– Co to, do cholery?
Jakieś śmiechy w tle, a potem nieznany głos:
– Twój barman, skarbie. Nie bój się, ja tylko przyniosłem ci drinka.
Przysunął mi szklankę do ust i wysączyłam powoli whisky cream. Oblizałam wargi i jakieś inne usta pocałowały mnie namiętnie, gdy tymczasem dłonie pieściły mnie dalej, a barman podawał mi picie. Któryś mężczyzna zaczął mnie całować.
– Jaki masz piękny tyłek… – mówił nieznany głos. gładki, niewinny, jędrny. Mogę cię ugryźć?
Uśmiechnęłam się na tę śmieszną propozycję i odpowiedziałam:
– Zrób to, i tyle, nie pytaj. Ale jedno chcę wiedzieć: ilu was jest?
– Spokojnie, kochanie – odpowiedział jeszcze inny głos za mymi plecami. I poczułam język, który lizał mi kręgi na plecach. Teraz mój wizerunek, jaki widziałam w myślach, był jeszcze bardziej pociągający: z opaską na oczach, półnaga, otoczona przez pięciu mężczyzn, którzy mnie liżą, pieszczą i rozpalają moje ciało. Byłam w centrum uwagi, a oni robili ze mną to, co można robić w celi pragnień. Nie słyszałam żadnego głosu, tylko wzdychanie i pieszczoty. A kiedy jakiś palec wsunął się powoli w mój Sekret, poczułam nagły przypływ gorąca i zrozumiałam, że opuszcza mnie rozsądek. Uległam pod dotykiem ich rąk i rozsadzała mnie ciekawość, kim oni są i jacy są. A jeśli ta rozkosz była tylko wynikiem działań wstrętnego, obślinionego mężczyzny? W tym momencie mnie to nie obchodziło. Teraz jednak wstydzę się tego, pamiętniku, ale wiem, że żałowanie czegoś po fakcie na nic się już nie zda.
– Dobrze – powiedział w końcu Roberto. – Brakuje ostatniego składnika.
– Czego? – spytałam.
– Możesz zdjąć opaskę, teraz zabawimy się w coś innego. Zawahałam się przez chwilę przed zdjęciem opaski, ale potem ściągnęłam ją powoli z głowy i zobaczyłam, że w pokoju jestem tylko ja i Roberto.
– Dokąd oni poszli? – spytałam zaskoczona.
– Czekają na nas w drugim pokoju.
– Który nazywa się…? – spytałam z rozbawieniem.
– Hm… palarnia. Zapalimy sobie skręta.
Miałam ochotę uciekać co sił w nogach i zostawić ich tam. Ta przerwa ostudziła mnie i rzeczywistość ujawniła się z całą swą bezwzględnością. Ale nie mogłam – zaczęłam już tę grę i za wszelką cenę musiałam ją skończyć. Zrobiłam to dla nich.
W ciemnym pokoju, oświetlonym tylko trzema świecami ustawionymi na podłodze, ujrzałam zarysy postaci. Z tego co mogłam zauważyć, sylwetki chłopców obecnych w pokoju nie były brzydkie, i to mnie pocieszyło.
W pokoju stał okrągły stół z krzesłami dokoła. Wyniosły anioł usiadł.
– Zapalisz? – spytał mnie Pino.
– Nie, dziękuję, nigdy nie palę.
– No nie… od dzisiaj ty też będziesz paliła – powiedział barman, u którego zauważyłam piękne kształty, wyciosane i smukłe, ciemną skórę i długie kręcone włosy sięgające do ramion.
– Nie, przykro mi, ale muszę cię rozczarować. Kiedy mówię nie, to nie. Nigdy nie paliłam, nie będę paliła teraz i nie wiem, czy będę paliła w przyszłości. Uważam, że to nie ma sensu i pozostawiam to wam.
– Ale przynajmniej nie pozbawisz nas pięknego widoku – powiedział Roberto, uderzając ręką w blat drewnianego stołu. – Usiądź tu.
Usiadłam na stole z rozłożonymi nogami, ze szpilkami kozaków wbitymi w drewno i cipką wystawioną na widok wszystkich. Roberto przysunął krzesło i zbliżył zapaloną świecę, by ją oświetlić. Skręcał swój papierek, kierując wzrok najpierw na pachnącą trawę, potem na mój Sekret. Jego oczy błyszczały.
– Dotykaj się – rozkazał mi. Wtedy wsunęłam delikatnie palec do mej szparki, a on odłożył palenie, by oddać się kontemplacji tego widoku.
Od tyłu podszedł ktoś i pocałował mnie w plecy, wziął mnie w ramiona i przygwoździł do swego ciała, próbując wsunąć we mnie swą dzidę. Byłam bezbronna. Wzrok spuszczony i zgaszony. Pusty. Nie chciałam na to patrzeć.
– No nie, nie… mówiliśmy o tym wcześniej… dziś wieczorem żadnej penetracji – powiedział Pino.
Barman wyszedł do drugiego pokoju i przyniósł czarną opaskę. Ponownie przewiązali mi oczy i jakaś ręka zmusiła mnie, bym uklękła.
– Teraz, Melissa, będziemy sobie podawali skręta – usłyszałam głos Roberta – i za każdym razem, gdy jeden z nas będzie miał go w ręku, pstrykniemy palcami i dotkniemy twojej głowy, dzięki czemu będziesz wiedziała, że jesteś w odpowiednim miejscu. Zbliżysz się tam, gdzie ci wskażemy, i weźmiesz go do ust, aż się spuści. Pięć razy, Melissa, pięć razy. Od tej pory już nic nie mówimy. Przyjemnej pracy.
I w moim podniebieniu spotkało się pięć różnych smaków, pięć smaków pięciu mężczyzn. Każdy smak to inna historia, każda porcja spermy to mój wstyd. W tych chwilach miałam wrażenie i złudzenie, że rozkosz jest nie tylko czymś cielesnym, jest pięknem, radością, wolnością. I będąc naga wśród nich, poczułam, że przynależę do innego, nieznanego świata. Ale później, zamykając za sobą drzwi, poczułam w sobie zdruzgotane serce i niewysłowiony wstyd.
Potem padłam na łóżko i czułam, jak moje ciało popada w odrętwienie. Na biurku w małym pokoju widziałam, jak miga display w mojej komórce. Wiedziałam, że to telefon z domu, była już druga trzydzieści rano. Ale tymczasem ktoś wszedł, położył się na mnie i mnie przeleciał; po nim przyszedł inny i wcelował swój członek w moje usta. I kiedy jeden kończył, drugi opryskiwał mnie swą białawą cieczą. A po nim kolejni. Westchnienia, jęki i pochrząkiwania. I ciche łzy.
Wróciłam do domu cała w spermie, z rozmazanym makijażem, a matka czekała na mnie, śpiąc na kanapie.
– Jestem tu – powiedziałam jej. – Wróciłam.
Była zbyt zaspana, by robić mi wymówki z powodu tej godziny, przytaknęła głową i poszła do sypialni.
Weszłam do łazienki, spojrzałam w lustro i nie widziałam już obrazu tej, która kilka lat temu patrzyła na siebie z zachwytem. Zobaczyłam smutne oczy, jeszcze bardziej żałosne z powodu czarnej kredki, której ślady spływały po policzkach. Zobaczyłam usta, które zostały wielokrotnie zgwałcone tego wieczora i utraciły swą świeżość. Czułam się tak, jakbym została napadnięta i zbezczeszczona przez obce cielska.
Potem sto razy pociągnęłam szczotką po włosach, jak to robiły księżniczki (tak zwykła mówić moja matka), a moja pochwa jeszcze teraz, gdy piszę ci w środku nocy, wydziela zapach spermy.
4 grudnia 2001 12.45
– Dobrze się wczoraj bawiłaś? – spytała mnie rano matka, zagłuszając ziewaniem syk ekspresu do kawy.
Wzruszyłam ramionami i odpowiedziałam, że spędziłam wieczór jak każdy inny.
– Twoje ubrania miały dziwny zapach. – Patrzyła na mnie, jakby chciała poznać i zrozumieć wszystko, co dotyczy innych, a tym bardziej, co dotyczy mnie.
Przestraszona, odwróciłam się gwałtownie i przygryzając wargi, pomyślałam, że może poczuła zapach spermy.
– Czego? – spytałam, udając spokój i obserwując od niechcenia słońce za oknem kuchni.
– Dymu… bo ja wiem… marihuany – powiedziała ze zdegustowanym wyrazem twarzy.
Odetchnęłam z ulgą, odwróciłam się, uśmiechnęłam się lekko i powiedziałam głośno:
– No wiesz, w tym lokalu wczoraj byli ludzie, którzy palili. Nie mogłam im przecież powiedzieć, żeby przestali.
Popatrzyła na mnie krzywym okiem.
– Wróć mi do domu naćpana, a nie wypuszczę cię nawet do szkoły!
– Hm, dobrze – zażartowałam – postaram się znaleźć coś, co wzbudzi twoje zaufanie. Dzięki, dajesz mi doskonałe alibi, by nie chodzić do tej cholernej budy.
Читать дальше