Alfred Hitchcock - Tajemnica Nieznośnego Kolekcjonera
Здесь есть возможность читать онлайн «Alfred Hitchcock - Tajemnica Nieznośnego Kolekcjonera» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Прочие приключения, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.
- Название:Tajemnica Nieznośnego Kolekcjonera
- Автор:
- Жанр:
- Год:неизвестен
- ISBN:нет данных
- Рейтинг книги:5 / 5. Голосов: 1
-
Избранное:Добавить в избранное
- Отзывы:
-
Ваша оценка:
- 100
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
Tajemnica Nieznośnego Kolekcjonera: краткое содержание, описание и аннотация
Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Tajemnica Nieznośnego Kolekcjonera»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.
Tajemnica Nieznośnego Kolekcjonera — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком
Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Tajemnica Nieznośnego Kolekcjonera», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.
Интервал:
Закладка:
Ta myśl przeraziła Pete'a. Odwrócił szybko wzrok i zaczął się rozglądać po pokoju. Zauważył, że kominek nie był czyszczony od zimy. Za miedzianą obudową paleniska leżała góra szarego popiołu. Obok, w miedzianym koszyczku leżało kilka polan i sterta pożółkłych gazet na podpałkę. Obudowę kominka zdobił model statku i dwie zakurzone świece w porcelanowych lichtarzach.
Pete wziął głęboki oddech. Czuł w powietrzu kurz. Wyobrażał sobie te chmurki pyłów unoszące się ze ścian, draperii i z wyblakłego, poplamionego dywanu. Czy ktokolwiek, kiedykolwiek tu sprząta?
Lustro wiszące nad wielką komodą było pożółkłe i pełne plam. W kilku miejscach oblazło srebro z jego tylnej ściany. Dwa małe fotele stały po bokach komody. Tapicerka była wypłowiała. Podobnie wyblakłe były dwie wiszące na ścianach akwarele – płynące po wzburzonym morzu okręty i fale rozbijające się o skalisty brzeg.
Wszędzie stały półki na książki. Biegły wzdłuż ścian, przylegały ściśle do komody, napierały na stłoczone fotele. Wypełnione były po brzegi. Pete widział głównie tanie wydania i książki w miękkich oprawach, zarówno małe, jak i tak wielkie, że mieściły się na półkach tylko w pozycji leżącej. Były tam też różne papiery, w stertach i zwinięte w rulony. Tu i ówdzie leżały teczki na dokumenty i duże brązowe koperty.
Pete spój rżał na łóżko. Stary Pilcher chyba zasnął. Jego oddech stał się chrypliwy, ale regularny. Wychudzone dłonie nie były już zaciśnięte na piersi, leżały otwarte i odprężone. Pete wstał i podszedł do jednego z regałów. Zaczął odczytywać tytuły na grzbietach książek. “Krwawe morderstwo”, obok “Łowca rekinów”, dalej dzieła zebrane Edgara Allana Poe i książka pod tytułem “Polaris”. Wysunął ją z półki. Był to poradnik dla żeglarzy, z instrukcją nawigacji według gwiazd:
Z łóżka dobiegł go na wpół jęk, na wpół chrapnięcie. Pete drgnął, jakby go przyłapano na robieniu czegoś niedozwolonego. Wsunął książkę z powrotem na miejsce i stał, spoglądając na starego pana i słuchając gwaru na dole. Jak długo będzie trwało to przyjęcie? Jak długo będzie musiał tu tkwić przy starym, gburowatym skąpcu?
Popatrzył na swoje ręce. Kleiły się od kurzu. Prawdopodobnie regały nie były odkurzane od miesięcy, może lat.
Wszedł do łazienki i przymknął za sobą drzwi. Tu również były książki. Piętrzyły się na małym stoliku między staroświecką wanną na lwich łapach a umywalką. Znajdowały się tu głównie komiksy, ale był też traktat o energii atomowej. Najwyraźniej Pilcher czytał wszystko, co mu wpadło w ręce, bez wyboru. Jupiter też był taki. Czytał żarłocznie i zapamiętywał większość tego, co przeczytał. Dziwne było pomyśleć, że Pilcher, największy gbur na świecie, dzielił cokolwiek z Jupe'em. Jupe bywał nadęty i lubił moralizować, ale nie zrzędził nigdy.
Pete odkręcił kran i umył ręce skrawkiem mydła na umywalce.
Nagle rozległ się głośny i wyraźny szczęk przekręcanego w zamku klucza.
– Hej! – Pete złapał ręcznik i skoczył do drzwi. Nacisnął klamkę. Drzwi ani drgnęły, były dokładnie zamknięte.
– Panie Pilcher? – zawołał Pete cicho. – Proszę pana, proszę otworzyć. – Nie było odpowiedzi. Pete potrząsnął klamką. – Panie Pilcher! – zawołał głośniej.
Usłyszał oddalające się szybko kroki. Przyłożył ucho do drzwi. Z dołu dobiegały śmiechy i gwar. Orkiestra nie grała teraz. W pobliżu otworzyły się drzwi i odgłosy przyjęcia się wzmogły.
– Panie Pilcher?
Wciąż nikt nie reagował na jego wezwania.
Pete'owi zaczęło się robić gorąco z zakłopotania i lęku. Czy stary się wściekł, że chłopiec korzysta z jego łazienki? Może pomyślał, że Pete zamierza na niego napaść. Mogło mu się wszystko pomieszać i wziął go za złodzieja. Czyżby poszedł zadzwonić na policję?
Chłopiec usiadł na brzegu wanny i rozmyślał. Nie miał nic przeciwko temu, żeby przyjechała policja. Właściwie by się nawet ucieszył. Znowu usłyszał kroki, te same kroki, co przedtem. Teraz zbliżały się do drzwi łazienki.
Widocznie Pilcher doszedł do wniosku, że Pete jest nieszkodliwy, i wrócił go wypuścić.
Ale klucz się nie przekręcił. Pete usłyszał tylko sieknięcie i szuranie, jakby Pilcher się o coś potknął lub mocował z kimś pod drzwiami. Rozległ się jęk, a potem głuchy huk.
Pete skoczył do drzwi i zaczął szarpać za klamkę.
– Panie Pilcher! – wrzeszczał.
W tym momencie na dole gruchnęły dźwięki rockowej melodii “Dziecinko, dlaczego nie jesteś już moja?” Było to bardzo głośne, dużo perkusji i na dodatek wzmacniacze.
– Panie Piteher! – Pete ledwie mógł samego siebie usłyszeć. – Panie Pilcher, czy coś się panu stało?
Orkiestra grzmiała dalej.
Pete oblał się zimnym potem. Był bliski paniki. Zaczął walić pięściami w drzwi.
Pilcher nie odpowiadał. To pewnie atak serca! Teraz musiał dostać prawdziwego ataku serca, a nie jakiegoś skurczu bez znaczenia. Może umiera tam, tuż pod drzwiami.
Melodia “Dziecinko, dlaczego nie jesteś już moja?” osiągnęła końcowy akord, ale nie nastąpiła przerwa. Orkiestra przeszła od razu do “Rock, rock, rock całą noc”.
Pete walił w drzwi zrozpaczony. Co mogę zrobić? – myślał. – Tam leży stary, chory człowiek, który potrzebuje pomocy. Co robić? Co zrobiłby Jupe?
– Uspokój się i rusz głową! – zabrzmiał mu w pamięci głos Pierwszego Detektywa.
Słusznie! Pete zaczął się rozglądać uważnie po małej łazience. Jego wzrok padł na okno.
Okno! Dobra, staromodna łazienka z oknem. A za oknem, blisko domu rośnie drzewo. Wygląda na mocną, rozłożystą olchę, idealną do wspinania się po niej.
Otworzył okno, przysunął pod nie stolik z książkami, wskoczył na niego i aż po ramiona wychylił się na zewnątrz.
Spojrzał w dół. Znajdował się w bocznym skrzydle domu. Pod oknem biegła cementowa ścieżka. Jeśli spadnie z drzewa, co najwyżej złamie sobie nogę. Albo rękę. Może też roztrzaskać sobie głowę.
Ale Pete, najbardziej wysportowany z Trzech Detektywów, wspinał się po drzewach po mistrzowsku. Upadek był mato prawdopodobny.
– Jeśli nie skoczę na dół i nie znajdę szybko pomocy, stary Pilcher umrze! – powiedział sobie.
ROZDZIAŁ 3. Zniknięcie milionera
Pete zlazł po drzewie jak mógł najszybciej, ledwie sprawdzając podpory dla rąk i nóg. Kiedy wychodził przez okno łazienki, na dole nikogo nie było, ale gdy zeskakiwał wreszcie na ziemię, w ogrodzie zjawiła się rudowłosa dziewczyna.
– Co za zabawny sposób schodzenia na dół – powiedziała. – Większość ludzi używa do tego celu schodów.
– Słusznie – Pete nie tracił czasu na wyjaśnienia, wyminął dziewczynę i pobiegł na drugą stronę domu, gdzie drzwiami na taras wszedł do salonu.
Orkiestra wciąż grała, a goście starali się ją przekrzyczeć. Jupe i Bob, lekko zziajani, krążyli dzielnie ze swoimi tacami.
Pete przemknął szybko między tłumem gości do Marilyn Pilcher, zajętej rozmową z kobietą w szarej toalecie. Dotknął jej łokcia. Odwróciła się i na widok Pete'a zmarszczyła gniewnie brwi.
– Miałeś tam zostać z moim ojcem! – zawołała, przekrzykując orkiestrę.
Pete zaczął wyjaśniać sytuację, ale hałas był zbyt duży. Potrząsnął głową i skinął na Marilyn, żeby wyszła do kuchni.
Przechodząc przez jadalnię, Marilyn zauważyła Raya Sancheza. Krążył wokół Harry'ego Burnside'a, który ustawiał na bufecie półmiski z cienko pokrojoną szynką i piersią indyczą i salaterki z sałatkami. Skinęła na niego i Ray poszedł za nią do pustej kuchni, zamykając za sobą drzwi, żeby stłumić hałas orkiestry.
Читать дальшеИнтервал:
Закладка:
Похожие книги на «Tajemnica Nieznośnego Kolekcjonera»
Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Tajemnica Nieznośnego Kolekcjonera» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.
Обсуждение, отзывы о книге «Tajemnica Nieznośnego Kolekcjonera» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.