Będzie przypatrywała się, jak jej dziecko rośnie, ale nigdy nie będzie mogła powiedzieć: „Och, jak bardzo przypominasz mi ojca!" albo „Skóra zdjęta z ojca".
– Jesteś pewna, Beth, że nie było dla mnie żadnych wiadomości?
– A co, czekasz na jakąś?
– Właściwie nie… – szepnęła, napotkawszy badawcze spojrzenie sekretarki.
– A więc?
– No, już dobrze. Może i czekam – dodała niezbyt chętnie.
Daniel otworzył szufladę biurka i wyjął z niej kolczyk. Uśmiechnął się do siebie, gdyż natychmiast przed oczami stanęła mu właścicielka zguby. Jednak zamiast podnieść słuchawkę i wykręcić numer Agencji Garland, wyjął kopertę, włożył do środka kolczyk i napisał na niej dużymi literami „Mandy Fleming". Podrzucę to dzisiaj do jej biura. Tak będzie najlepiej.
– Dobra, opowiedz mi o nim. – O kim?
– O facecie, który nie dzwoni.
– Nie znasz go.
Beth uśmiechnęła się szeroko. Amanda poczuła, jak się czerwieni.
– Poznałam go w piątek.
– No i? Chodząca doskonałość? No, powiedz wreszcie!
– To zależy, co rozumiesz pod tym pojęciem. Szeroki uśmiech znowu zagościł na twarzy Beth.
– Teraz już wiem, dlaczego w ogóle nie przejęłaś się tak odległym terminem wizyty w klinice. Znalazłaś swój osobisty bank spermy? Jak on się nazywa?
No cóż, nie była to w końcu państwowa tajemnica.
– Daniel Redford.
– Ładnie! – Beth wstała i podeszła do ekspresu z kawą. – Napijesz się?
– Dziękuję. Jestem przecież na specjalnej diecie dla przyszłych matek – odparła z uroczym uśmiechem.
– O rety! Od kiedy?
– Od chwili kiedy spotkałam Daniela.
– Cóż za determinacja. Widzę, że kiedy naprawdę czegoś chcesz, nic nie jest w stanie cię powstrzymać. Czyżby miłość od pierwszego wejrzenia? A co na to twój wybranek?
– Nie wiem, może z tego wszystkiego w ogóle nic nie będzie? – wymamrotała Amanda jakoś smętnie.
Miała nadzieję, że Daniel zadzwoni albo zostawi wiadomość na sekretarce. Sprawdzała chyba tysiąc razy… i nic. Szkoda, że telefon Beth przerwał tak miło rozwijającą się rozmowę z Danielem… Gdyby wiedziała, że tak to się skończy, pozwoliłaby dzwonić komórce do upojenia.
– Jest żonaty?
– Nie, rozwiedziony. Ma kilkunastoletnią córkę.
– To ciekawe, że faceci, którzy ci się podobają, są najczęściej rozwodnikami. A dlaczego ty właściwie do niego nie zadzwonisz, co? Zaproś go na kolację i wytłumacz, że masz dla niego korzystną propozycję nie do odrzucenia.
– Mogłabyś być bardziej delikatna, Beth.
– Kim on właściwie jest?
Wahała się. Nie była pewna, czy powinna odpowiadać na to pytanie. A, co tam, pomyślała.
– Kierowcą, który zawiózł mnie do „The Beeches".
– O rany! – Beth nie mogła wyjść z osłupienia. – I co, flirtował z tobą? Z Amandą Garland?
– Tak, ale… – Dlaczego on właściwie jeszcze nie zadzwonił? Czuła się niepewnie. Czyżby tylko wmawiała sobie, że Daniel jest nią zainteresowany?
– Czy on ma pojęcie, kim jesteś?
– Żadnego! – powiedziała Amanda nie bez satysfakcji. – Mówiąc szczerze, ma nie najlepsze zdanie o Amandzie Garland. Uważa, że to jakaś wstrętna jędza.
– Jak zareagował, gdy poznał prawdę?
– Nie dowiedział się, w tym rzecz. Przedstawiłam się jako Mandy Fleming.
Beth wybałuszyła oczy.
– Jesteś mistrzynią świata! – Tylko na tyle mogła się w danej chwili zdobyć.
– Beth, powiedz lepiej, czego dowiedziałaś się w sprawie rozszerzenia naszej działalności.
Tak po prostu wrzucić kopertę z kolczykiem do skrzynki na listy? To chyba głupi pomysł. A jeśli poczta zgubi przesyłkę? Daniel chwycił za słuchawkę, lecz odłożył ją natychmiast. Niech Mandy zadzwoni pierwsza. Rozdarł kopertę, lecz zamiast włożyć kolczyk do szuflady, wsunął go do kieszeni marynarki.
Beth miała za sobą bardzo pracowity dzień. Przekazała Amandzie wszystkie informacje na temat przepisów dotyczących zatrudnienia i koniecznego wykształcenia opiekunek do dzieci, jakie tylko udało jej się zdobyć. Zaraz potem natychmiast powróciła do tematu, który interesował ją o wiele, wiele bardziej.
– Czy ten facet nadal myśli, że jesteś zwykłą sekretarką? Kłopoty, to naprawdę twoja specjalność. – Beth nie kryła niezadowolenia.
Po cóż było zaprzeczać? I tak nie miało to w tej chwili żadnego znaczenia. Zadzwoń, na litość boską, zadzwoń… Niespodziewanie rozległ się dzwonek telefonu. To był brat Amandy, który chciał zaprosić ją na niedzielny obiad.
– Powiedz mi o nim coś więcej – poprosiła Beth.
– No dobrze. Ma około czterdziestki, jak sądzę. Ciepłe oczy, promienny uśmiech… Coś w rodzaju nieoszlifowanego diamentu. I te usta… – Nie mogła przestać o nich myśleć. – Ma też bardzo ładne dłonie. – Wyobrażała sobie, jak dotykają jej ciała…
– O rety! Wygląda na to, że się…
– Nie powinnam się angażować. Masz rację, sama proszę się o kłopoty.
– Amando! Jeżeli zdecydowałaś się zrobić coś tak szalonego, dlaczego nie miałabyś przy okazji zaznać nieco przyjemności?
– O nie, to nie byłoby w porządku w stosunku do Daniela. To tak, jakbym go wykorzystywała.
– Nie martw się, on też będzie coś z tego miał.
– Nie o to chodzi… Bardzo pragnę mieć dziecko. Czy wiesz, jak spadł poziom przyrostu naturalnego w Anglii? Prawdziwe samobójstwo demograficzne.
– Tak mi przykro – odgryzła się sarkastycznie Beth. – Czyżbyś chciała pomóc państwu? A może to przez twoją bratową? Czy zdajesz sobie sprawę, że jesteś kompletnie szalona? Masz najlepszą agencję sekretarek w Londynie. Jesteś osobą zamożną i wpływową. Otrzymujesz zaproszenia na wszystkie znaczące premiery, a swój wolny czas spędzasz ze śmietanką towarzyską tego kraju…
– Wszystko dlatego, że nie mam po co wracać do domu.
– Chcesz z tego zrezygnować?
– A co będzie za dziesięć lat? Beth nic nie odpowiedziała.
– Nie zaprzeczam, że ciąża Jill obudziła do życia mój zegar biologiczny. Ale może tak właśnie miało być?
– Więc zrób to tak, jak wszyscy normalni ludzie: najpierw wyjdź za mąż, a potem pomyśl o powiększeniu rodziny.
Amanda wzruszyła ramionami.
– To nie takie proste, gdy skończysz trzydziestkę… Może jestem zbyt wybredna. Dla ciebie to żaden problem. Zakochujesz się i już. Ja nie potrafię. Do tej pory byłam zbyt zajęta, a teraz jest już za późno.
– Nigdy nie jest za późno, żeby się zakochać w odpowiednim facecie.
– To dobre dla niepoprawnych romantyków.
– A twój brat?
– No tak… – zawiesiła głos. – Ale czy wiesz, ile małżeństw kończy się rozwodem? Nie chcę przeżywać rozczarowań.
– A czy ty wiesz, co tracisz, świadomie rezygnując z miłości? Zdajesz sobie z tego sprawę? Amanda nie chciała o tym myśleć.
– Kobieta potrzebuje czegoś więcej niż banku spermy.
– Chyba muszę przyznać ci rację. Wygrałaś.
– Wiec co, zadzwonisz do niego?
– I mam się z nim umówić?
– Nie słuchasz, co mówię. Poznaj go najpierw, a potem ewentualnie…
– A jeśli odmówi?
– Zanim cokolwiek powie, ty i tak będziesz znała odpowiedź. Nie wie przecież, kim jesteś naprawdę. Może tak jest nawet lepiej.
– Sugerujesz, że nie powinnam mu mówić?
Zrobiła przy tym tak niezwykle zabawną, zaskoczoną minę, że Beth wybuchła niepohamowanym śmiechem.
– Natychmiast przestań, Beth. Uspokój się. To wcale nie jest śmieszne.
Читать дальше