Robert Sheckley - Bitwa

Здесь есть возможность читать онлайн «Robert Sheckley - Bitwa» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Warszawa, Год выпуска: 1996, ISBN: 1996, Издательство: Amber, Жанр: Юмористическая фантастика, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Bitwa: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Bitwa»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Bitwa — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Bitwa», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

— A po bitwie… — zaczął generał Ongin, ale zaraz przerwał. Spojrzał na Fetterera.

Ten ostatni z powagą zmarszczył brwi. Nie miał pojęcia, co miało się zdarzyć po zakończeniu bitwy. To leżało już przypuszczalnie w gestii religijnych pośredników pomiędzy ludzkością a Bogiem.

— Sądzę, że dojdzie do oficjalnej prezentacji, albo czegoś w tym rodzaju… — stwierdził niepewnie.

— Pan generał ma na myśli to, że spotkamy się… z Nim? — spytał generał Dell.

— W gruncie rzeczy nie wiem — przyznał Fetterer. — Powinniśmy jednak sądzić, że tak będzie. Przede wszystkim… chodzi mi o to… a zresztą rozumiecie, panowie, o co mi chodzi.

— Ale co powinniśmy włożyć na tę okazję? — spytał generał MacFee w nagłym odruchu paniki. — Chodzi mi o to, co nosi się w takich sytuacjach?

— A co noszą anioły? — spytał Fetterer Ongina.

— Nie wiem — odrzekł Ongin.

— Luźne szaty, nie sądzi pan? — wysunął przypuszczenie generał Dell.

— Nie — stwierdził surowo Fetterer. — Będziemy mieli na sobie polowe mundury, bez żadnych ozdób.

Generałowie skinęli głowami. Wydawało się to najbardziej zadowalające.

Potem nadszedł czas.

Wyglądając wspaniale w swym bojowym szyku, legiony Piekła nadleciały nad pustynię. W pisku diabelskich fletów, w dudnieniu wydrążonych wewnątrz bębnów potężne upiory runęły do przodu.

Wśród oślepiającej chmury piasku automatyczne czołgi generała MacFee ruszyły naprzeciw szatańskim zastępom.

Natychmiast przeleciały nad nimi z wyciem i piskiem silników automatyczne bombowce Della, które w zmasowanym ataku zrzuciły wszystkie swoje bomby na nieprzebrane hordy potępieńców. Fetterer bez chwili wahania, z szaleńczą niemal odwagą posłał do ataku swoją automatyczną kawalerię.

Prosto w sam środek tych śmiertelnych zmagań wkroczyła automatyczna piechota generała Ongina. I stało się, że metal zrobił wszystko to, co metal zdziałać jest w stanie.

Hordy potępieńców zaczęły przelewać się przez linię frontu, rozdzierając automatyczne czołgi i roboty na strzępy.

Automaty ginęły, bohatersko broniąc każdego skrawka jałowej pustyni. Bombowce Della zostały zmiecione z niebios przez upadłe anioły pod dowództwem Marchociasa, którego skrzydła gryfa rozdzierały powietrze z potworną siłą niczym tornado.

Cienka linia obrony była wciąż utrzymywana przez zdruzgotane niemal doszczętnie roboty, heroicznie stawiające opór gigantycznym istotom, które uderzając w nie roztrzaskiwały na strzępy ich pancerze, siejąc zgrozę w sercach milionów telewidzów, obserwujących w swych domach na całym świecie ów straszliwy spektakl. Roboty walczyły mężnie jak nieustraszeni ludzie, jak bohaterowie, do końca usiłując odepchnąć i zmiażdżyć przemożne siły zła.

Astaroth dzikim wrzaskiem wydał komendę; Behemoth, usłyszawszy ją, ruszył naprzód, wstrząsając pustynię każdym swym krokiem. Bael, na czele ustawionego w klin wojska szatanów, ruszył do szarży na rozsypującą się już niemal lewą flankę robotów generała Fetterera. Obserwatorom wydało się, że słyszą rozpaczliwy jęk metalu, zawodzenie elektronów w agonii, spowodowane przez nieodparty atak.

W odległości półtora tysiąca kilometrów od linii frontu najwyższy generał Fetterer drżał, a na jego czoło wystąpiły grube krople potu. Jednak ten doświadczony dowódca wciąż beznamiętnie naciskał guziki i popychał dźwignie, sterujące mechanicznym wojskiem.

Doborowy korpus pod jego dowództwem nie zawiódł pokładanych w nim nadziei. Całkowicie, wydawałoby się, zniszczone roboty podnosiły się chwiejnie i ruszały do dalszej walki. Strzaskane, stratowane, zniszczone przez wyjące hordy diabłów automaty zdołały jednak utrzymać linię obrony. Wtedy piąty korpus, złożony z samych doświadczonych w walce weteranów, przypuścił kontratak, przebijając się przez siły nieprzyjaciela.

W odległości półtora tysiąca kilometrów za linią frontu generałowie prowadzili teraz zdalnie operację oczyszczania terenu z resztek sił przeciwnika.

— Bitwa została wygrana — wyszeptał najwyższy generał Fetterer, odwracając się od ekranów. — Gratuluję wam, panowie.

Generałowie uśmiechnęli się ze znużeniem.

Spojrzeli na siebie nawzajem, a potem, jak jeden mąż, wydali spontaniczny, triumfalny okrzyk. Zwyciężyły siły dobra, wojska Szatana zaś zostały nieodwołalnie pokonane!

Jednakże na ekranach zaczęło się dziać coś dziwnego.

— Czy to… czy to… — zaczął generał McFee, potem jednak głos uwiązł mu w gardle.

Bowiem na polu bitwy pojawił się Bóg, przechadzając się teraz wśród stosów powyginanego i roztrzaskanego metalu.

Generałowie milczeli.

Pan Zastępów dotknął jednego z pogiętych kadłubów.

Wtedy, ponad dymiącą jeszcze pustynią, automaty zaczęły się poruszać. Ich pogięty, porysowany potężnymi bliznami, stopiony metal zaczął w oczach prostować się i lśnić.

Roboty stanęły ponownie na nogach.

— MacFee — wyszeptał najwyższy generał Fetterer — niech pan spróbuje coś zrobić swoimi urządzeniami kontrolnymi. Niech one uklękną, albo coś w tym rodzaju.

Generał spróbował, okazało się jednak, że automaty nie reagują.

Wtedy korpusy robotów zaczęły unosić się w powietrze. Wokół nich byli Aniołowie Pana, a automatyczne czołgi, bombowce i mechaniczni żołnierze unosili się w światłość, coraz wyżej i wyżej.

— On je zbawia! — wykrzyknął histerycznie Ongin. — On zbawia roboty!

— To pomyłka! — odezwał się Fetterer. — Szybko! Proszę wysłać posłańca do… nie! Na Zbawienie stawimy się osobiście!

I stało się, że błyskawicznie przygotowano dla nich powietrzny statek i szybko jak wiatr pomknęli na pobojowisko. Było już jednak za późno, bowiem wielka bitwa skończyła się, roboty zniknęły, a Pan i Jego Zastępy odlecieli w światłość.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Bitwa»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Bitwa» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


libcat.ru: книга без обложки
Robert Sheckley
libcat.ru: книга без обложки
Robert Sheckley
libcat.ru: книга без обложки
Robert Sheckley
libcat.ru: книга без обложки
Robert Sheckley
Robert Sheckley - Raj II
Robert Sheckley
Robert Sheckley - Pułapka
Robert Sheckley
Robert Sheckley - Magazyn Światów
Robert Sheckley
Robert Sheckley - Góra bez imienia
Robert Sheckley
Robert Sheckley - Coś za nic
Robert Sheckley
Robert Sheckley - Forever
Robert Sheckley
Отзывы о книге «Bitwa»

Обсуждение, отзывы о книге «Bitwa» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x