Dołem, wybrzeżem piaszczystym, szedł starzec ślepy, mały go chłopak prowadził. Wlókł się z wolna, w ręku trzymał gęślę 111 111 gęśla a. gęśle – ludowy instrument strunowy, smyczkowy. [przypis edytorski]
, po strunach jej przebiegając ręką drżącą. Smerda, który się przebudził, ujrzawszy go z góry, zawołał:
– Bywaj tu, stary!
Ślepiec się zatrzymał, z wolna głowę podniósł i oczy białe, krwawymi obwiedzione powiekami.
– Bywaj tu stary, chodź, spocznij – powtórzył smerda – placka przełamiemy z tobą i posłuchamy pieśni.
Śpiewak struny przebiegać zaczął palcami, ale pieśń się przerwała. Stanął, myślał, potem chłopcu dał znak kijem i ku wzgórzu iść zaczęli.
– Dokąd idziesz, stary? – spytał smerda.
– Albo wiem? – po świecie… – rzekł oślepły. – Z pieśniami idę od chaty do chaty.
To mówiąc, miejsce, na którym stał, począł kijem obmacywać i ostrożnie osunął się na ziemię. Gęślę złożywszy na kolanach, dumał. Pomilczawszy nieco, jakby życie jego pieśnią być musiało, jakby mu ona, nie wylewając się z piersi, nabrzmiewała w nich, jakby mu była tchnieniem… bez którego ostać się nie mógł, niezrozumiale, cicho, sam sobie nucić zaczął.
Milczeli wszyscy. Jeden z pachołków dobył z torby placek i położył go na rękach starego, który powoli do ust zaniósłszy, gryźć począł. Chłopak, który go wodził, poszedł do rzeki garnuszkiem zaczerpnąć wody.
Sambor siadł przy nim.
– Stary Słowanie – rzekł – na noc… zajdźcie do Wiszowego dworu… Tam was ugoszczą radzi.
– Na noc? do Wiszowego dworu? nie moimi nogami – rzekł ślepiec. – Nogi stare i starte. Dybię nimi powoli… jak ślimak się wlokę… A co ujdę kawał drogi, siąść i spocząć każą nogi. A do Wisza, do starego, daleko… daleko…
– Przecie wy tam zajdziecie – mówił Sambor. – A gdy u wrót staniecie, pozdrówcie ich tam od tego, co dziś ich pożegnał.
– Wy z Wiszowej zagrody? – spytał stary. – A któż z wami, a wielu… czuję ludzi dokoła? Chociaż oczy nie widzą…
Wtem smerda wtrącił.
– Kneziowscy ludzie… Hej! do grodu jedziemy, do stołba. I ten z nami. A wy byliście na grodzie?
– Dawniej… dawniej! – rzekł stary. – Teraz tam nie ma po co… Tam mieczyki śpiewają i żelazo gra… Pieśni słuchać nie ma czasu.
Westchnął.
– A po co kneziowi pieśń? – zawołał smerda. – To babska rzecz.
– A wojna… wojna – jakby sam do siebie mówił ślepy Słowan – wojna dzikich zwierząt sprawa. Póki obcy duch nie zawiał na Polany, orali ojcowie i śpiewali, i bogów chwalili w pokoju, oręża nie potrzebowali, chyba na zwierza…
Smerda się rozśmiał.
– Eh-e! – rzekł. – Nie te to czasy!
– Nie te święte czasy, co bywały – ciągnął śpiewak ślepy. – Nie te czasy, gdy u nas gęśli bywało więcej niż żelaza, a śpiewu niż płaczu. Dziś ślepy gęślarz lasom pieje 112 112 pieje – tu: śpiewa. [przypis edytorski]
, a słuchać go nie ma komu. Niech się uczą lasy, jak żyli ci, co śpią po mogiłach, po kamiennych. A jak pomrą starzy, pieśń z nimi pójdzie do ziemi, synowie o sprawach ojców wiedzieć nie będą – zamilkną mogiły. Stary świat padnie w ciemności…
Mówił tak z wolna, a słowo w pieśń przechodziło nieznacznie i nie postrzegł się, jak nucić zaczął. Ręce chleb porzuciwszy, same po strunach biegać zaczęły, a struny skarżyć się i płakać.
– Jam może śpiewak ostatni – rzucił Słowan. – Mnie oczy wybrano w młodości, aby dusza w drugi świat patrzała. Jam wszystkie ziemie zwędrował, a nie widział żadnej, od Dunaju huczącego do Białego Morza, od Chorbatych Gór 113 113 Chorbate Góry – Karpaty. [przypis edytorski]
wierzchów, aż do lasów u Łaby. Niosły mnie nogi, nie oczy, bez drogi; gdzie dola wiodła, gdzie się ludzi zebrała gromada. Siadałem na ziemi, stawali kołem nade mną, niewiasty plaskały w dłonie, starzy po ojcach płakali. Szedłem od uroczyska do uroczyska, od mogiły do mogiły, od zdroju do zdroju… hen, hen, aż gdzie się kończy ludzka mowa.
Zamilkł. Smerda pół słuchał, pół drzemał. Gdy ustał, odezwał się.
– Śpiewaj, śpiewaku, dalej.
– O czym wam śpiewać? – mruczał jakby sam do siebie ślepiec. – Wam pieśni innej potrzeba, wy starej nie rozumiecie. O czym śpiewać? O praojcach znad Dunaju, o prapraojcach ze wschodu, o braci znad Łaby i Dniepru? Wy ich nie znacie, o białych i czarnych bogach, o Wisznu i Samowile?
Głos mu się zniżał, głowa trzęsła…
– Dawniej bywało inaczej! Śpiewaka witały gromady, wiodła starszyzna pod święty dąb, nad święty zdrój, na horodyszcze 114 114 horodyszcze – miejsce, na którym stał dawniej gród. [przypis edytorski]
wiecowe, na żalniki 115 115 żalnik (daw.) – cmentarz. [przypis edytorski]
mogilne. Starzy i młodzi stawali kołem, słuchali… Miód i piwo przed ślepym stało – wianki mu kładli na skronie. Na grodzie kneź dawał mu ławę okrytą, miejsce poczestne 116 116 poczestny – będący oznaką czci wobec kogoś; godny, naczelny, najważniejszy. [przypis edytorski]
; dziś my pastuchom śpiewamy na wygonie… o głodzie i wodzie.
– Śpiewaj no, stary… śpiewaj! – rzekł smerda.
– Śpiewaj nam! – powtórzyli za nim drudzy…
Słowan w struny uderzył.
– Hej! hej – posłuchajcie… starej pieśni znad Dunaju.
Cicho się stało dokoła – on nucił słabym głosem:
– Zza rzek siedmiu, zza gór siedmiu, znad Dunaju pieśń ta leci. Król dunajski w wielkiej trwodze; z wielkim ludem Czytaj idzie. Zabrakło mu ziemi doma; siołom 117 117 sioło – wieś. [przypis edytorski]
roli, bydłu paszy i do Boga Wiszny 118 118 Wisznu – w hinduizmie bóg przenikający wszystko i wszystko w sobie zawierający, związany ze światłem, ogniem i Słońcem. [przypis edytorski]
woła: lud umiera, daj mi ziemi – Bóg się ulitował, rzecze: tam, za Dunaj idź z gromadą, na pustynie, na szerokie. A ty, królu na Dunaju, nie waż mu się stać oporem. Ręce łamie król w rozpaczy! Czytaj zawojuje ziemię, Czytaj państwo mi podbije! Czy pokojem iść, czy wojną? czy mu opór stawić zbrojno? Dziewki woła: Radź, dziewczyno… Kamiana mu radzi: Królu – wojsko postaw nad Dunajem. Nie zwojuje ludu twego. Czytaj idzie, tłumy za nim; kędy przyjdzie lud zabiera, iść mu każe. Dziewki płaczą, on im rzecze: łzy otrzyjcie, wiodę was w zielone kraje, kędy dzicy ludzie żyją, roli orać nie umieją… Będziem uczyć i panować… Dziewkom oschły łzy i idą… Idą, idą, Dunaj biały… stał na drodze… z wzdętą wodą… Lody na nim roztajały… Król Dunaju strzeże brzega. Wojsko wielkie – jak przejść wody? Jak pokonać wojska siłę? Myśli Czytaj, myśli, woła: na kolana, do modlitwy, Bogu módlcie się Koladzie, Samowile, co wiatr trzyma. Niech rozpuści wiatrom wodze, niechaj Dunaj lodem stanie. Przejdziemy go suchą nogą. Padli na twarz przed Koladą, modlą się do Samowiły. Wiatry przyszły, Dunaj ścięły, wojska idą suchą nogą. Król dunajski słuchał rady. Wojsko zebrał, stoi w polu, u Dunaju legł obozem… Samowiła wiatrem smaga i na Dunaj wieje mrozem, a gorącym wojsko pali. Przeszli Dunaj… A gdzie stało wojsko, kośćmi pobielało. Kamiana patrzy i płacze. Czytaj wnet zajmuje ziemie, pługi idą w żyzne pole, bydło ryczy, domy stają, ludzie uczą się siać ziarna. O Kamiano, rada marna! przeciw Bogom nic nie nada 119 119 nie nada (z ros.) – nie wolno (w domyśle: czynić). [przypis edytorski]
. I Kamiana leci blada, w biały Dunaj głową pada. Pieśń się o tym ludziom pieje. Bóg wam zdrowia niechaj daje, a pieśń przy mnie niech zostaje…
Читать дальше