Miranda Lee - Gdzie ja miałam oczy?

Здесь есть возможность читать онлайн «Miranda Lee - Gdzie ja miałam oczy?» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Современные любовные романы, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Gdzie ja miałam oczy?: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Gdzie ja miałam oczy?»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Bianka i Adam kochali się od lat szkolnych, z tą różnicą, że Adam był świadomy swego uczucia do Bianki, natomiast ona była przekonana, że jest on jej najlepszym przyjacielem, ale miłości szukała w ramionach innych mężczyzn. Adam cierpiał tortury, ale dzielnie znosił jej krótkotrwałe przygody miłosne i pocieszał ją za każdym razem, gdy rozczarowana porzucała kolejnego narzeczonego. Przyszedł jednak dzień, w którym postanowił zniknąć z życia Bianki, a ona wówczas odkryła, że Adam jest jedynym mężczyzną, na którym jej naprawdę zależy.

Gdzie ja miałam oczy? — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Gdzie ja miałam oczy?», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Poczuła niesmak, ale nagle po raz pierwszy uprzytomniła sobie, że nie ma prawa potępiać takiego postępowania. Jej też nie można by nazwać świętą… Adam miał rację, mówiąc jej parę ostrych słów prawdy.

Tak, była egoistką i to okropną! Rzeczywiście chciała go mieć tylko dla siebie. A przecież powinna się cieszyć, że znalazł odpowiednią kobietę, że się ożeni i będzie szczęśliwy. Zamiast tego, czuła żal i urazę. Nienawidziła tej Sophie z całego serca, choć nigdy nie widziała jej na oczy!

Z każdym dniem popadała w coraz większą depresję. W pracy nudziła się jak mops, ale płacili nieźle i tylko to ją tam trzymało, przecież musiała zwrócić Adamowi dług. Marzyła jednak o tym, by przejść do jakiejś innej firmy, gdzie miałaby więcej zajęć i mniej czasu na ponure rozmyślania.

Jeszcze gorzej było nocami. Nie mogła zasnąć, gdyż dręczyły ją na zmianę wyrzuty sumienia i rosnące zdenerwowanie. Co ona powie matce?

Zaczęła cały wolny czas spędzać na siłowni, w nadziei, że tak się zmęczy, że wieczorem zaśnie jak kamień. Niestety, nadal cierpiała na bezsenność i biła się z myślami.

W środę jej irytacja i uraza osiągnęły apogeum. To wszystko przez Adama! Ułożyłoby się idealnie, gdyby okazał jej zrozumienie. Po kiego diabła zakochiwał się w tej głupiej Sophie, pomyślała buntowniczo. Powinien kochać mnie!

W czwartek górę wzięły wyrzuty sumienia. Miał słuszność, kiedy mówił, że potrafiła myśleć tylko o sobie. Nie powinna pakować go w taką idiotyczną sytuację. Nie powinna zmyślać. Rzeczywiście, kłamstwo nie popłaca…

W końcu zdecydowała, że następnego dnia zadzwoni na uniwersytet, ubłaga Adama, by jej wybaczył i obieca powiedzieć mamie całą prawdę – byleby tylko wrócił do domu.

W piątek rano obudził ją natarczywy dzwonek telefonu. Wyskoczyła z łóżka i z bijącym sercem rzuciła się do aparatu. Widać on też nie chciał, by ich wieloletnia przyjaźń legła w gruzach. Jak to dobrze!

– Adam? – zawołała z radosną nadzieją.

– Obawiam się, że nie, dziecinko – odezwał się męski głos z silnym szkockim akcentem. – Wuj Stewart.

– Wujek? – powtórzyła z nagłym niepokojem. Telefon od krewnego mógł oznaczać tylko jedno! Z pobladłą nagłe twarzą oparła się bezsilnie o ścianę. – O Boże! Co z mamą?

– Hej, nie trzeba się od razu denerwować. Wszystko w porządku, chciałem tylko uprzedzić, że przyleci dziś koło piątej, a nie w sobotę. Możesz po nią wyjść?

– Oczywiście! – wykrzyknęła z ulgą. – Ale skąd ta nagła zmiana?

– Znajomy mógł załatwić jej na ten lot bez dopłaty lepszą klasę. Głupio byłoby nie skorzystać. No, kończę, bo i tak zapłacę fortunę. Dbaj o mamę, dziecinko.

– Wielkie dzięki, wujku.

Gdy odkładała słuchawkę, ręka jej się trzęsła. Co ona ma teraz zrobić? Wiedziała, że przyznanie się do oszustwa nie przejdzie jej przez gardło. Co by sobie mama o niej pomyślała? Ona przecież tak nienawidziła kłamstwa i krętactwa.

Trudno, trzeba podtrzymywać bajeczkę o małżeństwie. W takim razie może nawet dobrze się składa, że Adam nie daje znaku życia. Bianka zastanowiła się. Jednak nie będzie do niego dzwonić i błagać o powrót. Uraczy mamę jakąś historyjką o tym, że uczelnia nieoczekiwanie wysłała go gdzieś z jakąś misją. Gdziekolwiek, byle daleko, pomyślała z nagłą irytacją. Najlepiej w samo serce Afryki! Mógłby tam uczyć Pigmejów tabliczki mnożenia…

Kwadrans po piątej z trudem dotarła na lotnisko. Ależ miała pecha! Bez problemu zwolniła się wcześniej z pracy, ale samochód, a raczej sterta zardzewiałego złomu, która jej służyła za środek lokomocji, odmówił posłuszeństwa i musiała wzywać pomoc drogową. Zanim zdążyli go uruchomić, zaczęły się godziny szczytu i oczywiście utknęła w gigantycznych korkach, zaś lejący się z nieba żar bynajmniej nie poprawił jej nastroju.

Dwadzieścia po piątej z ulgą zanurzyła się w chłodzie klimatyzowanej sali przylotów, zostawiając na zewnątrz upał australijskiego lata. Dowiedziała się, że samolot z Edynburga przybył planowo przed dziesięcioma minutami. To na szczęście dawało jej trochę czasu, ponieważ odprawa paszportowa i celna musiały trochę potrwać.

W damskiej toalecie poprawiła nieco rozmyty makijaż i wyszczotkowała oklapnięte od upału włosy, które upięła na czubku głowy w lśniący koczek. Pani Peterson zawsze narzekała, że Bianka w ogóle nie zwraca uwagi na swój wygląd i że ubiera się jak chłopczyca, więc tego dnia wyjątkowo zakrzątnęła się wokół siebie, żeby sprawić mamie przyjemność. Nie, dość, że się starannie umalowała, to jeszcze włożyła powiewną spódniczkę i dopasowaną kolorystycznie bluzeczkę w drobne kwiatki.

Gdy myła ręce, z niepokojem zerknęła na pierścionek, który dostała przed wieloma laty od Adama i trzymała między różnymi szpargałami. Miała nadzieję, że od biedy ujdzie za obrączkę, gdyż na szczęście był złoty i pozbawiony oczka, a jedynie ozdobiony nie rzucającym się w oczy ornamentem. Właściwie nie posiadała niemal żadnej biżuterii, więc i tak nie miała wyboru.

Odetchnęła głęboko, próbując uspokoić rozdygotane nerwy. Musi zachowywać się jak najbardziej naturalnie. Mama nie może niczego zauważyć. A May Peterson potrafiła wyczuć kłamstwo na kilometr…

Gdy wróciła na salę, zauważyła, iż matka stoi na środku i rozgląda się z niepokojem. Biance, która mogła sobie pozwolić wyłącznie na klasę turystyczną, nie przyszło po prostu do głowy, że pasażerów z klasy biznesowej, odprawia się znacznie szybciej.

Pani Peterson niemal natychmiast spostrzegła córkę, która podbiegła do niej i ze łzami w oczach rzuciła się jej w ramiona. Przez długą chwilę trwały tak w milczeniu, niezdolne wydusić z siebie nawet słowa. Bianka napawała się poczuciem bezpieczeństwa, jakie dawał jej uścisk jedynej na świecie osoby, która ją kochała i rozumiała. Jeszcze do niedawna sądziła, iż drugą taką osobą jest Adam, jednakże myliła się boleśnie.

W końcu odsunęła się nieco, by spojrzeć na matkę.

– Jejku, świetnie wyglądasz – ucieszyła się szczerze. Rzeczywiście, May Peterson w niczym nie przypominała śmiertelnie bladej, wychudzonej i pozbawionej sił kobiety, jaką była w maju. Przytyła nieco, policzki jej się zaróżowiły, a uśmiechnięte oczy o czystym odcieniu błękitu promieniały dawnym blaskiem. Nikt by nie odgadł, że przez wiele miesięcy zmagała się z rakiem.

Bianka zmówiła w myślach żarliwą modlitwę dziękczynną, jednak czuła, iż w jej duszy wciąż czai się lęk, że walka z chorobą jeszcze nie została zakończona. Nie było przecież żadnej gwarancji, że nie nastąpią przerzuty. Dlatego też za nic w świecie nie zamierzała narażać mamy na jakiekolwiek stresy.

– Gdzie Adam? – spytała nagle May. – Parkuje samochód?

Bianka uśmiechnęła się nieco nerwowo.

– Niestety, nie ma go tu. Tak się fatalnie złożyło, że twoja wizyta nałożyła się na serię konferencji w Stanach, gdzie uczelnia wysłała Adama. Nie masz pojęcia, jak był rozczarowany, że musi wyjechać akurat teraz, ale po prostu nie mógł tak z dnia na dzień odmówić.

– Szkoda – westchnęła. – Tak bardzo chciałam go znowu zobaczyć. Uwielbiam tego chłopca. Pamiętasz, jak zawsze powtarzałam, że zostaliście dla siebie stworzeni? Cieszę się, że i ty wreszcie to zrozumiałaś. No nic, mam tylko nadzieję, że kiedyś odwiedzicie mnie w Szkocji. Chciałabym go przedstawić reszcie rodziny.

– Eee… Oczywiście – wybąkała Bianka.

Niech go licho porwie! Będzie musiała tak okropnie kłamać przez całe dwa tygodnie, podczas gdy on spędzi czas w łóżku jakiejś kobiety, w ogóle nie przejmując się problemami swojej najlepszej przyjaciółki.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Gdzie ja miałam oczy?»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Gdzie ja miałam oczy?» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Gdzie ja miałam oczy?»

Обсуждение, отзывы о книге «Gdzie ja miałam oczy?» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x