Amy Fetzer - Przebudzenie
Здесь есть возможность читать онлайн «Amy Fetzer - Przebudzenie» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Современные любовные романы, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.
- Название:Przebudzenie
- Автор:
- Жанр:
- Год:неизвестен
- ISBN:нет данных
- Рейтинг книги:4 / 5. Голосов: 1
-
Избранное:Добавить в избранное
- Отзывы:
-
Ваша оценка:
- 80
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
Przebudzenie: краткое содержание, описание и аннотация
Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Przebudzenie»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.
Przebudzenie — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком
Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Przebudzenie», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.
Интервал:
Закладка:
– Nie widziałem brzydszych butów chyba u żadnej na świecie kobiety – powiedział.
– Już raz byłeś łaskaw to stwierdzić – rzekła, spoglądając na te swoje koszmarne buciska. – Są wygodne i ciepłe. Podobne zresztą do twoich. – Gestem głowy wskazała na jego obuwie. Istotnie, nie różniły się zbytnio od jej butów, tyle że były nowsze.
Przyglądał się jej uważnie. Nie zamierzał rozmawiać z nią o butach. Chciał jej powiedzieć, jaką jest wspaniałą dziewczyną. Jak wielkie wywarła na nim wrażenie jej pełna poświęcenia praca. Jedyne jednak, co przeszło mu przez gardło, to:
– Masz piękny uśmiech – rzekł. – Powinnaś często się śmiać.
– Tak też robię, przynajmniej dwa razy dziennie.
– Niestety, nie do mnie.
– Do ciebie też mi się zdarza.
– Sądząc po twoim akcencie, nie jesteś z tych stron. Co cię przywiodło na Południe?
Chwilę zastanawiała się nad odpowiedzią, po czym rzekła, starannie dobierając słowa:
– Piękna okolica. Spokój.
Anonimowość, dodała w duchu.
– Zawsze sprzedawałaś książki?
– Tak.
Jeszcze jedno kłamstwo. Kolejne. Ale na tym etapie co to ma za znaczenie? Siedzi na wierzchołku ogromnej góry kłamstw i musi tylko pilnie zważać, by z niej nie spaść na łeb na szyję.
– Co cię skłoniło do kupna i renowacji tego starego domu? – zapytał.
– Zakochałam się w nim od pierwszego wejrzenia. Ten dom to jak stara kobieta, która się nie poddaje. Jest smutna, nieszczęśliwa, obdarta i błaga o nową sukienkę i fryzjera.
Uśmiechnął się.
– Mówiłeś coś? – zapytała sięgnąwszy po chipsa.
– Podobnie widzę i ja te stare domy tutaj – powiedział. – One mają dusze i, w moim odczuciu, te dusze umierają.
Nie wiem, czy ci wiadomo – ciągnął – że mój dziadek i ojciec zaczęli tu swoją działalność od generalnych renowacji. Czy nasza firma nie odnawiała również tego domu?
– Nie, zajęli się nim twoi konkurenci.
Udał, że jest urażony.
– Twoja firma jest trochę za droga – dodała.
Na estradzie za nimi ludzie uprzątali już narzędzia, likwidowali bałagan, jaki zawsze towarzyszy takiej robocie.
Tyler zaś nie odrywał wzroku od Lane, zafascynowany ognikami, jakie zapłonęły w jej przepastnych, ciemnobrązowych oczach. Chciałby zobaczyć te oczy bez okularów. Odebrałby to jak nagrodę po długiej, męczącej wędrówce. Musi jednak cierpliwie poczekać.
Gdy Lane zjadła ostatni kąsek, sięgnął po serwetkę i wytarł musztardę z jej ust.
Chwyciła go za rękę.
– Tyler…
Drugą dłonią przykrył jej dłoń. Zaiskrzyło między nimi. Żar z jego ciała przeniknął jej ciało. Krew zawrzała w obojgu. Tylerowi wydało się przez sekundę, że serce w nim zamarło, miał uczucie, że zapada się w jakąś przepaść. Usta Lane były kusząco uchylone, gotowe do pocałunku. Och, gdybyśmy byli sami… pomyślał. To pragnienie jego samego dziwiło. Zaledwie ją znał. Jedno wiedział o niej na pewno: wzbudziła jego ciekawość.
Wybuch śmiechu dobiegający skądś z tyłu odwrócił jego uwagę od stanu swych uczuć. Zaprzestał rozważań na ten temat i zaczął uprzątać ze stołu resztki jedzenia.
Spojrzał na nią innym okiem, jak gdyby chciał choćby na chwilę przerwać ten łańcuch pożądania, jaki ich połączył. Wzruszył ramionami z rezygnacją i poszedł w stronę pojemników na śmieci.
Lane popatrzyła na serwetkę, którą miętosiła w ręku, doznając dziwnego, dziewczyńskiego uczucia, jakie ogarnęło ją, gdy Tyler był blisko. Chwileczkę, bądźmy uczciwi, pomyślała. Jeżeli nie ukrywałabyś własnej tożsamości, jeżeli Dan Jacobs nie złamałby ci serca i swoim postępowaniem nie zmusił do zachowania tajemnicy, czy chciałabyś Tylera?
Spojrzała na niego przez ramię. I przyznała w duchu, że marzy o nim jak dziecko o gwiazdce z nieba. Wzrok jej spoczął na jego długich, opiętych dżinsami nogach, na szerokich barach. Oczywiście, gdyby, ubrany w garnitur, całe dni spędzał w biurze, nigdy by tak nie wyglądał. Patrzyła, jak wrzucił papierowy kubek do pojemnika na śmieci i nie trafił. Rozbawiło ją to.
Tuż za nim któraś z dziewczynek zbierała rozrzucone tu i ówdzie drewniane kołki, a gdy Tyler schylił się po ten nieszczęsny kubek, mała na czyjeś wołanie obróciła się gwałtownie, uderzając niechcący kołkiem w głowę Tylera. Cios musiał być silny, bo Tyler osunął się na ziemię.
Lane podbiegła do leżącego. Uklękła przy nim. Dziewczynka rzuciła kołki, podbiegła do nich i pełna skruchy zaczęła przepraszać swoją ofiarę.
– Tak jak przypuszczałam – rzekła Lane. – Tylko guz.
– Jestem ranny – jęczał Tyler, spoglądając na nią żałośnie. – Pociesz mnie.
– Biedny chłopiec – powiedziała patrząc mu w oczy. Nie dostrzegła w nich bólu. Były błękitne jak niebo. I wesołe.
– Spojrzyj na mnie, Tyler. Co widzisz? – Uniosła w górę dwa palce.
Chwycił je.
– Widzę piękną dłoń.
– Przestań mnie uwodzić i odpowiadaj na pytanie.
– Nic mi nie jest, a ty tak cudownie pachniesz.
Popatrzyła na zgromadzonych wokół ludzi i rzekła do winowajczyni, zapłakanej dziewczynki tulącej się do swego chłopca:
– Pan McKay dobrze się czuje. Postaraj się tylko o trochę lodu.
Powróciła spojrzeniem do Tylera i dostrzegła tyle radości w jego twarzy, że aż ją to zdumiało.
– Cieszę się, że tak się o mnie troszczysz – oznajmił.
– Troszczyłabym się o każdego, kto dostałby kijem w głowę – powiedziała, lecz stwierdziła w duchu, do czego nigdy by się nie przyznała, że serce jej się ścisnęło na widok osuwającego się na ziemię Tylera. – Przyciągasz wypadki – dodała. – Najpierw mój samochód, a teraz to.
Ktoś podał jej lód w plastikowej torebce, więc szybko przyłożyła go do guza ofiary. Ludzie w tym czasie rozeszli się do swoich zajęć.
Któryś z mężczyzn zapytał Tylera, czy odwieźć go do domu.
– Dzięki, mogę prowadzić – odparł ten. – Obrywałem większe cięgi podczas meczów.
– Nie masz osiemnastu lat – powiedziała Lane – i nie zgrywaj się na siłacza. Udowodniłeś zresztą ostatnio, że nie najlepszy z ciebie kierowca.
Zmierzył ją gniewnym spojrzeniem.
– Wciąż będziesz mi to wytykać?
– Mniejsza z tym. I tak odwiozę cię do domu.
Uśmiechnął się pod nosem.
Lane poszła po torebkę, stwierdziła, że uprzątnięto jej warsztat pracy, i wróciła do Tylera.
Ten, udając, że z trudem trzyma się na nogach, wsparł się o ramię Lane.
– Ale aktor z ciebie – powiedziała, odpychając go z lekka, lecz nic z tego nie wyszło, bo on mocno objął ją ramieniem. A ona, poddając się sile tego uścisku, upajała się ciepłem i zapachem jego ciała. Popatrzyła na niego, na jego jakby nieobecny uśmiech, i zastanowiła się, gdzie też on buja myślami. Potrząsnęła głową, jak gdyby chcąc się uwolnić od własnych. Doszli już tymczasem do jej auta.
Włączyła silnik. Ulica była pusta, blask świateł odbijał się w mokrym od deszczu asfalcie.
– Gdzie mieszkasz?
Wyjaśnił jej i po dziesięciu minutach Lane wjechała na podjazd rozległego domostwa. Znajdowało się ono blisko plaży – dobiegał tu wyraźny szum fal. Wiał silny wiatr i gdy Lane wysiadła z wozu, owionął ją zapach morza.
Tyler, idąc obok niej, kopnął leżące na trawniku papierki po lodach, które w świetle księżyca błyszczały niczym diamenty.
– Piękny dom – powiedziała. – Mieszkasz tu sam?
Dom miał dwa piętra, lecz sądząc po jego wysokości, równie dobrze mógł mieć trzy. Przestrzeń przed domem tak była zagospodarowana, że wjazd do garażu był prawie niewidoczny.
Читать дальшеИнтервал:
Закладка:
Похожие книги на «Przebudzenie»
Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Przebudzenie» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.
Обсуждение, отзывы о книге «Przebudzenie» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.