Ring leniwie przeciągnął ręką po nagim brzuchu Maddie. Od trzech i pół dnia rządziło nim wyłącznie ciało i jego zachcianki. To tak, jakby nie miał rozumu, jakby był zwierzęciem, którym kieruje żądza i pragnienie. Uśmiechnął się.
– Czemu się uśmiechasz? – spytała Maddie, próbując ułożyć się tak, żeby nie urazić kręgosłupa. Parę ładnych razy dość twardo lądowali na podłodze,
– Myślałem o moim ojcu. Byłby ze mnie dumny,
– Z ciebie? Ha! A co takiego ty żeś zrobił? To ja najciężej tu pracowałam. Gdyby nie ja… – Urwała. Nie miała sił nawet się kłócić. – Taak, chyba rzeczywiście byłby z ciebie dumny. Choć nie jestem pewna, czy to samo można powiedzieć o moim ojca. – Ziewnęła i położyła mu rękę na piersi. – To było wspaniałe, ale…
– Ale co? Chyba się nie poddajesz? Przecież dopiero co zaczęliśmy. Chciałbym wypróbować jeszcze tyle rzeczy -zapewniał, ale nawet się nie ruszył, żeby na nią wskoczyć, jakby to zrobił kilka dni temu.
– Ciekawe, czy Jamie wyciągnął coś z twojej siostrzyczki – odezwał się, patrząc w sufit.
Maddie się uśmiechnęła.
– Skoro myślisz już o bracie, to pewnie oznacza koniec miodowego miesiąca. A szkoda, bo chciałam wypróbować jeszcze kilka podejść do tego fortepianu.
Wystarczyło, że o tym wspomniała, a już bolały ją plecy.
Żadne nie zareagowało na podpuszczanie drugiego. Leżeli objęci, czując się dobrze i znajomo, przyzwyczajeni do dotyku swoich nagich skór, poznawszy dokładnie najintymniejsze zakątki swych ciał.
– Sądzisz, że powinniśmy się ubrać? – spytała Madzie po chwili. – Może rzeczywiście powinnam się zatroszczyć o Laurel. Może naprawdę powinieneś porozmawiać z Jamim, Może…
Przetoczył się nad nią. żeby na nią spojrzeć.
– Tak, myślę, że już pora, byśmy wrócili. Dobrze się czujesz? Nie jesteś za bardzo potłuczona i posiniaczona ani obolała?
– Boli mnie dosłownie wszystko – powiedziała patrząc na Ringa. – Nie ma miejsca, gdzie bym nic była potłuczoną ale to było wspaniałe. – Jej oczy lśniły. – Wydaje mi się, że przez te trzy dni nauczyłam się tyle samo, co po trzech latach spędzonych u madame Branchini. – Przeciągnęła palcem po jego nie ogolonym policzku. – No i wreszcie zobaczyłam twoją górną wargę.
Pocałował ją delikatnie.
– Maddie…
Nie pozwoliła mu dokończyć. Uważała, że nie pora teraz na słowa. Byli dwojgiem ludzi, którzy nawzajem siebie potrzebowali – potrzebowali tak fizycznie, jak i duchowo – i wreszcie się odnaleźli.
– Wiem, co czujesz. Ja czuję to samo. Miałeś rację, kiedy mówiłeś, że siebie szukaliśmy.
Spojrzał na jej odsłonięte piersi.
– Ja z całą pewnością ciebie szukałem – powiedział z uśmieszkiem.
Roześmiała się i zepchnęła go z siebie.
– Pomóż mi się ubrać – o ile oczywiście cokolwiek zostało z mojej biednej sukni – i sprawdźmy, co słychać u reszty.
Kiedy wstała, tak trzęsły jej się nogi, że Ring musiał ją przytrzymać. Teraz, kiedy znowu zaczęła myśleć, patrząc na niego i przypominając sobie, co przez ostatnie kilka dni robili, odczuwała lekkie zażenowanie. Ale wtedy oboje oszaleli i nic nie mogło ich powstrzymać.
Ucałował ją w czubek nosa.
– Nie patrz tak na mnie. To dopiero pierwszy z wielu, wielu razy. Odwróć się, niech ci zasznuruję to urządzenie.
Z uśmiechem odwróciła się do ściany, kiedy Ring ściągał mocno sznurówki jej gorsetu.
Godzinę później Maddie i Ring siedzieli przy ognisku z Tobym. Laurel i Jamiem. Kiedy mieli wyjść z chaty, Maddie poczuła wstyd, uświadomiwszy sobie, że wszyscy mieszkańcy obozu będą wiedzieli, jak ona z Ringiem spędziła ostatnich kilka dni. Jednak otworzywszy drzwi, przekonała się, ze wszystko wygląda normalnie: Edith stała pochylona nad ogniskiem, mieszając coś w kociołku. Toby i Jamie leżeli rozciągnięci przy ogniu, a Laurel zapisywała coś w niewielkim zeszyciku. Maddie się uśmiechnęła. Ona była śpiewaczką. Gemma malarką, a Laurel zapewne zostanie pisarką.
– Dobry wieczór – powiedziała cicho i wszyscy podnieśli na nią spojrzenia.
– O, witaj – odezwała się Laurel, rozpromieniając się na widok starszej siostry. – Dobrze wam się odpoczywało?
Maddie cieszyła się, że zapadający zmrok ukrył jej rumieniec.
– Tak, dziękuję. A ty jak spędziłaś czas? Nie brakowało ci niczego?
– Och – odparła dziewczynka, niewinnie otwierając oczy.
– Toby pomagał mi zrywać dzikie kwiaty. Robię z nich książkę.
– A potem sprzedam je po tysiąc dolarów za sztukę – mruknął Jamie.
– Że co? – spytał Ring. Laurel popatrzyła na Jamiego.
– Uważa, że powinnam sprzedać moje rysunki.
– Albo przejąć prowadzenie Warbrooke Shipping – po-wiedział pod nosem Jamie i krzyknął, kiedy Laurel przechyliła się i uszczypnęła go.
Dziewczynka uśmiechnęła się do siostry.
– Chcesz kawy?
Maddie wzięła kubek, który podał jej Toby, dając go z kolei Ringowi, ale on całą uwagę skupił na bracie.
– Gadaj – powiedział, siadając na pniu, ustawionym; koło ogniska. Nie zauważył, że drewno niemal świeci, wytarte przez licznych kibiców, którzy przesiadywali na nim przez ostatnie kilka dni. Maddie zajęła miejsce obok Ringa, starając się nie skrzywić z bólu. Pewne części jej ciała, o których nie mówi się na głos, były ogromnie ogromnie obolałe. Ring poczuł, jak Maddie się napina, odwrócił się do niej i posłał jej porozumiewawczy uśmiech. Nie zwróciła na niego uwagi i spojrzała na Jamiego.
– Czemu uważasz, że twój brat ma coś do powiedzenia? – zwróciła się do Ringa, nie patrząc na niego.
– Wiem, że ledwo wytrzymuje, żeby nie powiedzieć. Nie widzisz tego? – odparł Ring. – No więc?
Jamie nie potrafił dłużej powstrzymać uśmiechu. Chciał – i zamierzał powiedzieć bratu o zakładach, które robiono przez ostatnie kilka dni, ale teraz miał ważniejsze wiadomości.
– Dowiedziałem się wszystkiego.
Maddie wciągnęła powietrze. Czego on mógł się dowiedzieć? Jamie popatrzył na nią, jakby go bawiło jej zawstydzenie.
– Dowiedziałem się wszystkiego o listach i tym generale Yovingtonie.
Maddie zatrzymała się w pół ruchu, z kubeczkiem uniesionym do ust. Laurel była bezpieczna, a przez ostatnich kilka dni pochłaniały ją tak odmienne sprawy, że omal nie zapomniała o porwaniu. Teraz zaś chciała tylko wyrwać się z tych okolic i wrócić na wschód, gdzie będzie mogła śpiewać. Zamierzała to zrobić zaraz po tym, jak odwiedzi rodzinę i zostawi u nich Laurel.
– Co z nim? – spytał Ring. – Jak się dowiedziałeś? A przede wszystkim czego się dowiedziałeś?
– Podczas gdy wy… hmm… zajmowaliście się czymś innym, miałem okazję porozmawiać z tą oto zmorką.
– Posłał Laurel spojrzenie, którego Ring nie potrafił zrozumieć. – Jej odpowiedzi doprowadziły mnie do pewnego człowieka, imieniem Sleb.
– To ten, który z tobą śpiewał – zauważył Ring, patrząc na Maddie.
Zgadza się – odparł Jamie. – Ów Sleb w swoim czasie był niezłym tenorem, oczywiście, o ile wierzyć temu, co mówił. Ale od kilku lat przestało mu się układać.
– Butelczyna.
– Tak jest.
– A co wspólnego z Maddie i Laurel ma ten stary pijak? Ring uśmiechnął sie do Laurel. Co za śliczne, rozkoszne dziecko. Wyglądała jak anioł, ale Ring aż nadto dobrze wiedział, jakie słowa potrafią padać z tych usteczek. Mógł tylko żywić nadzieję, że Maddie tego nie słyszała.
– Sleb pracował u generała Yovingtona w mieścinie zwanej Desperate.
Читать дальше