Stefan Żeromski - Popioły

Здесь есть возможность читать онлайн «Stefan Żeromski - Popioły» — ознакомительный отрывок электронной книги совершенно бесплатно, а после прочтения отрывка купить полную версию. В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: foreign_prose, foreign_antique, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Popioły: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Popioły»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Popioły (wyd. 1904), owoc studiów nad tekstami źródłowymi przeprowadzonymi przez Żeromskiego podczas jego pracy w bibliotece rapperswilskiej, przedstawia panoramę historyczną od schyłku XVIII wieku do początków wieku XIX, ukazując złożoność tła, na którym kształtowała się nowoczesna świadomość narodowa i nowe społeczeństwo na ziemiach polskich w epoce napoleońskiej.Narracja powieści pozwala przyjrzeć się rozmaitości zjawisk kulturowych i obyczajowych, towarzysząc bohaterom reprezentującym różne klasy społeczne: Rafałowi Olbromskiemu z drobnej szlachty sandomierskiej, zamożniejszemu znacznie Krzysztofowi Cedrze („galicyjskiemu hrabiemu”) oraz księciu Gintułtowi, przedstawicielowi magnaterii. Epizodyczna kompozycja utworu przynosi kalejdoskopową różnorodność obrazów. Polowanie, kulig, naznaczone rózgą życie szkolne, okrucieństwo patriarchalnych stosunków rodzinnych, brutalna rzeczywistość wsi pańszczyźnianej, ideały i rytuały loży masońskiej, hulanki i łobuzerstwo towarzystwa z „Pałacu pod Blachą”, bal w eleganckich salonach, wreszcie codzienność żołnierska w działaniach armii Księstwa Warszawskiego i podczas kampanii hiszpańskiej 1808 roku. Rozbudowana refleksja filozoficzno-moralna oraz pogłębiona psychologia postaci, nietypowa dla polskiej powieści historycznej, uwydatnia niejednoznaczność motywacji i decyzji oraz niejednokrotnie sprzeczność między moralnością a czynem (np. gdy heroizm i patriotyczna żarliwość żołnierzy polskich zderzone zostają z ich rolą najeźdźców na San Domingo i w Hiszpanii).Popioły miały być pierwszą częścią trylogii, która jednak nie została ukończona. Fragment drugiej z zamierzonych części stanowi Wszystko i nic, zaś ostatnim ogniwem miała być Wierna rzeka, w której występuje syn Rafała Olbromskiego, Hubert, powstaniec 1863 roku. Schyłek życia Olbromskiego i Cedry został przedstawiony przez Żeromskiego w dramacie Turoń.

Popioły — читать онлайн ознакомительный отрывок

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Popioły», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Rafał dopilnował, żeby godnie przyjąć swe damy. Podał ramię pani stolnikowej i wprowadził ją do domu. Sam nie wiedział, skąd mu się wzięła pewność taka, śmiałość ruchów, ukłonów, które wykonywał, i słów grzecznych, które mówił. Pani stolnikowa trzymała za rękę swą towarzyszkę, pannę Helenę, i śmiała się wesoło. Stanęli za progiem izby bawialnej, gdzie był już tłok taki, że obrócić się nie było sposobu, gdy cześnik przepraszał właśnie swych gości i zaklinał, żeby się bawili, jak mogą.

– Łuczywa nam tylko sąsiad dobrodziej nie poskąpisz! – wołał ktoś z tłumu. – Wyjdziemy na dziedziniec i jak nad wodą… hulaj dusza!

Stary zwrócił się w stronę tego głosu i mówił z pięknym ukłonem, śmiejąc się chytrze:

– Dom ciasny, na miły Bóg, ciasny, mośćbrodzieju! Sam to widzę i boleję, ale nieraz tu już krzesano hołubce pod tą strzechą niską za dobrych starych czasów. Hańbaż by to dla mnie, dnia dzisiejszego, była, gdyby na dziedzińcu tak znakomici goście…

– Cóż, kiedy ciasno, sąsiadeczku dobrodzieju nasz!… cóż, kiedy ciasno…

– Ciasno, nieciasno! – zawołał ktoś inny. – Szlachecki dom ciasny, a miejsca w nim do tańca, dla braci, nie brakło, jak świat światem. Jakoś się rozsuniemy…

– Mośćbrodzieje! – wołał głośniej cześnik zarzucając w tył wyloty starego kontusika – mośćbrodzieje! ściany każę wyjąć z tych oto pradziadowskich węgłów!…

– Co znowu! Miejsca dla nas – świat!

Muzyka, ustawiona za oknami, grała krakowiaka i kilka par puściło się w tany. Dla stojących nie było już tam miejsca. Tłoczono się tedy z izby do izby.

Służba folwarczna, ad hoc poprzebierana w liberyjne kubraki, roznosiła wino na tacach i domowe ciasto. Gwar rozmów napełnił dom cały aż do ostatniej sionki, gdzieś na ogrody wychodzącej. Było wesoło, ale czuli to wszyscy, że o tańcach w tym domu nie może być mowy. Toteż szeptano po cichu, żeby chwilę jeszcze z grzeczności pobawić i ruszać dalej dla odszukania dworu większego.

W bokówce, gdzie wisiał wielki obraz Matki Boskiej Sulisławskiej ze sczerniałymi od starości ramami, w bokówce, która zamknęła w sobie niejedno już zapewne długie życie, całkowite, od kolebki do grobu, starosta i starościna kuligu prawili długą orację do gospodyni domu, cześnikowej Olbromskiej, częstując ją deską wyrobioną na wzór pszenicznego sandomierskiego placka.

Wskroś tonów muzyki przebijały się do dalszych izb ledwie strzępy tej mowy:

– „Cóż tedy czynić – wołał starosta – kiedy kogo astra necesytowały urodzeniem, iż odjąć się nie może naturze i do wesołej przywyknąć konwersacji? Sili się ars , różne media i remedia podając… Ale fluctuantur podczas i same nawet nadzieje, kiedy tenax propositi człowiek uchwyci się kresu i portu swego, słusznie zaprawdę gratulari sobie może…”.

Gwar zagłuszył ciąg dalszy. Ale za chwilę znowu dała się słyszeć rzecz miodopłynna:

– „Jakoż prędzej niebotyczne cedry zajadłym czas zębem skosi, prędzej kwitnące zwiędnieją laury, aniżeli rozkwitła w serdecznych wirydarzach przyjaźń jakiejkolwiek podpadnie alteracji…”.

W sąsiednich izdebkach młodzież tańczyła jak mogła, kręcąc się na miejscu. Zbliżała się już chwila stanowcza, i oglądano się już tylko na arlekina, żeby wydał hasło do odjazdu. Rzeczywiście przedarł się przez tłum w swej masce, krzycząc i trzepiąc rózgą naokół po sprzętach, ścianach i plecach. Stanął na środku obszerniejszego pokoju, zatrzymał tańczących i jeszcze raz wykrzyknął kręcąc się na pięcie:

– Hej! kulig, kulig!

Wtedy stary Olbromski znowu z gracją podał ramię swojej matronie. Muzyka urwała i z nagła, niespodzianie ucięła wspaniałego poloneza. Wszyscy z podziwieniem oczekiwali, co będzie dalej. Cześnik występował z niewymowną precyzją i nadzwyczajnymi ceregielami. Minął jedną izbę, drugą, jakieś alkierze, bokóweczki, sienie, aż wreszcie zatrzymał się przed szczelnie zamkniętymi drzwiami. Tu zarzucił wyloty, musnął wąsa i z nagła klasnął w ręce. W mgnieniu oka drzwi się na oścież rozwarły. Oczom idących ukazała się duża, pusta, wysoka i doskonale oświetlona sala. Arlekin wyrwał się naprzód i w podskokach ją przebiegł wołając:

– Kulig, kulig!

Pary wkroczyły do wielkiej izby. Muzyka umieszczona w przeciwległych drzwiach zagrała krakowiaka i cały tłum z okrzykiem wesela puścił się w tany. Nierychło spostrzeżono, że jest to prosta, stara kuchnia z piekarnią dla czeladzi, przybudowana w tyle dworu. Cześnik w przewidywaniu kuligowego najazdu kazał ją z sadzy oczyścić, wprawić nową i wywoskować do tańca podłogę. Ściany zawieszono festonami z jedliny, olbrzymi komin i piec chlebowy zastawiono świerkowymi drzewkami, tworząc z nich pewien rodzaj leśnej altany. Woskowe świece w drewnianych lichtarzach, które przybito do ścian, rzucały rzęsiste światło.

– Ot, to mi figiel gracki! – wołano ze wszech stron.

– To po naszemu!

– To lubimy!

– W górę gospodarza! Ot, to prawdziwa niespodzianka!

– W to nam graj!

Teraz dopiero wyzwoliła się zabawa co się nazywa. Wszystko co młodsze znalazło się w sali i hulać zaczęło. Były tam i modne fraczki, i starodawnym krojem szyte kontusiki, głowy w lokach i podstrzyżone. Większość panien miała już na sobie suknie odkrywające ramiona, a czoła zakryte puklami włosów, ale nie brakło dziewic odzianych w staromodne suknie, w lewitki i bufonki, w krótkie rękawki z długimi angażantkami z koronek. Wszystko to mieszało się w tłum barwisty, utkany mnóstwem kierezji chłopskich, krakowskich „suk”, gorsetów i białych bufiastych rękawów. W pierwszej chwili tuliła się po kątach młodzież uboższa, ale wnet radość powszechna wciągnęła w wir i najmniej odważnych. Chwilami ta rozbawiona młódź sprawiała wrażenie zdrowej, dzielnej, urodziwej stadniny, pędzącej z krańca w kraniec po błoniu. Nowa podłoga dudniła jak skóra na bębnie, światło jarzących świec chyliło się poziomo to w tę, to w inną stronę, zawieszone festony chwiały się do taktu, a cała izba, zdało się, trzeszczała w swych węgłach. Wrzawa uciechy huczała w niej jak spieniona woda. Zdrowie, młodość i kipiące życie przemieniły ten taniec w wylew radości. Bawiono się z pełnego serca, hulano z potrzeby dusznej, tańczono w całym znaczeniu tego wyrazu do upadłego. Słychać było tylko śmiech i krzesanie hołubców.

Otwarto drzwi, gdyż było duszno nawet w tak wielkiej izbie. Ktoś spróbował odemknąć okna, a gdy się okazało, że są na głucho zabite gwoździami, wyrzucił je razem z futryną. Wnet z dwu czarnych otworów wionęły białawe obłoki i ukazały się w nich liczne głowy czeladzi, dziewek i parobków wiejskich, co z rozdziawionymi ustami patrzali nieruchomo na to pańskie „granie”.

Starsi z gości, nacieszywszy się rozkoszą młodych, natupawszy w miejscu i po wyładowaniu westchnień za ubiegłymi laty, rozpełzli się po stancyjkach dworu. Wszystkie alkierzyki i przybudówki z niskimi powałami, o wybielonych wapnem belkach, pełne były gwaru i śmiechu. Każda z tych skrytek miała już swój choćby najmniejszy stół i grono biesiadników. Niektóre łączyły się między sobą nakryciami, tworząc jadalnię dziwnie pokrzywioną, która szła wskroś całego dworzyszcza. Jedzono na porcelanie, na cynie, na holenderskiej farfurze, na wszelkim naczyniu, jakie w domu było. Przepłynęła już była kolejka gdańskich wódek, obnoszono potrawy i strugą lać się zaczął węgrzyn. Szlachta piła. Większość przyjechała już dobrze podochocona, a teraz weseliła serce do znaku. Gospodarz, gospodyni, dwie ich córki i syn obsługiwali gości. Rafał, obchodząc stoły z dzbanem wina, słyszał mimo chęci szeptane rozmowy.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Popioły»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Popioły» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


libcat.ru: книга без обложки
Stefan Żeromski
Stefan Żeromski - Słowo o bandosie
Stefan Żeromski
Stefan Żeromski - Wszystko i nic
Stefan Żeromski
Stefan Żeromski - Zmierzch
Stefan Żeromski
Stefan Żeromski - Aryman mści się
Stefan Żeromski
Stefan Żeromski - Ludzie bezdomni
Stefan Żeromski
Stefan Żeromski - Międzymorze
Stefan Żeromski
Stefan Żeromski - Ludzie bezdomni, tom drugi
Stefan Żeromski
Stefan Żeromski - Echa leśne
Stefan Żeromski
Stefan Żeromski - Wierna rzeka
Stefan Żeromski
Отзывы о книге «Popioły»

Обсуждение, отзывы о книге «Popioły» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x