Robert Sheckley - Zła kuracja

Здесь есть возможность читать онлайн «Robert Sheckley - Zła kuracja» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Warszawa, Год выпуска: 1994, ISBN: 1994, Издательство: Amber, Жанр: Юмористическая фантастика, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Zła kuracja: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Zła kuracja»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Zła kuracja — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Zła kuracja», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

W ciągu piętnastu minut przybyli wraz z eskortą policji na miejsce. Był to stary dom o fasadzie z brązowego piaskowca. Nazwisko Magnessena figurowało na drzwiach pierwszego piętra. Zapukali. Drzwi otworzyły się i stanął przed nimi trzydziestoparoletni męźczyzna, krępy i krótko ostrzyżony. Był w samej koszuli. Przybladł trochę na widok tylu mundurów, ale się opanował.

— Magnessen — szczeknął porucznik Smith.

— Tak. A co się nie podoba? Jeśli to mój samograj za głośno gra, to powiem, że ta stara wiedźma z dołu…

— Czy możemy wejść? — przerwał Rath. — Sprawa jest ważna.

Magnessen wyglądał, jakby chciał odmówić. Toteż Rath przepchnął się obok niego, a za nim Smith, Follansby, Haskins i mała armia policjantów. Magnessen obrócił się w ich stronę, zdumiony, nieufny i wyraźnie przestraszony.

— Panie Magnessen — odezwał się Rath najprzyjemniejszym tonem, na jaki było go stać. — Proszę nam wybaczyć to najście. Zapewniam pana jednak, że chodzi o dobro publiczne, jak też i pana własne. Czy zna pan małego wściekłego człowieczka o rudych włosach i zaczerwienionych oczach?

— Tak — powiedział Magnessen powoli i niepewnie. — Czy poda pan jego nazwisko i adres? — spytał Rath. — Sądzę, że myślicie o… chwileczkę. A co zrobił?

— Nic.

— Więc po co go szukacie?

— Nie mamy czasu na wyjaśnienia — powiedział Rath. — Proszę mi jednak wierzyć, że leży to również w jego interesie. Jak on się nazywa?

Magnessen wpatrywał się badawczo w brzydką, uczciwą twarz Ratha, wahał się.

— No, Magnessen — ponaglił porucznik Smith — gadaj, jeśli dbasz o swoją skórę. Chcemy znać nazwisko, i to zaraz. Było to niewłaściwe podejście. Magnessen zapalił papierosa, dmuchnął dymem w kierunku Smitha i zapytał:

— Koleś, a nakaz aresztowania masz?

— A załóż się, że mam — warknął Smith, zbliżając się do niego — ale dla ciebie, mądralo!

— Dosyć — rozkazał Rath. — Dziękuję panu za pomoc, poruczniku Smith. Nie będę już pana potrzebował. Wściekły Smith musiał opuścić lokal, a za nim jego policjanci.

— Przepraszam za nadgorliwość Smitha — powiedział Rath. — Lepiej będzie, jeśli pozna pan całą prawdę. Krótko, ale niczego nie pomijając, opowiedział historię klienta i marsjańskiej maszyny, terapeutycznej. Kiedy skończył, Magnessen wydawał się jeszcze bardziej podejrzliwy.

— Mówi pan, że on chce mnie zabić? — Stanowczo.

— To kłamstwo! Nie wiem, co pan kombinuje, ale nigdy mi pan tego nie wmówi. Elwood jest moim najlepszym przyjacielem. Od dzieciństwa jesteśmy najlepszymi przyjaciółmi. Razem byliśmy w wojsku. Elwood dałby sobie za mnie rękę uciąć. I ja zrobiłbym to samo dla niego.

— Tak, tak — powiedział niecierpliwie Rath — z pewnością tak by postąpił, gdyby był zdrów na umyśle. Ale pański przyjaciel Elwood — czy to jest imię, czy nazwisko? — Imię — mruknął niechętnie Magnessen.

— Pański przyjaciel Elwood jest chory psychicznie.

— Pan go nie zna. Ten chłopak kocha mnie jak brata. Panie, co on właściwie zrobił? Może nie zapłacił jakiegoś rachunku czy coś w tym rodzaju? Ja mogę uregulować.

— Ty tępy imbecylu! — wrzasnął Rath. — Staram się uratować twoje życie oraz życie i zdrowie twojego przyjaciela.

— A skąd ja mam o tym wiedzieć? — pożalił się Magnessen. — Wdarliście się tu tak, chłopcy…

— Pan musi mi uwierzyć — powiedział Rath. Magnessen wlepił badawczy wzrok w twarz Ratha, w końcu przytaknął kwaśno.

— Nazywa się Elwood Caswell. Mieszka blisko stąd. Pod numerem 341.

Mę żczyzna, który otworzył drzwi, był niski, rudowłosy i miał czerwone obwódki wokół oczu. Prawą rękę trzymał w kieszeni płaszcza. Wydawał się bardzo spokojny.

— Czy pan Elwood Caswell? — spytał Rath. — Elwood Caswell, który dzisiaj wczesnym popołudniem kupił Regenerator w sklepie Aparatów Terapii Domowej?

— Tak — potwierdził Caswell. — Czy panowie zechcą wejść?

W małej bawialni Caswella, obok tapczanu, dostrzegli błyszczący czernią i chromem Regenerator. Był włączony.

— Czy używał go pan? — zapytał z niepokojem Rath.

— Tak.

Follansby wysunął się do przodu.

— Panie Caswell, nie bardzo wiem, jak to wytłumaczyć, ale popełniliśmy okropną pomyłkę. Regenerator, który pan wziął, jest modelem marsjańskim — do leczenia Marsjan.

— Wiem — powiedział Caswell.

— Wie pan?

— Naturalnie. Już po krótkim czasie było to oczywiste. — Sytuacja była niebezpieczna — powiedział Rath szczególnie dla człowieka, hmm, z pana kłopotami.

Spojrzał ukradkowo na Caswella.

Mężczyzna wyglądał normalnie, ale pozory mylą, zwłaszcza w przypadkach psychozy. Caswell był potencjalnym zabójcą i nie istniał na dobrą sprawę powód, dla którego miałby przestać nim być.

Rath zaczął żałować, że tak wcześnie odprawił Smitha i jego policjantów. Obecność uzbrojonego patrolu podnosiła czasami na duchu. Caswell podszedł do maszyny terapeutycznej. Prawą rękę trzymał nadal w kieszeni płaszcza, lewą położył z czułością na Regeneratorze.

— Biedactwo, starało się jak mogło — powiedział — no, ale Regenerator nie mógł przecież wyleczyć tego, co nie istniało. — Roześmiał się. — Choć był właściwie bliski sukcesu.

Rath zlustrował badawczo Caswella i odezwał się wystudiowanym, obojętnym tonem:

— Cieszę się, że nie stało się nic złego. Towarzystwo wynagrodzi panu oczywiście stracony czas i krzywdę moralną.

— Oczywiście — powiedział Caswell.

— I dostarczy panu natychmiast odpowiedni ziemski Regenerator.

— Nie widzę potrzeby.

— Nie?

— Nie.

Głos Caswella był zdecydowany:

— Terapeutyczne zabiegi maszyny zmusiły mnie do wejrzenia we własną psychikę. Przeżyłem chwilę absolutnej samokrytyki. Stałem się wówczas zdolny do przeanalizowania i pozbycia się moich zbrodniczych intencji wobec biednego Magnessena.

Rath pokręcił głową z powątpiewaniem:

— Nie odczuwa pan tej potrzeby?

— W najmniejszym stopniu.

Rath zmarszczył brwi, zaczął coś mówić, lecz przerwał. Zwrócił się do Follansby’ego i Haskinsa:

— Weźcie stąd tę maszynę. Będę miał z wami kilka spraw do omówienia w sklepie.

Kierownik i sprzedawca podnieśli maszynę i wyszli. Rath westchnął głęboko:

— Panie Caswell, z całym przekonaniem radziłbym panu przyjąć od Towarzystwa nowy Regenerator. Jeżeli kuracja nie została przeprowadzona we właściwy maszynoterapeutyczny sposób, zawsze będzie istniało niebezpieczeństwo nawrotu choroby.

— Co do mnie, nie ma obawy — stwierdził Caswell cicho, lecz z głębokim przekonaniem. — Dziękuję panu za troskę. I dobranoc.

Rath wzruszył ramionami i podszedł do drzwi.

— Chwileczkę! — zawołał Caswell.

Rath odwrócił się. Caswell wyjął rękę z kieszeni. Trzymał w niej rewolwer. Rath poczuł krople potu spływające wzdłuż ramion. Przeliczył odległość dzielącą go od Caswella. Za daleko.

— Proszę — powiedział Caswell, podając mu rewolwer kolbą naprzód. — Nie będę już tego potrzebował.

Rath, usiłując utrzymać spokój na twarzy, wziął rewolwer i schował go do swojej bezkształtnej kieszeni.

— Dobranoc — powiedział Caswell.

Zamknął drzwi za Rathem i zaryglował je. Nareszcie był sam. Poszedł do kuchni. Otworzył butelkę piwa, pociągnął potężny łyk i przysiadł na kuchennym stole. Zaczął uporczywie wpatrywać się w jeden punkt — na lewo i poniżej zegara. Musiał teraz przemyśleć swoje plany. Nie było czasu do stracenia.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Zła kuracja»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Zła kuracja» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


libcat.ru: книга без обложки
Robert Sheckley
libcat.ru: книга без обложки
Robert Sheckley
libcat.ru: книга без обложки
Robert Sheckley
libcat.ru: книга без обложки
Robert Sheckley
Robert Sheckley - Raj II
Robert Sheckley
Robert Sheckley - Pułapka
Robert Sheckley
Robert Sheckley - Magazyn Światów
Robert Sheckley
Robert Sheckley - Góra bez imienia
Robert Sheckley
Robert Sheckley - Coś za nic
Robert Sheckley
Robert Sheckley - Forever
Robert Sheckley
Robert Sheckley - Kroki w nieznane. Tom 4
Robert Sheckley
Отзывы о книге «Zła kuracja»

Обсуждение, отзывы о книге «Zła kuracja» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x