyczna napisana przez Kraszewskiego w 1878 roku, która weszła w skład cyklu Dzieje Polski.

Historya prawdziwa o Petrku Właście palatynie, którego zwano Duninem — читать онлайн ознакомительный отрывок

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Historya prawdziwa o Petrku Właście palatynie, którego zwano Duninem», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Gospodarz na wozie, na garści słomy siedzący w czapce dużéj, z opończą narzuconą na ramiona, średniego wieku, twarzy zasępionéj, za pasem siekierkę miał, przez plecy torbę skórzaną.

– A wiu! a wiu! – popędzał konie, aż pod gospodę podjechawszy, stanął.

Odwrócił się do Mikuły.

– Witaj ojcze Tymochu! – odezwał się gospodarz, zwracając ku niemu.

– Bóg zapłać, jestem żyw, jak widzicie – a i to szczęście, – odparł Tymoch. – Z „przewodem” mnie gnali, gnali, że i we mnie, i w koniach ledwie już tchu stało.

To mówiąc i nie spojrzawszy nawet na jeźdźca, który stał i słuchał, z wozu zlazł przybyły, konie jego poczęły trawę skubać, on im z wozu, z pod słomy garść siana zarzucił, aby miały czém zęby przetrzéć – a sam do izby pociągnął.

Stojący jeszcze na koniu podróżny rozmyśliwszy się, podjechał téż pod szopę i ze szkapy zsiadł na czeladź hucząc, aby mu ją wzięto do żłobu. A tuż i psy doń przybiegły, z którémi razem do izby krokiem śmiałym wszedł, jak ten, co się wszędzie panem czuje.

– Gospodarzu miły, – ozwał się głosem młodym i mocnym, który pięknie brzmiał, – jam głodny i koń mój także, o obu radźcie, jako możecie. Psom by się téż coś zdało.

– Piwo i miód na rozkazanie, – rzekł Mikuł, – jak lepsze nie mogą być, chleb téż jest, sól, słonina i sér, a baba i polewkę ciepłą zwarzy, kiedy każecie.

– Niech warzy, co chce! głód nie patrzy, co dają, – rzekł na ławie zasiadając za stołem młody pan.

Tymoch popatrzał jakoś nieufnie, podejrzliwie, z trwogą prawie na mówiącego, jakby go dopiéro teraz dojrzał, przy dziadzie nieopodal na ławie stęknąwszy, usiadł i piwa zawołał.

– W gardle zaschło, Mikuł! nim konie tchną ja się napiję.

– A wy to zkąd? – spytał go jezdny z za stoła.

Nie zaraz mu odpowiedział Tymoch.

– Mil parę ztąd siedzę, wolny kmieć jestem, z przewodu powracam. —

Westchnął.

– A kogożeście to przewodzili? – zapytał jeździec.

– Hę? czy to teraz na podwody nasze przewodów brak? – począł Tymoch, bo mu się już gęba rozwiązywała. – Miłościwy panie, i my i konie ledwie dyszemy. Albo to u nas księdzów mało? a który z nich jedzie czy swoją ziemią czy cudzą, juści mu wszędzie przewód dać trzeba, a nie to po łbie i konie z szopy bez człeka zabiorą, co ich potém nie ujrzysz. Nie pytają oni, czy i nam kmieciom chudoba wyzdycha. Pędzi starościński włodarz czy dla Władysława, czy dla Bolka, czy choćby i dla Wojewody jakiego, a podoba się Jego miłości księdzu Biskupowi któremu jechać, to i ich ludzie pędzą do przewodu, i starościńscy, i dla żupanów i dla pańskich urzędników, a choćby i dla psiarzy książęcych. —

Westchnął znowu i głowa mu zwisła.

Młody popatrzał nań milcząco, – podawał mu właśnie Mikuł gospodarz miód, a Tymochowi piwo.

– Tak że to ono z wieku bywało! – odezwał się młody z za stołu. Tymoch się na to strząsł.

– Ojcowie inaczéj pamiętali – szepnął od ust kubek odrywając – dawniéj się różno trafiało, z laty gorsze nastało. Panów się moc namnożyła wielka i żupanów i urzędników i duchownych i księdzów tych i owych. Kmieciowi coraz ciężéj.

– Zawżdy ludzie narzekali – odparł młody podpijając i przegryzając.

– Dziadom bo lepiéj było – wtrącił Tymoch, – dopóki do nas nie przyszedł wszelki obyczaj niemiecki. A no. —

Machnął ręką i usta mu się zwarły.

– Mówcie jako chcecie, mówcie, – odezwał się młody, – jam ci nie niemiec a swojak. —

– To swojak wiedzieć musicie, jak nam kmieciom teraz jest, – mówił Tymoch. – Płaciemy poradlne, dajemy podworowe, naraz, dajem przewód, idziemy do grobel, haci i mostów, do płotów i do tynów, do zwózki; dajemy osyp, miód, kury, woły, a gdy przyjdzie pogoń, pogońce… Kto tam zliczy!! Czyż może być gorzéj? —

Znów zamilkł; a tchnąwszy jak sam do siebie, ciągnął.

– Bierze ksiądz dziesięcinę dodatku. Jak zostanie na przednowku chleb dla nas z ościami, a dla koni strzecha, Pana Boga chwal, bo na stacyi stogi nasze pańskie konie zjadły, a czeladź płoty popaliła.

Mikuł, który stojąc przysłuchiwał się, uśmiechnął z pod wąsa.

– Coś bo wam dziś przewód zalał sadła za skórę, – rzekł pomrukując. – Ono to wszystko prawda, a jabym się z wami jeszcze pomieniał na moją biedę i w targu zarobił. Ludzi macie dosyć, czeladzi, parobków, koni, stadniny, trzody i pól i barci, głodu nie zaznacie…

– Jak ono pójdzie daléj tak, – ciągnął Tymoch, – kmiecie zejdą na zagrodników. Im więcéj panów, tém na nas ciężéj. Bywał bo jeden pan, jeden król, jednegośmy słuchali, teraz już czterech czy pięciu, panów Biskupów drugie tyle, co jak królowie panują. – Niech się to rozrodzi, będzie po jednemu na kmiecia. Coraz koło nas cieśniéj – dodał, – a do sądu i po sprawiedliwość albo ja wiem, dokąd iść z datkiem i żałobą? Za jedno do żupana, za drugie do księcia, za trzecie do Biskupa – każdemu sądowi trzeba płacić, a żaden sprawiedliwości dać nie mocen.

Gdy się tak gwarzyło, Mikuł, wychylony przez kmiecia kubek piwa, nalał na nowo.

– Napijta się – rzekł podając mu, – lżéj na sercu a jaśniéj w oczach będzie.

Więc gdy pił Tymoch, a młody podróżny na dalsze żale ucha nastawiał, dziad co dotąd niemy siedział w rogu ławy, począł coś pomrukiwać. Niby śpiewał, niby mówił, niby drugim, niby sobie. Zrazu go i zrozumieć było trudno, aż jakby zdali kędyś przychodząc, to mruczenie zbliżać się i w mowę coraz wyraźniejszą zmieniać zaczęło.

– Bywało inaczéj – jak ono bywało! – wiedzą tylko groby, mogiły śpiewają, gdy wiatr po nich dmucha. A któż wiatru słucha? Żywych co patrzali na świecie nie stało. Bywało! bywało! I ziemia rodziła i paśli się ludzie i krew się nie lała, a pana nie znali i panami byli – bywało! a kiedy to było? kiedy słonków dwoje na niebie świeciło, a cztery miesiące około nich chodziło. – Héj! héj! —

I począł się śmiać sam do siebie, sam z siebie.

– Ojcze Tymochu – mruczał daléj – jako świat był światem, wilcy krowy dusili a żupany kmieciów cisnęli. Na co Pan Bóg zęby dał??

– Héj ty dudo dudarzu – przerwał Tymoch gniewnie, – ale onego czasu na dziesięć krów był jeden wilk, na stu kmieci żupan jeden, teraz na jedną krowę dziesięć wilków, na jednego kmiecia stu żupanów!

Jak posiało milczeniem.

– Z Wrocławia jedziecie? – zapytał młody.

– Bo do Wrocławia przewód mój był – rzekł kmieć, – do dwora pana Petrkowego jakieś książątko jechało. Ledwiem z niém u wrót pod Sobótką stanął, konie wyprzągł, nie czekałem Bóg zapłać i w nogi do domu. Nużby drugi nazad przewodu potrzebujący pochwycił!

– Nadaremna to trwoga – rzekł Mikuł, – boć pan nasz Petrek, Boży sługa, dla kmiecia i wszelkiego człowieka litościw wielce. Prędzéjby was pokarmić kazał, niż daléj gnać. —

Dziad potwierdził.

– Toć pan! – rzekł – nie minie człeka bez jałmużny, a i pani Petrkowa dobra jest i syn Świętoch się wdał w rodzice, zmiłowanie mają nad ubogim narodem.

– Co bo wy ich tak chwalicie bez miary – wyrwał się kmieć – jakby to go ludzie z dawien dawna nie znali.

– Ja tego chwalę, na czyim wózku jadę, – rzekł Mikuł skrobiąc się po głowie, – toć to karczma jego była, i jam jego był, mało co jak ją zdał na Czarnych. – Gdybym go i nie słuchał, powiem jak się godzi, bo dobry pan.

– A no! dobry teraz, pewnie, gdy się spasł – rzekł uparty kmieć. – I wilk gdy niegłodny, krowie się ogonem kłania. Miałbym ja to co on, takżebym dobrym był. – Złoto u niego korcami mierzyć.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Historya prawdziwa o Petrku Właście palatynie, którego zwano Duninem»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Historya prawdziwa o Petrku Właście palatynie, którego zwano Duninem» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Józef Kraszewski - Stara baśń
Józef Kraszewski
Józef Kraszewski - Strzemieńczyk
Józef Kraszewski
Józef Kraszewski - Strzemieńczyk, tom drugi
Józef Kraszewski
Józef Kraszewski - Tomko Prawdzic
Józef Kraszewski
Józef Kraszewski - W oknie
Józef Kraszewski
Józef Kraszewski - Z chłopa król
Józef Kraszewski
Józef Kraszewski - Garbucha
Józef Kraszewski
Józef Kraszewski - Głupi Maciuś
Józef Kraszewski
Józef Kraszewski - Hrabina Cosel
Józef Kraszewski
Józef Kraszewski - Hrabina Cosel, tom drugi
Józef Kraszewski
Józef Kraszewski - Rejent Wątróbka
Józef Kraszewski
Józef Kraszewski - Rzym za Nerona
Józef Kraszewski
Отзывы о книге «Historya prawdziwa o Petrku Właście palatynie, którego zwano Duninem»

Обсуждение, отзывы о книге «Historya prawdziwa o Petrku Właście palatynie, którego zwano Duninem» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x