Rzecz prosta, że Kościół katolicki nie mógł patrzeć obojętnie na te objawy; zrozumiał, że niepodobna stać na dawnym nieprzejednanym stanowisku. Nowa – mimowolna – ofensywa protestantyzmu na Polskę mogła się stać groźniejsza od owej z czasów reformacji… Dla zatrzymania uciekających, rozszerzono znakomicie możliwość katolickiego rozwodu, czyli unieważnienia małżeństwa. Już nie w dalekim i luksusowym Rzymie, ale na miejscu toczą się procesy, liczba ich mnoży się, jest tendencja, aby raczej ułatwiać niż utrudniać. (Z największymi trudnościami spotyka się arystokracja, ponieważ wiadomo jest, że, przez cześć dla tradycji, zmienia wiarę jedynie w ostateczności, więc można ją pocisnąć bez obawy.) Już nie czysto formalne motywy, jak np. nieprawidłowość w ogłoszeniu zapowiedzi, etc., ale przyczyny natury bardziej ludzkiej zaczynają wchodzić w grę. Rozmawiałem kiedyś z poważnym adwokatem z Poznańskiego; ze zdziwieniem dowiedziałem się, jak daleko się to posunęło; na przykład stwierdzenie, że małżeństwo zostało zawarte bez miłości, może wystarczyć do kościelnego unieważnienia. Jeżeli na przykład znajdzie się list, w którym panna pisała do swej przyjaciółki coś w tym rodzaju: „Droga Maniu, wychodzę za mąż; nie mogę powiedzieć, bym kochała mego przyszłego, ale rodzice namawiają mnie, abym za niego wyszła, że to dobra partia, porządny człowiek” etc… wówczas przedstawienie takiego listu może być punktem do unieważnienia małżeństwa, choćby były dzieci. Słowem, klasyczne „małżeństwo z rozsądku”, z posłuszeństwa, jest – nieważne, i może być w każdej chwili kościelnie unieważnione!… To istna rewolucja! Oto przykład, jak wiele się zmienia w rzeczach, które pozornie są niezmienne i niewzruszone.
Jedno się tylko nie zmienia, mianowicie to, że – jak w owym znanym określeniu prowadzenia wojny – trzeba tu pieniędzy, pieniędzy, i jeszcze pieniędzy; no i że zwykle znów zachodzi potrzeba… pomocy ludzkiej w przeprowadzeniu dowodu. Co innego fakty, a co innego udowodnienie ich. Czyż można wątpić, że ad usum procesu rozwodowego będą się mnożyć antydatowane listy do przyjaciółek? Czy można przypuszczać, że przyjaciółka będzie tak bez serca, aby, w razie potrzeby (dziś tobie, jutro mnie), nie stwierdziła tego i owego przysięgą, zwłaszcza jeżeli na miejscu otrzyma rozgrzeszenie?…
Stosunki zatem dążą do pewnej ludzkości: wojewodzina Amelia z Mazepy mogłaby dziś otrzymać kościelne unieważnienie małżeństwa, przedstawiwszy odpowiedni list do przyjaciółki, no i mogłaby nawet wyjść szczęśliwie za swego pasierba. O trzy trupy mniej; czysty zysk dla życia, strata dla teatru. Ale każdy też przyzna, że ma to i słabe strony. Opieranie tak poważnej, a coraz częstszej sprawy na formalistyce i fałszu, z drugiej zaś stwarzanie jaskrawej nierówności w prawach wobec sakramentu, nie jest ideałem. Bo nierówność ta akcentuje się dziś tym więcej przez większe zbliżenie i rozpowszechnienie sprawy: dawniej rozwód katolicki był rzadki, odbywał się przeważnie w tak wysokich sferach, że chudopachołkowi nie przyszło na myśl przymierzać go do siebie; obecnie rzecz układa się tak, że najbogatsi mogą zostać przy wierze ojców, średniaczki muszą zmienić wiarę (bo taniej i prędzej), a biedacy mogą sobie żyć „na wiarę”. Trzy klasy, jak na kolei żelaznej.
Конец ознакомительного фрагмента.
Текст предоставлен ООО «ЛитРес».
Прочитайте эту книгу целиком, на ЛитРес.
Безопасно оплатить книгу можно банковской картой Visa, MasterCard, Maestro, со счета мобильного телефона, с платежного терминала, в салоне МТС или Связной, через PayPal, WebMoney, Яндекс.Деньги, QIWI Кошелек, бонусными картами или другим удобным Вам способом.
narów – tu: zły nawyk. [przypis edytorski]
Mimo iż w ramach recenzji teatralnej nie uważałem za potrzebne strzelać ciężkimi armatami do mariażów bolszewickich – Flirt z Melpomeną , Wieczór ósmy . [przypis autorski]